Znany amerykański terapeuta dowiódł, że miłość opiera się na pięciu różnych kanałach komunikacji. Nazwał je językami miłości. Jeśli chcesz, by twoja miłość kwitła, powinnaś nauczyć się posługiwać każdym z nich. Oto krótka ściągawka.
Choć koncepcja Gary’ego Chapmana, autora książki "5 języków miłości" amerykańskiego pastora i doradcy małżeńskiego z ponad czterdziestoletnim stażem nie jest nowa, ostatnio interesują się nią psychologowie i naukowcy. Chapman, choć nie opierał się na badaniach naukowych, a jedynie na doświadczeniu pracy z tysiącami małżeństw, bardzo trafnie opisał sposoby, na jakie powinniśmy wyrażać swoje uczucie w bliskich związkach.
Miłosny język nr 1: Słowa uznania
Oczywiste? Skoro tak, dlaczego… tak rzadko ich używamy? „Bo jeśli coś jest dobre, po co o tym mówić”, myśli większość osób. Błąd! Terapeuta par, John Gottman, udowodnił w badaniach, że w codziennych życiu powinniśmy stosować złotą zasadę, czyli na każde pięć komplementów, słów uznania i docenienia może przypadać jedna wyrażona krytyka. Tylko wtedy jesteśmy w stanie dotrzeć z nią do naszego rozmówcy. Im bardziej zaburzona jest ta proporcja na niekorzyść „dobrych słów”, tym mniej jesteśmy słuchani. Jak lepiej posługiwać się tym językiem?
- Przez tydzień wypisuj sobie – w notatniku, telefonie – cechy, zachowania partnera, które wzbudzają twój podziw, które cenisz. A potem, przez kolejny tydzień, mów o tym, korzystając z notatek (dla przypomnienia). On nie tylko poczuje się doceniony: także ty, skupiając się na pozytywach, przypomnisz je sobie, znów je zobaczysz.
- Pochwal go przy ludziach. Na spotkaniu ze znajomymi, rodzinnym obiedzie. Niech wszyscy usłyszą, za co jesteś mu wdzięczna, co w nim jest super. Tak wyrażone uznanie jest szczególnie cenne.
Miłosny język nr 2: Czas spędzany razem
Może jesteś zdziwiona tym punktem, bo uważasz, że przecież całe życie spędzacie razem, więc… o co chodzi? Terapeuci par zwracają uwagę, że nie chodzi o ilość wspólnie spędzanego czasu, ale – o jego jakość. Możecie widywać się rzadziej, bo oboje intensywnie pracujecie zawodowo, macie też swoje pasje, ale te kilka godzin dziennie, które macie dla siebie, umiecie dobrze spożytkować. Jak lepiej posługiwać się tym językiem?
- Próbujcie razem nowych rzeczy. To okazja, by zobaczyć partnera od zupełnie innej strony – może się okazać, np. w trakcie jednodniowego spływu kajakowego, że on świetnie zna się na ptakach, rozpoznaje ich głosy, umie nazwać, wie, jakie mają zwyczaje. Poza tym, próbując nowych rzeczy może się okazać, że znajdziecie wspólną pasję, która skonsoliduje wasz związek.
- Wprowadź zwyczaj: dziesięciominutowa rozmowa przy herbacie (czasem – kieliszku wina), pod koniec każdego dnia. Opowiedzcie sobie: co się tego dnia wydarzyło fajnego (jedna rzecz), zabawnego, strasznego? Możecie też skorzystać z lubianego przez terapeutów schematu: „O czym teraz myślisz? O czym dzisiaj marzysz? Czego się dzisiaj boisz?” – choć trzeba przyznać, że w kontekście pary brzmi on trochę bardziej sztucznie niż w gabinecie psychologa.
Miłosny język nr 3: Prezenty
Kto ich nie lubi? Zdaniem psychologów w prezentach najważniejsze jest to, że sprawiają przyjemność obu stronom. Sprzyjają też zacieśnianiu więzi, bo – o ile nie ulegamy schematom (whisky dla niego, kwiaty dla niej) i nie korzystamy z podpowiedzi w internecie (popularne sklepy, oferujące wybór „stu idealnych podarków dla niego”), szukając odpowiedniego prezentu, pogłębiamy swoją wiedzę o partnerze. Jak lepiej posługiwać się tym językiem?
