Artystka i aktywistka ekologiczna Mayra Wojciechowicz od ponad dekady zajmuje się tworzeniem roślinnych mandali. Wierzy, że to nie tylko sposób na wyjątkową dekorację, ale też świetna forma relaksu i medytacji. Opowiedziała mi o niezwykłym świecie roślin, ich znaczeniach, a także zdradziła, jak je suszyć, by na długo zachowały swoją urodę.
Co czujesz, kiedy układasz swoje roślinne mandale? Wiele osób mówi mi, że praca z roślinami uspokaja i relaksuje. Czy Ty też tak masz?
Mam wrażenie, że to przywraca mi połączenie ze światem. Czasami czuję się odłączona, wyizolowana, samotna w takim egzystencjalnym sensie. Ale gdy zaczynam układać mandale, to czuję się częścią czegoś większego, jakbym była wpięta w taką nieskończoną sieć życia. Wszystko nagle zaczyna grać, wszystko ma sens. W świecie, w którym bardzo trudno ostatnio ten sens odnaleźć - mandale porządkują mi rzeczywistość.
Przypomnijmy, czym jest mandala...
W buddyzmie mandala oznacza koło życia, obrazy zazwyczaj mają formę okręgu wpisanego w kwadrat. Kwadrat symbolizuje to, co ziemskie, małe, doczesne, życie tu i teraz. Natomiast koło przedstawia to, co ponadczasowe. Słowo "mandala" w sanskrycie oznacza "koło" lub "cały świat", a koło jest symbolem cykliczności, nieskończoności i harmonii. W mandalach, które układam z fragmentów roślin, nic nie jest przypadkowe. Panuje w nich określona kolejność, rytm. Dają mi poczucie, że istnieje większy, starszy porządek niż nasz ludzki chaos i przypominają, że jesteśmy tu tylko na chwilę, a rośliny były tu długo przed nami. Układając je, czuję spokój. Pojawia się także uczucie wdzięczności - za wszystko, co nam dały rośliny. W zasadzie stworzyły nam cały świat, dzięki nim mamy przecież czym oddychać, co jeść i w co się ubrać. Patrzę na swój dom i wiem, że to im zawdzięczam drewniany stół i inne meble, papier, książki…
Twoje mandale powstają w różnych intencjach, a poszczególne rośliny mają w nich swoje znaczenie. Pięknie o tym piszesz, np. „Koniczyna polna, strażniczka tego, co w nas miękkie i delikatne (…), kwiaty czarnego bzu - w intencji wsparcia przodków i przodkiń. Niezapominajki, by pamiętać kim jesteśmy, skąd przybywamy i dokąd zmierzamy. Rdest, by tańczyć życie z lekkością i bez wysiłku. Krwawnik, żeby pielęgnować kobiecość (…); Płatki tulipanów, by nasza relacja z samą sobą była szczera i prawdziwa.” . Skąd czerpiesz wiedzę dotyczącą symboliki roślin?
Tych źródeł jest kilka. Przede wszystkim odwołuję się do wierzeń ludowych, zarówno naszych - lokalnych, jak i z innych kultur. Korzystam na przykład ze świetnego słownika Adama Fischera „Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych”. Niestety jest pewien problem: to wszystko, co funkcjonuje czy funkcjonowało w naszej kulturze ludowej, jest już bardzo mocno przykryte opowieścią chrześcijańską, katolicką. I dogrzebać się do czegoś pod spodem jest niezwykle trudno. Dlatego sięgam też do mitów i legend, gdzie zachowało się więcej informacji. Niezwykłe jest natomiast to, że w rozmaitych kulturach, nawet bardzo odległych od siebie, niektóre opowieści o roślinach pokrywają się. Dotyczy to np. jemioły, jarzębiny lub leszczyny. Leszczyna była świętem drzewem dla Celtów, Germanów oraz Słowian. W mitologii drzewo to symbolizuje mądrość, autorytet, a także jest kojarzone z boginią Dianą, która jest opiekunką lasów, zwierząt i płodności. W starożytnych wierzeniach, gałąź leszczyny była używana jako różdżka do znajdowania źródeł wody i złota, co pokazuje magiczne zastosowania tego drzewa. W wierzeniach ludowych była drzewem chroniącym przed złem. Palono ją, a popiół wynoszono na strych, by chronił domostwo przed piorunami. W kulturze chrześcijańskiej pod leszczyną schroniła się także Maryja z dzieciątkiem, uciekająca przed żołnierzami Heroda. Wiele znaczeń, które przypisuję roślinom, jest także efektem moich własnych doświadczeń i moich rozmów z roślinami.
Rozmów? Rozmawiasz z roślinami?
Tak. I nie jestem w tym odosobniona. Jestem głęboko przekonana, że możemy komunikować się z roślinami; one mówią do nas swoim językiem, czyli kolorem, zapachem i kształtem. Trzeba tylko otworzyć się na ten rodzaj doświadczenia. Kiedy uprawiamy rośliny, często z nimi rozmawiamy, prawda? A ja naprawdę ich słucham. Poganie traktowali rośliny jak żywe istoty. Według legend zioła mogły przemieszczać się z miejsca na miejsce, zmieniać swój wygląd i nagle znikać, rozmawiać ze sobą, płakać. Nasi przodkowie wierzyli również, że każda roślina ma swój własny charakter i usposobienie. Dla mnie takim dowodem na to, że rośliny same przekazują nam wiedzę o sobie, o czym często mówię na swoich warsztatach, jest jemioła. To roślina, która występuje na wszystkich szerokościach geograficznych. Celtowie mieli bardzo dokładnie opisane zasady jej zbierania: nie mogła spaść na ziemię, bo wtedy traciła swoje magiczne właściwości; nie mogła dotknąć ludzkiej dłoni – zrywano ją przez płótno; i nie mogła mieć kontaktu z żelazem, więc używano złotego sierpa. Można to jeszcze logicznie wytłumaczyć – gdy nasiono jemioły spadnie na ziemię, to nie wykiełkuje. Ale najbardziej niezwykłe jest to, że identyczne zasady obowiązują w innych, odizolowanych od siebie kulturach – w Afryce, w Azji, np. Ajnowie w Japonii. To nie są społeczności, które miały ze sobą kontakt. A jednak miały te same szczegółowe zasady... Dla mnie to jest sygnał i dowód, że ta wiedza nie pochodzi od ludzi. Ona pochodzi od samej rośliny.
