Kamala Harris ma dobrą patchworkową rodzinę. Gdy słyszy rytmiczną muzykę, tańczy – na wiecu wyborczym, w domu czy w studiu telewizyjnym. Gotuje z fantazją – jej przepis na jarmuż z boczkiem, papryczkami chili i sosem tabasco jest przebojem w sieci. Śmieje się często, głośno i szczerze. Politycznych przeciwników rozpracowuje i pokonuje bez sentymentów. Co jeszcze warto wiedzieć o Kamali Harris, być może pierwszej prezydentce USA w historii? Zapytaliśmy Katarzynę Kolendę-Zaleską.
Spis treści
O Kamali Harris usłyszeliśmy w styczniu 2019 roku, gdy w programie "Good Morning America" ogłosiła udział w prawyborach z ramienia Partii Demokratycznej. Ostatecznie demokraci wybrali Joego Bidena, który w 2020 roku został prezydentem USA. Na swoją zastępczynię wyznaczył konkurentkę. Cztery lata później, gdy musiał zrezygnować z walki o reelekcję, ogłosił, że to wiceprezydentka Kamala Harris będzie kandydatką demokratów na najwyższy urząd. Jak sobie radzi? Wrześniową debatę telewizyjną z Donaldem Trumpem wygrała bez trudu. Jej sparring partner podkładał się koncertowo. Specjaliści od retoryki przeanalizowali wystąpienia obojga kandydatów i podali, że choć Trump mówił szybciej i więcej (198 słów na minutę, Harris – 160), jego słownictwo było uboższe, podnosił głos, dzielił naród na „my” – czyli zwolennicy republikanów – i „oni”, czyli pozostali. Dodatkowo, publicyści CNN podliczyli, że podczas 90-minutowego starcia Trump minął się z prawdą 33 razy, m.in. twierdząc, że wojna w Ukrainie wybuchła trzy dni po rozmowie Kamali Harris z Putinem (nigdy się nie spotkali), że w sumie wygrał poprzednie wybory (przegrał je: dostał 232 głosy elektorskie wobec 306 na rzecz Bidena), że w miejscowości Springfield w Ohio imigranci zjadają mieszkańcom psy i koty (władze miasta zaprzeczyły). Kandydatka na prezydentkę kiwała głową, uśmiechała się, czasem nie mogła ukryć zdumienia. Zaproponowała wyborcom skupienie się na przyszłości i roztaczała wizję Ameryki bez podziałów. Obiecywała ulgi podatkowe dla niezamożnych rodzin z małymi dziećmi, wsparcie dla kupujących pierwszy dom, walkę o prawo kobiet do decydowania o własnym ciele. Przewaga Harris w potyczce z Trumpem i odporność na ataki skłoniły jej przeciwników do uknucia spiskowej teorii, że ktoś podpowiadał Kamali przez mikrosłuchawkę ukrytą w uchu. Jakby umknęło im, że to kandydatka, która ma za sobą solidną ekonomiczną i prawniczą edukację, prokuratorskie doświadczenie, lata praktyki w polityce, niemal aktorską swobodę wypowiedzi i owo szczególne „coś”, co sprawia, że wie, jak robić z tego użytek. Co na to wyborcy? Taylor Swift nie wahała się i tuż po debacie zamieściła w mediach post wyrażający poparcie dla Kamali. Ale nic nie jest przesądzone – wyniki sondaży nadal pozostawiają miejsce na wątpliwości.
Twój STYL: Kamala ma poparcie większości Amerykanek?
