Pierwsze skojarzenia na hasło "menopauza"? Uderzenia gorąca, niekontrolowane tycie, koniec miesiączki. Czasem błędnie zakładamy, że to także koniec współżycia. Coś jeszcze? Hm, może smutek, apatia, brak sił i chęci do życia – ta litania smutnych przekonań nie ma końca i… ma niewiele wspólnego z prawdą! A przynajmniej nie musi. Oto, jak przygotować się do menopauzy, by przejść przez nią „zdrowo i w pełni sił, wesoło machając torebką”.
Spis treści
Temat menopauzy, czyli – jak dotąd sądziłyśmy - najsmutniejszego, a tak naprawdę najbardziej przemilczanego okresu życia kobiety, który obrósł w mity i oddalił nas od siebie samych, wzięli na warsztat dziennikarka i autorka bestsellerów Anna Augustyn-Protas i ginekolog, dr Tadeusz Oleszczuk. Efektem tego twórczego spotkania jest ich kolejne wspólne dzieło, czyli książka „O menopauzie. Czego ginekolog ci nie powie”.
Dlaczego jest przełomowa? Autorzy stawiają tezę, że menopauza to wcale nie koniec, ale nowy początek - i z każdą kolejną stroną dowodzą jej prawdziwości. Nie kończą się ani kobiecość, ani atrakcyjność, ani apetyt na życie, ale by móc w pełni z nich korzystać, trzeba zadbać o to, by pozostać w pełni sił i zdrowia.
Autorzy książki podkreślają ważny fakt, o którym niewiele z nas wie: to nie charakterystyczny dla menopauzy spadek estrogenów sam w sobie jest „zły”. To brak tej hormonalnej ochrony powoduje, że chorujemy, bo ciało wystawia nam rachunek za to, jak żyłyśmy dotychczas.
Dlatego właśnie około pięćdziesiątki, czasem wcześniej, na jaw wychodzą wieloletnie zdrowotne zaniedbania: zużyta tarczyca, fatalna kondycja jelit (które przecież są naszym drugim mózgiem) czy chora wątroba, których dorobiłyśmy się żyjąc „na kredyt” - z niespłaconym, bo niemożliwym do spłacenia długiem snu, na niewłaściwej, śmieciowej diecie, czy odmawiając sobie dobroczynnego dla ciała i głowy ruchu. To moment, gdy organizm mówi „sprawdzam”, a to, jak zdamy ten „egzamin dojrzałości”, zależy w dużej mierze od nas!
Pomijanie i tabuizowanie tematu menopauzy jest dla kobiet niszczące i sprawia, że boją się prosić o pomoc”, przekonuje Anna Augustyn-Protas, a dr Tadeusz Oleszczuk dodaje, że aby właściwie zdiagnozować to, co się z nimi w tym czasie dzieje, trzeba umieć spojrzeć na siebie holistycznie.
Tylko takie podejście pozwala zobaczyć kobietę jako całość i skutecznie wesprzeć w wielu obszarach jednocześnie. Na przykład problem tycia nie jest, jak nam się wydawało, wyłącznie kwestią diety, ale ma też związek z hormonami i genetyką. Jeśli więc spojrzeć nań szerzej, okaże się, że w tej drugiej - i jak przekonują autorzy książki - lepszej połowie życia, wcale nie jesteśmy na dodatkowe kilogramy skazane.
To dlatego rozmowę o menopauzie zaczynamy od wyjaśnienia zagadnienia perimenopauzy (peri, czyli wokół; odnosi się do okresu od roku do trzech lat przed menopauzą). Termin funkcjonuje w przestrzeni publicznej od niedawna, ma mniejszy ciężar gatunkowy i, co ważne, kieruje uwagę na naszą sprawczość, czyli na to, jak się najlepiej do menopauzy przygotować.
Zmiany hormonalne następują jeszcze wcześniej, bo już po 35. roku życia poziom estrogenów zaczyna stopniowo spadać o ok. 1-2% rocznie (szanse na zajście w ciążę są niższe nawet o 80%). W czasie perimenopauzy kobieta jeszcze miesiączkuje, choć bywa, że nie tak regularnie, jak dotychczas. Mogą za to pojawiać się kłopoty z utrzymaniem masy ciała, koncentracją, pamięcią krótką czy nastrojem.
