Rozwój

Prawo przyciągania – zwolennicy teorii przekonują, że możemy przyciągać to, czego pragniemy

Prawo przyciągania – zwolennicy teorii przekonują, że możemy przyciągać to, czego pragniemy
Fot. 123RF

Prawo przyciągania wciąż zyskuje nowych zwolenników. Ta teoria, zgodnie z którą sukces i szczęście zależą od wiary w to, że nam się uda, wydaje się być szczególnie atrakcyjna we współczesnych niepewnych czasach. Skąd się wzięła i jak oceniają ją eksperci?

Prawo przyciągania – w bardzo uproszczonej formie – można sprowadzić do stwierdzenia, że marzenia się spełniają, jeśli tylko wystarczająco intensywnie się... marzy. Jak każde uproszczenie, także to jest jednak krzywdzące, i prawu przyciągania należy się bardziej wnikliwa analiza i nieuprzedzona gotowość do poznania. Bo przecież nie bez powodu ta teoria osiągania celów wciąż wzbudza zainteresowanie i rozpala nadzieje ludzi na całym świecie.

Prawo przyciągania – skąd się wzięło?

Źródła prawa przyciągania szukać należy w stworzonym przez Phineasa Parkhursta Quimby'ego religijno-metafizycznym kulcie – tak zwanej Nowej Myśli. Ten żyjący między 1802 a 1866 rokiem Amerykanin chorował na gruźlicę. Gdy wyczerpał możliwości współczesnej mu medycyny, Quimby zaczął szukać innych form leczenia swojej choroby.

Phineas był zapalonym jeźdźcem i zauważył, że dobremu nastrojowi, w który wprawia go konna przejażdżka, towarzyszy też osłabienie uciążliwych objawów gruźlicy. Zaintrygowany tą obserwacją, zaczął zgłębiać źródła zdrowia i chorób, i doszedł do wniosku, że źródłem choroby jest umysł chorego i jego błędne przekonania, a sposobem na wyzdrowienie jest odkrycie prawdy. Phineas Parkhurst Quimby propagował tak zwane leczenie mentalne, czyli leczenie za pomocą sugestii oraz przy pomocy hipnozy.

Stworzony przez Quimby'ego ruch Nowej Myśli miał wielu zwolenników, którzy rozwijali jego teorię rozszerzając ją stopniowo tak, że przestała ona dotyczyć tylko stanu zdrowia, a zaczęła odnosić się do innych aspektów życia. Jeden z nich – Prentice Mulford – opublikował w 1888 roku opasłe dzieło pod tytułem "Your Forces and How to Use Them", w którym jako pierwszy sformułował prawo przyciągania.

800px-Prentice_Mulford
Prentice Mulford, który jako pierwszy sformułował prawo przyciągania.
Źródło: Domena Publiczna

Prentice Mulford twierdził między innymi, że "myśli są rzeczami", sensem życia człowieka jest osiągnięcie szczęścia i zrealizowanie swojego potencjału, los jest "produktem działania praw bytu", a człowiek nie tylko może poznać te prawa, ale także nauczyć się nimi posługiwać.

Zdaniem Mulforda człowiek "może osiągnąć taki stan duchowy, który – byle go umiał utrzymać na stałe – musi mu dać majątek, zdolności, zdrowie, szczęście. Jest to stan łagodności, ale zarazem i zdecydowania, pewności siebie, panowania nad sobą, lecz i pogody ducha – przy tym stan wytrwałości w zdążaniu do celu, mającego bezwzględnie wyjść na dobre przede wszystkim innym, a następnie i nam samym". 

Świat ponownie zainteresował się prawem przyciągania w latach 30. i 50. XX wieku, ale prawdziwym przełomem dla tej ostatecznie niezbyt popularnej teorii była premiera filmu dokumentalnego "Sekret" w 2006 roku oraz wydanie książki pod tym samym tytułem.

