"Dziś ludzie w drugiej połowie życia chcą próbować nowych rzeczy a nie tylko oglądać teleturnieje. Sprzyja temu koncepcja lifelong learning." Monika Borycka, specjalistka od trendów i szefowa platformy TrendRadar opowiada o trendzie na "dojrzałość".
Spis treści
Społeczeństwa się starzeją, zaczynamy wreszcie zauważać i doceniać ludzi dojrzałych?
Monika Borycka: Dociera do nas, że życie nie kończy się po pięćdziesiątce. Ten trend jest już silny. Powstają skierowane do seniorów usługi, filmy i seriale, ale też oferty atrakcyjnych wyjazdów – nie tylko do sanatorium. Starość i dojrzałość stają się kolejnym „projektem”, do którego chcemy podejść odpowiedzialnie i świadomie. Pojawiły się „dojrzałościowe” influencerki, które oswajają wszelkie tematy związane z tym etapem życia. I nie chodzi tylko o to, by wyglądać jak trzydziestolatka! Piszą, jak zachować witalność, znaleźć nowy zawód, partnera, znajomych, sens życia. Ostatnio na Tik Toku rzuciło mi się w oczy hasło „70 is the new 20” i muszę przyznać, że ci, których tam zobaczyłam, ewidentnie czuli się i żyli jak dwudziestolatkowie. Świetnie wyglądali, i to bez upiększeń. Naturalnie, ale ciekawie, z pomysłem na siebie. Koleżanka opowiadała mi kiedyś, że na warsztatach technologicznych spotkała kobietę po 70., która oznajmiła, że przyszła po wiedzę, bo... zamierza założyć start-up.
Dziś ludzie w drugiej połowie życia chcą próbować nowych rzeczy a nie tylko oglądać teleturnieje. Sprzyja temu koncepcja lifelong learning, czyli uczenia się przez całe życie – kolejny ważny trend. Ciekawa jest też siła, którą roboczo nazywam „normalizacją”.
Czego dotyczy?
Problemów i zagadnień, o których do tej pory mówiło się mało albo wcale. Na tej fali powstają grupy typu „Żałuję macierzyństwa” – jako kontrtrend do lukrowanej opowieści o wiecznie szczęśliwej i spełnionej mamie. Zaczyna się mówić o połogu jako trudnym okresie po narodzinach dziecka. Kolejnym tematem jest menopauza i wszystko, co z nią związane. Ten trend oswaja i normalizuje sprawy, które do tej pory traktowano jak wstydliwe tabu. Mówimy: „OK, że tak jest. Ja też tak mam”. Co wpisuje się w kolejny trend: „Twoja historia jest ważna, bo każda jest ważna”.
Dziwne, że menopauza, czyli prawda o fizjologii kobiet, długo była tematem tabu.
A dziś świetnie się sprzedaje: kosmetyki i wellness dla kobiet dojrzałych, wyjazdy i spotkania, na których mogą nie tylko się relaksować, ale też spotykać z lekarzami, psychoterapeutami, trenerkami. Widziałam też specjalnie przygotowywane boksy z niespodzianką, kierowane co miesiąc do kobiet w okresie menopauzalnym, w których znajdą książkę, kosmetyk i inne produkty, które pomogą im utrzymać dobrostan.
Kobiety latami udawały, że żadna tej „strasznej menopauzy” nie przechodzi.
Bo uważano, że to taka mała śmierć – stajesz się niepotrzebna i niewidzialna. Nasze mamy często nie opowiadały nam, co się wiąże z menopauzą, bo to był wstydliwy temat. Na szczęście pojawił się women empowerment (wzmacnianie kobiet – red.), trend, który zachęcił nas, by opowiadać swoje historie. Przekonałyśmy siebie i innych, że one są tak samo ważne i ciekawe jak te męskie! I że inspirując się nimi, odzyskujemy wpływ na świat i swoją siłę.
Na fali women empowerment powstał trend FemTech. O co w nim chodzi?
Przez długi czas technologia była tworzona głównie przez mężczyzn i dla nich. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że męski punkt widzenia będzie w niej dominował. FemTech ma odpowiadać na potrzeby kobiet. Pojawiły się aplikacje monitorujące cykl menstruacyjny, usługi cyfrowe związane z obserwacją ciąży, karmieniem piersią, menopauzą.
Technologie kierowane do kobiet często są tworzone przez kobiety. Ale i to nie jest wolne od niebezpiecznych zakrętów. W ubiegłym roku w związku ze zmianami w prawie aborcyjnym w USA pojawiło się pytanie, gdzie lądują dane z aplikacji związanych z menstruacją, kto ma do nich dostęp i do czego mogą być użyte. Żyjemy dziś w kapitalizmie inwigilacji – każdy nasz krok w internecie jest śledzony przez jakąś firmę technologiczną, która chce lub będzie chciała taką wiedzę wykorzystać i monetyzować. Wokół AI pojawi się też sporo tematów związanych z gender i tym, że odpowiedzi generowane przez sztuczną inteligencję często są stronnicze w kwestii płci. Wpisz prośbę o pokazanie zdjęcia szefa dużej firmy. Programy oparte o AI zaproponują nam obrazki, na których zobaczymy młodych białych mężczyzn, bo ogólnodostępne dane, na których trenuje się te programy, są obciążone taką tendencyjnością.