Rozwój

Nikt oprócz nas samych nie pamięta naszych gaf! Jak złapać dystans i zachwycić się swoim nieidealnym życiem

Nikt oprócz nas samych nie pamięta naszych gaf! Jak złapać dystans i zachwycić się swoim nieidealnym życiem
Fot. 123rf

Co to znaczy mieć do siebie dystans? Żeby dobrze się ze sobą czuć i dobrze bawić się w życiu, bardziej niż wielkich pieniędzy potrzebujemy dystansu do samej siebie. To on daje nam sympatię innych ludzi i dobry humor. Jak przekłuć balon doskonałości i przestać upatrywać w gafie wizerunkowego końca świata. Najlepiej zacząć od porzucenia przekonania, że... jesteśmy pępkiem świata! 

Czym jest dystans do siebie

Dystans do siebie to umiejętność patrzenia na siebie z życzliwością i poczuciem humoru. Pozwala nie traktować siebie zbyt serio, wyrozumiale, z uśmiechem. Tymczasem wielu, gdy da plamę, myśli, że świat zawali mi się na głowę. Też tak macie? Też musicie być korekt? Czasem nam się wydaje, że od sposobu, w jaki się wypowiemy, od jednego gestu, a nawet od fasonu butów może zależeć nasza przyszłość.

Dlaczego brakuje nam dystansu?

Powtarzamy sobie: nie wolno niczego zaniedbać, trzeba działać efektywnie, mówić mądrze, wyglądać świetnie, bo los jest w naszych rękach. Skoro więc same kształtujemy swoje życie, wszystko zależy od nas... I tak, krok po kroku, mobilizujemy się, pilnujemy i korygujemy. Wzięłyśmy to na siebie razem z nowoczesnym, aktywnym życiem. Ma to wiele plusów, ale też i minus: skłania nas, by wszystko traktować poważnie, a najbardziej – samą siebie.

Gdy wszystko dotyka nas osobiście

Każdej rzeczy można nadać miano ważnej. To zależy od perspektywy, jaką przyjmiemy. Problem zaczyna się wtedy, gdy tak samo ważne jest dla nas wszystko naraz. Jesteśmy wówczas jak kiepski malarz, który umieszcza każdy element na pierwszym planie, bo ma problem właśnie z perspektywą. Każda rzecz wydaje się poważna, jeśli stoimy zbyt blisko. Zła fryzura jest dramatem, krytyczna uwaga przy stole – atakiem, brak postępów dziecka w nauce – pokoleniową tragedią, a pęknięcie szortów w siłowni – kompromitacją stulecia. – Kiedy brakuje nam dystansu do napotkanego problemu, pozwalamy, by zaczął nas on dotykać zbyt bezpośrednio i zbyt osobiście – tłumaczy psycholog Adam Dębowski (adamdebowski.pl).

Jak nabrać dystansu do siebie

Jak złapać dystans, gdy nadmiernie przejmujemy się drobiazgami, bo nadaliśmy im zbyt duże znaczenie? Trzeba zrobić dwa kroki w tył. Odchylić się – nawet dosłownie, bo psychologiczny eksperyment wykazał, że już samo odchylenie się w krześle do tyłu zmienia nasz ogląd sytuacji i uspokaja emocje. Adam Dębowski poleca ćwiczenie „stań obok”: kiedy czujesz napięcie i frustrację, wyobraź sobie, że obserwujesz to zajście z zewnątrz. Powiedzmy, że jesteś muchą na parapecie i patrzysz na zdenerwowaną, spiętą siebie samą. Czy problem, który tak przeżywasz, nie wydaje ci się z tego punktu widzenia nieco śmieszny? Możesz też spytać siebie: czy to jest wielki problem, średni czy mały? To dobre ćwiczenie, skłania nas bowiem do refleksji, a ta wymusza dystans.

