Wywiad

Dorota Szelągowska: "Lubię sobie dziś mówić: jest cudownie! I uśmiechać się do tego, co mam"

Dorota Szelągowska: "Lubię sobie dziś mówić: jest cudownie! I uśmiechać się do tego, co mam"
Fot. Adam Pluciński/MOVE, sesja dla TS 02/2024

Rewolucje w mieszkaniach, spektakularne remonty to pasja, z którą ją kojarzymy. Ale to także jej podejście do życia. – Czasem wystarczy pozbyć się tego, co zbędne, by zaszła w tobie zmiana – mówi Dorota Szelągowska, bo pogoń za "lepiej, więcej" może stać się rutyną, która ogranicza. Opowiada, gdzie zrobiła osobiste porządki, żeby życie było wystarczająco dobre. 

Dorota Szelągowska. Pogodna, dowcipna. Ale też refleksyjna, gdy zanurza się w rozmowy z bohaterami swoich programów. Przebudowa i urządzanie wnętrz to dla niej za mało. Z ludźmi, w których życie wkracza z kamerą, nawiązuje bliskie relacje. Umie do nich dotrzeć, zdobyć zaufanie. Otwiera się na sprawy trudne, intymne. "Totalne remonty Szelągowskiej" pokazują nie tylko przeobrażenia mieszkań, ale osobiste historie ich mieszkańców. Często są to ludzie, którzy wspierają bezinteresownie innych, choć sami zmagają się z problemami. Remont ich mieszkań jest rodzajem nagrody za pokazanie, że można przekuć niełatwą historię w postawę prospołeczną. Dorota mówi, że to praca dla niej idealna, bo łączy namacalny konkret z misją. Rozmawiamy u progu nowego roku, za oknem śnieżna plucha, pochmurne niebo, a w jej życiu ekscytująca nowość...

Dorota Szelągowska o bohaterach "Totalnych remontów"

Twój STYL: Fascynuje mnie siła twoich bohaterów. Masz przywilej obserwowania ich historii, analizujesz motywacje. Skąd w nich ta moc?

Dorotą Szelągowska: Właśnie z pomagania. Jeśli możesz w czymś wesprzeć inną osobę, to znaczy... że czymś dysponujesz, masz jakiś zasób. Choć wiem, że dla niektórych to też ucieczka. Przyznają: gdy skutecznie pomagam i czuję, że jestem potrzebna, odwracam uwagę od własnych problemów. Wielu z nich wyniosło taką postawę z domu. Poznaję ich bliskich i widzę, że idea dobra była drogowskazem w tej rodzinie. Ale bywa i na odwrót. Poznałam wolontariuszkę, która pomaga ludziom starszym, u kresu życia. Poświęca się temu bez reszty, choć nie dostała w domu dobrego przykładu. W jej mikroskopijnym mieszkaniu usłyszałam wyznanie, które mnie zmroziło. Powiedziała, że gdy przekracza jego próg, wciąż czuje na plecach uderzenia zadawane jej w dzieciństwie przez matkę. Ten odcinek programu wywołał we mnie ogromne emocje. Czułam wściekłość na sąsiadów, świadków maltretowania tej kobiety w dzieciństwie. Dlaczego nikt nie reagował? Było w tym coś przerażającego. Czułam, że w czterech ścianach jej mieszkaniach wciąż żyła jej traumatyczna przeszłość. Remont, radykalna przemiana tego wnętrza w pewnym sensie był szansą uwolnienia jej od tamtej historii. 

Mieszkania, domy przechowują emocje? Wyczuwasz je?

Wnętrza mówią, nie trzeba mieć nadprzyrodzonych zdolności, żeby to czuć. Miejsca mają swoją energię, to czysta fizyka. Na szczęście można ją zmienić na dobrą. Z fundacją TVN w ramach akcji „Zdrowie w głowie” remontowałam i urządzałam gabinety psychologiczno-psychiatryczne w łódzkim Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Odmiana wnętrz w wymierny sposób polepszyła atmosferę tego miejsca. Lekarze mówili mi, że w przyjaznych, odnowionych przestrzeniach nie tylko lepiej im się pracuje, ale też pacjenci szybciej dochodzą tam teraz do zdrowia. Remonty z reguły robią nam dobrze. Niepotrzebnie się ich boimy. Zgadzamy się na bylejakość wnętrz z obawy przed dużymi wydatkami. Chcę pokazać, że nawet niewielkim kosztem można zrobić coś, żeby było nam milej we własnej przestrzeni. Wiem, co mówię, bo kiedyś nie miałam pieniędzy. 

Odważna zmiana we wnętrzach może pomóc rozpocząć nowy etap w życiu?

