To o Ogi Ugonoh Joanna Koroniewska, ambasadorka kategorii Selflove naszej akcji #poswojemu mówi, że jest jedną z najważniejszych ciałopozytywnych aktywistek. Ale Ogi Ugonoh robi dużo więcej: jej działania antydyskryminacyjne i antyrasistowskie wypełniają edukacyjną lukę, a rosnący w siłę instagram tylko potwierdza fakt, że młoda polska Nigeryjka z Gdańska robi w przestrzeni online niesamowicie wartościową robotę.
Spis treści
Ogi Ugonoh - 25-latka, która mówi o sobie „polska Nigeryjka z Gdańska”, jest absolwentką wydziału projektowania i kostiumografii Institute of Art Design and Technology w Dublinie. Aktywistka i influencerka, współautorka antydyskryminacyjnej i antyrasistowskiej akcji #dontcallmemurzyn oraz edukacyjnej platformy blackispolish. W ramach działań #poswojemu w social mediach porusza też zagadnienia dotyczące różnorodności i samoakceptacji, z misją normalizowania cielesności w duchu bodypositive. Niepoprawna optymistka, która ogromnym luzem i dystansem do siebie i napotykanych trudności zaraża rzesze swoich followersów, których jak dotąd zgromadziła ponad 33 tysiące.
Co cię skłoniło do działania w sieci i jak uważasz, co sprawiło, że udało Ci się zbudować tak dużą społeczność?
Do działań #poswojemu zainspirowała mnie potrzeba dzielenia się własną perspektywą, a także fakt, że wielu swoich idoli poznałam właśnie w przestrzeni online. Bardzo silnie zaktywizowała mnie akcja #DontcallmeM, na której czele stanęłam i w efekcie której odkryłam, że to właśnie w sieci mogę zrobić wiele dobrego. Poza tym moje rodzeństwo – siostra Osi (modelka, zwyciężczyni 4. edycji programu Top Model) i brat Izu (sześciokrotny mistrz Polski w kick-boxingu oraz mistrz Europy i świata w formule walk K-1) także są aktywni w sieci, więc media społecznościowe nigdy nie były mi obce.
Co to dla Ciebie oznacza działać w social mediach „po swojemu”?
Powiedziałabym, że oznacza rozsadzanie schematów i tworzenie nowych, bardziej przyjaznych ludziom standardów, w każdej kategorii. Social media rządzą się własnymi prawami i podlegają ciągle nowym trendom. Sama znakomicie się w takiej przestrzeni odnajduję, lubię dzielić się własnymi rozkminkami z obserwującymi, skłaniać ich do myślenia, a czasem do zmiany poglądów. Łączymy się w tym, po swojemu.
Jesteś współzałożycielką projektu „Black is Polish”, czyli platformy edukacyjnej, której celem jest obalanie stereotypów rasowych i walka z mową nienawiści. Czujesz, że Twoja praca jest potrzebna i przynosi efekty?
Jest bardzo potrzebna, bo choć Polska jest bardziej różnorodna, niż wielu z nas się wydaje, a z czasem ta tendencja będzie się wzmacniać, niewiele osób czy instytucji działa na rzecz walki z mową nienawiści. Tymczasem jako obywatele Unii Europejskiej taką edukację powinniśmy mieć zapewnioną z poziomu szkoły i wplecioną w codzienność. Nie ma powodu, by w XXI wieku inny kolor skóry czy odmienne wyznanie były źródłem zdziwienia, zaskoczenia, czy negatywnych uczuć – to naturalne i normalne, że się w tych kwestiach od siebie różnimy, nawet jeśli na co dzień otaczamy się ludźmi bardzo do nas w tym względzie podobnymi. Globalizacja i popkultura sprawiają, że różnorodne tożsamości są bardziej widoczne, ale to za mało, by zwalczyć rasizm. Wiele osób w teorii wie, że to negatywne zjawisko, ale wciąż nie zdaje sobie sprawy, jakie zachowania w istocie zalicza się do rasistowskich i ile krzywdy powodują.
Przyznajesz, że rasizmu doświadczasz każdego dnia. Skąd czerpiesz siłę do walki z nim i jakie emocje są Twoją główną siłą napędową?
