Nigdy wcześniej ani później nie zetknęłam się z tak poruszającym kryminałem. Tu nie chodzi tylko o odpowiedź na pytanie "Kto zabił?". To opowieść o zmianach społecznych, które tworzą przyzwolenie na rosnącą agresję. Wobec słabszych - w tym przypadku - wobec kobiet. Tyle że w powieści Stiega Larssona, a potem w serialowej jej adaptacji, kobieta okazuje się prawdziwą wojowniczką. Lisbeth Salander jest jedna z moich ukochanych bohaterek ostatnich lat. Staje w prawdzie i udowadnia fałsz i zło tam, gdzie się czają. W szwedzkim serialu "Millenium" rolę Lisbeth zagrała Noomi Rapace, którą natychmiast porwało Hollywood. Zamierzam obejrzeć tę historię po raz dziewiąty!
Spis treści
Zaczyna się jak zwyczajny kryminał. Dziennikarz śledczy Mikael Blomkvist i Lisbeth Salander, zbuntowana hakerka, zaangażowani do odkrycia tajemnicy zaginięcia szesnastoletniej dziewczyny, odkrywają tajemnice rodziny Vanger. Ale historia tej rodziny to zaledwie czubek góry lodowej. Zbrodnie sięgają tam kilku pokoleń wstecz, a sama Lisbeth będzie musiała się zmierzyć z przemocą, której doświadczyła jej rodzina. I tu niełatwo wskazać jednego jedynego wroga. Wrogiem okazał się system państwowy i jego niedociągnięcia. To przez luki w prawie prześlizgnęło się... zło.
Powieść Stiega Larssona, a także serial na jej podstawie, to wyrafinowane śledztwo z kobiecą siłą w centrum – oraz przerażający obraz społeczeństwa, w którym przemoc i nierówność wobec kobiet tkwią w instytucji i kulturze.
Na pierwszym planie mamy Lisbeth Salander – niezależną, zahartowaną i całkowicie bezlitosną wobec sprawców przemocy. To kobieta, która stała się symbolem feministycznej rewolt: ostra, surowa i niezgodna na kompromisy. Lisbeth to postać, w której Larsson osiąga coś nowego – kobiecą bohaterkę, która nie jest seksualizowana ani osładzana. To kobieta działająca poza systemem, który zawiódł – wbrew patriarchalnemu status quo, które Larsson w serię wnika z bezkompromisową jasnością.
Obok Lisbeth stoi Mikael Blomkvist – dziennikarz z moralnym kompasem, ale postawiony w cieniu przez jej twardość. To właśnie ona, Lisbeth, przejmuje inicjatywę, dowodząc, że siła może przyjść z najmniej spodziewanej strony: od kobiety, która wie, jak się bronić. Choć wielu bohaterów reprezentuje męskim punkt widzenia, Milennium przekracza normę – to Lisbeth decyduje, ona ratuje Blomkvista i zmienia bieg wydarzeń. Ona też doprowadza ostatecznie do obnażenia nieudolności systemu opieki społecznej w Szwecji.
Larsson jako dziennikarz aktywistyczny wplata w fabułę realny kontekst społeczny – przemoc domową, handel ludźmi, ukrytą wspólnotę przestępczą, powiązaną z mediami i aparatem władzy. To nie jest zbrodniczy wyjątek – to struktura systemu. Larsson pokazuje, że walka kobiet wymaga walki z instytucjami, bo to one często są trampoliną męskiej władzy. Aktualne? Bardzo...
To co kocham w "Millenium" to fakt, że Lisbeth nie płacze, nie ucieka, ale konfrontuje i osądza system na własnych zasadach. I to jest klucz: serial nie tylko ukazuje przemoc, ale także jej wyzwalającą jawność – tu oprawca zostaje nazwany, upokorzony, ukarany – nie przez cud zbawienia, ale przez własne prawa i wiedzę bohaterki.
A przy tym przekazie... "Millennium" to nie tylko świetnie zrealizowany kryminał, ale też manifest: kobiety mają prawo do sprawiedliwości, również tej instytucjonalnej. To opowieść o tym, że siła może przyjść z najmniej oczekiwanej strony – i że kobieta może być superbohaterką. Każda z nas powinna to zobaczyć ( i koniecznie przeczytać powieść Stiega Larrsona).