Mieliśmy bohaterkę, która opiekuje się prawie 30-letnim synem z ciężkim autyzmem. Podporządkowała mieszkanie i swoje życie jego potrzebom. Bała się, jak syn zareaguje na remont. Przez lata miał zwyczaj przychodzić w nocy, żeby się obok niej położyć. To dewastowało życie tej kobiety i jej męża. Rozmawialiśmy z psychologiem syna, bo chcieliśmy zrobić rewolucję – nie tylko w mieszkaniu, ale poniekąd i w życiu tej rodziny. Jego pokoju nie ruszyliśmy, za to urządziliśmy jego matce i jej mężowi osobną sypialnię. I... syn to zaakceptował. Nie zmienimy tego, że jego matka ma trudną sytuację, ale poprawiliśmy komfort jej życia. 

Dorotą Szelągowską o przeprowadzce z córką i partnerem

Zmiany w mniejszej skali też mogą być katalizatorem lepszej rzeczywistości?

Czasem wystarczy tylko przestawić meble. Choć ja radzę zacząć od porządków. I postępować jak w terapii – przyjrzyj się, czego naprawdę jeszcze potrzebujesz, a z czym lepiej się pożegnać. Opróżnij szafy i na nowo ładnie w nich ułóż to, co ci dzisiaj służy. Resztę oddaj, wyrzuć. Nie upychaj niewygodnych rzeczy po kątach. Ja po wielkich porządkach od razu inaczej się czuję. Mam chęć do działania. Ale prawdą jest i to, że... coraz mniej ostatnio zmieniam. Zadowala mnie to, co wystarczająco dobre. Lubię moje aktualne mieszkanie, mimo że brakuje mi jednego pokoju. Przeprowadziłam się z dużego apartamentu do 70 metrów w kamienicy. Mieszkam z partnerem i córką. Przydałoby się 10 metrów więcej, ale nie narzekam. Lubię sobie dziś mówić: jest cudownie! I uśmiechać się do tego, co mam. 

Dorota Szelągowska o mężu i rozwodzie

Dorota Szelągowska o udziale w programie MasteChef Nastolatki

A jednocześnie – mimo deklaracji o zwolnieniu tempa – bierzesz na siebie nowe wyzwania. Dołączasz do ekipy programu MasterChef Nastolatki. Dlaczego?

Tu też widzę możliwość przemycenia w programie rozrywkowym poważniejszych treści, tym razem dla młodych ludzi, na których bardzo mi zależy. Choćby tych dotyczących zaburzeń odżywiania, zdrowia psychicznego, hejtu. Jego ofiarami często są dzieciaki mające pasje, właśnie takie jak te, które chcą zostać MasterChefem. Współczuję dzisiejszym nastolatkom. Są nieustannie wystawieni na oceny nie tylko kolegów w klasie, ale właściwie... całego świata. Każdy może ich skrytykować w sieci, a jeden filmik w mediach społecznościowych może zniszczyć życie. Szaleńczy rozwój technologiczny nastąpił zbyt szybko. My, rodzice, nie byliśmy na to przygotowani. Dzisiaj wiózł mnie na nagranie kierowca. Przyjechał ubrany na czarno, w bagażniku miał wieniec. Okazało się, że tego dnia jedzie na pogrzeb 14-letniej córki kolegi. Swojej córce tamtego dnia powiedział: „Pamiętaj, że zawsze możesz porozmawiać z ojcem. Cokolwiek by się działo, jestem dla ciebie”. To ważne słowa, choć czasem okazuje się, że nie wystarczają. Słyszymy dziś o wielu takich sprawach. Mimo dobrych chęci nie rozumiemy świata naszych dzieci, czujemy bezsilność. I często nie umiemy im pomóc. 

Zgadzam się. Bywam bezradna jako mama nastolatki. Może skutecznym narzędziem, poza dbaniem o dobry kontakt, jest pokazywanie dzieciom, że ten trudny świat może też być piękny, dobry. Łudzę się, że to nie jest naiwne.

Ja też wierzę, że nie jest. Utwierdza mnie w tym wiele doświadczeń, również tych wyniesionych z "Totalnych remontów"… Słyszę czasem, że ludzie lubią ten program, bo w zalewie zła widzą w nim dowody na to, że dobro istnieje. Że są tacy, którzy je mnożą, choć sami nie dostali wiele od życia. Tęsknimy dziś za takimi postaciami. Przypomniała mi się pewna nauczycielka, również uczestniczka programu. Pozornie nie zrobiła nic spektakularnego. Po prostu w jej domu mógł przenocować każdy, kto akurat potrzebował pomocy. Ktoś, kto przyjechał na egzaminy na studia i nie miał gdzie się zatrzymać, albo osoba, która przez jakiś czas musiała uciec przed czymś złym w jej życiu. Ta kobieta dbała, by ci ludzie mieli spokój, ciepły kąt, coś do jedzenia. Niby niewiele, a dla jej gości spotkanie z nią było źródłem wiary, że świat jest dobry. Że trudny czas może mieć swój kres. Że zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo okażemy się ważni. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że mały gest może wywołać dużą zmianę. A może te małe dobra są właśnie najważniejsze?

Cały wywiad można przeczytać w lutowym wydaniu Twojego STYLu.

okladka bez kodu TS02_2024 RGB

 

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również