Kultura

"Życie pisze najciekawsze scenariusze" -zapytałyśmy radczynię prawną, co sądzi na temat seriali prawniczych

"Życie pisze najciekawsze scenariusze" -zapytałyśmy radczynię prawną, co sądzi na temat seriali prawniczych
Co prawnik sądzi o serialach prawniczych? Sprawdź!
Fot. artisteer/ istock.com

Czy seriale prawnicze mówią prawdę i tylko prawdę? O tym co na ich temat sądzi środowisko prawnicze i jakie zarzuty mogłoby im postawić rozmawiamy z radczynią, Anną Poprawą.

Seriale prawnicze - co sądzi o nich radczyni prawna?

Niedawno rozmawiałam z lekarzem na temat seriali medycznych. Dowiedziałam się wtedy, że medycy niekoniecznie za nimi przepadają. Chciałam więc zapytać, czy Pani lubi produkcje, które ukazują zawód prawnika?

Anna Poprawa: Szczerze mówiąc nie jestem wielką fanką tych seriali, chociaż kiedy byłam w liceum uwielbiałam oglądać „Ally McBeal”. Podobało mi się to, że główni bohaterowie byli prawnikami, a większość fabuły odbywała się w sądzie i kancelarii prawnej. Poza tym faktycznie te historie bardzo mnie interesowały i myślałam sobie wtedy, że fajnie byłoby być prawnikiem. Oni mieli ciągle nowe sprawy, nowe przygody, były tam świetnie zarysowane postaci.

Czy ten serial zainspirował panią trochę do wyboru zawodu?

Oj, nie! Ja w zasadzie dość przypadkowo zostałam prawnikiem. W podstawówce i liceum marzyłam o karierze aktorskiej, natomiast będąc w ostatniej klasie szkoły średniej trochę to sobie zrewidowałam. Zdawałam na prawo ze względu na umiejętności humanistyczne. W mojej ocenie to jest naprawdę świetny serial, ale na pewno nie był on moją inspiracją.

Wspomniała Pani amerykańską produkcję. A co myśli Pani o polskich serialach prawniczych? Czy one odbiegają od tych zagranicznych?

Większość polskich seriali mogę oceniać przez pryzmat tych, które oglądałam w czasie studiów. Wtedy bardzo popularne były między innymi „Magda M.” czy „Prawo Agaty”. I te seriale rzeczywiście śledziłam. Będąc na studiach łatwiej było mi te produkcje oglądać, bo nie znałam tak bardzo realiów mojego zawodu. A jeśli mowa o współczesności… parę miesięcy temu widziałam kilka odcinków serialu „Chyłka”  i prawdę mówiąc nie mogłam na ten serial patrzeć. Od razu zaznaczam, że nie czytałam książki! Wiem, że dla wielu osób ta historia sama w sobie jest ciekawa, ale fragmenty serialu, które widziałam były po prostu nierealne. Podczas serialowej rozprawy, szczególnie dziwne i odbiegające od realiów było zachowanie prokuratora, który zadawał sugerujące pytania, bardzo naprowadzające świadka, wręcz napastliwe. Gdyby taka sytuacja miała miejsce naprawdę, sędzia na pewno uchyliłby takie pytanie.  Działamy w jakiś ramach prawnych i nie możemy robić wszystkiego, co nam się podoba. Nie można dyskutować ze świadkiem w dowolny sposób. Poza tym, jeśli po obu stronach są profesjonalni pełnomocnicy, to co do zasady nie ma opcji, że oni będą ze sobą na sali rozpraw dyskutować lub kłócić się w obecności sędziego.

Coś jeszcze nie było zgodne z prawdą?

