Nie wiesz jak zachęcić dzieci do jedzenia warzyw? Daria Ładocha podpowie, jak to zrobić. Najlepiej... zacząć od dobrych śniadań i do niczego nie zmuszać. Co jeszcze doradza Daria, mama dwóch córek?
Dario powiedz, jak to jest z tymi śniadaniami: trzeba jeść czy nie?
Jak uważasz! Jeśli nie lubisz, nie jedz, przecież każdy z nas jest inny. Już nie obowiązuje dogmat, że to najważniejszy posiłek dnia. Ja ostatnio mam problem z jedzeniem śniadań, ale pewnie niebawem do nich wrócę.
To ciekawa teza, bo właśnie wydajesz e-booka poświęconego śniadaniom dla dzieci.
Z tym posiłkiem większość rodziców ma problem – rano jest za mało czasu, by przygotować coś pożywnego w kilka minut. E-book wychodzi na przeciw tym potrzebom. Śniadania mają być lekkie, smaczne i proste. Podjęłam w nim pewną grę z czytelnikami. Mam tam takie przewrotne rozdziały „Dlaczego kolor zielony na talerzu gryzie”, „Skąd się biorą parówki”.
Skąd?
No wiadomo, że ze sklepu. Ale ktoś je stamtąd do domu przynosi. Lecz kto? Przecież nikt parówek nie kupuje, a jednak czarodziejskim sposobem każdy ma je w lodówce.U mnie w domu ich nie ma, ponieważ moje dzieci ich nie cierpią. Czasem też rodzice zapominają, że dzieci to też ludzie ze swoimi preferencjami, smakami. Co pomyślałabyś, gdybym wsadziła ci teraz łyżeczkę z porcją pianki z kawy do ust?
Że to dziwne, co robisz. Zaprotestowałabym.
No właśnie, a to robimy własnym, świetnie posługującym się już łyżką dzieciom. Niektórzy mówią, ze to działanie pomocowe. To nic dobrego nie przyniesie, bo dziecko zaczyna traktować jedzenie jako formę buntu, środek przejęcia kontroli nad rodzicami, którym tak zależy, żeby zjadło, a nie chcąc zjeść przykuwa uwagę rodzica. Bo jeśli najwięcej uwagi rodzica dziecko ma grymasząc przy jedzeniu, to będzie to robiło.
Problem z dziećmi jest też taki, że nie chcą jeść tego, co dorośli.
Bardzo byśmy chcieli, żeby jadły skomplikowane dorosłe potrawy, a tymczasem one najbardziej kochają te proste. Wszystko ma swój czas. Dzieci często handlują kanapkami w szkole, bo łatwo je zjeść, a te wszystkie skomplikowane drugie śniadania nie są łatwe i szybkie do zjedzenia. Granola z jogurtem wylewa się i wymaże plecak, książki i zeszyty, a kanapka nie jest taka kłopotliwa.
Czyli rodzice powinni wyluzować, odpuścić, nie komplikować?
Właśnie. Kiedy dzieci zobaczą, ze rodzice się tak nad nimi nie cackają, odpuszczą i zaczną jeść to, co na talerzu. Jeśli chcemy nauczyć dzieci jeść smacznie i zdrowo, zacznijmy siadać z nimi przy wspólnym stole, weźmy je na zakupy, pozwólmy coś wybrać. Potem odpalcie na tablecie przepis albo otwórzcie książkę i ugotujcie coś wspólnie. Więcej luzu i zabawy, mniej zmuszania i presji.
To jest droga dla nastolatków, kontestujących to, co znajdą na talerzu. Kochających chipsy, fast foody i brzydzących się zieleniną. Rodzice błagają: „zjedz jakieś warzywo” a oni burczą. To kwestia wychowania? Smaku?
Także buntu, bo nastolatek chce pokazać, co chce jeść. Oczywiście także nawyków oraz presji. Stąd taki festiwal niemiłych zachowań i okropna dieta.
Twoje córki buntują się przeciwko jedzeniu?
Nie, nie mają przeciw czemu. Ale byłyśmy teraz nad Bałtykiem, z przyjaciółmi. Dziecko znajomych na śniadanie spożywało kanapkę z pewną popularną czekoladową pastą dostępną w sklepach. Ja miałam swoje garnki i mogłam dziewczynkom gotować to, co zazwyczaj jedzą: kaszę kukurydzianą ze świeżymi owocami. Inne dzieci non stop jadły słodycze. W końcu Matylda się zbuntowała i zapytała, czemu inni mogą jeść słodkości, a one nie. Powiedziałam jej, że to świetne pytanie i wytłumaczyłam jej, że dzieci, które jedzą dużo słodyczy inaczej się zachowują, bo są nadpobudliwe i mają problemy z nauką i snem. Zaczęłam też tłumaczyć, co dają nam poszczególne składniki tego, co jemy. Najprościej: gdy jesz chipsa, jesteś chipsem, ale gdy jesz buraka, produkujesz krew. Gdy sięgasz po marchewkę, masz lepszy wzrok i piękne włosy, dzięki beta-karotenowi. Przyswoiła. Potem usłyszałam, że zachęca koleżankę do jedzenia fasolki szparagowej, żeby miała ładniejsze włosy. Żeby nie było, oczywiście zjadły słodycze, ale ustaliliśmy: lody albo gofry, bo nie będę im zabierać dzieciństwa, ale raz w ciągu dnia. Trochę jednak nie rozumiem tych rodziców, którzy faszerują dzieci takimi ilościami cukru. Być może to wynika z niewiedzy, a być może z lenistwa?
Chyba tak. Szybko pozbywają się problemu. Gotowanie z głową to wysiłek. Skoro jednak mamy dzieci, trzeba o nie zadbać, także karmiąc je odpowiedzialnie.
I to jest też odpowiedź na pytanie, które często pada, czemu nie mam swojej restauracji. No bo przecież kocham gotować i umiem to robić. Ale mam dzieci. W restauracji, na której ci naprawę zależy, musisz być od rana do wieczora. Ja postanowiłam być matką.