Zdarzają się takie dni, kiedy wstaję rano pełna determinacji i planuję dziesiątki spraw, które załatwię. Jednak z upływem godzin, moje myśli zaczynają błądzić. Albo nadmiernie analizuję proste zadania, albo przypominam sobie poprzedni dzień, albo rozprasza mnie jakieś powiadomienie z mediów społecznościowych. Zanim się obejrzę, początkowy impet znika, zastąpiony przez wątpliwości i rozproszenie. Znamy to wszyscy, prawda? Świetnie opisuje to Ryunosuke Koike "Practice of Not Thinking" ("Praktyce niemyślenia"). Mnie pomaga.
Spis treści
To dziwne uczucie. Podobne do tego, jakby mój umysł był tak aktywny, że zdaje się działać przeciwko mnie. To niestety cecha wbudowana w nasz mózg: poszukiwanie stymulacji, gdzie negatywne myśli przyciągają uwagę bardziej niż te pozytywne, tłumaczy japoński mnich Ryunosuke Koike w książce "Practice of Not Thinking". Ale jest dobra wiadomość – istnieje sposób, by odzyskać kontrolę, uciszyć hałas i przestać nadmiernie myśleć: uważność zorientowana na zmysły. Skupiając się na tym, co widzimy, słyszymy, dotykamy, smakujemy i wąchamy, możemy uwolnić się od ciągłego strumienia myśli i odzyskać jasność umysłu. Kiedy stosuję te praktyki, czuje się spokojniejsza.
Koike wprowadza nas w świat "trzech trucizn" – pragnienia, gniewu i ignorancji – które, jak podstępne złodziejki, okradają nas z teraźniejszości. Pragnienie? To ta cicha tęsknota za kolejnym komplementem, lajkiem czy chwilą uznania. Dostajemy miłe słowo, a zamiast się nim nacieszyć, już chcemy więcej – jak dzieci w sklepie z cukierkami. Gniew z kolei to nie tylko krzyk w poduszkę, ale i te subtelne ukłucia – zazdrość o koleżankę, która zawsze ma lepiej, czy żal do siebie za niewypowiedziane "nie". Po co nam te emocje? Jedynie zatruwają spokój kolejnych dni. A ignorancja? To autopilot, na którym śmigamy przez dzień, nie zauważając, jak umysł odciąga nas od tego, co naprawdę ważne – rozmów z bliskimi, smaku porannej kawy, szumu deszczu za oknem.
Te trzy siły napędzają karuzelę myśli, która kręci się bez końca. Zamiast żyć, analizujemy, wspominamy, planujemy. Koike mówi: stop. Możemy to przerwać, wracając do zmysłów i chwili obecnej.
Weźmy gniew – codzienną towarzyszkę wielu z nas. Koleżanka rzuci kąśliwą uwagę, mąż zapomni o obietnicy, a my czujemy, jak w środku coś się gotuje. Co robimy? Albo dajemy upust złości – narzekamy, trzaskamy drzwiami – albo tłumimy ją, udając, że wszystko gra. Obie drogi to ślepe uliczki. Wybuch wzmacnia nawyk reagowania na gorąco, a tłumienie rodzi frustrację – złość na to, że się złościmy.
Koike proponuje trzecią ścieżkę: obserwację. Kiedy czujemy irytację, zatrzymajmy się. Powiedzmy sobie: "Jestem zirytowana". To nie magia, to trik, który oddziela nas od emocji. Zamiast być wulkanem, stajemy się widzami – patrzymy na złość jak na chmurę, która zaraz odpłynie. Z czasem zauważamy, że gniew traci moc, a my odzyskujemy kontrolę. I nie, to nie znaczy, że mamy być oazą spokoju 24/7 – chodzi o to, by emocje nie dyktowały nam scenariusza dnia.
Świat jest głośny – szum miasta, nieustające rozmowy w biurze, powiadomienia w telefonie. Nic dziwnego, że trudno nam się skupić. Koike radzi: zacznijmy od słuchania. Nie chodzi o to, by wyłączyć hałas, ale by go przyjąć. Przed spotkaniem w pracy wsłuchajmy się w szelest kartek, kroki na korytarzu, odległy warkot ulicy. To ćwiczenie jak rozgrzewka dla umysłu – uczy nas być tu i teraz. Gdy potem ktoś mówi, nie odpływamy myślami do listy zakupów, tylko naprawdę słuchamy. A to procentuje – w relacjach, w pracy, w rozmowach z samymi sobą.