Często w serialach prawniczych pojawiają się nieścisłości, które my od razu zauważamy. Na przykład kolor żabotu przy todze sędziego, który powinien być fioletowy, a jest…. niebieski. Wspomnę też o paradokumencie „Anna Maria Wesołowska”. Tam pojawia się osoba jakiegoś ochroniarza: Pana Dudzika, która wprowadza i wyprowadza świadków oraz pomaga sędzi od strony technicznej. Na realnej sali rozpraw nie ma takiego człowieka. Jest sędzia, jest protokolant. W paradokumentach zdarzało się też, że nagle, znikąd, pojawiał się świadek, który nie był wnioskowany przez żadną ze stron, nie był wcześniej wzywany. Taka sytuacja jest w polskim procesie w zasadzie niemożliwa, istnieją bowiem reguły dotyczące przeprowadzania dowodów, postepowanie cywilne np. wymaga wcześniejszego złożenia wniosku dowodowego i dopuszczenia takiego dowodu przez sąd. I to się nie dzieje tak, że nagle spod ziemi wyłania się jakiś świadek i sąd zacznie go sobie przesłuchiwać. To jest pewna procedura. Mam jednak świadomość, że bohaterowie tych produkcji nie mogą się ich zawsze trzymać, ze względu na to, że nie byłoby to ciekawe dla widza.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Anna Poprawa (@poprawa.o.prawie)

 

Przygotowując się do naszej rozmowy natrafiłam na forum, gdzie wyśmiewano serial „Magda M.” Ludzie pisali, że rzeczywistość w nim była przedstawiona tak absurdalnie, że bardziej się chyba nie da. Prawniczka, która w ciągu dnia miała mnóstwo wolnego czasu, poza tym wynosiła akta sprawy z sali rozpraw… Tak chyba nie działa przeciętny, polski prawnik?

Tak, pamiętam. Oglądałam go. To był czas, kiedy ja studiowałam. Natomiast mam wrażenie, że jest to reprezentant seriali, które tak „na bogato” przedstawiają lata 00. Jeśli mamy dziś prawnika pracującego w zawodzie, to raczej ma on mocno napięty grafik. Oczywiście pewnie są jednostki, które mają więcej wolnego czasu, ale to też raczej nie jest codzienność. Nasza codzienność w większości przypadków wygląda tak, że przychodzimy do pracy na określoną godzinę, wykonujemy swoje obowiązki. Dzieje się to dokładnie tak jak w każdej innej pracy. Poza tym wydaje mi się, że jeśli ktoś chce osiągnąć sukces zawodowy, to raczej wymaga to od niego pewnej koncentracji i nakładu pracy.

Niedawno oglądałam też serial „Kim jest Anna”, który pokazuje historię Niemki, udającej zamożną kobietę. Tytułowa bohaterka zostaje skazana, a to co się dzieje na sali rozpraw przypomina coś na kształt pokazu mody i programu rozrywkowego. Czy taka sytuacja mogłaby mieć miejsce w Polsce?

Jeśli chodzi o adwokatów, radców, prokuratorów czy sędziów to my wszyscy musimy nosić togę. Nie ma tu więc mowy o strojeniu się. Ubieramy się oczywiście zawsze w sposób należyty, ale tego oczywiście na sali nie widać. A jeśli chodzi o strony, to takie „strojenie” się mogłoby może pojawić się jedynie przy okazji bardzo medialnego procesu. Myślę sobie jeszcze o takich case’ach – na przykład zabójstwo Madzi z Sosnowca. W trakcie tej sprawy pokazywano stylizacje matki tej dziewczynki, niemniej brukowce bardziej i tak skupiały się na Katarzynie W., poza salą. Mam na myśli te abstrakcyjne obrazy, jak jazda na koniu w bikini. Powiem też szczerze, że nie przypominam sobie żadnej sprawy, gdzie styl strony był jakoś szeroko komentowany. Taki „pokaz mody” jest też pewnie bardziej możliwy w postępowaniu karnym, bo wtedy co do zasady oskarżony będzie na każdej z rozpraw. A gdy mowa o cywilnym to strony nie muszą być obecne i najczęściej pojawiają się jedynie na własnym przesłuchaniu. Pamiętam też medialne sprawy gwiazd – na przykład pierwszy rozwód Dody. Ale tu, mimo odważnego na co dzień stylu, na korytarzu sądowym nie szokowała strojem. W Polsce też wiele ludzi ma zakodowane, że sąd jest miejscem do którego należy wybrać elegancki, schludny i skromny zestaw.