Nie traktuj siebie tak poważnie

Moja ulubiona blogerka, happyholiczka Justyna Zielińska (happyholic.pl), twierdzi, że była mistrzynią świata w zamartwianiu się na każdy możliwy temat: – Co sobie ktoś pomyśli, jak zrobię to czy tamto? Czy nie powie, że go olewam? Na pewno wszyscy widzieli moją pomyłkę, co za kompromitacja – opowiada. Kiedy traktujemy siebie bardzo serio, opinie innych o nas wydają się nam niezwykle ważne. Przeżywamy cudzą krytykę, nadajemy jej nieproporcjonalną wartość, porównujemy się i doszukujemy ukrytych znaczeń w opiniach. Jakby to, co inni o nas myślą, miało jakikolwiek wpływ na to, kim jesteśmy. To brak dystansu do siebie powoduje, że jesteśmy przewrażliwieni na swoim punk-cie. Stawiamy sobie nierealistyczne oczekiwania i cierpimy na myśl o tym, że ich nie spełniamy. Jakbyśmy chcieli być wyjątkiem w świecie ludzi, którzy mają słabości i popełniają błędy. To się nigdy nie udaje. Na serio – nikt nie jest doskonały. – Gdy poplamisz sobie sukienkę i masz wrażenie, że każdy w pracy czy na imprezie śmieje się z ciebie i nadaje ci tytuł flejtucha roku, wiedz, że w rzeczywistości wszyscy mają to w nosie – uważa Justyna Zielińska. – Ludzie NAPRAWDĘ nie są tak zainteresowani tobą i twoimi potknięciami, jak ci się wydaje. To pewnie dość egoistyczne, ale w przeważającej części czasu każdy z nas myśli po prostu o... sobie. Czy ty rozmyślasz tygodniami o wpadkach innych ludzi? Roztrząsasz i surowo oceniasz ich potknięcia? Zgłębiasz przejęzyczenia? Obserwujesz oderwane guziki i plamy? – Podejrzewam, że nie – mówi happyholiczka i ma rację. Świat większości z nas kręci się wokół nas samych, gafy innych zauważamy, czasem ko-mentujemy i zapominamy, jeśli nie mają z nami nic wspólnego.

Nie jesteś pępkiem świata - i dobrze!

Pępkiem świata jesteśmy tylko dla siebie, nie dla innych. Jeżeli nadmiernie przejmujesz się cudzymi słowami czy gryziesz krytyczną uwagą, spróbuj techniki „pomyśl o sobie w trzeciej osobie”. – Na przykład ja mówię: „Dlaczego Justyna stresuje się tą wypowiedzią?”. „Czemu Justynie tak zależy na dobrej opinii tej osoby?”. To może dziwnie brzmi, ale psychologowie Ethan Kross i Ozlem Ayduk odkryli, że taka technika dystansowania się i zajęcie punktu widzenia zewnętrznego obserwatora pozwala spojrzeć na daną sytuację z szerszej perspektywy. Emocje opadną – radzi Justyna Zielińska. Inną jej metodą jest japońskie powiedzenie „shikata ga nai”, co oznacza „nie ma na to rady”. Zastosujmy je w sytuacjach, gdy dzieje się coś, na co nie mamy wpływu, i choćbyśmy nie wiem jak się złościli, niczego nie zmienimy. Cudze oceny są przecież poza naszą kontrolą. Shikata ga nai i już.

Zaczynamy śmiać się z siebie

Podczas XXX Międzynarodowego Kongresu Psychologicznego w Kapsztadzie wystąpił biskup Desmond Tutu, ponad 80-letni laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Zgromadzeni psychologowie wspominają, że gdy przemawiał, zapominał wątku i chwiał się na nogach, czym wzbudzał powszechne współczucie. Na sali panował szum, goście szemrali. Tutu przyjmował to spokojnie i wyznał z figlarnym uśmiechem, że bywa traktowany z szacunkiem tylko wtedy, gdy... pomylą go z Nelsonem Mandelą. Goście roześmiali się, stary człowiek zdobył ich uwagę i sympatię. Tak działa autoironia – niedoceniany oręż ludzi szczęśliwych. Jej związek z poczuciem zadowolenia z życia udowodnili naukowcy z uniwersytetu w Granadzie. – Tendencja do posługiwania się autoironią świadczy o wysokim poziomie szczęśliwości i chęci do nawiązywania kontaktów towarzyskich – powiedział Jorge Torres-Marín, jeden z autorów badania. Zauważają to również psychologowie praktycy i trenerzy. Psychoterapeutka Hanna Hamer tłumaczy, że umiejętność śmiania się z siebie mają ludzie o mocnych osobowościach, znający swoją wartość (jak Desmond Tutu). Są zwykle lubiani, bo towarzystwo ludzi, którzy umieją znaleźć krztynę komizmu w trudnych sytuacjach, jest bardzo cenne. – Podnosi na duchu – uważa psycholożka. – Z ludźmi, którzy nas rozbawiają, świat jawi się jako bardziej przyjazny, zagrożenia zaczynamy uważać za wyzwania, z którymi damy sobie radę.

