"Jeden spacer wywrócił moje życie do góry nogami. Jak dobrze, że podniosłam wzrok w stronę nieba!"
Sonia zahaczyła łokciem o wystającą gałąź, ale jej córka tylko pokręciła głową z wyrazem dezaprobaty.
– To bolało! - oznajmiła na wypadek gdyby Gabrysia nie zauważyła, że wykazała się kompletnym brakiem troski!
– Powinnaś patrzeć, gdzie idziesz, jesteśmy w lesie - rzuciła córka. – Wpatrujesz się w swój telefon, odkąd wysiadłyśmy z samochodu, mamo. Zachowujesz się jak nastolatka.
– Nieprawda – warknęła Sonia, kolejny upewniając się, czy Robert na pewno nie wysłał jej wiadomości. – Po prostu nie rozumiem, co miał na myśli, mówiąc, że on i Mateusz się spóźnią. Chyba nic się nie stało, prawda?
Gabrysia zaprzeczyła. – Nie, to nie to. Najpewniej zahaczyli po drodze o sklep. To twoje urodziny, mamo.
– No tak, tak, Robert nie dał mi jeszcze prezentu – wymamrotała, z trudem powstrzymując łzy. – Chyba nie myślisz, że mnie zostawił? – zapytała rozpaczliwie.
– Nie, nie sądzę - powiedziała Gabrysia i zawołała do siebie syna, który się od nich oddalił. – Robert kompletnie oszalał na twoim punkcie. Sprawy naprawdę idą w dobrym kierunku, mamo. – przekonywała. – Wyszłabyś za niego, gdyby ci się oświadczył?
Sonia wzruszyła ramionami i starała się wyglądać tak, jakby możliwość oświadczyn nigdy nawet nie przeszła jej przez myśl. – Sama nie wiem, kochanie. Przyzwyczaiłam się do bycia samej i nie wiem, czy chciałabym teraz z kimś mieszkać – krygowała się.
– Chciałabyś, gdyby to był on – odpowiedziała córka, gdy Leon podbiegł do nich ze stertą liści w rękach.
– Tak, chyba bym chciała – przyznała Sonia. – Ale naprawdę martwię się, że on po prostu się wycofał. Zachowuje się bardzo dziwnie. Chyba nie myślisz, że znalazł sobie kogoś innego?
– Nie, na pewno nie! – przekonywała ją usilnie Gabrysia. – Jesteś dla niego całym światem i jestem pewna, że lada moment tu dotrą, więc chodźmy już lepiej na teren pikniku, żebyśmy mogły wszystko przygotować. Pamiętałaś o talerzach i sztućcach?
– Tak – przytaknęła Sonia, zerkając na kosz, który Gabrysia zaoferowała się przynieść.
– Przyniosłam też serwetki – dodała Sonia, kolejny raz zerkając nerwowo w telefon. – Będzie zdecydowanie za dużo jedzenia, jeśli mężczyźni się nie pojawią.
Gabrysia przewróciła oczami. – Za chwilę się pojawią i bardzo chciałabym, żebyś przestała zaglądać bez przerwy w telefon, mamo. Przegapiłaś tyle rzeczy! Kiedy tu przyjechaliśmy, w krzakach czaił się lis, a na drzewach było mnóstwo wiewiórek.
– Naprawdę?
– Ale byłaś tak zafiksowana na swoim telefonie, że nie zauważyłabyś, gdyby nad nami przeleciał pterodaktyl.
Sonia roześmiała się. – Zauważyłabym. Rzucałby ogromny cień, prawda?
– Tak, ale i tak nie spojrzałabyś w górę. Ja też szczerze mówiąc nie miałam takiego zwyczaju, ale Leon zauważa różne ciekawe rzeczy, kiedy jesteśmy poza domem, więc i ja nabrałam takiego nawyku.
– I co spodziewasz się zobaczyć?
– Różne rzeczy. Leon jest zafascynowany ptakami na niebie, a od kilku miesięcy ma obsesję na punkcie patrzenia w gwiazdy.
– Poważnie?
Gabrysia skinęła głową i uśmiechnęła się do swojego syna, który stał tuż przed nimi. – Uwielbiasz patrzeć przez teleskop taty, prawda?
Leon też się uśmiechnął, wyrzucając liście w powietrze. – Tak, jest niesamowity! Widziałem miliardy gwiazd i kilka planet!
Sonia odruchowo spojrzała w niebo choć był przecież środek dnia, a potem czule uśmiechnęła się do wnuka. – To niesamowite, Leosiu. Kiedy byłam dzieckiem, patrzyłam przez lornetkę mojego taty, ale nie miał teleskopu, więc nie oglądałam gwiazd tak dokładnie jak ty. Czy tata powiedział ci, jak one się nazywają?
– Tak. Znam ich mnóstwo - odpowiedział chłopiec.
– Wspaniale – odpowiedziała uśmiechając się do niego.
Tak, ale nie zobaczyłby w ogóle gwiazd, gdyby nie spojrzał w górę – zauważyła córka, gdy Sonia znów skierowała wzrok w stronę smartfona. – I naprawdę nie rozumiem, dlaczego bez przerwy gapisz się w ten nieszczęsny telefon. Te lasy są piękne, a ty tak wiele tracisz.
– Na przykład co?
Gabrysia wzruszyła ramionami. – Na przykład kojący widok drzew. Mają takie wspaniałe kolory o tej porze roku, a ty nawet ich nie zauważyłaś i chodzisz ze spuszczoną głową, nawet gdy przechodzisz przez ulicę.
– Naprawdę? –niedowierzała Sonia.
– Tak. – Gabrysia skinęła głową. – I jeszcze rozumiem, że spuszczałaś nos na kwintę kiedy tata zostawił cię dla tej kobiety, ale teraz naprawdę przesadzasz.
Sonia westchnęła i znów zerknęła na swój telefon. – Wiem, ale bardzo się martwię, Gabi. Robert nigdy wcześniej nie ignorował wiadomości ode mnie i naprawdę nie rozumiem, dlaczego mężczyźni powiedzieli, że przyjadą innym samochodem.
– Wkrótce się dowiesz – odpowiedziała tajemniczo Gabrysia, gdy w ich stronę dobiegły znajome głosy. – Wygląda na to, że są w drodze.
– Nareszcie – westchnęła Sonia, gdy usłyszała dźwięk szybowca i skierowała wzrok ku górze. – Och, spójrz! Ten samolot ciągnie za sobą transparent!
– Najwyraźniej – odpowiedziała córka, nie wyglądając na specjalnie zaskoczoną. – Co jest na nim napisane?
– „Soniu, wyjdziesz za mnie?” – wyrecytowała matka, a jej serce mocno przyspieszyło.
– Coś takiego – Gabrysia uśmiechnęła się widząc, jak matka się obraca i dostrzega mężczyznę, którego kochała całą sobą i który szedł w jej stronę z malutkim pudełkiem w dłoni.
– To takie romantyczne! Sprawy naprawdę idą w dobrym kierunku, mamo.