Do tego, jak podpowiadają autorzy książki o menopauzie, możemy doświadczać gorszej jakości snu i wybudzać się w nocy. Czasem obserwujemy także nieznaczny wzrost wagi (schlebianie apetytom i późne kolacje przestają uchodzić na sucho), czy jeszcze bardziej zawstydzający nas spadek libido. Ale uwaga – wcale nie musimy się na to zgadzać!
Dzisiejsza czterdziestokilkulatka to już niekoniecznie matka dwudziestolatki. To często dziewczyny, które dopiero myślą o macierzyństwie, zakochują się. Wchodzą w nowy związek, ale z niepokojem odkrywają, że wcale nie mają ochoty na seks. Ważne, żeby wiedzieć, z czego to wynika i jak sobie z tym poradzić”, podkreśla Anna Augustyn-Protas.
No właśnie, jak się z tym uporać? Jak tłumaczy dr Tadeusz Oleszczuk, za obniżonym libido stoi nie tylko spadek estrogenów, ale także często kwestia źle pracującej tarczycy oraz zbyt „skoczliwej” prolaktyny, której poziom może podnosić się nawet kilkadziesiąt razy.
Tego nie udaje się wyłapać w zwykłym badaniu krwi (pozwala ono jedynie podejrzeć jej poziom w momencie pobrania). Pełen ogląd sytuacji da nam test czynnościowy z oznaczeniem poziomu prolaktyny po zażyciu tabletki metoklopramidu. Pozwoli sprawdzić, jak radzimy sobie ze stresem, bo to właśnie on jest największym „wyzwalaczem” tego hormonu. Dlaczego warto trzymać go w ryzach? Czasem już podstawowy poziom prolaktyny przekracza górne wartości norm i wpływa na wahania nastroju.
Ginekolog zwraca uwagę, że często to właśnie zbyt wysoka prolaktyna bywa przyczyną pojawiania się torbieli w piersiach i na jajnikach – a to oznacza, że w pewnym stopniu „zapracowujemy” sobie na nie same! A tak wcale nie musi być. Dobra wiadomość jest taka, że i jedno (niewłaściwą pracę tarczycy), i drugie (zbyt wysoki poziom prolaktyny), można „wyprostować”. Kluczowe znaczenie ma dieta, którą – jeśli trzeba – wesprze określone leczenie farmakologiczne. Będziemy zdziwione, ile nieprzyjemnych objawów ustąpi!
Jak przejść płynnie okres perimenopauzy i zaliczyć miękkie lądowanie w kolejnym etapie? W Polsce niestety brak kompleksowej opieki perimenopauzalnej, ale autorzy książki poświęcają jej w publikacji sporo uwagi. Dr Oleszczuk zaleca wykonanie jeszcze kilku badań.
Zaczynamy od USG tarczycy z oceną jej objętości w mililitrach oraz oznaczenia TSH i FT4, a dalej sprawdzamy poziom anty-TPO. To najczulszy parametr w wykrywaniu autoimmunologicznych chorób tarczycy, a do tego białko, które w zbyt wysokich rejestrach dosłownie „zjada” ten organ.
Jeśli wynik jest ponad normę, warto wprowadzić zmiany w diecie, bo jak na podstawie wieloletniej praktyki zaobserwował dr Oleszczuk, do obniżenia poziomu anty-TPO do tego właściwego nie zawsze trzeba leków. Często wystarczy wyeliminować z menu białko zwierzęce i kazeinę, czyli białka mleka krowiego.
Podobnie wiele do zrobienia mamy jeśli chodzi o wyregulowanie poziomu aTg, czyli przeciwciał tarczycowych obecnych przy zapaleniu tarczycy! Wykreślenie z diety pieczywa, mąki pszennej i mięsa pozwala zaobserwować spadek ich poziomu, bo jak mówi ginekolog, ich wrogiem numer 1 jest z kolei gluten.
