W najnowszym filmie Małgorzaty Szumowskiej Naomi Watts gra Pam Bales – kobietę, która z narażeniem własnego życia, w ekstremalnych warunkach ratowała ludzki życie.
Była połowa października 2010 roku, kiedy Pam Bales wyruszyła na szlak prowadzący na Górę Waszyngtona – najwyższy szczyt w Górach Białych i jedną z najbardziej niebezpiecznych górskich tras w USA, na której życie straciło 150 osób. Pomimo ciepłego, słonecznego poranka Bales ruszała w drogę wyposażona w kilka dodatkowych warstw ubrań i gogle.
Pam – pielęgniarka i przewodniczka górska – miała spore doświadczenie we wspinaczce i wiedziała, że na szczycie, prawie 2000 m n.p.m., czeka na nią zupełnie inna pogoda. Wiedziała też, że Góra Waszyngtona znana jest ekstremalnych warunków pogodowych, a zwłaszcza potwornie silnego wiatru. Ale na to, co ostateczne spotkało ją na górskim szlaku, Pam Bales nie była przygotowana...
Najnowszy film Małgorzaty Szumowskiej opowiada niezwykłą historię kobiety, która, walcząc z bezlitosnym żywiołem, z narażeniem własnego życia, ratowała cudze.
View this post on Instagram
Po przejściu niecałych 5 km Pam Bales zauważyła, że pogoda na szlaku gwałtownie się zmienia. Pomimo tego, po założeniu dodatkowej warstwy ubrań, kontynuowała wędrówkę – doskonale znała tę trasę i swoje możliwości. Bales szła dalej po wiatr, w zamieci śnieżnej i przy wciąż spadającej temperaturze powietrza. Wiedziała, że jeżeli pogoda dalej będzie się pogarszała w takim tempie, zawróci, żeby narazić się na poważne niebezpieczeństwo. I właśnie wtedy, kiedy rozważała rezygnację ze wspinaczki, zauważyła coś, na widok czego – jak sama to opisała w tekście opublikowanym na stronie Bacpacker.com – dosłownie ją "zmroziło".
Na śniegu widać było świeże ślady ludzkich stóp. Ale stopy te nie były wyposażone w konieczne w takich warunkach raki. Osoba, która je zostawiła, miała na sobie zwykłe adidasy. Pam Bales czuła, że stało się coś złego. Zeszła ze szlaku i podążyła za śladami pozostawionymi na śniegu.
Kilka kroków dalej zobaczyłam jego – człowieka leżącego na ziemi, opartego plecami o głaz. Warstwa śniegu pokrywała jego ubranie. Krzyknęłam do niego, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko ciszę – wspominała dziesięć lat później Amerykanka.
Bales podeszła do mężczyzny. Okazało się, że miał na sobie t-shirt, cienką kurtkę i przemoczone spodnie. Był blady i miał nieobecne spojrzenie. Pam ubrała go w dodatkowe ubrania, które miała w plecaku, pod koszulkę włożyła mu ogrzewacze do rąk i napoiła go gorącą czekoladą ze swojego termosu.
Przez cały ten czas on siedział pasywny i bezwładny, prawie nie zauważając mojej obecności. Czułam się dziwnie, zajmując się pacjentem, którego imienia nie znałam, więc zaczęłam nazywać go "Johnem" – opisała później to niezwykłe spotkanie Bales.
Wiatr wiał z prędkością 80 km/h, a temperatura spadła do prawie -3 stopni Celsjusza. W takich warunkach, przez kolejne koszmarnych sześć godzin Pam Bales sprowadzała swojego milczącego towarzysza ze śmiertelnie niebezpiecznej góry. Mężczyzna był bliski śmierci z wyziębienia, nie chciał iść, prosił, żeby Bales zostawiła go na szlaku... Ale dla niej nie było takiej opcji – zmuszała go, żeby szedł dalej, a do marszu zagrzewała go śpiewając hity z lat 60.
Kiedy dotarli na parking samochodowy przy wejściu na szlak, było już ciemno. Pam Bales włączyła ogrzewanie w swoim samochodzie, by wysuszyć przemoczone ubranie "Johna". Pytała mężczyznę, dlaczego ruszył w góry nie przygotowany do wspinaczki, próbowała się czegoś o nim dowiedzieć... Mężczyzna jednak uporczywie milczał. A kiedy przebrał się w swoje wysuszone ubranie i oddał to, które pożyczyła mu na trasie Pam, po prostu wsiadł do swojego samochodu i odjechał bez żadnych wyjaśnień.
Tydzień później do miejscowych górskich ratowników dotarł list od "Johna". To z niego Pam dowiedziała się, że mężczyzna był tamtego dnia w górach, żeby odebrać sobie życie. W swoim liście, jego chcący pozostać anonimowym autor, opisał wędrówkę z Pam:
Cały czas traktowała mnie ze współczuciem i pewnością, sprawiając wrażenie, że jestem ważny. Przy tym wszystkim, co nie wyszło w moim życiu, ja sam nie byłem dla siebie ważny, ale byłem ważny dla Pam – pisał uratowany przez Bales mężczyzna.
Niezwykłą historię Pam Bales postanowiła sfilmować polska reżyserka Małgorzata Szumowska. Razem ze współreżyserującym "Infinite Storm" Michałem Englertem, stworzyła trzymającą w napięciu opowieść o niezwykłych zmaganiach człowieka z siłami natury i zachowaniu człowieczeństwa w obliczu śmiertelnego zagrożenia.
Wiele wskazuje na to, że nakręcony na Słowacji "Infinite Storm" to mocno udramatyzowana wersja prawdziwych wydarzeń – takie zarzuty pojawiły się zaraz po premierze trailera filmu. Nie zmienia to jednak faktu, że zachowano w nim najważniejszy przekaz historii Bales.
View this post on Instagram
Film Szumowskiej i Englerta raczej "wciśnie" widza w kinowy fotel i nie pozwoli mu oderwać oczu od ekranu. "Infinite Storm" warto też zobaczyć dla grającej Pam Bales Naomi Watts, która w ostatnich czasach coraz chętniej wciela się w prawdziwych, ale niezwykłych ludzi – grała już księżnę Dianę i sparaliżowaną Australijkę w filmie "Penguin Bloom: Niesamowita historia Sam Bloom".
View this post on Instagram