Rozmowy

Jak ćwiczyć kreatywność w każdym wieku i dlaczego warto? Pytamy autorkę "Drogi do kreacji"

Jak ćwiczyć kreatywność w każdym wieku i dlaczego warto? Pytamy autorkę "Drogi do kreacji"
Fot. 123RF

Kreatywność to słowo klucz. Często występuje w ogłoszeniach z ofertą pracy. Szefowie wymagają, byśmy twórczo podchodzili do rozwiązywania problemów. Ale co to właściwie znaczy? Czy każdy ma tę umiejętność? Jeśli nie, jak ją opanować, tłumaczy dr Joanna Kwaśniewska, psycholożka i trenerka, autorka poradnika z ćwiczeniami rozwijającymi twórczość "Droga do kreacji".

Kreatywność: czym właściwie jest?

Twój STYL: Czy kreatywność i twórczość to to samo?

Joanna Kwaśniewska: Niezupełnie. Słowo kreatywność pochodzi z łaciny i oznacza zdolność generowania wielu pomysłów w odpowiedzi na problem. Przyjmujemy, że kreatywne jest to, co oryginalne i nowe, czyli nikt tego wcześniej nie wymyślił, a jednocześnie wartościowe, czyli da się zastosować w życiu. Twórczość natomiast oznacza pewien rodzaj praktycznej działalności. Jest realizowaniem niesztampowych, odważnych pomysłów. Jednym słowem, można być kreatywnym i sypać pomysłami, ale jeśli kończy się na gadaniu, nie jesteśmy twórczy. By być twórczym, trzeba coś wytworzyć.

Często uważamy, że twórcy to poeci, malarze, muzycy. W codziennym życiu raczej coś robimy, niż tworzymy.

Robienie też może być twórcze. Ktoś wymyśla i uruchamia produkcję nowego narzędzia. Zakłada fundację wspomagającą ludzi w potrzebie – pierwszą skierowaną do tej konkretnej grupy. Inna osoba opracowuje innowacyjną teorię naukową. To wszystko można nazwać twórczością. Ci ludzie swój potencjał kreatywny zmieniają w działanie i konkretny efekt. Możemy spełniać się twórczo również w codziennych sprawach. Gdy robimy jesienny wianek na drzwi, wymyślamy bajki i zabawy, które uczą dzieci życia w harmonii z przyrodą. Albo kiedy tworzymy w domu pełną miłości atmosferę dla bliskich. Bo i to wymaga pomysłowości i konkretnych działań. To wszystko jest twórczością.

Moja mama jest mistrzynią pomysłowego serwowania posiłków. Gdy byłam mała, robiła dla mnie i siostry „ogródki” z warzyw. Chętniej zjadałyśmy płoty z marchewki i lasy z brokułów niż zwyczajne zdrowe surówki.

Wspaniały przykład! Drobne, na pozór nic nieznaczące aktywności dodają magii codzienności. Uczą kreatywności i inspirują, by zwykłe czynności wykonywać w niezwykły sposób. Dzięki twórczości życie staje się piękniejsze.

Pamiętam sąsiada, który układał drewno kominkowe w fale i wieże. A można zwyczajnie ustawić je w rzędach.

Dochodzimy do ważnej kwestii: do kreatywności i twórczości potrzebny jest czas i pewien rodzaj swobody. Gdy nie gonią mnie terminy, mogę zająć się twórczą realizacją zadania, np. fantazyjnym układaniem drewna. Łączę pożyteczne z nietuzinkowym. Jeśli nie czuję presji czasu, łatwiej wybrać innowacyjny sposób wykonania obowiązków. Gdy czujemy, że ciągle brak nam czasu, z twórczości nici. Jeśli na skutek własnych ambicji czy zewnętrznych nacisków żyjemy pod presją – zagonieni, wpatrzeni w harmonogramy, z wiecznym poczuciem „nie nadążam” – przestajemy być kreatywni.

Czy kreatywność jest nam potrzebna w życiu?

A czy kreatywność w ogóle jest nam potrzebna? Jaki zysk miała moja mama, układając ogródki z warzyw?

Myślę, że... była bardziej skuteczna w przekonywaniu dzieci do jedzenia witamin i nie czuła się bezradna. Człowiek twórczy postrzega siebie jako reżysera, a nie jedynie aktora zdarzeń. To fundamentalna różnica. Wiele badań pokazuje też związek między twórczością a szeroko rozumianym zdrowiem. Osoby kreatywne dłużej żyją, mają lepszy nastrój, więcej nadziei na przyszłość. Częściej widzą sens w życiu. Twórczość – ta artystyczna, ale i codzienna – to poczucie sprawczości i wpływu na świat, choćby w niewielkim zakresie. Jej przeciwieństwem jest bezradność, która skutkuje depresją, lękami, przekłada się na większe ryzyko wystąpienia chorób. Nie bez znaczenia jest fakt, że twórczość nie istnieje w próżni, najczęściej odbywa się w jakiejś wspólnocie. A udane relacje z ludźmi są gwarantem szczęścia.

