1899 rok to serial kostiumowy, łączący w sobie elementy thrillera i horroru. Co ciekawe, inspiracją do nakręcenia tego serialu mogła być prawdziwa, pełna grozy historia...
Jest rok 1899. Z londyńskiego portu, w kierunku Nowego Jorku, płynie parowiec – Kerberos, którego pasażerami są imigranci z różnych części Europy, a nawet świata. Choć dzieli ich wiele, łączy ich najważniejsze: nadzieja na lepszą przyszłość w nowym świecie.
Pewnego dnia ich zasadniczo spokojną podróż zakłóca niespodziewane wydarzenie. Na horyzoncie pojawia się jeszcze inny okręt. Jak się później okazuje, jest to statek, który od miesięcy uważano za zaginiony. To, co pasażerowie Kerberosa zastaną na pokładzie tajemniczego okrętu, zamieni ich podróż w koszmar.
Pierwotnie zdjęcia do serialu "1899" miały rozpocząć się w lutym 2021 roku, ostatecznie jednak produkcja ruszyła kilka miesięcy później. Głównym powodem tego opóźnienia była trwająca w najlepsze epidemia koronawirusa. Mocno pokrzyżowała ona też plany twórcom serialu – Jantje Friese i Baranowi bo Oda – którym bardzo zależało na jak najbardziej wiarygodnym przedstawieniu wielokulturowości pasażerów Kerberosa.
View this post on Instagram
Bohaterowie serialu (i grający ich aktorzy) mówią w swoich rodzimych językach – po niemiecku, hiszpańsku, francusku, polsku (w obsadzie "1899" znalazł się miedzy innymi Maciej Musiał)... Jantje Friese i Baran bo Oda planowali też kręcić swój serial w różnych krajach. "1899" miał powstawać między innymi w Hiszpanii, Szkocji i Polsce. Covid-19 uniemożliwił realizację tych ambitnych planów w pełni i nowy serial Netflixa w dużej mierze powstawał w studiach filmowych w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
View this post on Instagram
Zamiast jednak zastępować oryginalne krajobrazy tylko zielonymi ekranami i "dodawać" je dopiero w postprodukcji, twórcy serialu wykorzystali gigantyczne ekrany, na których wyświetlane były doskonałe animacje komputerowe przedstawiające na przykład wzburzone morze.
View this post on Instagram
Inspiracją do stworzenia serialu "1899" były autentyczne wydarzenia, które miały miejsce w 1872 roku. To wtedy, kanadyjski żaglowiec Dei Gratia podczas rejsu po Oceanie Atlantyckim trafił na statek Mary Celeste. Statek był częściowo uszkodzony, ale wciąż zdolny do żeglugi. Nie było na nim łodzi ratunkowych i – co najważniejsze – nie było też żywej duszy.
Ostatni wpis w dzienniku pokładowym powstał dziesięć dni wcześniej, a prywatne rzeczy należące do kapitana i załogi leżały nietknięte w ich kabinach. Statek Mary Celeste wyruszył miesiąc wcześniej z Nowego Jorku i zmierzał w kierunku Genui, wioząc na swoim pokładzie alkohol. Miesiąc później, kiedy opustoszały statek został odnaleziony na oceanie, jego cenny ładunek pozostawał w niezmienionym stanie. Żadnego członka załogi Mary Celeste nigdy więcej już nie widziano, a ich tajemnicze zniknięcie nigdy nie zostało wyjaśnione.