Utkwiła Pani w pamięci jakaś abstrakcyjna scena z serialu?

Teraz oglądam serial koreański, który można uznać też za prawniczy – „Juvenile Justice”. Produkcja opowiada o sędziach sądu rodzinnego. Akcja dzieje się w Korei, więc mowa o innym systemie prawnym. Niemniej bardzo absurdalna jest postawa sędziów, bo oni zachowują się trochę jak śledczy. W jednym z odcinków pani sędzia wdaje się w pogoń za młodocianą przestępczynią. Biegnie za nią przez całe miasto. W trakcie pościgu, zostaje potrącona przez auto, samochód wjeżdża prosto w nią, a ona się otrzepuje, biegnie dalej. Absurdalny momentami był też dla mnie serial „Suits”. Nie mogłam go oglądać. Byłam wtedy przed egzaminem zawodowym i patrzyłam na pięknych, doskonale ubranych ludzi, którzy w ekspresowym tempie prowadzą sprawy za grube miliony, zamykając je ugodami czy wyrokami sądów, które zapadają na pierwszej rozprawie. Zawsze pojawiały się błyskotliwe rozwiązania, na które wpadali o 1 w nocy, popijając drogi alkohol. Podsumowując – piękni, młodzi i bogaci prawnicy zastanawiają się jak pomóc pięknym, młodym i bogatym klientom. Rzeczywistość niestety często tak nie wygląda.  W prawdziwym życiu nierzadko mierzymy się na przykład ze sprawą… reklamacji dywanu, niekoniecznie będąc pięknym, młodym i bogatym. Na co dzień też wielu z nas, jak każdy, zmaga się z szarą rzeczywistością.

A z jakich jeszcze seriali śmieją się prawnicy?

Głównie z paradokumentów. „Sąd rodzinny”, „Sędzia Anna Maria Wesołowska” – to są takie produkcje o których dużo się mówiło i często je krytykowało. Poza tym sędziowie tam często korzystają z takiego tłuczka, młotka. Tego nie ma raczej na sali rozpraw. To jakaś chyba stara pieśń. Prawnikom nie podoba się też to, że polskie seriale często pokazują zakłamaną rzeczywistość. Klient, który zawsze otrzymuje korzystny dla niego wyrok w ekspresowym tempie? To się nie wydarza.

Czy istnieją seriale, które podobają się prawnikom?

Ja mam swój ulubiony serial prawniczy. Mam na myśli „American Crime Story: sprawa O. J. Simpsona”. Ta część jest rewelacyjna, jeśli chodzi o pokazanie procesu amerykańskiego. Bardzo ciekawa i głośna sprawa. Twórcy tego serialu świetnie pokazali ją i od strony obrońców i od strony prokuratora czy sędziów. Doskonale przedstawili też emocje prawników, przygotowywanie i rozpracowywanie obrony. Według mnie, to bardzo ciekawy serial dramatyczny. Ja sama nie znam dobrze amerykańskiego przebiegu procesu, ale na tyle, ile mogę go porównać do polskich realiów, to wszystko wygląda bardzo dobrze. Jest też taki serial na Netflixie „Making a Murderer”. Jest to niezwykle interesujący dokument. 2 sezon tego serialu,  pokazuje w sposób nieoczywisty pracę amerykańskiego  obrońcy w sprawach karnych.  

A co z polskimi produkcjami? Są jakieś dobre tytuły?

