To najdroższy polski film ostatnich dekad i film otwierający festiwal filmowy w Gdyni. Opowiada o Fryderyku Chopinie zupełnie inaczej, niż powstałe do tej pory obrazy.
Do Chopina mam stosunek emocjonalny. Pani profesor Markiewicz, moja nauczycielka muzyki w szkole podstawowej, potrafiła nas zmrozić krzykiem lub trzaskaniem wieka pianina jeśli ktoś nie znał choćby fragmentu z historii Fryderyka. Obudzona w środku nocy recytowałam opowieści jak mały Frycek odpoczywał w wakacje w Szafarni, jak kłaniali mu się wielcy tego świata, jak zmienił nauczyciela Wojciecha Żywnego na Józefa Elsnera, jak siostra Fryderyka przywiozła jego serce do Polski. Do dziś to pamiętam. I dobrze, bo z filmu Michała Kwiecińskiego bym się tego nie dowiedziała.
Historia filmu przenosi widza do Paryża roku 1835. Dwudziestopięcioletni Fryderyk Chopin znajduje się u szczytu sławy – jego obecność staje się obowiązkowym punktem największych wydarzeń towarzyskich i artystycznych w stolicy Francji. Bywalec salonów, ceniony przez arystokrację i otaczany sympatią samego króla, błyszczy podczas koncertów i nocnych zabaw. Choć zmaga się z chorobą, potrafi maskować ją humorem i żywiołowością. Żyje szybko, nieustannie komponując i podejmując się zamówień, a równocześnie z powodów finansowych udziela lekcji gry na fortepianie. W kręgu przyjaciół cieszy się ogromnym szacunkiem, a wśród kobiet – uwielbieniem. Z czasem jednak coraz wyraźniej uświadamia sobie, że prawdziwym centrum jego egzystencji pozostaje muzyka, której podporządkowuje całe swoje życie.
Chopin w filmie ukazany jest nie tylko jako wirtuoz i ulubieniec paryskiej publiczności, lecz także jako człowiek rozdarty pomiędzy blichtrem świata a własną twórczością. Z jednej strony ma duszę artysty, pełną pasji i wewnętrznego niepokoju, a z drugiej – jest człowiekiem wciąż poszukującego sensu i harmonii. Muzyka staje się tu językiem jego emocji i najgłębszym wyznaniem. Wypiera swoją narastającą chorobę (gruźlica), zbywa ją uśmieszkiem. Przez to nie czuję strachu, napięcia przed końcem tej historii. Nie wiem, jak było naprawdę.
Duet reżyser - aktor, czyli Michał Kwieciński - Eryk Kulm stworzył już jeden wielki film - to "Filip". Tu mamy postać monumentalną, o której każdy Polak ma swoje zdanie. Każdy będzie oceniał przez pryzmat swoich wyobrażeń. A kto chce zobaczyć jak można interpretować te niezwykłą muzykę, niech posłucha Natalii Kukulskiej śpiewającej słynny Polonez As Dur:
"Chopin, Chopin" od 10 października w kinach