Stawiamy psychologowi pytanie o granice flirtu. Czasami sytuacja wydaje się niewinna: jesteś w związku, nie szukasz romansu, ale ten mężczyzna jest taki szarmancki. Okazuje ci uwagę, więc... trochę go czarujesz. Czy coś tu jest nie w porządku? Może być, zauważa psycholożka i terapeutka Sylwia Sitkowska. Dobrze mieć świadomość, że flirt nie jest taki niewinny, jak do niedawna sądziliśmy. Jak to jest, flirtować czy nie?
Elżbieta myślała, że mały flirt to jeszcze nic złego. Mężczyzna, ukrywający się pod zabawnym pseudonimem, od kilku miesięcy komentował jej posty na FB, zawsze w sympatyczny sposób. W końcu do niej napisał – że choć jej nie zna, uważa ją za interesującą kobietę. Odpisała, że to miłe, ale ona ma męża… Odparł, że doskonale o tym wie, ale flirt to nie grzech. Zgodziła się z nim. Potem była kłótnia z mężem o to, że wieczorem Elżbieta nie wyściubia nosa z telefonu i – zdaniem męża – dziwnie się uśmiecha do ekranu. „Oj, przesadzasz!”, prychnęła. Dodała, że nie robi nic złego. Zdała sobie jednak sprawę, że to nie do końca prawda.
Z badań wynika, że Polacy raczej nie podzielają poglądu, aby flirt był czymś niewinnym. Ponad połowa z nas, wynika z badania zrealizowanego przez agencję Biostat, uważa, że flirt, jeśli jesteśmy w stałym związku, to zdrada.
Prof. Gurit Birnbaum przeprowadziła badania na temat wpływu flirtu na nasze stałe związki, a wyniki badań opublikowała w prestiżowym piśmie „Personal Relationships”. W jednym badaniu połowa uczestników flirtowała z przystojnym pomocnikiem eksperymentatorki, druga połowa rozmawiała o rzeczach neutralnych i raczej nudnych. Co ciekawe: flirtujący badani, proszeni o ocenę swoich partnerów życiowych bezpośrednio po przyjemnej i pełnej komplementów pogawędce, oceniali partnerów… gorzej. Żywili wobec nich mniej ciepłych uczuć, uważali za mniej atrakcyjnych i mądrych. W drugiej grupie, prowadzącej nudną rozmowę, ten efekt nie wystąpił. A więc wystarczy, że zauważymy cudze zainteresowanie naszą osobą, byśmy mocno zmienili zdanie na temat człowieka, którego kochamy – nieraz od lat! Zupełnie jak w Królowej śniegu Andersena, w której Kajowi do oka wpada odłamek diabelskiego zwierciadła. Wydaje się, że flirt może właśnie sprawiać funkcję takiego kłującego okrucha, czego najczęściej nie jesteśmy świadomi.
W drugim eksperymencie prof. Birnbaum znów kazała połowie badanych flirtować, a połowie – prowadzić nudną konwersację, po czym… zapytała członków obu grup o ich fantazje seksualne. Flirtujący częściej fantazjowali o innych ludziach niż o własnych partnerach.
To intrygujące badania, bo udowadniają, że flirt nie jest tak niewinny, jak sądziliśmy. I znów: to żadna zbrodnia i może jeszcze nie zdrada. Ale może nas uczynić bardziej na nią podatnymi, zwłaszcza gdy w aktualnej relacji przeżywamy kryzys.
Dobrze być świadomym, że flirt nie jest „bezzębny”. Jeśli chcesz się w to bawić, zabezpiecz się.