Nie zniechęciły jej ani brak znajomości przestrzeni online ani nieumiejętność poruszania się w niej. A rak piersi? Okazał się tylko dodatkowym pretekstem do tego, by dotrzeć to niezwykle licznej, ale nie mającej w internecie godnej reprezentacji grupy dojrzałych kobiet. Dziś Cathy Williamson tworzy jeden z najbardziej inspirujących blogów, który nie tylko pobudza wyobraźnię, ale też szerzy prozdrowotną świadomość.
Spis treści
Jej Instagram to jedno wielkie zaskoczenie. Przeglądając posty zadbanej, pewnej siebie, promieniejącej młodzieńczym blaskiem i roześmianej od ucha do ucha Cathy Williamson trudno w pierwszej chwili połapać się, o co właściwie chodzi.
Ale jej feed wciąga: skrupulatnie wybrane eleganckie (ale nigdy nie przesadnie wymyślne) stylizacje, perfekcyjny, ale bardzo naturalny, podkreślający atuty urody makijaż ubierają blogerkę tak, że nie sposób oderwać od niej wzroku. Owszem, można się domyślić, że jest dojrzałą kobietą, ale to dopiero zdjęcie na tle licznej rodziny, na którym Cathy pozuje czuje obejmując wnuki pozwala w przybliżeniu określić jej wiek.
Pierwsza myśl: skąd ona ma tyle energii i jak to się dzieje, że bije od niej taki wewnętrzny blask? Na pierwszy rzut oka widać, że jest w niej coś wyjątkowego, niecodziennego. Czuje się, że chodzi o coś jeszcze, choć to właśnie moda, uroda i szeroko rozumiany lifestyle jest jej głównym obszarem zainteresowań i inspiracji dla czytelniczek.
Wyświetl ten post na Instagramie
Lifstyle’owego bloga założyła prawie dekadę temu, dokładnie dwa miesiące przed otrzymaniem druzgocącej diagnozy. U piećdzesięciokilkulatki stwierdzono potrójnie negatywnego raka piersi, czyli niezwykle agresywną formę choroby o wysokim współczynniku ryzyka przerzutów, która do tego niechętnie poddaje się leczeniu i daje lekarzom znacznie mniej możliwości terapeutycznych niż inne jej typy.
Jak przyznaje Williamson, początkowo w blogosferze i social mediach działała trochę po omacku, kierując się częściowo intuicją, a po trosze i blogerską zasadą „fake it till you make it”. Nie znalazłszy adresowanych do siebie treści postanowiła sama stworzyć przestrzeń dla dojrzałych kobiet i sama stać się ich stylową reprezentacją.
Wyświetl ten post na Instagramie
Zadziałało, i to lepiej niż się spodziewała: nikłe umiejętności poruszania się w sferze online i nieznajomość internetowych narzędzi nie przeszkodziły jej przyciągnąć tłumów (dziś na swoim profilu @themiddlepageblog gromadzi zaangażowaną społeczność ponad sześćdziesięciu pięciu tysięcy fanów). A tworzone przez siebie treści kieruje do podobnych sobie kobiet z intencją wsparcia i pokazania, że można, że warto – badać się, troskliwie o siebie dbać, schlebiać swojej kobiecości i rozpieszczać się w myśl zasady, że wiek to tylko liczba, a nie żadne ograniczenie.
Grono wiernych jej kobiet budują te, które same zachorowały i inne, doświadczające choroby w bliskim otoczeniu. Są też i takie, które podobnie jak Cathy Williamson wcześniej nie znalazły w internecie ciepłego, przytulnego, pełnego akceptacji miejsca, które daje motywację i zachęca do życia pełną parą. To luka, którą Williamson wspaniale wypełniła.
Można powiedzieć: jej było łatwiej, bo gdy dowiedziała się o chorobie miała implanty piersi, więc wizja mastektomii nie była tak przerażająca, może nawet nie wiązała się z tak ogromnym jak to zwykle bywa poczuciem straty.
Ale to nieprawda: zaskoczenie (mammografię Cathy robiła regularnie) i pewien wewnętrzy opór przed poddaniem się wyniszczającej chemii były podobne jak w każdym innym przypadku. Finalnie 4-miesięczna chemioterapia i radioterapia postawiły ją na nogi i pozwoliły w ciągu kolejnego pół roku poddać się upragnionej rekonstrukcji piersi.
Dziś o swoim blogowaniu mówi następująco:
Nie ma dla mnie większej satysfakcji ponad tę, którą odczuwam, gdy dowiaduję się od czytelniczek, że zainspirowałam je do wykonania badań i zadbania o siebie w obszarze zdrowia. W ten sposób czuję, że moja choroba była po coś.”
Ze wzruszeniem dodaje, że będąc w trakcie leczenia ani na chwile nie przestała myśleć o swoich czytelniczkach. Nawet więcej, to właśnie one – wyczekujące inspiracji, motywacji i wsparcia nie tylko w kwestiach zdrowia, ale też dbania o siebie, miały być dla niej głównym motorem do zdrowienia.
Wyświetl ten post na Instagramie
Jak mówi o swojej chorobie?
Odmawiam mówienia o sobie, że jestem chora”, deklaruje. Zamiast tego mówi, że po prostu zachorowała, i ta drobna z pozoru językowa zmiana pozwala zmienić sposób patrzenia na to, co ją spotkało.
Czyli: choroba jej nie definiuje, a jest jedynie jedną z rzeczy, która się jej w życiu przytrafiła. Jak otwarcie wyznaje, taka zmiana perspektywy jest jednym z ważniejszych czynników zdrowienia. A tego potrzebuje najbardziej, bo spragnione nowych stylizacyjnych porad czytelniczki czekają!