Im więcej dystansu, tym bardziej zadowolony człowiek

Coach kariery Beata Rzepka (rzepkanapulsie.pl) opowiada, że widzi wśród swoich klientów tę zależność: im więcej dystansu do siebie, tym bardziej zadowolony człowiek. Radzi, by nawet jeśli nasza samoocena nie jest zbyt wysoka i stabilna, podejmować próby świadomego śmiania się z samych siebie. – Ktoś ci docina: „Co to za wieśniacki sweterek założyłaś?”. Odpowiedz: „Ach, ten akurat kupiłam w Wólce Chrząstowickiej na bazarku, prawda, że taki swojski splot?”. Złośliwy kolega żartuje: „Kochana, zobacz, sklep dla puszystych, w sam raz dla ciebie!”. „Ostatnio trochę przytyłam, ale to miłe, że nadal dla ciebie jestem lekka jak puch” – podpowiada Beata Rzepka. Zwróć uwagę, jak to działa – komiczny efekt wywołuje fakt, że zgadzasz się z rozmówcą. Nie odparowujesz ciosu, przeciwnie: idziesz za nim jeszcze dalej, jak w judo. – Jeśli nauczysz się świadomie „obniżać” swoją wartość, wbrew pozorom w taki sposób ją podniesiesz, bo pokażesz pewność siebie, luz i dystans – tłumaczy coach i dodaje: – Być może ta metoda będzie dla ciebie oznaczać wyjście ze strefy komfortu. Zawsze tak jest, kiedy zaczynamy działać w nowy sposób. Jednak gdy pracujesz nad zwiększeniem dystansu do siebie, może w krótkim czasie okazać się, że czujesz się lepiej, częściej się uśmiechasz, masz większą satysfakcję z życia. Czy nie o to chodzi?

Jak nabrać dystansu: ćwiczenia

  1. Kiedy zdarza się coś, co wydaje ci się dramatem i tragedią, zamknij oczy i wyobraź sobie, że zmniejszasz tę sytuację, stawiasz ją na tacy i odsuwasz od siebie.
  2. Zrób podobnie, jeśli denerwuje cię jakaś osoba. Zmniejsz ją w myślach. Wsiądź na rower, oddal się od niej i obejrzyj się. Widzisz, jaka jest malutka?
  3. Bądź ogromnie uprzejma dla osób, które wzbudzają w tobie nieprzyjemne emocje. Uprzejmość zwiększy dystans – emocje opadną.
  4. Jeśli masz tendencję do perfekcjonizmu (utrudnia dystans), ćwicz metodę Rittera. Rób w nietypowej kolejności to, o czym myślisz, że jest tylko jeden właściwy sposób na wykonanie tego. Sprzątanie, gotowanie, praca? Zaczynaj od środka lub od końca. Czy świat się zawalił?
  5. Jeśli bardzo się przejmujesz tym, co mówią inni, kiedy zaliczyłaś wpadkę lub zostałaś skrytykowana, zastosuj metodę Beaty Rzepki. Spytaj siebie: „I co z tego?”. Odpowiedz sobie (pierwsza odpowiedź będzie pewnie dramatyczna, np.: „Uznają mnie za głupca, będą się ze mnie śmiać”. Więc znów spytaj: „I co z tego?”. Dość szybko zobaczysz, że... nic.
  6. Wygłupiłaś się? Wspaniale, opowiedz o tym komuś. Zwłaszcza gdy traktujesz siebie bardzo serio. Opowiadanie o swoich wpadkach jest doskonałym ćwiczeniem w śmianiu się z siebie.
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również