Wywiad

Magdalena Popławska o wychowywaniu córki: "Gdy chcę powiedzieć: Jesteś taka ładna, gryzę się w język"

Magdalena Popławska o wychowywaniu córki: "Gdy chcę powiedzieć: Jesteś taka ładna, gryzę się w język"
Fot. AKPA

To, jak mówi, macierzyństwo. Aktorka zdradza nam, jakie wartości przekazuje córce i jakiego błędu wychowawczego już nie popełni. Opowiada o ciekawych zawodowych wyzwaniach i o tym, jak pandemia zmieniła jej życie.  Tłumaczy też, dlaczego uważa, że właśnie nastał czas kobiet.

 Okrzepłaś już po emocjach związanych z wcielaniem się w rolę Agnieszki Osieckiej?

To była największa odpowiedzialność w mojej zawodowej karierze! Grałam ikonę, którą w dodatku wszyscy w Warszawie, w Polsce i wielu na świecie znało. To było wspaniałe doświadczenie. Cudownie było się Agnieszce z bliska poprzyglądać i ją poczuć. Była fascynującą artystką i równie fascynującą, pełną sprzeczności kobietą. Nazwisko nieco przyciężkie, ale sama postać niezwykła. Do zamieszania, który ten serial wywoła po emisji, podeszłam dość beztrosko. Jestem dość naiwna w pewnych sprawach. Tymczasem poziom zainteresowania tą produkcją i moją osobą mnie przerósł. Dotychczas na co dzień nie odczuwałam brzemienia popularności.

Spodziewałaś się tak skrajnych opinii o serialu?

Tak, choć nie spodziewałam się, że ludzie zaczną zarzucać mi rzeczy, które są kompletnie poza moją kompetencją, jakby nie wiedzieli na czym polega ten zawód. Sama nie odważyłam się jeszcze tego serialu zobaczyć, bo jestem zbyt zestresowana i wiem, że mnie to będzie sporo kosztowało. Jak już zupełnie ochłonę, wtedy obejrzę. Co do skrajnych opinii - jestem do nich przyzwyczajona, uważam nawet, że stanowią sedno uprawiania tego zawodu. Zawsze się pojawiały w przypadku spektakli, w których grałam, tam jest najwięcej emocji. Jedni ludzie wychodzili z tego samego spektaklu zachwyceni, drudzy zbulwersowani. To, że widzowie tak różnie mogą interpretować te same rzeczy jest niezwykłe. Fascynujące, choć trudne, gdy dotyczy ciebie. Wcielenie się w Agnieszkę Osiecką było cudownym, ale i bardzo trudnym zadaniem. Nie da się zagrać Osieckiej tak, żeby spełniła moje oczekiwania, a co dopiero reszty Polaków. 

Powiedziałaś niedawno, że już od czasów studiów grasz kobiety sporo od siebie starsze. To wynika z twojej wewnętrznej dojrzałości?

Bywam dość roztrzepana i ubieram się raczej jak nastolatka. Jestem dość beztroska jeśli chodzi o poważne życiowe decyzje. Ale wielokrotnie na zdjęciach próbnych usłyszałam, że jestem bardzo dojrzała. To chyba normalne, że inni widzą nas inaczej niż my siebie samych. Zazwyczaj nie przejmuję się opiniami. Podczas samego castingu to, czy zostaniemy obsadzeni zależy od wielu rzeczy - twojej kondycji, partnera, aury i tysiąca innych zmiennych. Brałam kiedyś udział w castingowaniu innych aktorów i to było niesamowite doświadczenie i obserwacja, jak można kompletnie inaczej interpretować tę samą rolę. Bywa, że aktorzy narzekają, że mimo zawodowego doświadczenia, ciągle są castingowani. Ja uważam, że to bardzo ciekawe doświadczenie, oczywiście zwłaszcza wtedy, kiedy te castingi wygrywam (śmiech). 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Magda Popławska (@magda.poplawska)

 

W zeszłym roku stuknęła Ci 40- tka.

Była w czasie lockdownu, tak jak moje 41 urodziny. Myślę, że jak w końcu dobrnę do 42 urodzin, to zrobię taką huczną imprezę, że zaproszą pół Warszawy (śmiech). Żartuję, bo prawda jest taka, że nie jestem zbyt towarzyską osobą, ale faktycznie mam nadzieję, że już 42 urodziny będę mogła świętować. 

Na Player mogliśmy cię ostatnio oglądać w kolejnej transzy serialu „Usta Usta”. Sporo się działo w życiu Agnieszki...

Ten sezon był bardzo trudny dla niej i jej rodziny. Pojawiła się ciąża, a wraz z nią wszystkie tematy, o których jako społeczeństwo w ostatnim czasie tak burzliwie dyskutowaliśmy. Podejmowaliśmy sprawy kobiet. I hipokryzję dorosłych, zderzoną z naiwnością młodych. Wszystko to było opowiedziane, jak to w naszym serialu, ze sporą dawką ironii i humoru. Pamiętam, że w pewnym momencie miałam taką myśl, że być może ten temat został zbyt lekko i przewrotnie potraktowany, ale teraz uważam, że takie podejście do sprawy skłoniło widzów do rozmowy, a to przecież sedno wszystkiego. Trzeba rozmawiać, mówić o naszych emocjach i naszych prawach.