Od dzieciństwa ludzie się na mnie gapią, czasem wytykają palcami. Obśmiewanie inności zbyt długo było w naszym kraju tolerowane, na porządku dziennym. Nie jestem pewna, czy to kwestia siły, czy po prostu konieczności radzenia sobie z takim obrotem spraw, choć z pewnością właściwe nastawienie bardzo mi pomogło. Ogromnym wsparciem była też postawa moich rodziców, wychowanie i wyniesione z domu przekonanie, że nie muszę przepraszać za to, kim jestem. To nie ja wymyśliłam rasizm i nikomu nie jestem winna wyjaśnień czy edukacji w tym zakresie – takie stanowisko i związana z nim wolość bardzo mnie odciąża, co nie zmienia faktu, że póki mogę, przeciwdziałam rasizmowi i wprowadzam zmiany na lepsze. Nie znaczy to także, że nie spotykam się z agresją. To nauczyło mnie wyznaczać granice: wybieram, z kim chcę pracować, a z kim nie, z kim się spotykam, z kim utrzymuje bliższy kontakt. Coś musi się tej kwestii zmienić i to całkiem sporo. Szczęśliwie nie jestem z tym przekonaniem sama.
Jaka jest Twoja społeczność? Czy czujesz zrozumienie dla własnych działań i wsparcie, czy zdarza się, że blokujesz komentarze, „wypraszasz” kogoś z obserwujących?
Mam naprawdę wspaniałych obserwujących. Nawet jeśli zdarzy się głupi komentarz, jest jednym z nielicznych i towarzyszy mu fala wsparcia od pozostałych followersów. Ale dużo daję także od siebie: dyskryminacja nauczyła mnie głębokiej samoakceptacji i empatii. Lubię dzielić się własnymi sposobami na zrozumienie siebie i innych i uszanowanie cudzej inności, ale pilnuje także swoich granic: jeśli ktoś jest agresywny, natychmiast go blokuję. Nie wierzę w jeden kanon czegokolwiek: życie nie jest czarno-białe. Nie mam też potrzeby, by KAŻDY mnie rozumiał – przepracowałam to na terapii. Za to ci, którzy mnie rozumieją, są także dla mnie nieustającym źródłem inspiracji i wsparcia, sama wiele się od nich uczę i doceniam to, że są.
Ale poza rasizmem pochłania Cię także walka z nierealistycznymi kanonami piękna. To właśnie o Tobie Joanna Koroniewska podczas obrad #poswojemu powiedziała, że jesteś jedną z ważniejszych ciałopozytywnych aktywistek. „Moja droga do samoakceptacji była długa i wciąż trwa. Kobiece konta instagramowe promujące różnorodność pokazały mi, że każde ciało zasługuje na szacunek, dobro i miłość. Jestem bardzo zadowolona, że jakaś młoda osoba będzie mogła zobaczyć moje zdjęcia i poczuć się dobrze w swojej skórze”, napisałaś pod zdjęciem, na którym obok innych kobiet pokazałaś się w bikini. Czujesz, że to może być wygrana walka?
To bardzo trudne pytanie! Bo droga do samoakceptacji nigdy się nie kończy, sama w sobie jest celem. Dziś nie patrzę na nią jak na walkę, ale raczej pewien etap i jestem dumna z tego, kim jestem i w jakim miejscu w życiu się znajduję. A pracować nad sobą będę zawsze - to jest chyba kwintesencja życia. Dziś także lepiej, niż kiedykolwiek, potrafię utulić własne kompleksy, te dawne i nowe, które czasem się pojawiają. Przestałam też dążyć do perfekcji, pozwalam sobie po prostu być, a wygraną, o której mówisz, jest dla mnie uwolnienie się od oczekiwań innych – czuję, że wygrywam każdego dnia, a ustanowienie nowych, własnych standardów pozwala mi kierować się tym, co dla mnie najlepsze. Wiem, że dla wielu osób jestem w tym inspirująca i sama też znajduję w social mediach wiele wartościowych inspiracji.
„Moje kompleksy dotyczące rozmiaru wynikają głównie z porównywania siebie do standardów, od których odbiegam”, napisałaś. Czy uważasz, że w dobie social mediów możliwe jest dorastanie bez porównywania się? Jak sama sobie z tym jako młoda dziewczyna radziłaś?
Tak zupełnie bez to chyba nie, ale można to minimalizować. Przecież porównywanie się z innymi nie jest zawsze złe: czasem, gdy nie wiemy jak się zachować, spojrzenie w bok na innych pozwoli złapać pion, może być pomocne. Problem polega na tym, że nas kobiety uczy się rywalizacji w kwestii wyglądu, a to akurat ta przestrzeń, która powinna pozostać wolna od porównań. Różnimy się od siebie na wielu polach, także biologicznie i pod tym względem porównywanie się jest całkowicie bezzasadne. Jako nastolatka i bardzo młoda osoba trochę się z tym mierzyłam, a pojęcie „ładna” myliłam z tożsamością, podczas kiedy uroda, wygląd, jest zaledwie jej częścią. Dziś bardziej skupiam się na wartościach: pracuję nad własnymi i doceniam te u innych. Niezmiennie uwielbiam wyrażać siebie poprzez styl, lubię inspirować się twórczymi ludźmi w sieci, pogłębiać własne pasje i zainteresowania.