A zatem perimenopauza to doskonały moment na zmianę nawyków związanych ze sposobem żywienia i stylem życia – im wcześniej się do nich przekonamy, tym w lepszej kondycji zastanie nas klimakterium.
Kiedy można się go spodziewać? Najczęściej około pięćdziesiątki, choć jak podkreślają autorzy książki, to właśnie „śmieciowe” jedzenie jest jednym z tych czynników, które, podobnie jak palenie czy alkohol, mogą przyspieszyć jego nadejście nawet o kilka lat! Skoro mamy okazję poznać siebie i świadomie „zatrzymać czas”, dlaczego by z tego nie skorzystać?
By z medycznego punktu stwierdzić menopauzę, wystarczy zbadać poziom estradiolu i FSH. Jeśli pierwszy parametr plasuje się poniżej lub na granicy 80-120 pg/ml, a FSH jest wyższe niż 35-40 IU/ml, to sygnał, że właśnie wkraczamy w nowy rozdział.
Anna Augustyn-Protas namawia też do wykonania prostego testu, który dla niej samej okazał się przełomowym odkryciem i pozwolił „namierzyć” nietolerancję białka. Nie tylko nigdy się o nią nie podejrzewała, ale nie sądziła też, że takim drobnym gestem jak ręką odjął pozbędzie się bólu brzucha i niestrawności po kawie z mlekiem. Jak go wykonać? Wystarczy na 3 tygodnie odstawić nabiał – dokładnie tyle potrzeba, by zorientować się, czy to nie on nam szkodzi.
Ale w książce znajdziemy całą checklistę tego, co dojrzała dziewczyna powinna sobie zbadać. Na pierwszej wizycie dr Oleszczuk zaczyna od nieoczywistego pytania o… codzienny rytuał łazienkowy, czyli wypróżnienia. Choć często powoduje zakłopotanie, nie bez powodu pada jako pierwsze: jak dowodzą autorzy książki „O menopauzie…” , 9 na 10 kobiet, którym coś dolega, ma z tym kłopot.
A problemy z wypróżnianiem są ważnym sygnałem, że jelita nie pracują prawidłowo: trapi je stan zapalny albo dokucza uboga flora bakteryjna. A przecież nasz układ odpornościowy aż w 80% „mieszka” właśnie tam! To także w jelitach tworzą się przeciwciała, które przy ubogim mikrobiomie będą atakować wrażliwe organy, m.in. tarczycę.
Poza tym lekarz skontroluje także masę ciała: przy zbyt niskiej możemy mieć niedobory hormonów, bo niektóre z nich powstają właśnie w tkance tłuszczowej, podczas gdy zbyt wysoka będzie czynnikiem zwiększającym ryzyko zachorowania na nowotwór. Zaleci także wykonanie onkopakietu, który obejmuje sześć pierwiastków: cynk, selen, miedź, arsen, kadm i ołów.
- Pierwsze trzy to metale ciężkie, najczęstsze zanieczyszczenia, które do naszych ciał trafiają z ruchliwych ulic, dymu papierosowego, z oprysków roślin, chemii w żywności i kosmetykach. Sprawdzając ich poziom dowiadujemy się, (…) jak silne jest skażenie naszego organizmu” - czytamy w książce.
Trzy kolejne za to wskazują, jaki mamy potencjał do walki z nowotworami i innymi chorobami. Szczegółowa lista badań obejmuje także m.in. określenie poziomu kluczowych do zdrowia witamin, kontrolę piersi, USG narządu rodnego, cytologię, test tolerancji glukozy i wiele innych, m.in. wspomniany wcześniej test doktora O., który pozwoli raz na zawsze rozprawić się z wydętym brzuchem po posiłku! Warto też upewnić się, czy nie mamy mutacji genetycznych zwiększających ryzyko nowotworu.
Uderzeń gorąca nie można pomylić z niczym innym, ale jest wiele subtelniejszych objawów menopauzy, które niesłusznie składamy na karb innych przypadłości: przemęczenia, stresu czy po prostu gorszej formy.
