News

Gwiazda "I tak po prostu..." Kristin Davis zdradza: "Starzenie się jest ekstremalnie stresujące"

Gwiazda "I tak po prostu..." Kristin Davis zdradza: "Starzenie się jest ekstremalnie stresujące"
Fot. East News

Granie w nowej odsłonie słynnego "Seksu w wielkim mieście" to dla Kristin Davis słodko-gorzkie doświadczenie. Ostra krytyka jej wyglądu dotknęła aktorkę do żywego...

Kristin Davis wróciła do roli uroczej Charlotte York 20 lat po finale ostatniego sezonu "Seksu w wielkim mieście" i 12 lat po premierze kinowej wersji słynnego serialu. Minęło sporo czasu i bohaterki kultowej produkcji HBO – choć wielu trudno się z tym pogodzić – postarzały się. Fani serialu zaakceptowali siwą Mirandę, ale zmiany jakie zaszły w wyglądzie granej przez Davis Charlotty są już dla nich trudne do przełknięcia.

Od emisji pierwszego odcinka "I tak po prostu..." Kristin Davis jest porównywana do Jokera i Muppetów, zarzuca jej się, że przez nadmiar botoksu i wypełniaczy nie jest w stanie wiarygodnie płakać, a mówiąc sepleni. I tylko niewielu komentujących jej wygląd widzów dostrzega, że zabiegi, którym poddała się aktorka, były rozpaczliwą próbą uchronienia się dokładnie przed taką bezpardonową krytyką.

 
 
 
 
 
View this post on Instagram
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by And Just Like That... (@justlikethatmax)

Stresujące starzenie się w wielkim mieście

Nie ma wątpliwości, że twarz Kristin Davis została częściowo unieruchomiona i mocno wygładzona z pomocą toksyny botulinowej. Aktorka miała też najprawdopodobniej wstrzyknięte wypełniacze w usta, policzki i bruzdy wargowo-nosowe. Można też bezpiecznie założyć, że podobnym zabiegom poddały się jej serialowe koleżanki – Sarah Jessica Parker i Cynthia Nixon – tylko specjaliści, którzy zajęli się ich twarzami, byli bardziej subtelni. Dzięki temu obie panie zachowały naturalny wygląd i mimikę, i uniknęły ataków, których głównym celem stała się Kristin Davis.

 
 
 
 
 
View this post on Instagram
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by And Just Like That... (@justlikethatmax)

Co ciekawe, osoby krytykujące wygląd Davis często zadają – moim zdaniem – naiwne pytanie: "Czemu ona sobie to zrobiła?".  Odpowiedź na nie udzieliła w pewnym sensie sama krytycznie oceniania gwiazda, która w jednym z wywiadów przyznała, jak ciężko jest być dojrzałą kobietą w show-biznesie:

Starzenie się i bycie porównywanym do dużo, dużo młodszej siebie, może być naprawdę stresujące – powiedziała Kristin Davis w rozmowie z dziennikarką "New Beauty". – Gdybym wiodła zwykłe życie, czułabym się w porządku. Czułabym się nawet świetnie! Jestem zdrowa, jestem silna. Mam trzyletniego syna, którego noszę na rękach i wszystko jest ze mną w porządku. Ale nie – jestem w telewizji, gdzie każdy aspekt mojej fizyczności jest analizowany.

Aktorka zdradziła też, że ta strona jej kariery zawsze stanowiła dla niej duży problem. Kristin Davis przyznała się do kompleksów, które sukces serialu "Seks w wielkim mieście" dodatkowo... zintensyfikował. – Co tydzień pojawiał się nowy artykuł, w którym pisano o mnie, że mam figurę gruszki – wspomina Davis. – To było trudne, bo żadna ćwiczenia nie mogły zmienić mojej figury, ani sposobu, w jaki te artykuły były pisane. Uwielbiano mnie w nich porównywać do Sarah Jessiki, która, niezależnie od tego, co robiła, zawsze była drobniutka.

 

Więcej niż tylko wygląd

W rozmowie opublikowanej na stronie newbeauty.com Kristin Davis zasugerowała, że jej brak akceptacji własnego wyglądu to tylko aspekt większego problemu – deficytu pewności siebie i braku wiary we własne możliwości, także te zawodowe. Aktorka porównała samą siebie do grającej Mirandę Cynthii Nixon: – Ona jest bardzo silna i pewna swojego talentu. A ja jestem mniej silna i mniej pewna swojego talentu – tłumaczyła Davis. – I dorastałam nie czując się dobrze w moim ciele.

Warto przypomnieć, że w "I tak po prostu..." wcielająca się w rolę Mirandy Nixon jest najmniej "przerobioną" z bohaterek serialu. Miranda ma swoje naturalnie wąskie wargi, widoczne zmarszczki wokół oczu i siwe włosy. Te ostatnie są zresztą tematem jeden z rozmów trzech przyjaciółek, podczas której Charlotte (sic!) sugeruje Mirandzie ufarbowanie włosów.  

A jak Kristin Davis radzi sobie ze starzeniem i uwagą, jaką jej wyglądowi poświęcają media i fani "Seksu w wielkim mieście"? – Ze starzeniem się związanych jest tak wiele różnych rzeczy. Niektóre z nich są wspaniałe, takie jak mądrość, samoświadomość, doświadczenie życiowe. Ale są też inne rzeczy, które są stresujące – tłumaczyła aktorka dziennikarce "New Beauty". Za to w wywiadzie przeprowadzonym dla "The Times" szczerze przyznała się, jak trudno jest jej ze spokojem przyjmować ocenę jej wyglądu

Każdy chce skomentować – pozytywnie, negatywnie czy jakkolwiek – nasze włosy, nasze twarze, nasze to i tamto. Intensywność tych komentarzy jest szokująca – powiedziała Davis. – Czuję się przez to zła, a nie chcę cały czas czuć się zła. Dlatego nie patrzę na te komentarze. Ale wiem, że one tam są.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również