Zarówno Twoja edukacyjna antyrasistowska działalność, jak też działalność w duchu body positive to działania na bardzo wysokich obrotach. Gdzie sama szukasz odpoczynku, jak radzisz sobie z nadmiarem emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i trudniejszych?
Na pewno pomaga mi wiara w Boga i głębokie przekonanie, że wszystko jakoś się ułoży, że będzie dobrze. Do tego terapia, przez duże T! Wiele osób uważa, że żeby pójść na terapię trzeba mieć poważne problemy, a ja w pracy z terapeutką najbardziej cenię to, że pozwala mi spojrzeć na wszystko, co mnie spotyka, z całkiem nowej perspektywy. To ważne nie tylko z punktu widzenia rozwoju personalnego, ale także zawodowo: w mojej pracy umiejętność spojrzenia na sprawy świeżym okiem jest kluczowa. Żeby dawać innym, muszę mieć z czego dać, dlatego najchętniej pracuję z osobami, które pomagają mi zachować tę równowagę. Dużą wagę przywiązuję też do tego, jakimi ludźmi otaczam się na co dzień. Mam niesamowicie kochającą i wspierającą rodzinę, chłopaka i przyjaciół i dzięki temu naprawdę robię wszystko po swojemu! Ale swoje poczucie sprawczości wiążę nie tylko z tym. Przede wszystkim jestem Ogi i mam sama być z siebie dumna. Jeśli kiedyś zacznę od tego odbiegać, będzie to dla mnie sygnał, że czas na coś innego.
Mówisz, że rasizm istnieje, bo brakuje właściwych regulacji prawnych. Gdybyś mogła dziś wprowadzić zmiany w przepisach, co by to było?
Na pewno antydyskryminacyjna edukacja od podstaw plus zajęcia z samoakceptacji. Najpierw trzeba nauczyć się być dobrym dla siebie, by umieć być dobrym dla innych. Do tego lekcja historii uwzględniająca kontekst rasowy i dzieje dyskryminowanych grup. Wierzę, że gdyby ludzie zrozumieli, czego one doświadczają, potrafiliby dostrzec, ile piękna i wartości wnoszą w nasze życie i traktowaliby je inaczej. Błąd edukacyjny i propaganda sprawiają, że większość kojarzy Afrykę z biedą. Zapominamy o tym, że każdy zasługuje na godne traktowanie. Sama jestem dorosła i potrafię mierzyć się z dyskryminacją, ale pęka mi serce na myśl o tym, że zmagać się z nią musza także dzieci.
A w social mediach? Jak sprawić, by przestrzeń online stała się bardziej bezpieczna i mniej opresyjna dla kobiet?
Musimy zacząć się ze sobą trzymać i przestać widzieć w sobie wrogów. Sama lubię obserwować osoby, które pozwalają mi poszerzać własne horyzonty. Nie zakładam, że kobieta na wózku nie ma mi nic do przekazania. Wręcz przeciwnie. Chcę żeby ta osoba mogła mi opowiedzieć o tym, jak świat wygląda z jej perspektywy i co ja mogę zrobić, żeby było jej w nim lepiej. Powinnyśmy wzajemnie się inspirować, wymieniać wartościowymi treściami, dać głos osobom, które na ten głos zasługują. Poza tym: szanujmy się nawzajem. Sama nie zawsze lubię to, co widzę w internecie, ale jeśli naprawdę muszę, zwracam uwagę spokojnie, a czasem daję sobie chwilę, by ochłonąć i wrócić do tego za moment, na spokojnie.
Zapytałaś swoich odbiorców, co powiedzieliby sobie młodszej i zalała Cię fala pozytywnych, ciepłych przekazów. Sama zacytowałaś Brene Brown, która podpowiada: „Mów do siebie jak do kogoś, kogo kochasz”. Czy można powiedzieć, że to główne motto Twoich działań „po swojemu”? Co sama powiedziałabyś małej Ogi?
Mówiłabym do siebie z czułością. Zapewniłabym siebie, że czeka mnie piękne, kolorowe życie. Podziękowałabym sobie za ciepło i empatię, które zawsze sobie okazywałam. Ale przede wszystkim opowiedziałabym o tym, co robię dziś, bo robię to właśnie dla tamtej małej Ogi. Chcę być osobą, przy której inni będą czuć się bezpiecznie i będą mieć poczucie, że zostali wysłuchani. Chcę edukować i tworzyć empatyczną Polskę dla WSZYSTKICH Polaków. Film, który znajdziesz na moim profilu w bio jest właśnie jednym z takich działań. Zatytułowałam go „Jestem” w geście sprzeciwu dyskryminowaniu mniejszości i marginalizowaniu ich doświadczeń. My jesteśmy tu i nasz głos jest ważny!
JESTEM/ I AM from Ramat S. Musa on Vimeo.