Jak poprawić sobie nastrój? Każdy szuka gdzieś nadziei, jasnych stron, czegoś, co doda sił. Pytamy siebie: czy w trudnych momentach da się zachować pogodę ducha? Spokój i związane z nim wewnętrzne moce można budować niezależnie od okoliczności – przekonuje Ewa Woydyłło, psycholożka i psychoterapeutka z czterdziestoletnim doświadczeniem.
Twój STYL: Pani Ewo, co panią podnosi na duchu?
Ewa Woydyłło: Daleko nie będę szukać. Dzisiaj – rozmowa z panią. Kontakt z drugim człowiekiem, który się uśmiecha mimo tego, co dookoła. Po to zawsze możemy sięgnąć – wyjść z czterech ścian, do kogoś zadzwonić, uśmiechnąć się do pani w sklepie. A w ogóle? Mnie pomaga to, że bardzo lubię żyć. Akceptuję rzeczywistość w jej wymiarach zachwycających, ale i trudnych. Moją pogodę ducha wspiera i to, że nauczyłam się nie wracać do tego, co było przygnębiające w przeszłości, ale też nie poświęcam energii na myślenie, co złego może się wydarzyć. Nie karmię obaw i lęków. Logicznie to sobie wyperswadowałam: bo jak dziś się zamartwiam tym, co może się wydarzyć jutro, i to się w końcu zdarza, to martwię się podwójnie, a nic z tego nie wynika.
Badania dowodzą, że 80 procent naszych obaw nigdy się nie spełnia.
Już sama ta informacja podnosi na duchu! Żeby więc nie marnotrawić energii życiowej, zajmuję się wyłącznie problemami, które są realne, nie „prawdopodobne”.
A jeśli już życie nas konfrontuje z trudną sytuacją i czujemy się przytłoczeni? Duch podupada, emocje szaleją...
Rozszalałe emocje mogą nas wyniszczyć. Ale dobra wiadomość jest taka, że można nauczyć się je regulować, wyciszać. I wcale nie jest to skomplikowane. Najgorszym doradcą człowieka jest panika, rozpacz. W takiej chwili warto sięgnąć po najprostszy, za to niezwykle skuteczny sposób: oddech. To pomoc pierwszego kontaktu. Nie trzeba chodzić na żadne kursy, choć można, jeśli ktoś chce pogłębić wiedzę o technikach oddechowych. Ale wystarczy usiąść i świadomie wyrównać oddech. I tylko na tym się przez chwilę skoncentrować: głęboki wdech, powolny wydech. Po trzech minutach nasz stan emocjonalny będzie już bardziej zrównoważony. Po dziesięciu – różnica będzie ogromna. To wystarczy, by wydobyć się z emocjonalnego przestrachu, który paraliżuje ciało i nie pozwala jasno myśleć. Samo zrównoważenie oddechu sprawia, że ciało się odmraża i odzyskujemy kontakt ze świadomością.
Ciekawe, że mówimy o emocjach, procesach psychicznych, a pani zaczęła od pracy z ciałem.
Bo ciało i emocje to system naczyń połączonych. Mózg odżywia się tlenem, a w silnym stresie odruchowo przestajemy oddychać albo oddychamy płytko. Niedotleniony mózg natychmiast uwalnia hormony stresu i strachu – to bezwarunkowa reakcja fizjologiczna. Ale już kilka minut spokojnego oddechu ten proces zatrzymuje. Jest prosta i ciekawa technika, która go wręcz odwraca! Polecam, bo daje zaskakujące rezultaty: weź kartkę, długopis i bardzo starannym charakterem pisma – jakbyś adresowała list do królowej angielskiej – napisz pół stroniczki. O czymkolwiek. Samo powolne prowadzenie ręki w skupieniu po papierze wywołuje w mózgu efekt, który oszukuje ośrodki odpowiedzialne za panikę i stres. Mózg ma wrażenie, że pisząca osoba jest spokojna, zrelaksowana, i... dostosowuje się do sytuacji. Badania dowiodły, że w organizmie wydziela się wtedy serotonina, endorfiny. Wyciszamy się, odprężamy. To pomaga nawet ludziom w zaawansowanych nerwicach. Niektórzy po takim doświadczeniu mówią, że zaczynają się czuć jak na szczycie pięknej góry w słoneczny dzień.
Taki chwilowo odzyskany spokój może w istotny sposób odbudować w nas ducha? Przywrócić optymistyczne myślenie?
Spokój zmienia perspektywę. Jest wewnętrzną dźwignią, która podbudowuje morale. Odzyskujemy operacyjny ład wewnętrzny, który w trudnej rzeczywistości pozwala nam robić to, co mamy do zrobienia. Gdy to się uda, już wiele osiągnęliśmy. Bo jeśli mamy trudny moment w życiu, to go mamy. I żadnym cudownym sposobem akurat wtedy nie zaczniemy odczuwać euforii. Ale sensem podnoszenia się na duchu jest to, byśmy mogli w miarę normalnie żyć, również przeżywając trudne chwile i emocje. Bo każdy czasem musi je przeżyć. Gdy uda nam się uspokoić, to i problem wyda się mniej przytłaczający niż wcześniej.
Jest szansa, że nie on będzie decydował o mnie, tylko ja o nim?
No właśnie! A to radykalna zmiana! Jest jeszcze jedna ważna sprawa. W dbaniu o pogodę ducha kluczowa jest czujność – żeby zareagować na atak destrukcyjnych myśli od razu, gdy się pojawiają. Nie pozwolić się im rozpędzić, wypełnić nas po brzegi. Ludzie często myślą, że emocje to coś, co nas po prostu zalewa i nie mamy na to wpływu. A tak nie jest. Jeśli czujesz, że głowa wypełnia ci się smutnymi myślami, od razu świadomie zareaguj. Przeczytaj na głos wiersz Szymborskiej, zaśpiewaj piosenkę, którą lubisz, wydziergaj na szydełku czapkę dla lalki i podaruj dziecku sąsiadki albo wpadnij na dworzec wesprzeć wolontariuszy, którzy pomagają uchodźcom. Nic tak nie podnosi na duchu jak odkrycie, że mamy moc podnoszenia na duchu innych. Wiele osób teraz tego doświadcza, niosąc bezinteresowną pomoc uciekinierom wojennym. Każdy z nas ma władzę do wytrącenia siebie z równowagi, ale i do przywrócenia jej sobie.