Relacje

Idziemy na terapię, chociaż się kochamy. Psycholog o nowym rytuale, który ma przedłużyć trwałość związku

Idziemy na terapię, chociaż się kochamy. Psycholog o nowym rytuale, który ma przedłużyć trwałość związku
Fot. Agencja Getty Images

„Mamy cudowny związek i nie chcemy tego stracić” – tak coraz częściej zaczynają się historie par, które zgłaszają się na terapię. Nie z powodu zdrady czy kryzysu, ale po to, by nauczyć się, jak pielęgnować miłość i rozmawiać o trudnych emocjach. To nowy trend, który pokazuje, że dbanie o związek staje się modne i świadome.

 

„O dobry związek warto dbać” – to założenie Sue Johnson, współtwórczyni terapii skoncentrowanej na emocjach (EFT), powtarzane dziś przez tysiące psychoterapeutów par na całym świecie. Do niedawna psychoterapia zarezerwowana była dla sytuacji kryzysowych w związku – gdy ktoś zdradził, gdy narastające konflikty uniemożliwiały codzienne życie albo gdy groźba rozstania czy rozwodu była o krok, co zmuszało partnerów do szukania pomocy. Dziś coraz częściej pary, które zgłaszają się do gabinetów psychoterapeutów par, inspirują się zasadą: lepiej zapobiegać niż leczyć. To nowy i niezwykle wartościowy trend, który pokazuje, że wchodzimy w erę "profilaktyki relacyjnej". To w świetle bardzo wysokich statystyk rozwodów wydaje się dawać ogromną nadzieję na zmianę podejścia. Relacje bowiem mogłyby być troszkę łatwiejsze, gdyby o trudnych rzeczach ludzie potrafili ze sobą rozmawiać - otwarcie i z życzliwością do siebie nawzajem.

To zupełnie inne podejście niż to, które dominowało jeszcze dekadę temu. Na szczęście coraz częściej traktujemy relację podobnie, jak zdrowie fizyczne. Tak, jak nie czekamy aż organizm odmówi posłuszeństwa, robiąc badania profilaktyczne. Tak chodzimy na siłownię i stosujemy zdrową dietę, by być zdrowi i czuć się ze sobą dobrze. I tak właśnie podobnie zaczyna być z miłością: zamiast reagować dopiero gdy jest ból i rozpacz, to uczymy się inwestować w więź, kiedy jeszcze nic jej realnie nie zagraża.

Dlaczego nie warto czekać na kryzys

Na przestrzeni ostatnich lat bardzo zmieniło się nasze podejście do związków. Dawniej funkcjonował mit, że jeśli dwoje ludzi się kocha, to "reszta jakoś się ułoży”. Tymczasem rzeczywistość przez wieki nam pokazywała, że sama miłość to za mało. Sama miłość to tylko jeden z elementów, który nie wystarcza do tego, aby związek był udany, a ludzie będący w nim, czerpali z niego satysfakcję. By bycie razem było świadomym wyborem, a nie przykrym przymusem. Jak to czasem bywało w domach naszych babć i dziadków. Aby jedynym powodem, dlaczego para się nie rozwodzi nie było "dobro dzieci", to potrzebna jest w związkach (poza miłością), także umiejętność komunikacji, zrozumienie wzajemnych potrzeb, zdolność rozwiązywania konfliktów i otwartość na zmiany. 

Pary, które zgłaszają się na terapię coraz częściej rozumieją, że łatwiej jest nauczyć się dobrych nawyków, niż „oduczać” tych złych i to w momencie trwającego już kryzysu. Pary przychodzą więc na psychoterapię po to, by lepiej rozmawiać o uczuciach, zanim pojawią się wspólne wymagające dużej współpracy tematy takie jak: dzieci, kredyt hipoteczny, starzenie się czy choroba. Znana psychoterapeutka Esther Perel podkreśla: „Jakość naszego życia zależy od jakości naszych relacji.” Coraz więcej osób zaczyna to rozumieć. Dobre relacje bowiem nie są dziełem przypadku – to efekt wspólnej pracy, wzajemnej troski i świadomych decyzji obydwojga partnerów. 

Miłość to nie tylko uczucie, ale i praca

Z zewnątrz wiele związków wygląda jak z bajki – tym bardziej na instagramie: wspólne zdjęcia z wakacji czy zdjęcia z rodzinnych uroczystości. Nie raz jednak za kulisami toczy się inna opowieść. Wypełniona żalem, samotnością, nierzadko agresją. Życie we dwoje bywa wymagające, ponieważ związek to spotkanie dwóch odmiennych osób - dwóch historii, osobowości, temperamentów i odmiennych doświadczeń i oczekiwań. Każdy z nas wchodzi w relację ze swoim „bagażem”, więc na trudności składa się wiele czynników. Wnosimy przecież do relacji swoje wzorce przywiązania wyniesione z domu rodzinnego. Ktoś potrzebuje bliskości i stale o nią zabiega, ktoś inny boi się jej nadmiaru i jej unika. Już one same, różne style przywiązania mogą prowadzić do napięć i nieporozumień w związku. Tym bardziej, gdy są nieuświadomione. Do tego dochodzi zabójcze wręcz dla związków - tempo współczesnego życia. Praca na pełen etat (albo i czasem dwa), kredyty i opieka nad dziećmi. Nie mówiąc już o presji społecznej, czy nawet porównywania siebie do innych par w mediach społecznościowych. Naprawdę łatwo się pogubić w tym, co najważniejsze, gdy jesteśmy w parze – więzi, czułości i poczucia, że chcemy być razem.

