Niedawna premiera najnowszej książki z serii poświęconej Sewerynowi Zaorskiemu to dobry pretekst, żeby porozmawiać z jej autorem o jego związkach z bohaterem powieści i jej zaskakujących wątkach. Bo w "Szeptach spoza nicości" Remigiusz Mróz odkrywa przed swoimi czytelnikami między innymi nieznaną szerzej historię III Rzeszy...
Remigiusz Mróz to od kilku lat ulubiony pisarz Polaków. Jak wynika z badań przeprowadzanych przez Bibliotekę Narodową Mróz był najpopularniejszym autorem w naszym kraju już w 2019 roku, a w latach 2017 i 2018 znajdował się najwyższych pozycjach rankingu. W 2020 roku powtórzył swój sukces, tym razem wyprzedzając w wyścigu do podium noblistkę Olgę Tokarczuk. Z ponad 40 powieściami na swoim koncie i sprzedanymi ich blisko 1,5 miliona egzemplarzami Remigiusz Mróz na pewno poznał sekret sukcesu, a może też receptę na zbrodnię doskonałą...
Wyświetl ten post na Instagramie.
Jest Pan nie tylko najpopularniejszym polskim pisarzem, ale chyba też najbardziej płodnym. Jak udaje się Panu osiągać takie wyniki?
Remigiusz Mróz: Jedna teoria mówi o tym, że się sklonowałem. Druga, że zatrudniam sztab ghostwriterów, których zamykam w piwnicy i zmuszam do pisania. Trzecia, że pod moim imieniem i nazwiskiem ukrywa się kilku autorów. Prawda niestety jest nieco mniej atrakcyjna: wszystko sprowadza się do samodyscypliny.
Jak wygląda dzień pracy Remigiusza Mroza?
Od ośmiu lat mniej więcej tak samo - pisanie do popołudnia, bieg, odpoczynek, a potem pisanie wieczorne. Zdecydowana większość pisarzy musi mieć cały ten proces zamknięty w sztywnych ramach czasowych, bo chyba tylko dzięki temu można utrzymać regularność. Gdyby człowiek zamierzał pisać tylko wtedy, kiedy chce, pewnie nie siadałby do klawiatury wcale.
Czy ma Pan jakieś swoje rytuały, warunki konieczne do spełnienia zanim zabierze się Pan za pisanie książki?
Dwa obejścia biurka, przykucnięcie, dwa pajacyki, klaśnięcie. A tak naprawdę w tej robocie chodzi przede wszystkim o to, żeby nie mitologizować całego procesu - tylko zwyczajnie usiąść do klawiatury i pracować. Im więcej rytuałów, tym więcej komplikacji, bo jeśli się o czymś zapomni lub coś nie wyjdzie, jest wymówka, by nie pisać. Chociaż z tymi pajacykami to może nie taki zły pomysł - Dan Brown właśnie tak zaczyna swoją pisarską rutynę. Choć on chyba robi to po to, żeby się rozbudzić.
Skąd czerpie Pan inspirację i czy pojawia się ona sama, czy też w jakiś sposób specjalnie Pan o nią zabiega?
Na pomysł zawsze warto poczekać, bo jeśli się za nim chodzi, to zrobi on wszystko, żeby się ukryć. Zresztą im mniej zastanawiam się nad danym problemem, tym łatwiej się go rozwiązuje - ale to chyba uniwersalna zasada, dotycząca nie tylko pisania. Jeśli zaś chodzi o pierwsze idee, które stają się zalążkiem historii, to można znaleźć je wszędzie - w gazecie, w przypadkowym mailu, nawet w esemesie od firmy kurierskiej.
Skąd wziął się pomysł na książkę "Szepty spoza nicości" i zainteresowanie III Rzeszą oraz okultyzmem?
