Recenzje

"IO" - film Jerzego Skolimowskiego o osiołku polskim kandydatem do Oscara. Przeczytaj naszą recencję

"IO" - film Jerzego Skolimowskiego o osiołku polskim kandydatem do Oscara. Przeczytaj naszą recencję
Sandra Drzymalska jako Kasandra i jeden z sześciu osiołków, wcielających się w rolę „IO”.
Fot. Materiały prasowe/ Gutek film

"IO" to film, który potrafi drażnić, czasem niezamierzenie, ale to ważny głos w dyskusji o ingerowaniu człowieka w naturę. Spojrzenie na ludzi oczami zwierząt, które oczekują od nas jedynie zrozumienia. Czy to wystarczy, żeby historia o osiołku dostała Oscara w 2023 roku? Oto nasza recenzja.

Film „IO” zaczyna się mocną sceną. Na skąpanym w czerwieni obrazie widzimy rozpaczliwą próbę ratowania konającego osiołka. Jego opiekunka sięga po sztuczne oddychanie, byle tylko ożywić zwierzę. W końcu odnosi sukces i mimo wyczerpania udaje im się dokończyć występ, bo jesteśmy w cyrku, a show musi trwać dalej. Uradowana publika klaszcze i wiwatuje, choć powinna bić na alarm.

 

Widok i IO
IO polski kandydat do Oscara 2023
Materiały prasowe/ Gutek film

Film „IO” - recenzja 

Czerwień pojawi się w filmie Jerzego Skolimowskiego jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem zwiastując nieszczęście. Doświadczają go zwierzęta i przyroda, bo my wciąż pozostajemy ślepi i głusi na rezultaty swojej bezmyślności. 84-letni reżyser nie ma najlepszego zdania o ludziach i nie daje nadziei nawet, działającym na oślep, aktywistom. Wszyscy, choć tworzymy wyraziste drugoplanowe role, wypadamy blado na tle płynącej z natury mądrości zwierząt.

Oto „IO”, osiołek nazwany od dźwięku imitującego jego ryk, zaznaje w cyrku zarówno okrucieństwa, jak i bezbrzeżnej miłości ze strony człowieka. Kasandra (w tej roli doskonała Sandra Drzymalska), artystka cyrkowa, stara się chronić zwierzę przed wyzyskiem ze strony właściciela trupy. Robi to z pełną świadomością, że oboje w równym stopniu zależą od jego widzimisię. Nierówny układ mógłby się nawet sprawdzić, gdyby do akcji nie wkroczyli aktywiści i komornik, przejmując zwierzęta. Odtąd zaczyna się tułacza droga osiołka po ludzkim padole.

IO_10
Tylko jedna osoba zobaczyła w IO coś więcej niż przedmiot i zwierzę pociągowe.
Materiały prasowe/ Gutek film

W poszukiwaniu pierwszej i jednej bezinteresownej miłości „IO” ucieka z miejsca, które dla innych zwierząt wydaje się ostoją. Może, gdyby nie poznał Kasandry, wystarczyłoby mu życie w gospodarstwie ekologicznym nastawionym na animaloterapię i spotkania z niepełnosprawnymi dziećmi. Ale on nie chce być przedmiotem i nie chce, aby decydowano za niego. Już wie, nauczyli go tego ludzie, że w ich świecie nie ma niczego za darmo, więc musi pracować, ale w zamian oczekuje, choćby odrobinę czułości. Nie dostaje jej za to w każdym z miejsc, do których trafia, musi mierzyć się z drapieżnikami – naszym egoizmem, agresją, głupotą i podłością.

Nawet tam, gdzie słyszy: „Bo my tu proszę pana ratujemy zwierzęta, a nie je zabijamy”, słowa okazują się jedynie kolejnym kłamstwem.

Ta smutna lekcja nie może dobrze się skończyć. Skolimowski pokazuje, że jako ludzie dokonaliśmy okrutnego podziału na pupile, które zawłaszczamy i rozpieszczamy do granic ich wytrzymałości i na te, które eksploatujemy i mordujemy. Osiołek z racji swojej przydatności już na starcie zostaje skazany, ale u Skolimowskiego przynajmniej sam dokonuje wyboru.

IO_15
W jednej z ról wystąpił Tomasz Organek
Materiały prasowe/ Gutek film

Film „IO” to polski kandydat do Oscara 2023

Niezbadane są ścieżki, którymi chadzają decyzje Akademii Filmowej, ale wydaje się, że ten tak europejski i hermetyczny w swojej narracji film przepadnie w głosowaniu. Nie bez kozery reżyser otrzymał nagrodę jury na Festiwalu Filmowym w Cannes 2022. Jednak nie byłabym optymistką, jeśli chodzi o Oscary.

Opowieść Jerzego Skolimowskiego, to ważny głos w dyskusji o naszej kondycji i podejściu do przyrody, ale nie na tyle odkrywczy w kontekście kinematografii światowej, aby czymś jeszcze zaskoczyć jury. Poza tym, to film wymagający, miejscami przeszarżowany dla ładnego ujęcia czy dobitnie podkreślenia stanowiska reżysera kosztem samej historii. Z pewnością jednak zasługuje, podobnie jak muzyka Pawła Mykietyna, za którą otrzymał Cannes Soundtrack Award. Miejscami głośna i drażniąca wrażliwe uszy widzów, jak dźwięki, którymi codziennie bombardujemy świat, czasem spokojna, wręcz melancholijna.

Sandra Drzymalska, której postać spaja całą opowieść, też sprostała zadaniu. Pokazała nam dziewczynę rozdartą między relacjami z ludźmi a zwierzęciem. Równie dobrze poradził sobie z rolą Mateusz Kościukiewicz jako kierowca ciężarówki Mateo, ciekawie też wypadł Tomasz Organek w roli Zioma zadurzonego w Kasandrze. Ciekawą kreację włoskiej arystokratki u progu bankructwa stworzyła Isabelle Huppert. Ale najlepiej sprawdził się osiołek, właściwie sześć grających go zwierząt (Marietta, Taco, Holla, Hettore, Rocco i Maya), którym reżyser podziękował osobiście ze sceny amfiteatru w Cannes.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również