- Prezent nie musi oznaczać wydatku. Ty możesz być prezentem! Twój czas, twoja obecność, twoje zaangażowanie w coś, co on uwielbia, a za czym ty, mówiąc oględnie, nie przepadasz. Ile razy partner namawiał cię, żebyś pojechała z nim na ryby?
- Gdy zamawiacie jedzenie na wynos na pyszne.pl, gdy chodzicie do restauracji, zwracaj uwagę na to, co on bierze do jedzenia. Co lubi? Gdy któregoś dnia wróci z pracy, powiedz: „Za kwadrans będzie jedzenie. Zamówiłam ci pizzę pepperoni, tak, jak lubisz!”. To sygnał: jestem na ciebie uważna, znam cię. Możesz czuć się przy mnie komfortowo.
Miłosny język nr 4: Praktyczna pomoc
Ważne jest nie tylko to, co mówimy, ale to, co robimy. I nie chodzi tu o wielkie, bohaterskie czyny – jak propozycja „Oddam nerkę do przeszczepu krzyżowego, jeśli będziesz potrzebować” czy hojne gesty od święta. Chcemy wiedzieć, że partner jest przy nas na co dzień. Jak lepiej posługiwać się tym językiem?
- Włączcie się w jego zadania. Namów do tego dzieci, przyjaciół, twoich rodziców czy siostrę. Wiesz, że czekają go porządki w piwnicy – wyjątkowo uciążliwa historia, w piwnicy upychaliście różne dziwne przedmioty od kilku dekad. Skrzyknij ekipę, zróbcie niespodziankę – w dniu porządków stawcie się wszyscy w roboczych strojach i ze słowami „Razem raźniej!”.
- Spełnij jakąś jego prośbę. Gdy się nad tym zastanowisz, z pewnością stwierdzisz, że od wielu lat on ponawia kilka próśb, zapewne o drobiazgi, ale jakoś zawsze puszczałaś je mimo uszu. Może na przykład często mówi: „Czy mogłabyś zostawiać kluczyki od auta w jednym miejscu? Nigdy nie mogę ich znaleźć”. Wybierz taką prośbę – co do której on już nie miał nadziei, że zostanie spełniona – i go zaskocz!
Miłosny język nr 5: Dotyk
Ostatni z pięciu języków, co wcale nie znaczy, że najmniej ważny. Bez pełnego akceptacji i miłości dotyku dzieci wolniej rosną. W serii eksperymentów wykazano, że dotyk jest też niezwykle ważny w relacjach: wystarczy musnąć czyjąś dłoń, by uzyskać łatwiej zgodę tej osoby na udział w badaniach, kelnerzy dostają wyższe napiwki od klientów, których dłoni dotknęli, wręczając rachunek. Jak lepiej posługiwać się tym językiem?
- Zrób dwutygodniowy eksperyment „całuśny”. Codziennie rano, przy śniadaniu, albo wychodząc do pracy, cmoknij partnera w policzek. Staraj się włożyć w ten gest czułość, troskę. Obserwuj: jak po tych dwóch tygodniach zmieni się wasza relacja? Może oboje będziecie się częściej uśmiechać, dążyć do większej bliskości? Może uznasz, że warto ten zwyczaj zostawić już na zawsze?
- Wykorzystaj każdą okazję, by się przytulić. Znana terapeutka Virginia Satir uważała, że każdy z nas musi przytulić się co najmniej cztery razy dziennie, by… w ogóle żyć. I aż dwanaście razy, żeby być szczęśliwym! Oczywiście, nie chodzi tylko o uściski z partnerem, w tej liczbie należy też uwzględnić dzieci, rodziców, przyjaciół, zwierzęta domowe. Wszystko, co żyje i „emituje ciepło”, dobroczynną energię. Mała rzecz – a cieszy.