 Ten powrót po 10 latach to była dla Ciebie podróż sentymentalna?

No tak, bo to było naprawdę dawno temu. Patrząc na zdjęcia z tamtego okresu mam wrażenie, że to było wieki temu. Jestem dziś inną kobietą, mam 5-letnie dziecko! Wszystko się zmieniło tak, że aż trudno uwierzyć. Miło było się spotkać, bo super nam się razem pracowało. I z wielką przyjemnością nam się to grało, bo ten serial był naprawdę dobrze napisany. Uwielbiam to brytyjskie poczucie humoru, z jego ironią, sarkazmem i znajdowaniem humoru w najczarniejszych, najbardziej dramatycznych momentach. Tak przecież w życiu się zdarza - ono nie jest zerojedynkowe i zdarza się nam śmiać na stypach. 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Usta Usta TVN (@ustausta.tvn)

 

Niedawno na Netflix pojawił się film „Primetime” z Twoim udziałem, został on też wyróżniony na prestiżowym festiwalu filmowym Sundance.

Bardzo mnie to cieszy. Oczywiście przeżywanie tego wszystkiego stacjonarnie jest trochę inne, ale i tak jestem niesamowicie dumna. Wejście na Netflixa było bardzo trudną ale dobrą decyzją, bo przecież nie wiadomo, kiedy wszystko znów wróci do normy. Tym sposobem, film dotrze do widzów. Na czas pandemii nasze środowisko musi się przestawić i zmienić swoje oczekiwania co do tej branży. Serce boli, że nie zobaczę go w kinie, ale nie ma co czekać.

W sierpniu kolejny film - „Czarna owca” i twoja rola, która znów wzbudzi emocje.

To będzie bardzo ciekawa historia rodziny, która się zdawałoby, bezpowrotnie rozpada. Opowiedziana jest z perspektywy syna. Mój wątek dotyczy poszukiwania własnego spełnienia po odpracowaniu zadania pod tytułem macierzyństwo. Moja bohaterka nie znała do końca swoich potrzeb i tego, czym i kim chce być. W pewnym momencie oświadcza, że jest nieheteronormatywna i chce żyć w zgodzie ze swoimi potrzebami. Informacja jest szokująca dla całej rodziny. Oczywiście następuje rozpad małżeństwa. Film pokazuje nieumiejętność wyobrażenia sobie takiej sytuacji, co jest przecież tak widoczne w naszym społeczeństwie.  Nie pojmuję, dlaczego to taki problem. Nie rozumiem tej obsesji homofobizmu w Polakach. W filmie te tragiczne wątki i trudne tematy traktowane są jednak z lekkim poczuciem humoru. 

2020 upłynął pod znakiem wirusa, ale dla Ciebie miał też kilka pozytywnych i przełomowych akcentów. 

Był bardzo przełomowy z wielu względów. Miałam osobiste problemy, które przełożyły się na inne sprawy. Przez zamknięcie teatrów i lockdown miałam też mniej pracy. Dotychczas biegaliśmy w tej Warszawie jak szaleni. Ja też. Choć nigdy nie zdiagnozowano u mnie ADHD, z całą pewnością mam dość nerwicowe usposobienie. Zawsze muszę dużo robić, nie umiem usiedzieć w miejscu. Praca zawsze wydawała mi się sensem życia. Nagle, gdy trzeba się było zatrzymać, chcąc nie chcąc zaczęliśmy się zastanawiać nad istotą własnej egzystencji.

Pandemia podważyła nasze chwilowe, bzdurne cele, które okazały się tak naprawdę nie tak ważne, jak się nam wydawało. Przypomnieliśmy sobie o innych wartościach. W moim wypadku to było zbliżenie się w rodzinie. Jeszcze bardziej umocniliśmy nasze relacje. Jestem przekonana, że ta pandemia część rodzin zrujnuje, nam jednak bardzo dobrze zrobiła. 

Niedawno zdałam sobie sprawę, że odziedziczyłam po mojej mamie bardzo dobrą cechę - potrafię, tak jak ona, we wszystkim znaleźć jakieś pozytywy. Staram się zwłaszcza teraz, kiedy jest tak bardzo źle, kiedy ludzie chorują i umierają, jest gigantyczny poziom strachu i stresu, a polityka depcze prawa kobiet, szczególnie o tę cechę dbać i ją w sobie wzmacniać.  Zauważanie, że jest się zdrowym, że bliscy mają się dobrze, docenianie tego, co się ma, jest bardzo ważne i budujące. Uważam, że jesteśmy cudowną rodziną i doceniam najdrobniejsze rzeczy w codzienności. To najcenniejsze co mam. Polecam, można się tego nauczyć, a bardzo pomaga w życiu.