Oczywiście, nie bez znaczenia jest nasz "bagaż rodzinny", czyli to czego nauczyliśmy się obserwując naszych rodziców. To, w jaki sposób oni się kłócili czy godzili, jak rozmawiali albo milczeli, to właśnie my wnosimy do naszych związków. Nawet jeśli sobie tego do końca nie uświadamiamy, to te ich nauki kierują niestety naszym zachowaniem w dorosłości. Pożegnajmy więc mity o miłości: że jeśli naprawdę się kochamy, wszystko powinno „samo się układać”. W praktyce to nic się samo nie układa, a takie idylliczne przekonanie może doprowadzić jedynie do rozczarowań i poczucia, że skoro pojawiły się trudności, to może coś z nami jest nie tak.

Najczęstsze pułapki w związkach

Nie ma jednej wytycznej, kiedy warto udać się na terapię par. Są jednak sytuacje, które mogą być takim red flag i sygnałem ostrzegawczym.

Kiedy warto pomyśleć o terapii par:

  • zdrady i utrata zaufania,
  • powtarzające się kłótnie o te same sprawy, które nigdy nie znajdują rozwiązania,
  • narastająca obojętność i chłód emocjonalny,
  • poczucie, że „żyjemy obok siebie”,
  • kryzysy związane z ważnymi zmianami – narodziny dziecka, utrata pracy, przeprowadzka.

W takich momentach pomoc psychoterapeuty par często jest niezbędna. Ale czy trzeba czekać na kryzys, by zadbać o związek? np. w terapii skoncentrowanej na emocjach dla par (EFT), opracowanej przez Lesa Greenberga i Sue Johnson, kluczowe jest zrozumienie, że pod kłótniami o „rzeczy drobne” często kryje się ogromny głód bliskości. Partnerzy nie kłócą się o to, kto wyniósł śmieci, ale o to, czy mogą na siebie liczyć.

Przykładem może być para trzydziestolatków, którzy dopiero planują ślub. Między nimi układa się świetnie, ale wiedzą, że wkrótce pojawią się poważne tematy: zakup mieszkania, kredyt, decyzje o dziecku. Zamiast czekać, aż pierwsze poważne konflikty „wybuchną”, chcą zawczasu nauczyć się rozmawiać o emocjach i dbać o swoje granice. Inny przykład, to małżeństwo z kilkuletnim stażem, które zgłasza się do gabinetu psychoterapeuty, bo choć wciąż się kochają, to zauważają, że w natłoku obowiązków zaczynają się od siebie oddalać. Czują, że jeśli teraz nie zadbają teraz o tą swoją więź, to za kilka lat mogą być dla siebie jedynie współlokatorami.

W obu tych przypadkach motywacją nie jest kryzys, ale troska o swoją dobrą przyszłość. To właśnie wydaje się nowym trendem – psychoterapia par jako inwestycja w relację, a nie jedynie remedium na ból i rozstanie. Psychoterapia par bowiem pozwala partnerom zobaczyć, co kryje się pod powierzchnią kłótni i zrozumieć, jakie emocje i schematy kierują ich zachowaniami. Co warto, by robili więcej, a co zdecydowanie niszczy ich relację. Psychoterapeuta par nie pełni bowiem roli sędziego, który orzeka, kto ma rację. Jest on raczej przewodnikiem – osobą, która pomaga parze zatrzymać się w chaosie emocji i przyjrzeć się temu, co dzieje się między nimi i co mogą zrobić, by działo się inaczej.

 

Co daje profilaktyczna psychoterapia par

Psychoterapeuci par mówią, że można iść na terapię czasem jak na „przegląd” związku. Taka praca bowiem może przynieść wiele korzyści. Pary uczą się rozmawiać o trudnych tematach, rozpoznawać swoje emocje i reagować na nie w sposób, który nie tylko nie rani drugiej strony, ale wręcz może być dla niej kojąca. Para dzięki terapii zyskuje poczucie, że mają wspólne narzędzia i język, do którego mogą wracać w trudnych chwilach. Maja taki przewodnik po sobie nawzajem i swoim związku, który pozwala uniknąć wielu pułapek. By związki trwały, miłość nie wypalała się, a dwoje ludzi czuło się ze sobą w relacji bezpiecznie.

Dziś coraz więcej znanych osób mówi o tym, że są lub byli w psychoterapii. Barack i Michelle Obama przyznali, że psychoterapia była niezwykle ważnym elementem ich małżeństwa. Aktorka Kristen Bell i jej mąż Dax Shepard przyznali, że regularne spotkania z terapeutą pomagają im utrzymywać związek w dobrej kondycji, a Will Smith wprost stwierdził, że dopiero dzięki terapii nauczył się, jak naprawdę rozmawiać ze swoją żoną, Jadą Pinkett Smith.

Terapia par – inwestycja w przyszłość związku

Psychoterapia par to nie ostatnia deska ratunku. To wyraz odpowiedzialności i odwagi dwojga kochających się ludzi. Czego wyrazem jest decyzja, by nie czekać, aż coś się popsuje, ale idąc na psychoterapię, świadomie pielęgnować tworząca się lub trwającą już więź. Bo jak mówiła Sue Johnson: „Miłość nie polega na znalezieniu idealnej osoby, ale na tworzeniu więzi, która jest bezpieczna i pełna bliskości.” I to właśnie psychoterapia może być drogą, która tę więź wzmacnia i chroni – zanim pojawią się pierwsze pęknięcia.

 

Bibliografia:

• Gottman, J., & Silver, N. (1999). The seven principles for making marriage work. Harmony Books.

• Johnson, S. (2004). Hold me tight: Seven conversations for a lifetime of love. Little, Brown and Company.

• Perel, E. (2006). Intelligence erotique: Réconcilier l’érotisme et la vie domestique. Robert Laffont.

• Obama, M. (2018). Becoming. Crown Publishing Group.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również