Ginekolog zwraca uwagę m.in. na przedłużający się gorszy nastrój, który łatwo omylnie wziąć za początek depresji, a którego przyczyną może być… znowu zbyt „skoczliwa” prolaktyna. To niebezpieczne z wielu względów, także dlatego, że jak tłumaczy dr Oleszczuk, nie zbadawszy go, psychiatra może włączyć leki na depresję, które w takim wypadku nie tylko nie przyniosą ulgi, ale mogą wręcz zaszkodzić, dodatkowo podnosząc jej poziom.
A do tego, jeśli faktycznie chorujemy na depresję, wysoki poziom tego hormonu będzie nasilał jej objawy. Z kolei spadek estrogenów może wpływać na obniżenie poziomu serotoniny i dopaminy, czyli hormonów radości i szczęścia. Łatwo wtedy o apatię i uznanie, że „tak po prostu jest”. Ale my się na to wcale nie musimy zgadzać! To dlatego wspomniane przez lekarza holistyczne spojrzenie na kobietę w wieku okołomenopauzalnym jest absolutnie niezbędne. A będą przy kwestii nastoju warto wspomnieć o czynniku, który - choć obiecuje szybką jego poprawę i często na moment jej dostarcza - w dłuższej perspektywie działa dokładnie odwrotnie. Mowa oczywiście o lampce wina „na trawienie”.
Alkohol to trucizna - zdecydowanie uprzedza pytania o bezpieczną ilość ginekolog - i zachęca do tego, by z niego zrezygnować. Jak tłumaczy, alkohol w każdej postaci nasila stany depresyjne i przedłuża okres trwania dołka, działając jako silny „posmucacz”, a do tego przyspiesza starzenie, wypłukuje cenne witaminy i minerały, a także niekorzystnie wpływa na poziom estrogenów.
Czy istnieją tabletki na menopauzę? Zanim po takie sięgniemy, spróbujmy jako lekarstwo potraktować dietę. Dr Tadeusz Oleszczuk zachęca do tego, by oprócz okresowej rezygnacji z nabiału i jajek, twardo wykluczyć z diety na miesiąc także pieczywo, cukier i najlepiej jeszcze mięso. I zaobserwować, co się stanie.
W międzyczasie zadbajmy, by na talerzu nie zabrakło orzechów, ziaren, kasz, a nade wszystko świeżych zielonych i czerwonych warzyw (koniecznie eko). Efekty mogą bardzo nas zaskoczyć! Ale 6-8kg na wadze mniej, które ginekolog obiecuje już po 2-3 miesiącach, to dopiero początek kaskady zmian. Jak można się domyślić, wszystkie będą tymi na lepsze!
Dlaczego to ważne, by zrezygnować z cukru? Nie chodzi tylko o dodatkowe kilogramy, ani nawet o to, że uzależnia. Nie daje żadnych korzyści zdrowotnych, a stosowany regularnie stopniowo uszkadza naczynia krwionośne i, o ile nie zadbamy o właściwy ruch, podnosi ryzyko wielu chorób, m.in. insulinooporności, zaćmy, nadciśnienia, udaru i zawału.
Do tego, jak czytamy w książce, wybija dobre bakterie jelitowe, nasila stan zapalny, a nawet może rozszczelniać barierę jelita- krew, a to znaczy, że przez niego do krwi mogą przedostawać się patogeny z przewodu pokarmowego. Nawet więcej!
Istnieje ryzyko „przebijania” bariery krew-mózg, a to oznacza, że z powodu cukru toksyny mogą buszować nam także w głowie”, wyjaśniają Anna Augustyn-Protas i dr Tadeusz Oleszczuk.
Do tego cukier karmi bytujące na śluzówkach grzyby, zwiększając ryzyko grzybicy, powoduje zmiany skórne podszywające się pod trądzik (i często jako taki nieskutecznie leczone) i sprawia, że wskutek procesu glikacji skóra szybciej się starzeje. Zastąpienie go dużą ilością owoców nic nie da, bo jak podkreślają eksperci, wzór chemiczny glukozy, fruktozy i galaktozy jest dokładnie taki sam, czyli niezależnie od postaci – będzie to zawsze ten sam cukier.
