Częste negatywne zachowania stopniowo podkopują fundamenty relacji, ponieważ tworzą atmosferę obojętności i braku zrozumienia, którą trudno naprawić - tłumaczy psychoterapeutka Marlena Ewa Kazoń.
Moją przyjaciółkę zdradził mąż. Do tego momentu wydawał się idealnym partnerem. Nigdy nie miała mu nic do zarzucenia. Aż tu nagle taka wiadomość. Złapany na gorącym uczynku długo się tłumaczył (nie wie, co w niego wstąpiło, jakiś "atawizm"), przepraszał, prosił o wybaczenie, obiecywał poprawę i jeszcze zabrał ją na wymarzony rejs po Bałtyku, w ramach owych przeprosin. Wybaczyła, ponieważ na co dzień ich życie było po prostu... dobre. "Wspiera mnie, jest dobrym ojcem, nasza rodzina świetnie funkcjonuje, mamy udany związek i bliskość. Okazuje mi, że mu się podobam. Lubimy razem podróżować, wspólnie biegamy i chodzimy do teatru. Nie jestem szczęśliwa, że to się stało, ale daję mu szansę. Każdy ma prawo raz się pomylić", tłumaczyła.
Druga z moich przyjaciółek, słuchając tego powiedziała: "A mój mnie nie zdradził, ale co kilka dni wywołuje awantury, rzuca mi złośliwe uwagi, że przytyłam, przy znajomych wyśmiewa, że słabo gotuję, nie wspiera w opiece nad dziećmi i spędza całe dnie na kanapie. Dodatkowo, od lat nie przyniósł mi kwiatów, na moje ostatnie urodziny dostałam odkurzacz (bo był potrzebny), czuję się przy nim niewidzialna"
Stwierdzenie, że „związki psują częściej małe, ale częste przykrości niż wielkie afery czy epickie zdrady” można zilustrować przykładem codziennych nieporozumień i drobnych zaniedbań, które narastają w czasie, powodując napięcie w relacji.
Jak wyglądają nasz codzienne, nieprzyjemne, pozornie małe grzeszki? To rozmaite małe nielojalności, kiedy na przykład obgadujemy naszego partnera, zdradzamy jego tajemnice i śmiejemy się z nich. Podobnie w sytuacjach publicznych, kiedy krytykujemy i wyśmiewamy partnera (lub przyjaciela). Gdy on potrafi wysłuchać i pocieszyć w trudnych chwilach, a my jego cierpienia umniejszamy i bagatelizujemy. Kiedy indziej umawiamy się, że będziemy wynosić śmieci, albo dzwonić, gdy zapowiada się spóźnienie - ale tego nie robimy. Mamy postanowienie, że pojedziemy razem odwiedzić męczącego wujka, ale ostatecznie wykręcamy się i zostawiamy z tym partnera samego. Gdy mamy poważne problemy w pracy, ze zdrowiem lub w innych relacjach, ale ukrywamy to przed bliską osobą. Nieobecności w ważnych chwilach, małe rozczarowania, odwołane w ostatniej chwili wspólne plany, spóźnienia w momentach istotnych, dotykanie kompleksów drugiej osoby, kłamstwa, fochy, obrażanie się, karanie ciszą. Wszystko to składa się na codzienność, która może być naprawdę ciężka w takiej relacji.
"Częste negatywne zachowania stopniowo podkopują fundamenty relacji, ponieważ tworzą atmosferę obojętności i braku zrozumienia, która jest trudna do naprawienia" - tłumaczy psychoterapeutka Marlena Ewa Kazoń. I dodaje, że może chodzić o pozornie drobne sprawy. "Na przykład, wyobraźmy sobie parę, w której jedna osoba regularnie zapomina o drobnych obowiązkach, jak wynoszenie śmieci, a druga osoba nieustannie czuje się niedoceniona, bo partner nigdy nie dziękuje za przygotowanie posiłków. Z czasem te drobne zaniedbania i brak wzajemnego docenienia mogą prowadzić do frustracji i narastającego poczucia złości, które w końcu zaszkodzą związkowi bardziej niż jednorazowy, spektakularny incydent, jak zdrada".
Tych "drobiazgów" jest zwykle dużo w relacjach więcej niż wielkich afer. To przykra i podkopująca związek codzienność. Być może nikt nas nigdy nie zdradzi, a przeżyjemy życie w poczuciu odrzucenia i nieszczęścia. Co z tym zrobić? Od początku rozmawiać o tym, co akceptujemy w związku, a czego nie. Komunikacja jest podstawą. Jeśli zachowanie partnera nas boli, musimy o tym powiedzieć wprost. Może nawet zaproponować wizytę u psychologa. To oczywiście działa w obie strony. My też musimy się starać być po prostu dobrym partnerem/partnerką.
Być dobrym partnerem... Jest taka prosta życiowa zasada, która się naprawdę sprawdza. Brzmi ona "Nie rób drugiemu co Tobie niemiłe". Nie chcielibyśmy być publicznie wyśmiewani? Nie wyśmiewajmy. Nie lubimy czekać na kogoś w umówionym miejscu, kiedy to ważna okoliczność? Sami się nie spóźniajmy. Nie chcemy złośliwych komentarzy o naszych zmarszczkach lub rozmiarze ubrań? Nie mówmy w ten sposób do partnera. Wystarczy wyobrazić sobie, jak my byśmy się poczuli żyjąc z kimś, kto by tak mówił lub robił.
Katarzyna Nosowska śpiewa w jednej z piosenek: "nagle coś, drobiażdżek wręcz, na manowce złości wywiódł mnie (...) Czasem coś, tyci czort w zdaniach szyk przestawi mi. Kochaj mnie mimo wszystko". Tak... tu nie chodzi o jednorazowo przestawiony w zdaniach szyk. Pewnie nawet nie trzykrotnie... Ale regularność w tych drobiażdżkach i częste objawianie się owego czorta... potrafi coś naprawdę zepsuć.
I zanim powiemy coś przykrego, co podpowie nam zmęczenie, niewyspanie, tyci czort lub wynurzająca się złośliwość, po prostu ugryźmy się w język i zastanówmy, czy chcielibyśmy sami to usłyszeć. Naprawdę jesteśmy w stanie opanować język. Etap rozwoju, kiedy uczymy się kontrolować emocje przypada na 4-5 rok życia. Damy radę.