A co z oczami? Współczesność bombarduje nas obrazami – od newsów pełnych dramatu po seriale, które trzymają w napięciu. Koike ostrzega: zbyt wiele bodźców przytępia naszą percepcję. Zamiast scrollować bez końca, spójrzmy na świat uważniej. Na spacerze zauważmy, jak drzewa rzucają cienie, jak ptak przelatuje nad głową. To nie nuda – to reset dla głowy. Proste widoki uspokajają, a umysł przestaje gonić za sensacją.
Kiedy głowa szaleje, ratunek znajdziemy w dotyku. Wyobraźmy sobie, że siedzimy przy biurku, spięte po godzinach pracy. Zamiast sięgać po telefon, poczujmy, jak krzesło podpiera nasze plecy, jak palce muskają klawisze. Albo wyjdźmy na chwilę – posprzątajmy, ugotujmy, pospacerujmy. Skupmy się na tym, jak dłonie trzymają miotłę, jak stopy stąpają po podłodze. To jak kotwica – sprowadza nas z powrotem do ciała i chwili.
"Praktyka niemyślenia" to nie tylko teoria – to zaproszenie do działania. Obserwujmy emocje, słuchajmy świata, patrzmy uważnie, dotykajmy rzeczywistości. Każda z tych małych praktyk buduje most do spokoju i jasności. Koike, łącząc zen z nowoczesnością, przypomina: nie musimy być mniszkami, by żyć uważnie. Wystarczy chwila, oddech i my – gotowe, by naprawdę być.
Życie pędzi jak ekspres, często czujemy się jak pasażerki bez biletu – przytłoczone, rozkojarzone, z głowami pełnymi hałasu. W swojej książce Ryunosuke Koike podaje nam prostą, ale rewolucyjną receptę: zatrzymajmy się, odetchnijmy i nauczmy się żyć tu i teraz. Oparta na mądrości buddyzmu, jego filozofia to nie suche kazania, lecz praktyczne narzędzia, byśmy wyciszyły umysły, rozładowały stres i odnalazły spokój – nawet w największym życiowym zamieszaniu.
"Praktyka niemyślenia" jest przewodnikiem, który realnie tłumaczy, jak wyciszyć hałas umysłowy, który odwraca naszą uwagę od życia w pełni w teraźniejszości. Opierając się na zasadach mądrości zen, oferuje praktyczne techniki skracania nadmiernego myślenia, zmniejszania stresu i kultywowania większego spokoju. U każdego zadziała coś innego, ale warto spróbować czegokolwiek. Żeby nie oszaleć od tempa otaczającego nas świata.
Co stosuję każdego dnia? Kilka razy dziennie wstaję od komputera i skupiam się na doznaniach zmysłowych. Gdy mam dłuższą chwilę, idę na krótki spacer bez telefonu. Patrzę na drzewa, wącham naturę, dotykam liści. Kiedy indziej idę pod prysznic i powoli namydlam ciało ulubionymi pachnącymi żelami i piankami. Wącham i wczuwam się w skojarzenia, jakie przynoszą. Zdarza mi się, że w chwili zdenerwowania , zmęczenia i przebodźcowania sięgam po ulubione perfumy. I wącham. One zawsze przypominają mi miłe chwile i idę za tymi wspomnieniami. Czasem wstaję i patrzę na zdjęcia moich bliskich. I staram się pamiętać o oddechu przez nos. To na razie tyle, ile w moim życiu mogę zastosować zasad mnicha. To niewiele, ale te małe zmiany naprawdę pomagają.
Ryunosuke Koike to japoński mnich, który buddyjską mądrość serwuje w przystępny sposób. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Tokijskim, prowadzi kursy medytacji zazen i pisze bestsellery, które trafiają do serc milionów. Jego misja? Pokazać, że spokój umysłu jest na wyciągnięcie ręki – także naszej.