Szczerze mówiąc trudno mi coś znaleźć. Widziałam „Magdę M.”, „Prawo Agaty” i fragmenty „Chyłki”. Nie miałam jeszcze okazji zaznajomić się z nowymi produkcjami, czyli na przykład „Mecenas Poradą” czy „Tajemnicą zawodową”. Niektórzy moi znajomi twierdzą, że ten drugi serial z Magdą Różdżką w roli głównej to ciekawa propozycja, ale nie wiem, jak ona oddaje realia naszego zawodu. Powiem też szczerze, że myślę, iż trudno będzie oddać jeden do jednego realia mojej branży. Może to wynika z tego, że prawnicy są dość krytyczni? Nie tylko względem seriali, ale też względem siebie samych. Często będziemy szukać dziury w całym.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Anna Poprawa (@poprawa.o.prawie)

 

Myśli Pani, że takie seriale prawnicze niosą ze sobą jakieś minusy?

Pewnie. Proces sądowy w Polsce nie trwa tyle, ile pokazują seriale czy paradokumenty. To może tworzyć pewien problem i dla klienta i dla prawnika. Nie spodziewamy się przewlekłości. Według widzów sprawa sądowa zamyka się w miesiąc, a rozwód dostajemy od ręki. A jakie są realia? Czekamy długie miesiące, a niekiedy i lata, nawet jeśli strony w jakimś stopniu się porozumiały. Wszystkie te seriale pokazują obraz prawa w telegraficznym skrócie. Drugim minusem jest to, że sprawy sądowe nie są tak proste, jak pokazuje się to na małym ekranach. To nie jest tak, że my znajdujemy takie czarno-białe rozwiązanie sprawy w jeden wieczór czy podczas jednej rozmowy, a wyrok jest zawsze sprawiedliwy. Klienci powinni zdawać sobie sprawę, że daną sprawę ocenia sędzia. To jest człowiek, jak każdy z nas i on też może popełniać błędy. Czasem jest też bardzo wysokie skomplikowanie sprawy, gdzie każda ze stron widzi to swoimi emocjami i ze swojej perspektywy. Błędnie też klienci widzą rozliczenie z prawnikami. Ludzie myślą, że to jest jak z filmów czy seriali, czyli że prawnik dostaje wynagrodzenie tytułem success fee, jak już wygra sprawę. Ale weźmy pod uwagę właśnie realia, gdzie sprawa potrafi ciągnąć się trzy czy cztery lata, a później nie będzie wygrana albo będzie wygrana w części, no to takie rozliczenie nie tylko nie było możliwe, ale też nawet nielegalne, biorąc pod uwagę prawo korporacyjne, które nas obowiązuje.

A po stronie plusów co by Pani zapisała?

Pokazywanie, jakie zawody prawnicze istnieją i jak ciekawe mogą być. Poza tym takie seriale uczą, że warto z problemem zwrócić się do adwokata czy radcy prawnego. Ja też bardzo ubolewam, że w serialach zawsze pokazuje się postaci adwokatów, a nie właśnie radców, którzy mają dokładnie takie same możliwości pracy i kompetencje, jak adwokaci. Poza tym takie seriale pokazują też, że prawnik również jest człowiekiem, ma swoje zmartwienia, problemy, swoją rodzinę. Jest jak każdy z nas. Można więc powiedzieć, że te produkcje uczłowieczają prawników.

Gdyby mogła Pani stworzyć idealny serial prawniczy, to jaki miałby on cechy?

Według mnie musiałby opierać się na prawdziwych sprawach. Dla mnie najciekawsze są te tematy, które miały miejsce w rzeczywistości. Zresztą też tym tłumaczę sobie ogromną popularność podcastów kryminalnych. Ludzi naprawdę to interesuje. W końcu życie pisze najlepsze scenariusze. Współczesne produkcje na pewno są dziś konsultowane z prawnikami, ale zdaję sobie sprawę, że docelowy scenariusz musi być podkręcony, żeby był ciekawszy dla widza. Sprawa o reklamację dachu czy schodów nie jest fascynująca, choć nie wiem jakbyśmy się starali.  

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również