Poznaj siebie

Wszyscy mi mówią, że samotnie ciężko żyć. A jeśli ja tak chcę? 3 kobiety szczerze o presji bycia w związku

Wszyscy mi mówią, że samotnie ciężko żyć. A jeśli ja tak chcę? 3 kobiety szczerze o presji bycia w związku
Fot. Launchmetrics/Spotlight

Czy bycie w związku to jedyny, akceptowany społecznie, standard? Starsze pokolenia wciąż uważają, że ktoś samotny to ten, komu nie wyszło. Tymczasem rośnie liczba singli zadowolonych ze swojego życia i z poczuciem, że są spełnieni i szczęśliwi. Według badania Eurostatu, rok temu już co czwarte polskie gospodarstwo domowe składało się tylko z jednej osoby. Często z wyboru. I właśnie ci ludzie muszą mierzyć się z przykrymi komentarzami, że przecież "nie da się żyć samemu".

Aneta, lat 44: wymyśleni ukochani

Odkąd pamiętam rodzinne święta były koszmarem, ponieważ dwie wścibskie siostry mamy zalewały mnie pytaniami o założenie rodziny. Wysłuchiwałam komentarzy w stylu: "Anetko, kiedy wreszcie przyprowadzisz jakiegoś kawalera?". Kawalera? Błagam. Kto dziś tak mówi? Z czasem zaczęłam wymyślać, że spotykam się z Włochem, który mieszka w Bolonii. Latałam tam zawodowo na spotkania mojej firmy, więc wszyscy wierzyli. Po trzech latach "rozstałam się" z Włochem, ale zaprosiłam na Wielkanoc kolegę, który udawał mojego chłopaka. Znowu dali mi spokój na dwa lata. A tak naprawdę, po prostu nie spotkałam nikogo, z kim chciałabym być. Mam wygodne życie, bez stresu i tych wszystkich relacyjnych perypetii i naprawdę nie chcę na razie tego zmieniać. Nie wykluczam związku, może kiedyś kogoś spotkam, ale nie teraz. Tylko wkurzają mnie te miny ciotek i troska mamy, że "życia sobie nie ułożę" i coś ze mną nie tak.

Karolina, lat 37: pomyłka za pomyłką

Byłam w kilku związkach, wszystkie bez sensu. Miałam syndrom ratowniczki, zawsze rzucałam się do pomocy jakimś nieudacznikom. Chciałam naprawić im świat i pokazać, że życie jest piękne. Jeden był oszustem i cwaniakiem, drugi chorym na zazdrość nieszczęśnikiem, trzeci - leniem, który spał do 14.00 i narzekał, że nikt nie dostrzega jego pisarskiego talentu. Wreszcie, kiedy skończyłam czterdziestkę, powiedziałam sobie: basta! Koniec z pomyłkowymi związkami, koniec ze związkami w ogóle. Od trzech lat jestem sama i jest mi fantastycznie. Nagle stać mnie na wszystko (wcześniej pomagałam finansowo partnerom), spędzam czas jak chcę, uczę się hiszpańskiego i robię karierę w firmie. Dlaczego? Ponieważ wreszcie nie marnuję czasu na pocieszanie innych, tylko zajęłam się sobą. Mama czasem pyta z niepokojem, czy nie planuję już nigdy związku? Bo najwyższy czas na dzieci itp. Cóż, swoje próby już miałam. Widocznie to nie dla mnie. 

Sylwia, lat 51: nie udało się

Ludzie mówią, że single to wygodni egoiści, ale ja naprawdę zawsze chciałam kogoś znaleźć, tylko mi się nie udało. Boję się wychodzić do ludzi, nigdy nie umiałam flirtować. Wydaje mi się, że miałam w życiu jedną szansę, ale zniszczyła ją moja matka. Zakochał się we mnie nasz sąsiad, niezwykle przystojny piłkarz. Był ode mnie starszy o 8 lat i matka uznała, że to za duża różnica wieku. Mimo, że podobał mi się, ona zrobiła wszystko, by ten związek się nie udał. On wreszcie odpuścił, po latach poślubił dziewczynę z naszego osiedla i mieli czwórkę dzieci. Widywałam ją z wózkiem w naszym parku i patrzyłam z zazdrością. Miałam już 30 lat, kiedy dowiedziałam się, że zginął w wypadku. Pomyślałam wtedy, że gdybym była jego żoną, miałabym choć kilkanaście lat szczęścia, a tak - miałam zero. Nigdy potem już nikt się mną nie zainteresował. Ludzie zaczęli mówić o mnie "stara panna", na rodzinnych imprezach z czasem przestali o cokolwiek pytać. Wszyscy pogodzili się, że tak już zostanie. Szkoda. Chciałabym inaczej...