Wady kreatywności

Kreatywność ma wiele zalet. A czy ma też wady?

Może być destrukcyjna dla naszych sił witalnych. Niektórzy generują sto pomysłów na minutę, wszystkie uznają za świetne i podejmują się realizacji zbyt wielu przedsięwzięć, bo nie potrafią postawić własnej kreatywności granic. W rezultacie są przemęczeni i grozi im wypalenie.

Powiedziała pani o swobodzie jako koniecznym warunku kreatywności i twórczości, ale żyjemy w pragmatycznych czasach i często jesteśmy „gaszeni”: weź się tym nie baw, tylko zrób po prostu! Szybko i na czas!

W społeczeństwie funkcjonuje wykoślawiony mit dorosłości. Zgodnie z nim ktoś dojrzały musi być przede wszystkim poważny, robić wszystko zgodnie z normami, czyli „jak wszyscy”. Rzadko mówimy „chcę”, „mogę”, zewsząd słychać: „muszę”, „musisz”. Muszę coś wymyślić na zebranie, muszę mieć pomysły na burzę mózgów w firmie, muszę stworzyć coś innowacyjnego... A to się wyklucza! Przymus nie jest dobrym towarzyszem kreatywności. Jeśli wszystko „musimy”, a niczego nie chcemy i nie wybieramy, grozi nam depresja i syndrom wypalenia. Człowiekowi w każdym wieku potrzebna jest motywacja wewnętrzna i zabawa. One są źródłem kreatywności i twórczości. Zabawa oznacza eksperymentowanie, nietrzymanie się utartych szlaków. To z kolei wiąże się z pewnym ryzykiem. Tak jak z tym panem, który układał drewno: skoro jego budowle ze szczapek były oryginalne i nietuzinkowe, mogły się zawalić, bo robił coś, co nie było jeszcze sprawdzone przez innych. Wiele osób woli postępować według schematów, bo są sprawdzone, gwarantują sukces.

Porzucamy kreatywność na rzecz poczucia bezpieczeństwa?

Czasami tak się dzieje, chociaż nie do końca są to świadome wybory. Niestety, wielu z nas było gaszonych od najmłodszych lat w domu, szkole. Rodzice i nauczyciele chcieli dla nas dobrze: byśmy postępowali zgodnie z ustalonymi schematami, bo one gwarantowały sukces rozumiany jako dobre stopnie i etykietka grzecznego dziecka. Ale to nie wspiera kreatywności. Niedawno, gdy byłam na spacerze, przede mną szła rodzina z dziećmi. „Tato, patrz, ścieżka w lewo, pobiegnę, tam takie ładne światło!”, zawołała dziewczynka. „No gdzie?! Drogą idziemy! Te ścieżki nie wiadomo gdzie nas zaprowadzą…”, skarcił ją tata. I poszli prosto. Zrobiło mi się smutno. Nasze pierwsze doświadczenia związane z twórczością to właśnie te wyniesione z domu – zapisują się w nas na zawsze!

Sposób, w jaki będziemy podchodzili do rozwiązywania problemów, również?

Tak. Czy pójdziemy prosto, utartym szlakiem, jak wszyscy, czy w bok wąską ścieżką. A może wydepczemy własną? Twórczość zawsze zawiera element inicjatywy: nie można do niej zmusić, można inspirować. Dzieci rwą się do kreatywności i twórczości, dorośli często te impulsy gaszą. A potem jest zdziwienie: dlaczego ludzie nie są pomysłowi? Czemu poddają się owczemu pędowi? Nie myślą samodzielnie? No właśnie dlatego. Ostatnio rozmawiałam z nastolatką, która powiedziała, że jej największą pasją jest śpiew. Z jaką energią mówiła o tym, że lekcje śpiewu, choćby raz w tygodniu, są jej marzeniem! Od rodziców usłyszała: „Najważniejsze, żebyś się dużo uczyła i miała dobre oceny. Reszta potem”. Czasami dorośli gaszą kreatywność dzieci, projektując na nie własne lęki o przyszłość. Takim nastolatkom trudno odnaleźć w świecie pasję i sens. Szkoły też nie nagradzają za twórczą postawę. Mimo wysiłków wielu nauczycieli podstawa programowa wymaga głównie myślenia zbieżnego – jego celem jest udzielenie jednej, „właściwej” odpowiedzi. Nie wspiera to szukania oryginalnych punktów widzenia, drążenia pozornie oczywistych kwestii, czyli twórczego podejścia właśnie.

Jak się z tego otrząsnąć?