Współczesna popularność prawa przyciągania – wszystko zaczęło się od sekretu "Sekretu"  

Niskobudżetowy film dokumentalny "Sekret" nie wzbudziłby pewnie aż tak dużego zainteresowania, gdyby nie Oprah Winfrey. W lutym 2007 roku amerykańska gwiazda opowiedziała widzom swojego słynnego show nie tylko o zrealizowanym rok wcześniej dokumencie, ale też opisywanym w nim prawie przyciągania. 

Moi dzisiejsi goście, że kiedy tylko uda ci się odkryć Sekret, to natychmiast możesz zacząć kreować takie życie, jakiego pragniesz, niezależnie od tego, czy twoim celem jest uwolnienie się od długów czy też zakochanie się – mówiła w swoim programie Winfrey.   

Sama twórczyni filmu – australijska scenarzystka i producentka telewizyjna Rhonda Byrne – pojawia się w nim, opisując wyjątkowo dramatyczny okres w swoim życiu. Byrne twierdzi, że w krótkim czasie doświadczyła wypalenia zawodowego, straciła ojca, a jej związek przeżywał poważny kryzys. To wtedy, jej córka miała wręczyć jej książkę na temat prawa przyciągania, zgodnie z którym myśli mają możliwość fizycznego oddziaływania, a odpowiednie myślenie o czymś, umożliwia nam zdobycie tego

 
 
 
 
 
View this post on Instagram
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by The Secret (@thesecret365)

Zaintrygowana lekturą Rhonda Byrne zaczęła szukać informacji na temat prawa przyciągania, a wnioski do których doszła, zebrała w filmie dokumentalnym "Sekret". Według Byrne wszystkich wielkich ludzi (artystów, wynalazców, naukowców) łączyła umiejętność wykorzystania w swoim życiu "sekretu". A tym sekretem jest pozytywne myślenie oraz odczuwanie szczęścia, dzięki któremu możliwe staje się przyciąganie do siebie kolejnych sukcesów

Osiem miesięcy po premierze filmu "Sekret", Rhonda Byrne opublikowała książkę pod tym samym tytułem, która szybko stała się międzynarodowym bestsellerem. Można w niej między innymi przeczytać, że myśli wytwarzają pole magnetyczne, które przyciąga rzeczy. Byrne przekonuje też swoich czytelników, że są w stanie przyciągnąć miłość, kochając najpierw samych siebie, oraz uleczyć się z choroby za pomocą "harmonijnych myśli".

Jak działa prawo przyciągania

Choć dzięki prawu przyciągania Rhonda Byrne zyskała sławę i majątek oraz dla wielu stała się niekwestionowanym autorytetem w tym temacie, "ekspertów" propagujących tę teorię jest bardzo wielu. Są wśród nich filozofowie, kaznodzieje, fizycy kwantowi, psychologowie... Wszyscy oni przedstawiają bardzo zbliżone wersje prawa przyciągania, którego podstawową zasadą jest sprawczość naszych myśli

Prawo przyciągania oparte jest na założeniu, że ludzie i ich myśli są stworzeni z "czystej energii", a energia przyciąga inną energię. Zgodnie z nim, zmieniając swoje myśli i nastawienie, można zmienić swój stan posiadania, relacje z innymi ludźmi, a także zdrowie.

Zwolennicy prawa przyciągania często nawiązują do buddyzmu i Biblii, zachęcają do praktykowania modnych teraz medytacjiuważności. Przekonują, że intensywne myślenie o tym czego pragniemy i wizualizowanie sobie tego pragnienia umożliwiają jego realizację. Podkreślają też znaczenie pozytywnego myślenia o samym sobie, innych ludziach i życiu w ogóle oraz zachęcają do bycia wdzięcznym za to, co już się ma. 

