Zazdrość nieodłącznie towarzyszy nam w życiu i relacjach. Nie jest chorobą ani oznaką niedojrzałości, lecz niezwykle ważną namiętnością, która pomaga nam chronić i doceniać miłosny związek. Jeśli tylko nauczymy się mądrze reagować na zazdrość partnera i radzić sobie z własną.
Spis treści
Nie odkryto dotąd ludzkiej kultury, w której nie byłoby zazdrości. Miejsca takie istnieją jedynie w romantycznej wyobraźni optymistycznych antropologów”, twierdzi David M. Buss, znany psycholog ewolucyjny. Mówiąc o naukowcach optymistach, ma na myśli Margaret Mead, która wytrwale poszukiwała plemienia „szlachetnych dzikusów” żyjących w radosnej szczęśliwości bez grzechu, przemocy i instynktu posiadania. Ogłosiła nawet, że znalazła taki raj na wyspie Samoa, lecz okazało się, że tubylcy oszukiwali badaczkę, mówiąc jej to, co chciała usłyszeć, w zamian za podarunki. Pod każdą szerokością i długością geograficzną ludzie kochają i popadają w miłosne szaleństwa. Zazdrość jest najczęstszym z nich, ponieważ z perspektywy ewolucyjnej ma sens. „Nie jest chorobą ani oznaką niedojrzałości, lecz niezwykle ważną namiętnością, która pomagała naszym przodkom zbudować związek i wychować dzieci”, uważa prof. Buss, komentując wyniki swoich badań, i radzi, by traktować zazdrość jako nie zawsze przyjemną, ale naturalną część naszego emocjonalnego wyposażenia. „To ona wzmaga naszą troskliwość i czujność, każe nam stosować taktyki udaremniające niewierność, odstraszać i zniechęcać rywali”, tłumaczy profesor i nazywa zazdrość emocjonalną… mądrością.
Czy kiedykolwiek flirtowałaś na przyjęciu, żeby sprawdzić, jaka będzie reakcja partnera? Czy zdarzyło ci się wspomnieć „przypadkiem” imię twojej dawnej miłości, by sprawdzić, jak partner zareaguje? Opowiedziałaś mu kiedyś, jak podrywał cię inny mężczyzna? To objawy testowania relacji – efekt naturalnego mierzenia się z pytaniem: w jakim stopniu mój partner jest zaangażowany w nasz związek? Zaangażowanie jest najsłabiej opisanym i najtrudniej uchwytnym składnikiem miłości. Może się zmienić z miesiąca na miesiąc, a nawet z dnia na dzień. Nic dziwnego, że chcemy co jakiś czas przetestować stan naszej więzi – wzbudzamy zazdrość, bo jest ona jednoznacznym sygnałem zaangażowania. Oczywiście nie jedynym. Chcemy dostawać kwiaty, prezenty, bo one również są oznaką, że partnerowi wciąż na nas zależy. Z tych samych powodów lubimy, gdy okazuje nam czułość i zagląda w oczy. Jeśli tych dowodów nie ma, jeśli zapomina o urodzinach i rocznicach, niepokoimy się i – chcemy czy nie – pojawia się myśl: czy on mnie nadal kocha? A może kogoś ma?
To ten niepokój sprawia, że świadomie lub odruchowo uruchamiamy „test więzi” i uśmiechamy się do innego mężczyzny w obecności partnera. Okazujemy komuś zainteresowanie, przyjmujemy zaloty. I czekamy na reakcję. Prof. Virgil Sheets z uniwersytetu w Indianie, który badał procesy wzbudzania zazdrości, mówi:
Mężczyźni wystawieni na taką próbę najczęściej reagują zwiększeniem zainteresowania swoją partnerką, wzrasta w nich gotowość, by zrobić dla niej coś specjalnego, poświęcać jej więcej uwagi.
– Czują niepokój, robią wymówki, zaczynają bardziej się starać – dodaje psychoterapeutka Danuta Golec i zaznacza, że taka zazdrość wnosi do związku napięcie, ale z dozą pikanterii, pobudza erotyczne zainteresowanie. Przede wszystkim daje drugiej stronie satysfakcję. „Jednak mu zależy”, „Jednak mnie kocha” – myślimy. W takich chwilach czujemy, że zazdrość jest barometrem przywiązania. Dlatego mawiamy: nie ma miłości bez zazdrości, i mamy rację – w tym sensie, że jej brak w związku jest sygnałem złowieszczym. Może oznaczać koniec emocjonalnej bliskości.
