Wywiad

Michał Czernecki: "Daliśmy z siebie wszystko i z radością myślimy o rodzicielskiej emeryturze we dwoje"

Michał Czernecki: "Daliśmy z siebie wszystko i z radością myślimy o rodzicielskiej emeryturze we dwoje"
Michał Czernecki
Fot. East News

Do walki z demonami potrzeba odwagi. Michał Czernecki ją ma. Za aktorski sukces, którego pragnął, zapłacił drogo. Trudne życie przycisnęło go do dna, ale i nauczyło dyscypliny. Wie coś, czego inni nie rozumieją. Popularność nie po to jest, by się puszyć. Zobowiązuje, żeby robić coś dobrego. Wtedy ma sens. Jego mistrz, Krzysztof Globisz, mówił: „Artystą jest się wtedy, kiedy się daje”. Tego Michał się trzyma.

Michał Czernecki to chłopak z Sosnowca. Nadwrażliwy, zamknięty w sobie. Alkoholizm ojca rzucił cień na jego los. Jako nastolatek zastanawiał się, czy… warto żyć. Były dwie próby samobójcze. Na szkołę teatralną zdecydował się, nie mając pojęcia, czym jest praca aktora. Do teatru nie chodził, ale pasjami oglądał filmy. Wiele dialogów znał na pamięć. Pół roku przygotowywał się do egzaminu na PWST w Krakowie i… nie pojechał. Ze strachu. Trafił do Policealnej Szkoły Pracowników Służb Społecznych w Katowicach. „Żeby tam znaleźć żonę” – żartuje po latach. Magda okazała się miłością życia i dobrym duchem. Nauczyła go mówić o emocjach. Otworzył się, dostał do szkoły teatralnej, skończył ją z nagrodami. Zanim odniósł sukces, stoczył walkę o siebie. Opisał ją bez znieczulenia w autobiografii "Wybrałem życie". Niedługo zobaczymy go w serialu "Profilerka".

Michał Czernecki o rodzinie i przeprowadzce do Warszawy: "Trudno być mężem i ojcem na odległość"

Twój Styl: Rozmawialiśmy o dawaniu, zapytam przewrotnie, co aktorstwo ci zabrało?

Michał Czernecki: Czas, który mogłem spędzić z dziećmi i żoną. Trudno być mężem i ojcem na odległość i znaleźć nowe miejsce do życia, gdy ma się ponad 40 lat. W Będzinie zapuściłem już korzenie, ale gdy kariera ruszyła, większość czasu spędzałem na planach seriali w Warszawie. W domu byłem gościem. Miałem wyrzuty sumienia, że zaniedbuję rodzinę. Pięć lat temu przeprowadziliśmy się do Warszawy. To też miało swój koszt i konsekwencje, ale per saldo jest nam tu lepiej. Mam ambicję, by bilans zysków i strat się zrównoważył. Jestem na dobrej drodze. Dzięki temu, że przestałem być aktorem anonimowym, mogę wybierać role. Jeszcze całkiem niedawno brałem niemal wszystko, co przychodziło. Bez wahania, byłe utrzymać ciągłość zarobkowania. Kiedy masz rachunki do zapłacenia i dzieci do nakarmienia, musisz na to zarobić. Krótko i na temat.  

Michał Czernecki o wychowaniu synów

Twoi synowie, Piotr i Franek, dorastają. Droga, którą przeszedłeś, i trudne doświadczenia uchroniły cię przed błędami wychowawczymi?

