Nie wierz, że mężczyźni są biorcami, a kobiety dawcami. Każda z płci bierze i daje, tylko inaczej. Sztuka dobrego życia we dwoje polega na znalezieniu równowagi pomiędzy myśleniem w kategoriach "my" i "ja". Dziś większość z nas musi uczyć się raczej tego pierwszego.
Psycholodzy podkreślają, że coraz lepiej przyswajamy lekcję „dbaj o siebie”, a nawet alarmują, że naszym związkom zagraża hedonizm i egoizm. Jak przypomina znana terapeutka rodzinna Esther Perel: brak „my” powoduje, że związek w ogóle nie powstaje, jest tylko przygodą pomiędzy dwiema indywidualnościami. Ta amerykańska autorka bestsellera „Inteligencja erotyczna” od 30 lat przyjmuje w gabinecie pary niegdyś zakochanych w sobie ludzi. Rozmowy z nimi doprowadziły ją do odkrycia, że mamy dziś tendencję do prowadzenia w naszych związkach specyficznej miłosnej rachunkowości, która ma przynosić zysk, a zawsze kończy się krachem. Chcemy, żeby było sprawiedliwie. Równo i demokratycznie. W praktyce jednak kończy się to kupieckim szacowaniem, kto ile razy sprzątał, kto ile razy zmywał, kto więcej wziął i dał.
Może życie byłoby prostsze, gdyby nasze związki można było oprzeć na zasadzie „przysługa za przysługę” i „wet za wet”. Jednak takie podejście zawsze kończy się wystawieniem rachunku. Miłość bilansuje inaczej.
Jak mówi znany badacz miłości, psycholog Prof. Bogdan Wojciszke, dopiero jeśli partnerzy myślą w kategorii „my” w związku pojawia się intymność, najtrwalszy składnik miłości. Dopóki ona trwa, czyli dopóki jest wzajemne zaufanie i obdarzanie się wsparciem - dopóty związek daje satysfakcję. Kilka lat temu naukowcy wpadli na pomysł, by zbadać oddzielnie dwa rodzaje partnerskiego wsparcia – otrzymywane i dawane. Okazało się, że dobroczynnie działa na nas wsparcie dawane innym, a nie otrzymywane. Otrzymywanie jest przyjemne, ale dawanie ma charakter, który można nazwać sensotwórczym. Doskonale to widać w niektórych zawodach - jeśli ktoś jest lekarzem i przynosi ludziom ulgę lub ratuje życie, to nie musi się zastanawiać, czy jego działania mają sens. Podobnie jest w związku: ta osoba, która daje wsparcie partnerowi ma poczucie ważności związku.
Choć mówi się często, że kobiety są dawcami a mężczyźni biorcami, nie warto w to wierzyć. Taka opinia jest wynikiem rozpadu tradycyjnego porządku świata w którym mężczyzna dawał kobiecie utrzymanie i opiekę, a ona jemu zadbany dom, dzieci i rozkosz. Ta umowa przestała się nam opłacać, nie pasuje już do naszego stylu życia. Ale sensem związku nadal jest wzajemna wymiana wsparcia, usług, pocałunków, zainteresowania i uwagi. Francuski socjolog Jean-Claude Kaufmann mówi krótko o miłosnej wymianie darów. Dar oznacza, że robimy coś dobrowolnie, z serca. Jeśli zaczynamy sumować zyski, liczyć straty - zmienia się w obowiązek. Wymiana może trwać, tylko nie czujemy się już obdarowywani.
Pierwszym darem kobiety, bez którego nie zacznie się żaden związek jest uśmiech i życzliwe, pełne zainteresowania spojrzenie. Jest to również taki dar, o którym w trakcie trwania związku zapominamy. Chyba niesłusznie, bo większość mężczyzn nigdy nie przestaje go cenić.
Zespół Johna T. Molloya, który przeprowadził 3 tysiące wywiadów – ankiet wśród Amerykanów (opublikowano je w książce „Why Men Marry Some Women and Not Others”) ustalił, że współczesne kobiety nie doceniają wagi własnych darów niematerialnych – a tych właśnie spodziewają się i pragną mężczyźni. Miłe gesty, uważne słuchanie, interesowanie się sprawami partnera są dla większości z nich warte więcej niż obiad i pranie. Drugim wykrytym przez zespół Molloya nieporozumieniem jest studzenie hojności mężczyzny na początku związku. - Błąd kobiet polega na tym, że na początku wymagają za mało, a po latach – za dużo. Mężczyzna aby zaangażować się w związek musi w niego zainwestować – komentuje Molloy. - Im więcej zainwestuje, tym bardziej jest zaangażowany, tym mocniej mu zależy i tym konsekwentniej uznaje, że kobieta, którą wybrał i związek w który włożył tyle wysiłku, emocji i pieniędzy są wyjątkowe i wiele warte. Jeśli mu na to nie pozwalasz, uznaje, że spotkał kobietę, która chce mniej, niż on ma do zaoferowania. Tę lekcję zapamięta aż do końca waszej relacji.