Badania pokazują, że po strategię wzbudzania zazdrości sięga prawie 40 proc. kobiet i dwa razy mniej mężczyzn. Czemu oni robią to rzadziej? Mają i inną taktykę testowania. Virgil Sheets opisuje: „Wpadają wcześniej do domu, żeby sprawdzić, co robi partnerka. Oświadczają swoim kolegom, że są szaleńczo zakochani – to nie tylko informacja, lecz także ostrzeżenie: ona jest zajęta, które mężczyźni odczytują bezbłędnie. Żartobliwie udają, że są zazdrośni o kolegów z pracy żony, licząc, że partnerka wyłapie ukryty sygnał: uważaj, jesteś dla mnie ważna i nie jest mi obojętne, co robisz. Przyjeżdżają pod biuro, żeby odwieźć ukochaną do domu, a przy okazji obserwują, z kim wychodzi z pracy”.
Badacz opisuje przypadek mężczyzny, który wysłał swojej żonie kwiaty bez listu, żeby sprawdzić jej reakcję. „Powiedziała: jesteś pewien, że to nie od ciebie? Takie piękne kwiaty mogłeś mi przysłać tylko ty. Był bardzo usatysfakcjonowany”.
Czasem jednak partner reaguje inaczej. Złości się, robi wymówki, ale nie sprawiają nam one satysfakcji. Poziom gniewu jest zbyt duży, w wyrzutach czai się wrogość, a nie pożądanie. „Wiedziałem, że nie można ci ufać” przeplata się z sarkastycznymi uwagami i obelgami. „Przyznaj się, coś was łączy, widziałem, jak na niego patrzyłaś”. „Dla kogo się tak ubierasz?”. „Nie chcesz chyba powiedzieć, że przez godzinę tylko rozmawialiście” – partner oskarża, wzbudza poczucie winy, zadręcza pytaniami.
Jak mówi David Buss, zazdrość może być emocjonalnym kwasem, który wypala małżeństwo od środka, niszczy poczucie własnej wartości i prowadzi do przemocy.
Psychoanalityczka Danuta Golec tłumaczy, że źródłem zazdrości jest doświadczenie z wczesnego dzieciństwa. To poczucie utraty, którego jako niemowlęta doznajemy, odkrywając, że matka nie należy wyłącznie do nas. Być może niektórzy z nas przeżywają tę utratę złudzenia wyłączności jako odrzucenie lub opuszczenie i zostawia to w nich trwały ślad w postaci chorobliwej zazdrości. Inni psycholodzy są zdania, że ważniejsze są doświadczenia z okresu dorastania i młodości, kiedy nawiązujemy pierwsze miłosne więzi i krystalizujemy wyobrażenia na temat płci przeciwnej. Prof. John Docherty opisuje (w „American Journal of Psychiatry”) mężczyznę ekstremalnie zazdrosnego o żonę (kontrolował jej rozmowy telefoniczne, przeszukiwał torebkę i robił awantury o uśmiech do sąsiada) – jako 13-latek wrócił wcześniej do domu i zastał matkę w łóżku z obcym mężczyzną. Miał przeświadczenie, że kobietom nie można ufać. Inna z pacjentek psychiatry nie przejawiała specjalnej zazdrości, dopóki mąż niespodziewanie nie zostawił jej dla innej. W drugim małżeństwie śledziła męża, sprawdzała jego bieliznę i kosz na śmieci w poszukiwaniu dowodów zdrady. „Być może chorobliwa zazdrość jest efektem przeżytej traumy”, sugeruje Docherty.
W języku francuskim to samo słowo „la jalousie” oznacza zarówno zazdrość, jak i żaluzję. Może dlatego, że zazdrość przesłania nam często prawdziwy, rzeczywisty obraz partnera i naszego związku? Podglądając przez szparę, widzimy tylko fragmenty rzeczywistości, a wyobraźnia podsuwa nam obrazy romansów i zdrad, do których nigdy nie doszło. Skrajnym przypadkiem jest zespół Otella, czyli zazdrość urojona, w której błahe, naturalne działania partnera (podejście do okna, pójście do pracy inną drogą, 10-minutowe spóźnienie) dla zazdrośnika nabierają ukrytych znaczeń i układają się w jego głowie w przemyślne scenariusze zdrady, których za nic nie chce porzucić. Na tę obsesję może pomóc tylko psychiatra. Jednak nawet istnienie ekstremalnych i chorobliwych form zazdrości nie oznacza, że powinniśmy uznać tę emocję za jednoznacznie złą i dążyć do jej wyeliminowania. To zresztą niemożliwe – dostajemy ją w pakiecie z miłością. Danuta Golec przypomina, że każda emocja, każde uczucie może mieć wymiar normalny lub patologiczny. I radość, i smutek, i sama miłość też czasem przybiera chorobliwe formy. Ale czy chcielibyśmy z tego powodu zniszczyć te uczucia?
