Co zrobi, jeśli dotrze do nas wojna? Jak wychowuje swoje dzieci? Dlaczego chciałby, żeby rząd tworzyli ludzie przed trzydziestką? O tym wszystkim rozmawiamy z Mateuszem Kościukiewiczem, którego wkrótce zobaczycie w głosnych filmach „IO” oraz „Orzeł. Ostatni patrol”.
Spis treści
Prawa kobiet są dla ciebie ważne?
Oczywiście, chociażby nierówne płace to jest skandal. Potrzebne są zmiany systemowe w każdym aspekcie. Jestem za parytetami, choć mówi się, że może nie być dość specjalistek w danej dziedzinie, żeby utrzymać parytet, ale na tym polega parytet, żeby wymusić zmiany odgórnie i za jakiś czas, nie natychmiast. A tymczasem my się cofamy, robimy polityczną woltę w stronę lat 60. Kompletne oderwanie od rzeczywistości klasy politycznej nasila polaryzację, ale nie taką, jak się zazwyczaj przyjmuje, czyli lewica kontra prawica, tylko politycy kontra reszta społeczeństwa. Bo politycy, zarówno z lewa, jak też z prawa, żyją w swojej bańce. Poznałem ich wielu, oni mają swoje środowisko, swoje szkoły, osobny system, w którym nie ma dla nas miejsca. Wielkie rewolucje pokazały, czym to się może dla nich skończyć, i mieliśmy już pierwsze sygnały – zamach na Pawła Adamowicza, a wcześniej morderstwo Marka Rosiaka.
Widzisz jakąś szansę na zmianę?
Musimy zaangażować się i odzyskać wpływ na to, co dzieje się z naszym państwem. Trzeba znieść próg wyborczy i zróżnicować asortyment partii politycznych – zapewniam cię, że już ta jedna reforma pozwoliłaby dojść do głosu partiom, które może reprezentowałyby niszowy elektorat, ale miałyby wpływ na to, co się dzieje. Dla mnie jest też śmieszne, że o ludziach młodych decydują ci, którzy nie mają pojęcia, czym jest internet i współczesna rzeczywistość. Jeśli powstałoby ugrupowanie ludzi młodych, uzyskałoby ogromne poparcie. A myślę, że minister mający np. 28 lat to gwarancja innej jakości języka politycznego. Młodzi ludzie mają dziś wielki zapał do zmieniania świata.
Sam kształtujesz młodych ludzi, bo masz w domu nastolatka i 10-latkę. Co chcesz im przekazać?
Największym błędem wychowawczym jest traktowanie dzieci jak idiotów i niedocenianie ich roli w rodzinie. Wierzę, że my, dorośli, powinniśmy nie tyle podporządkowywać sobie dzieci, ile dawać przykład swoimi postawami. Tymczasem oczekiwanie posłuszeństwa jest też problemem systemu edukacyjnego, który wciąż zakłada, że człowieka trzeba zmusić do czegoś, wytresować w nim pewne zachowania, zamiast pozwolić mu rozwinąć skrzydła w sposób przeznaczony tylko dla niego. Szkolnictwo idzie w fatalnym kierunku – w kierunku upokorzenia. A ludzie pokorni idą grzecznie w szeregu i dopiero w ostatniej chwili orientują się, że nadchodzi koniec. Ludzie niepokorni starają się wyjrzeć z szeregu i zobaczyć, co ich czeka, patrzą też wstecz, wyciągając wnioski. Ja staram się namówić moje dzieci, by pielęgnowały w sobie niezależność, bo ona daje wolność. Niezależność jest elementem życia, bez którego nie ma wolności.
Twoja żona, Małgorzata Szumowska, pytana, co robi dla swoich dzieci, mówi: „Jestem szczęśliwa”. Też tak to widzisz?
Tak, bo właśnie to daje dzieciom niezależność, o której mówiłem, a niezależność może doprowadzić cię do wewnętrznego szczęścia. Pozwala uniknąć frustracji, sprawi, że nie przytłamsi cię rzeczywistość, która jest szczególnie obciążająca dla młodych. Oni są dziś narażeni na bardzo destrukcyjne bodźce, ich wirtualny świat jest przytłaczający. Najpierw powinni nauczyć się niezależności, a potem indywidualizmu. Bo jeśli najpierw nauczą się indywidualizmu, a nie niezależności, ich indywidualizm będzie służył czyimś celom. A chodzi o to, by o sobie stanowić i nie poddawać się sugestiom innych.
Cały wywiad przeczytacie w najnowszym numerze magazynu PANI