Sam okultyzm właściwie pojawił się z przymusu - nigdy specjalnie nie interesowała mnie ta część historii III Rzeszy, ale ze względu na organizacje, które przewijają się na kartach powieści, trudno było od niego uciec. Reszta zaś zawsze mnie fascynowała - może z racji sąsiedztwa Dolnego Śląska z moją rodzimą Opolszczyzną, temat drugowojennych tajemnic był dość żywy właściwie w większości dyskusji związanych z operacjami Rzeszy w tych rejonach. Organizacje, które się w nich przewijały, są tymi samymi, o których bohaterowie wspominają na kartach książki.
W książce pojawia się wątek nacjonalizmu w Polsce. Jak przygotowywał się Pan do opisania tego tematu i czy decyzja o jego poruszeniu jest w jakiś sposób związana z aktualną sytuacją w naszym kraju?
Pewnie - wszystko, co dzieje się w kraju, rzutuje na proces pisania. Każda książka jest zapisem czasów, w których powstała. O problemie neonazizmu chciałem napisać już od 2012 roku, ale temat nigdy nie pasował mi ani do żadnej samodzielnej pozycji, ani do serii - aż do momentu, kiedy skończyłem pracę nad drugim tomem z Sewerynem i Burzą, i przypomniałem sobie o dość niedawnym reportażu "Superwizjera" pod tytułem "Polscy neonaziści". Jak to zwykle bywa, jedno połączyło się z drugim i voilà.
Czy takie koncentrowanie się na złu i obrazowe opisywanie go nie wpływa na Pana samopoczucie?
Wpływa bardzo pozytywnie! Wyrzucam z siebie wszystkie negatywne rzeczy, zostawiam je na kartach książki i czuję się jak po bezpłatnej, wyjątkowo udanej sesji terapeutycznej.
A czego się Pan boi?
Dosyć standardowej rzeczy: kierunku, w którym zmierza nasze społeczeństwo.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że zdarza się, że Pana bohaterowie działają na Pana "zwrotnie". Na czym to ich działanie polega?
Odbywa się na wielu płaszczyznach - ale chodzi przede wszystkim o to, że aby móc stworzyć wiarygodnie daną postać, muszę pochodzić trochę w jej butach. Z czasem zaczynam się do tego przyzwyczajać i pewne cechy postaci na jakiś czas przyklejają się do mnie.
W takim razie, czy łączy Pana jakiś podobieństwo z Sewerynem Zaorskim - bohaterem "Szeptów spoza nicości"? Jak tworzył Pan tą postać?
Włożyłem mu czapkę na głowę i kazałem słuchać rocka z lat siedemdziesiątych - ale tylko pod warunkiem, że dany zespół już się rozwiązał, bo w ten sposób nie zawiedzie go żadnym nowym singlem. Tak się poznaliśmy - i mniej więcej tyle o nim wiedziałem. Jak każdy inny bohater, zaczął się formować samoistnie, kiedy zostawiłem mu trochę swobody i pozwoliłem działać wedle jego woli. A łączy nas zamiłowanie do starego, przykurzonego rocka.
Czy potrafiłby Pan popełnić zbrodnię doskonałą?
No pewnie. A myśli Pani, że po co piszę te wszystkie kryminały?
To jakby się Pan do tego zabrał?
Nie powiem. Ale jeśli zaginie bez wieści jakiś nieprzychylny mi krytyk literacki, to będzie wiadomo, kto za tym stoi.
Wyświetl ten post na Instagramie.
*"Szepty spoza nicości" to najnowsza część książkowej serii poświęconej patomorfologowi Sewerynowi Zaorskiemu. Jej bohater po raz ostatni wraca do Żeromic, żeby sprzedać dom i na dobre zostawić za sobą tragiczną przeszłość. Ale formalności trwają dłużej, niż powinny i ktoś wyraźnie próbuje zatrzymać go w okolicy. Tymczasem policja otrzymuje anonimową wiadomość, że w lasach nieopodal miasteczka znajdują się poćwiartowane zwłoki mężczyzny. Zaorski nie ma zamiaru się mieszać, ale kiedy o pomoc prosi go Kaja Burzyńska, nie potrafi odmówić...