Ten sam, który wyciąga wodę z komórek i podkrada rezerwy witamin, a braki witaminy D i wapnia to prosta droga do osteoporozy. To także nadmiar cukru w diecie będzie powodował jedną z bardziej upiornych dolegliwości, jaką jest insulinooporność, o cukrzycy nawet nie wspominając.
Ograniczając go, robimy sobie prezent, który przysłuży się wszystkim możliwym aspektom naszego dobrostanu: od kondycji skóry, przez gibkie ciało, po lepsze samopoczucie, które widocznie odmaluje się na twarzy.
A mówiąc o życiowych zmianach, warto w tym miejscu przywołać piramidę długowieczności, czyli zbiór czynników o udowodnionym dobroczynnym działaniu na organizm, nie tylko w okresie menopauzy.
Obok właściwej diety, która pozwoli uzupełniać niedobory komórkowe znajdą się więc m.in. bliskie, ciepłe relacje z ludźmi (i otaczanie się tymi o podobnych poglądach, z którymi nam dobrze), ruch (Anna Augustyn-Protas przywołuje w książce niedoceniany NEAT, czyli spontaniczną aktywność fizyczną), właściwy oddech oraz brak pośpiechu (bo pośpiech to stres). No i jeszcze, jak podkreśla dr Oleszczuk, cele w życiu!
Te na nowe rozdanie, jakim jest menopauza powinny być bogate, ambitne i takie, że na samą myśl przechodzi nas dreszcz ekscytacji. By je sobie przybliżyć, możemy za namową autorki regularnie tworzyć mapy marzeń. Pozwolą nie tylko skutecznie się odstresować i już teraz cieszyć się tym, co mamy w planach, ale też zadziałają trochę jak lustro, pokazując nam samym, kim dziś jesteśmy.
Inne leki na menopauzę to te zawierające estrogeny, które możemy, a jak wynika z książki, nawet powinnyśmy suplementować (o ile nie ma przeciwwskazań). Zanim to zrobimy, warto wykonać pakiet kompleksowych badań z onkopakietem i poziomem witaminy D3 na czele. Jak wyjaśnia ginekolog, są dwie - dobierane indywidualnie - ścieżki suplementacji przy niedoborach hormonów.
Jedną z nich będzie DHEA (dehydroepiandrosteron), czyli produkowany przez korę nadnerczy „eliksir młodości” (gdy jest go pod dostatkiem, organizm sam przekształca go w estrogen). Anna Augustyn-Protas nazywa go takim „pre-HTZ”, jako że zalecany jest młodszym kobietom w okresie perimenopauzy, które jeszcze miesiączkują, ale już odczuwają pierwsze niepokojące symptomy (suplementację zaczynamy od 5 mg/dziennie, a maksymalna dawka to 25mg/dobę).
Będzie dobrym, łagodnym wprowadzeniem do HTZ i o ile ubytek estrogenów nie jest drastyczny, jedyną hormonalną suplementacją. Jeśli jest jednak większy, lekarz zaproponuje najniższe skuteczne dawki estrogenów. Ale zanim pójdziemy do apteki i kupimy sobie DHEA (jest bez recepty), wcześniej – jak przed każdą suplementacją! – sprawdźmy, jaki mamy jego poziom.
A geny? Są istotne o tyle, że niektóre mutacje genetyczne wykluczają antykoncepcję hormonalną, a z kolei ich brak pozwala w odpowiednim momencie zmienić ją na HTZ.
Samo przejście na HTZ działa trochę tak, jakby zatrzymać czas: utrzymując właściwy poziom hormonów spowalniamy starzenie się skóry, utrzymujemy satysfakcjonujące libido i działamy prewencyjnie przeciwko pojawieniu się wielu chorób. I skuteczniej pilnujemy wagi, bo o ile przybieramy kilogram na rok, może to umknąć naszej uwadze i uśpić czujność, a gospodarka metaboliczna zależna jest właśnie od hormonów.
A co jeśli nie możemy stosować hormonów? Dr Oleszczuk uspokaja: dobrą dietą możemy osiągnąć podobne efekty nawet w 80%! W dużym uproszczeniu różnica będzie taka, że koleżance „na hormonach” beza czy brownie ujdzie na sucho, a my zamiast tego będziemy musiały nauczyć się dogadzać sobie sałatką.