 Obie mamy córki, wychowujemy je w czasach nie tylko pandemii, ale też ograniczania ich praw, bicia ich pałkami na protestach. Jak wytłumaczyć dzieciom współczesny świat?

Uważam, że to dla kobiet czas najlepszy! Następuje jakieś przesilenie, na które się od dawna zbierało. „Me too” już zrobiło pewną robotę. Dokonało przewrotu w tym patriarchalnym świecie, który tak długo trwał, że nie brał pod uwagę, że zmiana jest możliwa.   Teraz i w naszym środowisku teatralnym wreszcie wychodzą na jaw pewne nadużycia.  Ludzie przyzwyczaili się do takiego stanu rzeczy i pozwalali, by trwały. Aż nastąpił przewrót. Sama nie doświadczyłam jakichś strasznych sytuacji, ale byłam świadkiem różnych przemocowych zachowań. Reżyser, profesor, rodzic od zawsze były u nas świętością i bardzo ciężko było się temu autorytetowi sprzeciwić. A przecież musimy się zacząć traktować poważnie. W kwestii podejścia do dzieci to się już zmieniło. Dziś je szanujemy, nie nazywamy "beksą" gdy płacze, próbujemy zrozumieć. Jasne, są sytuacje, kiedy jest nam trudno, ale staramy się być świadomymi rodzicami - pomóc dzieciom, wspierać je, nie oceniać. 

Nie każemy też już dzieciom siedzieć cicho, a córkom mówić, że mają być grzeczne i ładne. 

My - matki, które to hasło słyszałyśmy w dzieciństwie, musimy się w tej kwestii pilnować. Zorientowałam się niedawno, że za każdym razem jak chcę powiedzieć coś miłego mojej córce, mówię: „Jesteś taka ładna”. Jasne, nasze dziecko jest dla nas najpiękniejsze, ale teraz staram się gryźć w język. Bo równie dobrze można powiedzieć „Jesteś taka mądra", „Jesteś taka sprytna, zaradna, samodzielna, zdolna”. Bo „ładna” narzuca jakiś światopogląd. Jest sygnałem, że bycie ładną jest ważne, a wręcz najważniejsze. 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Magda Popławska (@magda.poplawska)

 

Wierzysz w młode pokolenie i ich wizję świata?

Bardzo! Myślę, że jeśli nasze dzieci nie zatopią się w cyberprzestrzeni, że będą od nas dużo mądrzejsze i bardziej świadome - jako kobiety, jako ludzie, jako obywatele. Jestem zadowolona z tych wszystkich zmian, które się dziś dokonują. Marzę, żeby te wszystkie świętości wreszcie upadły. Bo przecież tak naprawdę nikt nie jest święty, nawet ci nasi idole, te ikony często się okazują dla najbliższych okrutni, słabi, źli. Każdy z nas w różnych momentach bywa „świnią", przepraszam świnie. Przez to, że te autorytety zostaną obnażone ze świętości, naszym dzieciom będzie łatwiej żyć. Bo kiedy nastąpi jakieś naruszenie, będą umiały powiedzieć "nie". A przecież najważniejsze jest, żeby nasze dzieci wychowywały się w poczuciu bezpieczeństwa. To też ważne w dyskusji antyaborcyjnej. Moim zdaniem najważniejsze jest prawo dziecka do szczęśliwego dzieciństwa. Do tego, by być kochanym, do przyjścia na ten świat oczekiwanym. Gloryfikowane jest prawo do życia, a ja uważam, że ważniejszym jest prawo do życia w kochającej rodzinie. Takiej rodzinie, w której matka nie została zmuszona przez polityków do jego urodzenia. Sama jestem zafascynowana macierzyństwem, czego się nie spodziewałam i nie planowałam! Dla mnie to największe szczęście, jakie mogło mnie spotkać. Tym bardziej te wszystkie spływające informacje są dla mnie dołujące. Garstka radykałów zawsze będzie. Mają prawo do swoich przekonań, ale ważne, żeby nam nie narzucali swoich idei. Niech każda kobieta stanowi o sobie. 

Wybiegasz daleko w przyszłość?

Nie bardzo. Jak oglądam dokument Davida Attenborough to płaczę, a jak czasem spotykam obrzydliwych, okrutnych ludzi na ulicach, to się zastanawiam, dlaczego tacy musimy być. Myśląc o przyszłości, z jednej strony wiem, że czeka nas trudny czas podnoszenia się po pandemii. Sytuacja gospodarcza i finansowa będzie na pewno rodziła wiele frustracji. Z drugiej jednak strony myślę o tym, że zaczęła się wiosna, moje dziecko jest na balecie, psy słodko śpią, a ja zaraz jadę na terapię (śmiech). Jestem szczęśliwa!

Wywiad ukazał się w magazynie SHOW (04.05.2021)

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również