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Nie wiadomo. Stany to zróżnicowany społecznie, rasowo i światopoglądowo kraj. W 2016 roku wśród kobiet Trump miał 39 procent poparcia, a Hillary Clinton – 54. Jednak wśród białych kobiet proporcje wyglądały inaczej: 47 procent opowiadało się za Trumpem, a 45 za Clinton. Paradoks. Ale Ameryka jest teraz inna, dużo się zmieniło od czasów prezydentury Trumpa. Zniechęcił do siebie wiele wyborczyń ograniczeniem prawa do legalnej aborcji i przyzwoleniem na drastyczne kary za pomoc w niej. Kobiety wkurzyły się w stanach rządzonych przez republikanów. To ta sama dyskusja à propos wolności decydowania o swoim ciele, co u nas. I jak w Polsce – w USA też wpływa na nastroje wyborcze. Jedna z demokratycznych organizacji pozarządowych wspierających walkę o prawo do decyzji nagrała spot telewizyjny: dziewczyna jedzie w samochodzie ze starszym mężczyzną. Zatrzymuje ich szeryf, skuwa kajdankami i aresztuje, bo to ojciec, który wiózł córkę do kliniki aborcyjnej. Filmik robi wrażenie. Ale Ameryka z jednej strony progresywna, z drugiej jest przywiązana do konserwatywnych wartości. Liberalne są wielkie miasta: Nowy Jork, Los Angeles, San Francisco. Na środkowym zachodzie i w pasie biblijnym na południu patriarchat i tradycyjna wizja rodziny mają się dobrze. Dlatego trudno przewidzieć wynik wyborów. (...)
Jej program jest…
...dość ogólny, musi być ostrożna. Nie może odrzucić dziedzictwa swojego szefa Joe Bidena, musi się identyfikować z jego prezydenturą. Gdyby przedstawiła program w kontrze do Bidena, zaprzeczyłaby swojej wiceprezydenturze. Miała niewiele czasu na stworzenie autorskiego planu. W debacie usłyszeliśmy o obniżeniu podatków rodzinom z małymi dziećmi, o wsparciu drobnych przedsiębiorców, o pomocy przy zakupie pierwszego domu. Moim zdaniem ważniejsze od założeń programowych jest jednak, co Kamala mówi do ludzi: „Nie jestem inna od was. Mam takie same korzenie, moje życie podobne jest do waszego”. To przeciwieństwo Trumpa i innych dotychczasowych kandydatów na prezydentów: Biden był figurą polityczną, Bush urodził się w politycznej dynastii, Trump jest milionerem. Ona to dziecko imigrantów, które samo doszło do wszystkiego. Żyła w małym mieszkanku, ciężko pracowała na swoją karierę. Jasne, umiała wykorzystać ważne znajomości, zauważyć nadarzające się okazje. Ale to nie temu zawdzięcza sukces, lecz swojej determinacji, talentowi, odwadze.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wiele ważnych osób poznała dzięki dawnemu partnerowi, starszemu od niej o 30 lat politykowi Williemu Brownowi. O pozostałych jej związkach wiemy niewiele. Gdy w latach 90. magazyn „Jet” opublikował jej zdjęcie z przyjęcia z prowadzącym popularny talk-show Montelem Williamsem, skomentowała to: „Owszem, byłam tam. I objął mnie w pasie”. Ślub z Dougiem Emhoffem w 2014 roku zmienił jej podejście. Chętnie chwali się mężem, przybranymi dziećmi (Doug ma z pierwszego małżeństwa córkę Ellę i syna Cole’a).
Na tym też polega wolność: nikt nie musi się wypowiadać na temat, na który nie chce.
Również taki jak: dlaczego zrezygnowała z macierzyństwa?
Jennifer Aniston też nie ma dzieci, nikt nie potępia jej za to ani nachalnie nie wypytuje.
Nie kandyduje na prezydentkę.
Mnóstwo kobiet w Ameryce nie ma dzieci, bo tak im się ułożyło życie, bo nie może ich mieć. Ona się nigdy z tego nie tłumaczyła, i dobrze. Każdy ma prawo do prywatności. A Kamala ma dzieci, tylko nie swoje. Jest bardzo zżyta z córką i synem męża, o czym mówi ona, on, a co najważniejsze sami zainteresowani – Ella i Cole. Kiedy J.D. Vance (konserwatywny kandydat na wiceprezydenta Donalda Trumpa) nazwał ją „bezdzietną kociarą”, wywołało to powszechne oburzenie – zaczął się z tego wycofywać. Taylor Swift rozprawiła się z tym zarzutem po mistrzowsku – zamieściła w swoich mediach społecznościowych zdjęcie z kotem i udzieliła poparcia Kamali. To będzie fascynujące śledzić wpływ supergwiazdy muzyki pop na wybory prezydenckie w Stanach. Gdy Taylor wzywa do głosowania, tysiące młodych dziewczyn rejestrują się jako wyborczynie.