Czy masz swoje ulubione rośliny? Takie, z którymi jesteś jakoś szczególnie związana...
Absolutnie uwielbiam pokrzywę. Jest do wszystkiego. I do magii, i do leczenia, i do ogrodu. Jest naprawdę niewiarygodną rośliną. Uwielbiam też lipy, za ich zapach i niezwykłą energię tych drzew. Bardzo lubię czarny bez oraz gwiazdnice i bylice. To zdecydowanie moja pierwsza piątka.
Twoje mandale, mimo że powstają przecież z suszonych kwiatów i ziół, są niezwykle wyraziste i barwne. Jak suszysz swoje rośliny, by zachowały kolor i formę…
Są dwie metody suszenia: na płasko albo trójwymiarowo. Żeby suszyć trójwymiarowo, trzeba po prostu powiesić roślinę do góry nogami. Ale ona wtedy troszkę się może pozwijać, poskręcać, odkształcić, stracić kolor. Dlatego drugi, lepszy sposób na ususzenie rośliny, to zasypanie jej kaszą manną. Wkładamy roślinę, np. główki róży, do naczynia, zasypujemy je kaszą, zostawiamy tam na jakiś czas i potem wyjmujemy. Kolor i kształt zachowują się idealnie. Można też wykorzystać w tym celu sól.
A jak suszyć na płasko? Czy używasz specjalnej prasy do roślin?
Nie korzystam z prasek, bo trzeba je dokręcać, a ja nie mam do tego cierpliwości. Suszę klasycznie, w książkach, albo robię przekładaniec - karton, ręcznik papierowy, rośliny, znowu ręcznik i karton. Wychodzi z tego taka piramida, którą dociskam na koniec czymś ciężkim. Cały wic polega na tym, żeby nie docierały tam tlen i światło. Ale uwaga: niebieskie rośliny, jak chabry czy niezapominajki, potrzebują papieru zasadowego. Kwaśny papier, a z takiego robiony jest ręcznik, odbiera im kolor. Papier zasadowy przygotowuję samodzielnie, moczę go w czarnej herbacie, potem suszę i wykorzystuję. Można używać go wielokrotnie. To naprawdę nie jest nic trudnego.
"W centrum hibiskus w intencji dbania o siebie i swoje potrzeby, otaczania się opieką i czułością. (...) Kwiatostany traw by harmonijnie łączyć bycie całością i częścią, jednostką i częścią grupy".
W jakich intencjach ludzie najczęściej zamawiają u Ciebie mandale?
Wszyscy przeważnie mamy takie same potrzeby: szukamy miłości, szczęścia i zdrowia. Ale każdy rozumie te pojęcia troszkę inaczej, więc zazwyczaj, zanim ułożę dla kogoś mandalę, staram się z nim porozmawiać i dopytać, czym dla niego jest „szczęście”. Przygotowywałam rozmaite mandale, na urodziny, rocznice, w intencji pomyślnego małżeństwa (na ślub), w intencji nowego życia (dla dziewczyny, która pragnęła dziecka). Co ciekawe ta dziewczyna trzy miesiące później wysłała mi zdjęcie USG, niesamowita historia! Zazwyczaj w mandalach ślubnych staram się zachować harmonię między energią męską i żeńską. Pojawia się w nich róża — symbol wszystkich rodzajów miłości. Często czarny bez — dla wsparcia przodków. Pokrzywa — dla ochrony i odegnania złej energii. Są też rośliny, które przypominają nam o radości życia, np. wrzos. Wrzos mówi nam o tym, że warto rozkwitać nawet w trudnych warunkach. Bo życie nie zawsze jest łatwe, ale warto kwitnąć mimo wszystko.
Przy jednej z prac piszesz o nim: „Wrzos, by docenić codzienność oraz to, co niepozorne…”
Bo ja głęboko wierzę, że codzienność może być święta. Wystarczy zaparzyć herbatę, usiąść, odetchnąć, rozejrzeć się dookoła i po prostu docenić, że możemy to wszystko zrobić. W tym właśnie tkwi magia zwykłych chwil. I o tym mówi wrzos. Polska filozofka, Jolanta Brach-Czaina, napisała kiedyś: „Poważnym błędem jest mylenie tego, co niepozorne, z tym, co nieciekawe.” To, co niepozorne, jest najbliżej istoty bycia. A czy może być coś ciekawszego niż bycie?
Mandala Mayry Wojciechowicz zdobi okładkę nowej książki Natalii de Barbaro
Mayra Wojciechowicz - artystka i aktywistka ekologiczna. Absolwentka gdańskiej ASP oraz UAM w Poznaniu, na którym ukończyła filozofię i kulturoznawstwo. W 2013 roku porzuciła miasto i zamieszkała w lesie, na skraju malutkiej warmińskiej wioski, gdzie zaczęła tworzyć warmińskie mandale - obrazy powstałe z doświadczenia świętości natury, błogości życia oraz długich spacerów przez przepełniony magią i pięknem świat warmińskich łąk i lasów. Więcej na www.mandalamia.pl