Gdy mąż robił karierę, ty wychowywałaś dzieci i zajmowałaś się domem. Pan, którego przyjęto na równoległe stanowisko, dostał pensję wyższą niż ty. Na uczelni profesor tylko mężczyzn traktuje serio. Wkurza cię to? Może więc jesteś feministką? Feminizm to nie jest wojna płci i ruch roszczeniowych kobiet. To marzenie o świecie, w którym nie będziesz żałowała, że urodziłaś się kobietą.
„Witam panów, cieszę się, że będziemy się razem uczyć. Witam panie, cieszę się, że miło spędzimy razem czas” – mówi na wykładzie znany profesor psychologii. Słychać chichoty i brawa, profesor się cieszy, że taki dowcipny. Nigdy nie wystawi piątki dziewczynie z mojej grupy. Po obronie prac studia doktoranckie oraz etat na uczelni, wstęp do kariery naukowej, zaproponuje tylko chłopakom. Choć na wydziale kobiety stanowią ponad 80 procent studentów.
Monika, 28 lat, Warszawa
Linomag lepszy od sudokremu. Pampersy od dadda. Brzuszek się masuje, a potem daje smectę. Takich rzeczy uczyłam się po studiach prawniczych, gdy koleżanki robiły aplikacje radcowskie, adwokackie, brylowały w korporacjach i na salach sądowych. Teraz dwoje dzieci jest już w szkole. Marzę, by pracować. Przyjaciółka z roku, dyrektor działu prawnego z branży paliwowej, proponowała mi stanowisko asystentki handlowców. Z pensją tylko trochę wyższą od minimalnej – a przecież na studiach byłam prymuską! „Kochanie, daj spokój. Nie to jest najważniejsze. Czegoś ci brakuje? Daję ci na dom, na wszystkie zachcianki” – mąż, były kolega z roku, który uczył się gorzej ode mnie, macha lekceważąco ręką. Jest wiceprezesem, zrobił karierę. Zachcianki? Chce mi się wyć: „Masz świadomość, że kobieta, która została matką tuż po studiach, nigdy nie dogoni na ścieżce kariery swoich koleżanek?”. On ma świetną pozycję zawodową i fajne życie. Ja za macierzyństwo zapłaciłam karierą. Kocham dzieci. Jestem szczęśliwa, że mogę je wychowywać. Nie rozumiem, dlaczego żyjemy w świecie, w którym spełniają się wszystkie męskie marzenia i tylko część kobiecych.
Ewa, 31 lat, Warszawa
Nasz dział PR to kilkanaście osób, po połowie mężczyzn i kobiet. Wszyscy jesteśmy traktowani w miarę podobnie. „Kinga! Wysłałam ci coś na priv” – puszcza oko koleżanka z biurka obok. Zaglądam na prywatnego maila i oczom nie wierzę. Lista płac... Sekretarka przypadkowo przesłała ją do mojej koleżanki. Otwieram plik. Może nie powinnam, ale ciekawość przeważa. Szok. Nasze pensje nie są tej samej wysokości, Andrzej zarabia 1000 zł więcej niż ja! Dlaczego? Ma podobne doświadczenie, wykształcenie i ja obsługuję pięciu stałych klientów, on trzech, a i tak czasem prosi o pomoc. Mam przeczucie, że wiem, co wpływa na wysokość pensji. Wśród pięciu najlepiej opłacanych pracowników działu nie ma ani jednej kobiety. Czuję zawód, rozczarowanie, wiem, że nigdy nie będę się czuła w firmie dobrze. I rośnie we mnie wściekłość. Po tygodniu loguję się na portalu rekrutacyjnym. Szukam nowej posady i jednym z warunków jest przejrzystość płac. Nie chcę być gorzej traktowana, bo jestem kobietą. To nie fair! Ja... chyba właśnie zostałam feministką.
Kinga, 37 lat, Poznań