Podstawą kreatywności jest tzw. myślenie dywergencyjne, podczas którego myśli podążają wielotorowo, meandrują, wielokrotnie zmieniają kierunek. Badania nad tymi dwoma typami myślenia – sprzyjającym twórczości i niesprzyjającym – prowadzono już kilkadziesiąt lat temu. Trwały kilka dekad. Naukowcy stwierdzili na ich podstawie, że skłonność do myślenia twórczego silnie wiąże się z osiąganiem wyznaczonych przez siebie celów. Kreatywne osoby wiedzą, czego chcą, i nie zrażają się niepowodzeniami, zgodnie z zasadą „nie wejdę drzwiami, wejdę oknem”. Jeśli im na czymś zależy, znajdują wiele sposobów, również niestandardowych, by osiągnąć cel. Może warto zacząć od zastanowienia się, co mogłoby być dla mnie takim osobistym ważnym celem?

Co dają nam treningi kreatywności?

Jeśli w dzieciństwie oduczono nas myślenia kreatywnego – da się to jakoś odrobić w dorosłym wieku?

Chociaż twórcza postawa życiowa jest konstruktem bardzo złożonym i jej rozwój wymaga ogromu pracy nad sobą, to samo myślenie kreatywne skutecznie można rozwijać, wykonując tzw. ćwiczenia dywergencyjne. To fundament wszelkiego rodzaju treningów kreatywności. Wiele takich ćwiczeń podaję w mojej książce. Można je robić samodzielnie, traktując jak zabawę. Przykład? Zastanówmy się, co da się zrobić z parasola. Do czego można go wykorzystać? Każde niestandardowe zastosowanie to krok w dobrym kierunku! Można z niego zrobić koszyk na owoce do zawieszenia na balkonie, stojak na inne parasole lub kwiaty, basen dla ludzików lego, wyrzutnie dla jesiennych liści itd. Gdy pracuję ze studentami czy pracownikami korporacji, widzę, że przeciętnie człowiek wymyśla pięć zastosowań i uznaje, że już się wykazał kreatywnością. Osoby, które przeszły trening twórczości, generują tych pomysłów kilka razy więcej. Jeśli robimy ćwiczenia samodzielnie, dobrze jest co jakiś czas sprawdzić, czy po takim treningu łatwiej wymyślamy rozwiązania problemów? Czy przychodzi nam do głowy więcej pomysłów? Czy są bardziej niestandardowe niż dawniej? Najczęściej tak się dzieje. Kreatywność może nam „przyrastać”.

Część z  wymyślonych rozwiązań okaże się bez sensu. Co z tego, że wymyślę ich pięćdziesiąt?

Nie oceniamy pomysłów w pierwszej fazie, niezależnie od tego, czy ćwiczymy sami, czy w grupie. W trakcie burzy mózgów doradzam podzielić myślenie na „fazę światła zielonego” i „fazę światła czerwonego”. W trakcie tej pierwszej nie ograniczamy się, puszczamy wodze fantazji. Wyłączamy krytycyzm i nie oceniamy pomysłów – swoich czy innych osób, jeśli pracujemy w grupie. Naczelna zasada brzmi tu: wszystko, co mi przyjdzie do głowy, jest dobre. Nie bójmy się tu dzikich, zwariowanych pomysłów, nawet tych sprawiających wrażenie niedorzecznych.

Dlaczego?

Jest słynne powiedzenie, przypisywane Albertowi Einsteinowi: „Jeśli na pierwszy rzut oka pomysł nie wydaje się absurdalny, to nie ma dla niego nadziei”. Ciężko jest poprawić przewidywalny pomysł tak, żeby stał się kreatywny. Można natomiast poddać kreatywny, szalony pomysł racjonalnej obróbce – to dzieje się w fazie światła czerwonego. Wtedy przyglądamy się koncepcjom, szukamy ich zalet i zastanawiamy się, co można zrobić, by je ulepszyć.

Kreatywności nie ogranicza wiek

Można być za starym na kreatywność?

Gdy rozglądam się wokół, widzę, że wiele kobiet właśnie w dojrzałym wieku daje sobie pozwolenie na kreatywność i twórczość. To często nawet łatwiejsze, gdy ma się 60 lat niż 20, bo można powiedzieć: Uwzględniam siebie, swoje potrzeby i swoje intuicje. Nie muszę się wiecznie dostosowywać do oczekiwań innych. W tym kontekście warto też powiedzieć, że kreatywność pomaga pokonywać kryzysy w życiu swoim lub bliskich. Znam przypadek dziewczynki, która urodziła się z segmentarnym naczyniakiem na twarzy, przeszła ponad trzydzieści operacji. Po zabiegach laserowych na jej twarzy robiły się fioletowe plamy. Wtedy jej mama też malowała twarz w takie plamy i bawiły się razem, robiąc sobie śmieszne zdjęcia. Kreatywnie normalizowała tę trudną sytuację, pokazywała córce, że jest blisko niej na dobre i na złe. Twórczość to siła witalna, która ma moc przeobrażania trudnych doświadczeń w coś konstruktywnego. Wprowadza światło w nasze życie, co ma znaczenie właśnie wtedy, gdy robi się w nim ciemno. Dlatego warto być kreatywnym w każdej sytuacji i w każdym wieku.

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 01/2025
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również