Wywiad

Mariusz Szczygieł: "Mój poprzedni partner powtarzał, że mózg jest najbardziej seksownym organem"

Mariusz Szczygieł: "Mój poprzedni partner powtarzał, że mózg jest najbardziej seksownym organem"
Fot. AKPA

Gdyby miarą naszego istnienia była ilość myśli wyprodukowanych przez umysł, Mariusz Szczygieł byłby rekordzistą. Bo głowi się nad wszystkim, ciekawi, zastanawia. Nie potrafi nie analizować – książek, urywków rozmów, sensu życia, słów. Po kim ma tę obsesję? Co mu to daje? I dlaczego ostatnio rozmyśla jeszcze więcej?

"Twój STYL": Gdybyś miał określić swoją pracę w myślogodzinach, to…

Mariusz Szczygieł: Rozmyślam na okrągło. Zawieszam się tylko przy moim akwarium. Potrafię godzinami siedzieć i bezmyślnie patrzeć na życie ryb. Oraz gdy sam przenoszę się w dobrą opowieść. Mam to po ojcu. Jerzy Szczygieł wprawdzie nie przeczytał w życiu żadnej książki, ale jest swoim wewnętrznym pisarzem. Traktuje świat jak materiał literacki i przetwarza go po swojemu. Ma wielką fantazję i własną filozofię. Powiedział najważniejsze zdanie mojego życia, którym zaopatrzył mnie w pewną odporność: „A ch.. innym do tego, jak żyjesz”. Pokazał mi też, jak kochać. Bezgranicznie kocha moją mamę. Dziś on ma 91 lat, ona 87, razem przeżyli 66, a nie jest w stanie oglądać telewizji, jeśli ona nie siedzi obok niego na kanapie i nie dotykają się ramionami. Gdy czasem mama usiądzie trochę za daleko, tata mówi: „Stenia, no ale chodź tutaj, przybliż się”. I tak sobie myślę… 

Mariusz Szczygieł o książce "Nie ma": " Zacząłem szukać historii ludzi w podobnej sytuacji jak moja"

Znowu! Nie byłoby lżej, gdybyś chwilę nie myślał?

Skąd! Ja i tak uważam, że jestem w dużym stopniu głupawy. Że wszystkie moje myśli są zbyt powierzchowne, choć tak bardzo chcę je wciąż pogłębiać. Kiedyś dużo myślałem nad sensem życia. To niebezpieczne i prowadzi donikąd. Już egzystencjaliści podkreślali, że istnienie jest absurdem. I człowiek w tym absurdzie żyje. Ale ktoś, kto powołał nas do życia – bo chociaż nie jestem religijny, nie jestem taki głupi, żeby twierdzić, że nic nie istnieje – dał nam rozum. A on sprawia, że absurd istnienia widzimy. Można powiedzieć: reprodukujemy się, podtrzymujemy gatunek. A ja się zastanawiam, po co mamy ten łańcuch ciągle powtarzać. Mam wytłumaczenie na swój użytek: człowiek rodzi się bez sensu i ten sens musi sobie znaleźć. Dlatego wciąż szukam. I dla mnie jednym z możliwych znaczeń życia jest to, że człowiek powinien zrozumieć jak najwięcej. Tyle naszego, co zrozumiemy. Znalazłem też dla siebie drugi sens. Został już opisany przez filozofów, ale zsyntetyzowałem go dla siebie. Mianowicie, że w tym absurdzie, w którym wszyscy jesteśmy, jedyne, co możemy zrobić, to przynieść sobie nawzajem ulgę. Tak jak przynosili sobie ulgę różnymi gestami ludzie skazani na śmierć w obozie koncentracyjnym. Ktoś kogoś przytulił, złapał za rękę, może pocałował, a może dał kawałek skórki od chleba. Tę ulgę możemy nieść sobie na różne sposoby. Miłością, medycyną, literaturą, sztuką. Właściwie wszystko, co człowiek robi, warto mierzyć tym, czy to przyniesie innym ulgę. Na przykład moja książka "Nie ma" jest w założeniu czymś, co ma dawać wytchnienie. Po śmierci mojego partnera długo nie mogłem się zebrać. Ale po kilku latach to przeżywanie żałoby zaprocentowało książką. Zacząłem szukać historii ludzi w podobnej sytuacji jak moja. Nie tylko tych, którym ktoś umarł, ale też takich, którzy po prostu coś stracili. 

Mariusz Szczygieł o książkach, które go ukształtowały

„Głowa karabin maszynowy” – śpiewała Kora. Nigdy nie jesteś myślami zmęczony?

Gdy jestem, włączam muzykę. Wypełnia mnie od środka, wyścieła każdą komórkę mojego ciała, jakby chciała ją na coś uodpornić. Może na nadmiar myśli właśnie. 

Mariusz Szczygieł o partnerze: "Od dwóch tygodni jestem bardzo szczęśliwy, bo się zakochałem"

A może nałogowe myślenie jest aktem samodręczenia, którym zajmują się tylko nieszczęśliwi ludzie?

Przepraszam bardzo, ale od dwóch tygodni jestem bardzo szczęśliwy, bo się zakochałem. Nie wiem, co z tego będzie. Proszę trzymać kciuki. I jeszcze więcej myślę. Muszę, bo ja dla niego jestem atrakcyjny również intelektualnie. Mój poprzedni partner powtarzał, że mózg jest najbardziej seksownym organem. Ja się z tym zgadzam. A ciągle spotykam kogoś, kto – mam wrażenie – więcej myśli ode mnie. Otwiera mi tym świat, o którego istnieniu nie miałem pojęcia. Gdy byłem mały, sąsiadka spod piętnastki na ulicy Podwale w Złotoryi powiedziała mojej mamie: „On za dużo myśli. Co on chce robić w życiu?!”. Mama na to, że zostać dziennikarzem. „Pani Steniu, on nie wyjdzie na tym dobrze” – przestrzegała sąsiadka. Uważała, że skończę w szpitalu psychiatrycznym. Bo ludzie, którzy za dużo myślą, tak właśnie kończą. Ale może jednak nie?

Cały wywiad można przeczytać w marcowy wydaniu Twojego STYLu.

OkladkaTS032024

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również