Oczywiście, że nie. Nie wiem zresztą, czy kogokolwiek kiedykolwiek uchroniły. Raz usłyszałem, że skoro moja żona jest psychologiem, to jesteśmy zabezpieczeni przed popełnianiem błędów. Bzdura. Na pewno dzięki dostępowi do wiedzy mamy więcej narzędzi do tego, aby sobie radzić z konsekwencjami tych błędów. Nasze dzieci są wypadkową naszych niedostatków, zranień i deficytów. Podobnie jak nas ukształtowały deficyty, zranienia i niedostatki naszych rodziców. Synowie podkładają mi pod nos bezlitosne lustro. Wystarczy pytanie: „Tato, dlaczego masz do mnie pretensje, skoro od lat robisz to samo?”. Pierwsza reakcja to oburzenie, potem przychodzi refleksja: „Cholera, przecież on ma rację!”. Przewijam taśmę własnego życia i przypominam sobie, co sam wyrabiałem w ich wieku. To jest najlepsze na otrzeźwienie. Większość naszych małżeńskich sporów krąży wokół wychowywania dzieci. Jedno chce ich kontrolować, stawiać mocne granice, nie dopuszczać do kryzysowych sytuacji. Drugie nalega, żeby im odpuścić, pozwolić błądzić i upadać. Mało rzeczy jest w stanie tak nas poróżnić. Rozmawiamy z Madzią o tym, że czasem oboje nadmiernie zamartwiamy się ich przyszłością. Załamujemy ręce z troski i lęku. A przecież gdy stawiali pierwsze kroki, przewracali się non stop. Nie myśleliśmy wtedy: „Boże, on nigdy nie nauczy się chodzić!”. Podnosiliśmy ich i puszczaliśmy dalej. Zachowywaliśmy zdrowy dystans, którego… 

... teraz brakuje? Jesteśmy chyba pierwszym pokoleniem rodziców, które nie mówi dzieciom: „Macie łatwiej, niż my mieliśmy”, choć wychowują się w dobrobycie.

Niedostatek, którego my doświadczyliśmy, wyostrzał nam apetyt na życie. Wielu rzeczy spróbowałem dopiero jako dorosły. Z Krystianem Lupą i Starym Teatrem pierwszy raz pojechałem do Grecji, zobaczyłem Akropol, Morze Egejskie, spróbowałem dań, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Niedawno wspominałem z sąsiadem, że jako dzieci zbieraliśmy puszki po zagranicznych piwach. Stały równiutkimi rzędami na meblościankach. Dziś to śmieci. Dla nas były fetyszami. Miały magiczne, zamorskie nazwy, tyle asocjacji się z tym wiązało. Nasze dzieci puszki zgniatają i wyrzucają. Dobra materialne mają na wyciągnięcie ręki, a jednak nie zamieniłbym się z synami. Nie chciałbym być współczesnym nastolatkiem. Wolałem swoje czasy z wszystkimi ich deficytami. Zaskakujące jest dla mnie i to, jak szybko minęło ich dzieciństwo. Franek mówi: „Mamo, tato wyjeżdżam do szkoły do Poznania”. Piotrek: „Chcę zostać muzykiem”. Zdaję sobie sprawę, że mój czas wychowywania ich minął. Podejmują autonomiczne decyzje, a ja nie mam na to wpływu. Mogę tylko stać z tyłu na tyle blisko, by ich złapać i pomóc się podnieść, gdyby upadli. Trudny i wzruszający moment. Mieszanina ojcowskiej bezsilności i dumy, że za chwilę rozpoczną samodzielne życie.  

Michał Czernecki o żonie i miłości

Synowie zaczną samodzielne życie, a wy z Magdą… nowy rozdział. Tylko we dwoje. Zagrałeś w serialu Algorytm miłości. Myślisz, że naprawdę istnieje algorytm na miłość?

Kiedyś usłyszałem myśl: miłość tym różni się od zakochania, że można ją stwierdzić dopiero po czasie. Zakochanie to reakcja biochemiczno-hormonalna. Tak gwałtowna, jak nietrwała. Zdarza się każdemu człowiekowi przynajmniej kilka razy w życiu. Miłość to suma wyborów, które podjęliśmy. Trudności, które razem pokonaliśmy. Ale także marzeń, na których spełnienie wspólnie się odważyliśmy. Wychowaliśmy dwójkę dzieci w niełatwych dla rodzicielstwa czasach. Daliśmy z siebie wszystko i z radością myślimy o rodzicielskiej emeryturze we dwoje.

Cały wywiad można przeczytać w październikowym wydaniu Twojego STYL-u.

okladka bez kodu ROZENEK TS10_2024_RGB

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również