Marcin Dorociński nie opowiada o swoich sukcesach, tylko jeszcze więcej pracuje. A zamiast jedynie lamentować nad degradacją środowiska, zmiany zaczął od swego domu.
Jest sympatycznym, prostolinijnym mężczyzną, który nikogo nie udaje. Nie pławi się w przywilejach celebryty, choć spokojnie mógłby spijać śmietankę swoich sukcesów. Surrealistyczne, acz miłe A teraz Marcin Dorociński może być szczególnie zadowolony, bo Netflix pokazał właśnie serial „Gambit królowej”, w którym polski aktor gra jedną z ważniejszych dla fabuły ról – rosyjskiego arcymistrza szachów Wasilija Borgova. Główna bohaterka, Beth Harmon (Anya Taylor-Joy, 24), chce go pokonać, by udowodnić, że jest w szachowym świecie najlepsza. Serial bije rekordy popularności nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. „Dzisiaj przeczytałem, że Stephen King ogłosił, że to najlepszy serial, jaki widział w tym roku. Jakby to powiedział Hugh Grant w »Notting Hill«: »surreal, but nice«. Jestem bardzo dumny, że mogę być częścią tego wspaniałego przedsięwzięcia – przez wielu określanego jako jeden z najlepszych seriali ostatnich lat”, napisał na swoim Instagramie Marcin. Nic dziwnego, że tej klasy aktor ma pracy w bród. Na początku 2021 roku zobaczymy go w kolejnym serialu Netfliksa, tym razem kryminalnym – w „Eryniach”. Jeśli pandemia nie pokrzyżuje planów, Dorocińskiego czeka praca przy dwóch filmach i, jak zdradziła SHOW jego agentka Anna Świątek, aktor pracuje też nad obrazem, w którym nie tylko zagra, ale i go wyprodukuje.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Liczni wielbiciele artysty doceniają nie tylko jego kreacje aktorskie, ale to, w jaki sposób udziela się społecznie. Od lat Dorociński walczy o prawa zwierząt i namawia innych do adoptowania zwierzaków – sam ma w domu dwie znajdki. Z tej sympatii dla braci mniejszych rok temu przestał jeść mięso. „Nie jem mięsa i czuję się z tym fantastycznie. Byłem winny to zwierzętom. Oczywiście początki były ciężkie, ale trudności pojawiały się głównie w kwestii mentalnej, a nie fizycznej. Czuję się super, głęboko śpię, moje ciało nie potrzebuje mięsa. Ostatnio pracuję po 12 godzin dziennie i nie narzekam na brak siły. Zresztą moja żona fantastycznie gotuje, dlatego przejście na dietę roślinną było wyjątkowo przyjemne”, przyznał się w wywiadzie dla Noizz.pl dodając, że naprawdę dba o to, by nie szkodzić planecie. Zaczął od siebie i własnego domu. Udało mu się przekonać dzieci Stasia (14) i Jankę (12), że kupowanie zbyt wielu rzeczy nie ma sensu. Dzieciaki zostały nauczone przez tatę żyjącego w duchu zero waste, by nie marnować wody, prądu i segregować śmieci. Takie inicjatywy zbliżają rodzinę, ale Marcin tego wszystkiego nie pokazuje na Instagramie. „To są tak ulotne chwile, tak magiczne, że gdy się zdarzają, to nie fotografuję ich, nie wrzucam na Instagrama. Chcę je przeżyć”, wyjawił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Poza domem także żyje eko. Gdy pracuje, na plan zabiera bidon z wodą z kranu i namawia do używania ekosztućców kolegów. I nic go tak nie złości, jak zostawianie śmieci w lasach. Jeśli Marcin zobaczy, że ktoś wyrzuca butelkę w lesie, przestaje być łagodnym misiem. „Naśmiewanie się z kogoś, że jest ekoświrem w momencie, gdy nasz świat płonie, jest po prostu przejawem złych intencji”, podkreśla z mocą.
Wyświetl ten post na Instagramie.