Pierwsze horrory siały popłoch. Ludzie mdleli na widowni, krzyczeli ze strachu, a niektórzy uciekali z kina. Taką moc miały pierwsze filmowe potwory.
Spis treści
Strach nie jest pożądanym przez nas uczuciem. Z jednym wyjątkiem. Lubimy się bać, gdy wiemy, że nic nam nie grozi, a więc czytając budzące grozę historie lub oglądając je w kinie czy przed telewizorem. Powieściowe straszydła od początku swego istnienia były demokratyczne, gdyż lubili i możni, i biedni, wykształceni i ledwo czytający. Nic więc dziwnego, że pojawiały się one już w pierwszych filmach, a wraz z rozwojem techniki stawały się coraz groźniejsze i skuteczniejsze.
Już w 1896 roku Georges Méliès nakręcił "Rezydencję diabła", w której nietoperz zamieniał się w Mefistofelesa, a ten wyczarowywał różne stwory. Ten film historycy kina uważają za pierwszy filmowy horror. Potem inni twórcy "ożywiali" szkielety czy olbrzymie pająki, ale prawdziwe straszenie zaczęło się ćwierć wieku później. Premiera "Gabinetu doktora Caligari" Roberta Wienego, jednego z pierwszych prawdziwych horrorów (choć nazwy tej zaczęto używać dopiero 10 lat później), miała miejsce w 1920 r. Opowieść o hipnotyzerze, który stał za serią morderstw, doprowadzała do omdleń na widowni. Filmy Paula Leniego – "Gabinet figur woskowych" czy "Kot i kanarek" o nawiedzonym zamczysku – również siały grozę.
Prawdziwy rozkwit horrorów nastąpił w latach 30. XX w. To wtedy pojawiły się klasyczne już dziś pozycje – "Dracula", "Frankenstein" czy "Mumia". Doczekały się one swoich kontynuacji i do dziś inspirują filmowców. Zaś aktorzy, którzy odtwarzali główne role w tych produkcjach, dziś uważani są za ikony horroru. Gdy wyobrażamy sobie księcia wampirów Drakulę, to zwykle jako pierwszy przychodzi nam na myśl Bela Lugosi.
Ten pochodzący z Węgier aktor najpierw zagrał Drakulę w przedstawieniu teatralnym (niechętnie ją przyjął i to tylko dlatego, że nie miał innych propozycji). W 1931 r. zaproponowano mu tę rolę w filmie. Przez lata był niekwestionowaną gwiazdą. Po śmierci pochowano go w kostiumie Drakuli. O palmę pierwszeństwa na panteonie grozy Lugosi rywalizował z Borisem Karloffem, któremu drogę do wiecznej sławy zapewniła rola potwora Frankensteina w filmie "Frankenstein". To również Karloff wcielił się we wskrzeszonego Imhotepa w "Mumii".
Wyświetl ten post na Instagramie
II wojna światowa obudziła wiele demonów. Na ich czele stał japoński Godzilla, prehistoryczny stwór przywołany do życia (i wzmocniony nowymi mocami) przez bombę atomową. Co ciekawe sam Godzilla przez lata przeszedł niezwykłą metamorfozę i z niosącego śmierć potwora stał się wybawcą ludzkości. Zawdzięczał to głównie swojej popularności i temu, że pojawiły się inne stwory. Za nim przyszły inne giganty zagrażające światu. A kilkanaście lat później rozpoczęła się moda na żywe trupy, czyli zombie. I aż łza się w oku kręci na wspomnienie czasów, gdy nie trzeba było hektolitrów krwi, by przestraszyć nie na żarty.