A jak prawo przyciągania wygląda w praktyce? Jeżeli ktoś marzy o związku, "realizację" tego marzenia powinien zacząć od zbudowania dobrej relacji z samym sobą oraz dokładnego przeanalizowania swoich uczuć i potrzeb tak, by wiedzieć, jaki miałby być jego partner idealny. 

Osoba borykająca się z kłopotami finansowymi, zamiast koncentrować się na braku pieniędzy, powinna zdaniem propagatorów prawa przyciągania skupić się na wyobrażeniu sobie, jakby to było, gdyby miała ich pod dostatkiem. 

W osiągnięciu każdego z tych celów mają pomóc regularne afirmacje, czyli powtarzanie samemu sobie, że zasłużyło się na to, czego akurat się pragnie (np. miłość, majątek) oraz wizualizacje, czyli wyobrażanie sobie samego siebie już po osiągnięciu celu. Ważnymi elementami prawa przyciągania są też wyzbycie się lęku, poczucia winy i niechęci do samego siebie.   

Prawo przyciągania a psychologia

W praktyce prawo przyciągania nie tylko wykorzystuje medytację i mindfulness, ale też korzysta z technik przeformułowania poznawczego, które są stosowane w terapii behawioralno-poznawczej, i które pozwalają zamienić ograniczające negatywne myśli na myśli pozytywne, adaptacyjne, dodające mocy i wiary we własne siły.

 
 
 
 
 
View this post on Instagram
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by Sylwia Sitkowska - psychoterapia, psychologia, ksiazki (@sitkowska.psycholog)

A co o prawie przyciągania myślą eksperci? Sylwia Sitkowska, doświadczona psycholożka i terapeutka, podkreśla podobieństwa między metodami wskazywanymi przez propagatorów prawa przyciągania, a wykorzystywanymi w psychologii autoafirmacją i wizualizacją – metodami, które są sprawdzone, potwierdzone badaniami i mają udowodniony pozytywny wpływ na życie. Równocześnie Sitkowska wskazuje na "niebezpieczeństwa" związane z praktykowaniem prawa przyciągania.

Prawo przyciągania pojawia się w bardzo wielu książkach, podcastach, na Youtubie i właściwie nie byłoby w tym nic złego, bo jeśli założymy, że jesteśmy tym co myślimy – a badania dotyczące CBT (red.: cognitive behavioral therapy, czyli psychoterapia poznawczo-behawioralna) twierdzą, że tak – to myśląc w sposób pozytywny czy wzbudzając w sobie pragnienia i wysyłając intencje powinniśmy czuć się coraz lepiej. Jest jednak jeden szkopuł. Aby takie myślenie mogło nas wspierać a nie frustrować, nie może się ono ograniczać jedynie do... myślenia. A prawo przyciągania tak właśnie jest przedstawione: "pomyśl a dostaniesz" – przestrzega Sylwia Sitkowska.

 

Zdaniem Sitkowskiej największą zaletą prawa przyciągania jest będące jego konsekwencją "wejście na ścieżkę samorozwoju".

Często zanim odnajdziemy najlepszą drogę do siebie, kroczymy wieloma dróżkami, które nie zawsze prowadzą do celu. Ważny jednak jest ten pierwszy krok. Plusem jest też to, że zazwyczaj manifestacje są pozytywne, a to samo w sobie wywołuje pozytywne emocje, które są tak bardzo potrzebne do dobrego życia – podkreśla Sylwia Sitkowska. – Uważam też, że jeśli komuś dobrze z takim myśleniem to nic nam do tego. Ludzie odnajdują spokój i spełnienie w różnych koncepcjach, religiach, praktykach, można więc uznać, że jest to jedna z nich. W psychologii jest też coś takiego jak samospełniające się proroctwo, wiec jeśli życzymy samym sobie czegoś dobrego to jest szansa, że pójdą za tym nasze działania, które zwiększą szanse na osiągnięcie celu. A o to przecież chodzi! 