Zazdrości też doświadczamy wszyscy – zwykle na umiarkowanym poziomie. Jeśli przechodzimy kryzys, spadek samooceny, jesteśmy w złej kondycji wywołanej przez kłopoty w pracy, a czasem przez złośliwe uwagi otoczenia, każdemu z nas może się zdarzyć „odlot” namiętnej zazdrości uderzającej do głowy, przesłaniającej rzeczywistość. A czasem przecież bywa i tak, że naprawdę mamy do niej powody. David Buss nazywa zazdrość czujnikiem dymu. „Kto rozsądny będzie walczył z urządzeniem alarmowym, bo dzwoni czasem za głośno? Niekiedy ten dzwonek może uratować nasz związek przed pożarem”, uważa profesor.
„Zadaniem zazdrości jest ochrona związku miłosnego. Nie jest to przejaw irracjonalnej siły, lecz użyteczny sygnał, który możemy nauczyć się odczytywać”, pisze Ayala Malach Pines, psychiatra, autorka książki o zazdrości romantycznej („Romantic Jealousy…”). Radzi: „Czujesz zazdrość, doceń swój związek. Zobacz, jak cenny jest dla ciebie, skoro tak cię boli możliwość jego utraty. Najgorszym błędem, jaki popełniamy, jest traktowanie własnej zazdrości jako okazji do obwiniania drugiej strony – kręcisz, jesteś podły, niewierny, niegodny zaufania, oszust, kłamca i tak dalej. Na końcu tej drogi jest destrukcja związku”. Każde uczucie, nawet tak kontrowersyjne jak zazdrość, jest normalne, dopóki pobudza nas do konstruktywnych działań.
Z badań prof. Bussa wynika, że to zazdrośni mądrzy mężczyźni kupują partnerkom kwiaty, biżuterię i robią rezerwację w restauracji. Czasem można spotkać się z poglądem, że za niespodziewanym bukietem stoi męskie poczucie winy, ale to nieprawda – mężczyźni zdwajają wysiłki, kiedy chcą zatrzymać partnerkę. Demonstrują miłość i przywiązanie, oferują pomoc, mówią komplementy. I wygrywają: zbadano, że okazywanie uczucia w momencie zagrożenia odejściem jest najskuteczniejszą strategią utrzymania związku. Zazdrosne mądre kobiety stosują pewną odmianę tej strategii – koncentrują się na okazywaniu partnerowi zainteresowania, dbają o pogodną atmosferę w domu. Oraz o siebie. To jedna z najczęstszych konstruktywnych reakcji na uczucie zazdrości: zaczynamy dbać o wygląd, chodzić do siłowni, kosmetyczki, fryzjera. Słowem, podnosimy swoją atrakcyjność. Badacze mówią, że to skuteczna metoda, jeśli towarzyszą jej inne formy wspierania siebie: sprawianie sobie przyjemności, wzmacnianie poczucia własnej wartości (bo zazdrość je obniża). Paradoksalnie ta strategia prowadzi po prostu do odwrócenia wektora zazdrości. Wzrost pewności siebie powoduje, że wysyłamy partnerowi komunikat: jestem atrakcyjna, inni mężczyźni się mną interesują. Może to ty powinieneś czuć zazdrość, a nie ja?
Trzeba sięgnąć do swojej emocjonalnej mądrości i wykorzystać moc zazdrości dla dobra relacji – tłumaczy David Buss.
– Ta niebezpieczna namiętność może zamiast zniszczyć, wzmocnić związek, a nawet go uratować”. Ayala Malach Pines opowiada: „Małżeństwo lekarza po czterdziestce rozsypywało się z powodu zazdrości jego żony. Codziennie dzwoniła do szpitala, sprawdzała go, lustrowała pielęgniarki. Psychiatra doradził mu, by spróbował roli zazdrosnego męża. Teraz on codziennie dzwonił do żony, sprawdzał, co robi, czynił cyniczne uwagi na temat zakupu nowych ubrań i rozliczał ją z uśmiechów do sprzedawców. Rezultat był zdumiewający. Zazdrość żony zniknęła. Ale mąż na wszelki wypadek wraca do roli zazdrośnika. Od czasu do czasu”.