Pamiętajmy jednak, że wiele zależy też od indywidualnych warunków metabolicznych: mikroflory, genów i hormonów, które sprawiają, że u każdej z nas inne potrawy będą powodować wzrost glikemii (u jednej kobiety cukier „skoczy” po bananie, podczas gdy u innej pozostanie bez zmian, ale za to podniesie się np. po zjedzeniu ryżu).
Na dobrej diecie skorzysta także skóra – witaminy A i E dostarczane z pozycji talerza (jelita nie są przyzwyczajone do wchłaniania składników odżywczych z suplementów, dlatego ich biodostępność jest znacznie niższa), do spółki z właściwym nawodnieniem (trzeba o nim pamiętać, bo w czasie menopauzy ośrodek pragnienia ulega osłabieniu) – czyni cuda!
Hormony „zrobią dobrze” także i w innej kwestii. Nie bez powodu dodaje się je do żeli intymnych i globulek dopochwowych czy kremów: nabłonek pochwy ulega ścieńczeniu, naturalne nawilżenie jest coraz słabsze, a estrogeny zastosowane miejscowo wspomogą odbudowę prawidłowej mikroflory pochwy. Ważna uwaga: kobiety, które nie mogą stosować terapii hormonalnej będą musiały sięgać po nie pod opieką lekarza.
Do tego przed zbliżeniem warto wspomagać się lubrykantami lub preparatami z dodatkiem kwasu hialuronowego - okolice intymne pokochają go tak samo jak skóra! Lekarz gorąco zachęca do tego, by nie rezygnować z seksu, tylko szukać sposobów na to, by uczynić go przyjemniejszym, w pełni komfortowym. Jak przekonuje, w tym okresie życia – jeśli tylko dobrze się do tego przygotujemy – smakuje najlepiej!
Anna Augustyn-Protas podpowiada też, by nauczyć się „rozmasowywać” stres. Bo co z tego, że mamy świetne geny, zmienimy dietę na lepszą i zrobimy pakiet badań, jeśli żyjemy w nieustannym napięciu z powodów, na które nie mamy wpływu, np. choroby dziecka czy okropnego szefa?
To może być medytacja, modlitwa, kobiece kręgi, czy ulubiony ruch, który pochłonie nas bez reszty. Do tego drobne gesty, np. odłożenie telefonu na bok. Takie „wylogowanie się” i skupienie się na tym co tu i teraz, będzie dla głowy dużą ulgą zwłaszcza, że często martwimy się rzeczami, które są poza naszą kontrolą, a które pozostawione same sobie układają się po naszej myśli.
To także pierwszy krok ku radosnej wizji zawartej we wstępie książki „O menopauzie. Czego ginekolog ci nie powie”, zgodnie z którą możemy przez nią przejść „zdrowo i w pełni sił, wesoło machając torebką”.
Anna Augustyn-Protas – dziennikarka, redaktorka, autorka bestsellerowych poradników zdrowotnych – „Żyj 120 lat!, czyli moc mikroodżywiania” i „Bądź najzdrowszą wersją siebie” z z M. Mieloszyk-Pawelec, „Czego ginekolog ci nie powie” z T. Oleszczukiem, wydawnictwo Pascal), biograficznej książki o Beacie Tyszkiewicz „Portret damy” (Słowne), oraz jeszcze ciepłej nowości „O menopauzie. Czego ginekolog ci nie powie” (Pascal). Entuzjastka kobiecych spotkań i warzywnej kuchni.
Tadeusz Oleszczuk - dr n. med. ginekolog-położnik, lekarz holista, przyjaciel kobiet. Pasjonat edukacji zdrowotnej. Autor publikacji medycznych, popularnonaukowych oraz poradników takich jak: „Uspokój swoje hormony”, „Facet jak młody bóg”, współautor bestselleru „Czego ginekolog ci nie powie” i nowości „O menopauzie. Czego ginekolog ci nie powie” (Pascal).