 

Równocześnie Sylwia Sitkowska zwraca uwagę na ryzyko związane z praktykowaniem prawa przyciągania.

Są to techniki na pograniczu myślenia życzeniowego. Z lektury chociażby książki "Sekret" wywnioskowałam, że wystarczy myśleć pozytywnie, aby przyciągnąć do siebie to czego akurat chcemy  – a to może być zarówno słoń, jak i Ferrari. Niestety życie nie za bardzo chce nam dawać takie prezenty, więc koncentrując się jedynie na życzeniu, bez podejmowania kroków, które mogłoby doprowadzić do jego realizacji, możemy skazać się na frustrację i wieczne niespełnienie. Obawiam się, że samo myślenie może być niewystarczające do osiągania celów i chociaż rozumiem zamysł – a nawet mogę porównać te techniki do znanych i lubianych przez psychoterapeutów metod typu stworzenie "nowego przekonania kluczowego" czy wizualizacji  – to jednak w formie "pomyśl a dostaniesz" prawo przyciągania wydaje mi się nie tylko mało skuteczne, ale wręcz rozleniwiające. 

Sylwia Sitkowska zwraca uwagę na podobieństwa i różnice pomiędzy intencją a autoafirmacją oraz wizualizacją a prawem przyciągania

Coś na kształt afirmacji czy intencji tworzymy wspólnie z klientem w toku procesu terapeutycznego. Jest to myśl, czy wiele myśli, które mają wspierać dana osobę w lepszym radzeniu sobie z obszarem, który stwarza jej trudności. I tak na przykład u osoby, która całe życie myślała o sobie, że jest gorsza może to być myśl: "nawet jeśli czasami czuje się gorsza od innych, nie jest to prawdą na mój temat, a osiągnięcia z mojego życia są na to dowodem" – tłumaczy Sitkowska. – Stworzenie takiego zdania wymaga zidentyfikowania myśli, która nam nie służy, i przeanalizowania czy ona w ogóle jest prawdziwa. Najczęściej okazuje się, że nie, że jest jedynie zapożyczona od rodziców, rówieśników czy innych ważnych osób z dzieciństwa. Taka "afirmacja" szyta na miarę w gabinecie terapeutycznym ma sens, gdyż dotyka jądra problemu i pomaga spojrzeć na niego z innej, zdroworozsądkowej perspektywy, na bazie logicznych argumentów. "Puszczanie" intencji natomiast często jest zupełnie niewiązane z dotychczasowym życiem danej osoby. Są to raczej marzenia, co samo w sobie jest piękne, ale marzenia bez osadzenia i przemiany w cele zazwyczaj na zawsze pozostają marzeniami.  

Sylwia Sitkowska zwraca też na wykorzystywane w prawie przyciągania wizualizacje, które współcześnie najczęściej stosowane są w psychologii sportu czy przy okazji nauki radzenia sobie ze stresem w pracy lub fobiami.

Wyobrażamy sobie krok po kroku jak osiągamy cel. Nie jest to jednak jedynie wyobrażenie sobie efektu końcowego. Wizualizacja obejmuje wyobrażenie sobie na przykład regularnych treningów, drogi na basen w mroźny dzień, pełnej koncentracji przy rozkrzyczanym tłumie czy po prostu wstania z łóżka, gdy bardzo nie mamy na to ochoty. Sportowiec wyobraża sobie podium jako ostatni etap całego wysiłku i drogi do niego – tłumaczy Sylwia Sitkowska. – Inaczej jest w prawie przyciągania. Tutaj koncentracja dotyczy efektu końcowego. I teraz zastanówmy się, kto ma większe szanse na medal olimpijski. Sportowiec, który wizualizuje jak radzi sobie z przeszkodami i przekłada to na działanie w codziennych treningach czy osoba, która po zjedzeniu paczki chipsów i całym dniu w łóżku wyobrazi sobie ze stoi na podium z medalem?

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również