"Kiedy wreszcie kogoś znajdziesz?"

"Społeczne naciski i presja związana z byciem singlem wynikają z silnych norm kulturowych i oczekiwań społecznych, które często promują związek jako standard życiowy. W wielu społecznościach istnieje przekonanie, że szczęście i spełnienie życiowe są nierozerwalnie związane z życiem w związku, co może prowadzić do poczucia wykluczenia u osób, które są singlami", komentuje psychoterapeutka Marlena Ewa Kazoń i dodaje, że przysparza to ludziom prawdziwych przykrości.

"Na terapii ludzie często opowiadają o obawach, że ich samotność będzie trwała wiecznie, co rodzi niepokój, a czasem nawet depresję. Wielu klientów terapii przyznaje, że porównuje się do innych, którzy żyją w związkach, co dodatkowo pogłębia poczucie braku spełnienia. Takie osoby często doświadczają presji zarówno ze strony rodziny, jak i znajomych, którzy sugerują, że samotność to stan przejściowy, który należy jak najszybciej zmienić. Te oczekiwania mogą wywoływać poczucie niższej wartości, samotności i niezadowolenia z własnej sytuacji", dodaje.

Samotność może na wiele sposobów budzić cierpienie, ponieważ osoby żyjące w pojedynkę mogą pod wpływem takich bolesnych komentarzy czuć się niewystarczające lub niekompletne. Nawet jeśli wcale nie chcą być w związku i jest im dobrze. Wysłuchiwanie pytań o "kawalera" nie jest przyjemne. To ciśnienie, na bycie w relacji jest szczególnie wyraźne w kulturach, gdzie związki romantyczne są wysoce idealizowane i stawiane na piedestale.

Czy można poradzić sobie z uczuciem samotności? "Radzenie sobie z samotnością na terapii odbywa się na różne sposoby. Psychoterapeuci pomagają osobom samotnym zrozumieć, że ich wartość nie jest uzależniona od posiadania partnera. Terapia często skupia się na rozwijaniu samoakceptacji, budowaniu poczucia własnej wartości oraz na nauce, jak czerpać radość z własnego towarzystwa. Wiele osób pracuje również nad umiejętnościami społecznymi i rozwijaniem głębszych relacji przyjacielskich. Inną częstą strategią jest nauczenie się, jak radzić sobie z presją zewnętrzną oraz oczekiwaniami społecznymi, co pozwala na większą swobodę w życiu osobistym", tłumaczy ekspertka.

A przecież samotność może być dobra

Społeczeństwo rzadko dostrzega pozytywne aspekty samotności, skupiając się głównie na brakach, co dodatkowo wzmacnia dyskomfort i poczucie presji w życiu singla. "Społeczne naciski i presja związane z byciem singlem wynikają z silnych norm kulturowych i oczekiwań społecznych, które często promują związek jako standard życiowy. W wielu społecznościach istnieje przekonanie, że szczęście i spełnienie życiowe są nierozerwalnie związane z życiem w związku, co może prowadzić do poczucia wykluczenia u osób, które są singlami", tłumaczy Marlena Ewa Kazoń.

Terapeutka dodaje, że samotnie żyjące osoby często doświadczają presji, zarówno ze strony rodziny, jak i znajomych, którzy sugerują, że samotność to stan przejściowy, który należy jak najszybciej zmienić. "Nie martw się, niedługo kogoś poznasz", brzmi znajomo? Te oczekiwania mogą wywoływać poczucie niższej wartości, samotności i niezadowolenia z własnej sytuacji. Nawet, jeżeli ktoś czuje się sam ze sobą całkiem dobrze. Bo przecież osoba, która zakończyła toksyczny związek, doświadczyła przykrości i cierpienia, znajduje w samotności spokój i bezpieczeństwo. I z pewnością, ostatnią rzeczą, jaką chce usłyszeć, jest pytanie "kiedy przyprowadzisz na obiad kolejnego kawalera". 

Generalnie w życiu pomaga zasada: "nie rób drugiemu, co tobie nie miłe". Jeśli nie chcielibyśmy sami słyszeć przykrych komentarzy, oszczędźmy ich osobom samotnym w naszym kręgu. Nigdy nie wiadomo, co poczują i czy są singlami z wyboru. A jeśli są - pozwólmy ludziom żyć, jak chcą.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również