Czy wizerunek „mamali”, jak nazywają Kamalę Ella i Cole, świetnej cioci dla siostrzenicy, jest twoim zdaniem naturalny, prawdziwy, czy podrasowany na potrzeby kampanii?
Wierzę jej. Kiedy słuchasz słynnego śmiechu Kamali Harris, czujesz, że to musi być fajna osoba. Oczywiście ma sztab PR-owców, który świetnie radzi sobie z kreowaniem jej wizerunku w mediach społecznościowych. Wykorzystanie cytatu „Myślisz, że spadłeś właśnie z palmy kokosowej” było genialne! Szybko stał się viralem (treść, która w internecie szybko zyskuje dużą popularność – red.). Ale wydaje mi się, że Kamala to Kamala. Oglądam jej wystąpienia w senacie z czasów, gdy była jeszcze prokuratorką, jest na nich taka sama jak dziś – pewna siebie, odważna, ale też szczera. Nie da się niektórych rzeczy nauczyć.
Jej mąż Douglas Emhoff nauczył się na ocenę celującą, jak być drugim dżentelmenem. Ładnie to nazwano, prawda?
To wybitny prawnik, zrobił karierę, prowadził kancelarię. Mam wrażenie, że zrezygnował z pracy bez bólu. Z godnością i wdziękiem pokazuje nowy model męskości – wspiera żonę, towarzyszy jej. Wie, że jego rola jest drugoplanowa, ale umiał nadać jej charakter i dobrze się w niej poczuć.
Wyświetl ten post na Instagramie
Po pierwszej randce, na którą umówiła ich w ciemno wspólna znajoma, ponoć Doug wysłał Kamali swój terminarz na najbliższych kilka miesięcy z prośbą, żeby zaznaczyła, kiedy może się z nim spotkać.
Tak działa dojrzałość. Dwoje ludzi zafascynowanych sobą, z których jedno decyduje, że po pierwszej randce chce się spotykać z tą drugą osobą.
Gdy w 2020 roku jako pierwsza urzędniczka państwowa (nie pierwsza dama) Kamala Harris pojawiła się na okładce „Vogue’a”, zdjęcie wywołało publiczną debatę – Kamala w nieformalnym garniturze i trampkach, z dłońmi złożonymi na wysokości talii. Miało być na luzie, wyszło kontrowersyjnie. Część kolorowych czytelniczek uznała, że to celowe działanie redakcji „Vogue’a” na szkodę Kamali. Skąd taki pomysł?
Nie rozumiałam tego, wydawało mi się, że siłą zdjęcia była właśnie autentyczność Kamali. Przecież kiedy okazało się, że Joe Biden wygrał, w stroju do biegania krzyczała do telefonu: „Joe, we did it”. Na luzie, bez spięcia, oficjalnej przemowy. Tą swobodą zjednuje sobie ludzi! Może oburzenie wynikało z tego, że gdy ktoś sprawuje urząd, który ma z założenia być pełen powagi, to wymagamy od niego stosownego wizerunku? Może dla kolorowych Amerykanek – i Amerykanek w ogóle – liczyło się zaakcentowanie kompetencji, siły? To był też trudny czas pandemii. W takich chwilach ludzie szczególnie potrzebują autorytetu, kogoś silnego, fachowego, na kim będą mogli się oprzeć.
Wyświetl ten post na Instagramie
Podczas kampanii prezydenckiej takie potknięcia już się nie zdarzyły. Strój Kamali jest zawsze odpowiedni do okazji, choć przyjęła konwencję garniturową.
Podobnie jak Hillary Clinton, która gdy kandydowała, nosiła spodnie i kubraczki do połowy ud. Nazwała to nawet The Sisterhood of the Traveling Pantsuit (nawiązując dowcipnie do tytułu amerykańskiego bestselleru i serialu The Sister- hood of Travelling Pants (Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów – przyp. red.). W przypadku Harris jest to – moim zdaniem – podyktowane wygodą, nie chodzi o podkreślanie siły, dodawanie sobie cech męskich, ale o komfort. Zawsze ubierała się w tym stylu, najpierw były to koszule lub żakiety, dżinsy i sneakersy. Teraz bajecznie skrojone garnitury (...)
Cały wywiad można przeczytać w listopadowym numerze magazynu Twój STYL.