Wszyscy znamy ten typ: wieczny pesymista, który twierdzi, że brak złudzeń chroni przed rozczarowaniami. Ja może czasem kiwam głową, ale w głębi duszy wolę widzieć świat w jaśniejszych barwach. Nawet, jeśli czasem zderzę się z rozczarowaniem. Uważam, że lepiej w ten sposób. I mam na to potwierdzenie. Tali Sharot w książce "Nasz stronniczy optymizm" pokazuje, jak różowe okulary ubarwiają rzeczywistość – i dlaczego to dobrze. Możemy nauczyć się, jak działają i jak je wykorzystać. Przyjrzyjmy się, dlaczego optymizm to nie naiwność, a siła, która pcha nas do przodu. U mnie to działa.
Lubimy myśleć o sobie jako o Homo sapiens – mądrych, racjonalnych istotach. Ale Tali Sharot, w swojej książce "Nasz stronniczy optymizm" szybko sprowadza nas na ziemię. Weźmy prosty test: czy jesteśmy dobrymi kierowcami? Większość z nas postrzega się lepiej, niż jest w rzeczywistością, co jest statystycznie niemożliwe, a jednak prawdziwe. To tzw. superiority bias – złudzenie wyższości, które pokazuje, jak bardzo ufamy naszym wypaczonym percepcjom.
Eksperyment Pettera Johanssona tylko to potwierdza. Uczestnicy wybierali atrakcyjniejsze twarze na zdjęciach, a potem, kiedy fotografie zostały podmienione, 75 proc. nie zauważało różnicy i tłumaczyło wybór, którego nie dokonali. Co więcej, 84 proc. przysięgało, że zauważyłoby podstęp – choć właśnie dali się nabrać. Nasze umysły wolą ładną iluzję od surowej prawdy. I może to dobrze, bo dzięki temu żyjemy odważniej.
Zastanówmy się: jakie mamy szanse na raka? Jeśli obstawiamy mniej niż 33 proc. – realną statystykę – jesteśmy w gronie 80 proc. optymistów, jak pokazują badania Davida Armoura. Sharot nazywa to optymistycznym przechyłem: przeceniamy szanse na awans, bagatelizujemy ryzyko wypadku. Nowożeńcy? Mamy 40 proc. rozwodów w statystykach, ale ludzie wciąż zakładają, że akurat ich to nie spotka i biorą śluby. Nawet prawnicy od rozwodów decydują się na ożenek, a oni mają przecież realny ogląd sytuacji.
Ten optymistyczny przechył ma granice – dotyczy nas i bliskich, nie obcych. Brytyjczycy w 75 proc. widzą świetlaną przyszłość dla swoich rodzin, ale tylko 30 proc. z nich uważa, że ogół ma się lepiej niż kiedyś. Myślimy: "Inni się rozwodzą, ale my damy radę". To nie naiwność – to wiara w naszą sprawczość, która czasem nas ratuje, a czasem oślepia.
Dlaczego tak myślimy? Sharot zagląda do naszych głów i co widzi? Klucz leży w dwóch obszarach: w ciele migdałowatym, które przetwarza emocje, i korze przedniej części zakrętu obręczy (RACC), która reguluje strach i motywację. Im mocniej się łączą, tym bardziej skupiamy się na pozytywach. Wyobraźmy sobie sobotni grill – widzimy soczystego burgera i zimne napoje, ale sprzątanie przed i po? Mgła. Nie przychodzi nam do głowy.
Depresja odwraca ten mechanizm: negatywy są wyraźne, pozytywy rozmyte. Łagodnie przygnębieni tracą ów optymistyczny przechył, zyskując "depresyjny realizm" – widzą przyszłość dokładnie, ale bez różowych szkieł. My, optymiści, wolimy żyć w kolorze – i może to nasz sposób na przetrwanie.
Optymizm to nie tylko marzenia – to motor sukcesu. Kiedy trener Lakersów, Pat Riley, obiecał mistrzostwo w 1988, zespół wygrał – bo... wszyscy w to po prostu uwierzyli. Sharot tłumaczy: pozytywne oczekiwania motywują nas do działania. Badanie Dr. Sarah Bengston pokazało, że studenci, którzy dostali pochwały i pozytywną motywację radzili sobie lepiej i uczyli się na błędach. Pesymiści? Brak pozytywnych oczekiwań równał się brakowi sukcesów.
Pomyślmy o egzaminie: wierzymy w sukces, więc się staramy – i wygrywamy. A gdy coś idzie nie tak, optymiści czują się tak samo źle jak pesymiści, ale szybciej się podnoszą. Różowe okulary to nie tylko trampolina do przodu, ale także ochrona przed zbytnim bólem i przeżywaniem.
Czekanie na dentystę to koszmar, ale odkładanie go tylko wydłuża mękę. Szczególnie u pesymistów. Bo ci w różowych okularach mniej przejmują się przykrościami, które z pewnością nadejdą. Sharot wyjaśnia: nasz mózg symuluje przyszłe emocje, a RACC i ciało migdałowate wzmacniają je przed trudnymi sytuacjami. Oczekiwanie na grill? Optymiści cieszą się tygodniami. Pesymiście ledwo wspomną, że szykuje się fajna impreza. Leczenie kanałowe zęba? Optymiści uznają, że trudno, trzeba zrobić. Pesymiści martwią się i cierpią na zapas. I tak we wszystkim. Optymiści widzą pozytywy wyraźniej, negatywy im bledną– więc mniej się boją, a więcej cieszą. Pesymiści mają wyższy poziom lęku, rzadziej potrafią cieszyć się chwilą.
To opowieść o mnie. Zwykle wybieram różowy scenariusz – i to mnie od zawsze napędza, nawet jeśli rzeczywistość czasem zgrzyta. Ta "różowa" cecha pomaga też podejmować decyzje szybko i nie żałować, że mogliśmy wybrać inaczej. Gdy życie rzuca nam kłody – wypadek, strata – RACC szuka jasnych stron: mamy przyjaciół, mamy zdrowie. To nie zaprzeczenie – to sposób, by iść dalej. Optymizm to kompas w chaosie.
Świetną ilustracją optymizmu jest jest scena z kreskówki "Potwory i spółka". Dwaj kumple - Sulley (duży niebieski) i Mike Wazowski (mały o kształcie zielonej kulki) spotykają fotoreportera, który robi im zdjęcie na okładkę lokalnej gazety. Gdy gazeta ukazuje się widać całego Sulleya, a Mike zasłonięty jest... kodem kreskowym. Sulley patrzy na Wazowskiego z zakłopotaniem, ale ten po chwili ciszy eksploduje radością i krzyczy: "Jestem w gazecie!". Wiele razy słyszałam, że mam osobowość Mike`a Wazowskiego.
Ale uwaga: optymizm ma haczyki. Stalin ignorował wieści o inwazji Niemiec w 1941 – i zapłacił za to. Sharot pokazuje: źle reagujemy na złe newsy. Mózg tłumi złe wieści – i czasem nas gubi. Ja także poznając nową osobę zawsze zakładam, że jest fajna i dobra. Dopiero na terapii usłyszałam pytanie: "Dlaczego ma być dobra i fajna? Skąd to założenie?". Okazało się, że lepiej do nowości, zarówno wydarzeń jak i ludzi, podchodzić neutralnie. Dać sobie czas na przyjrzenie się. Niech ta nowa osoba pokaże jaka jest, a nie "leci na kredycie" wynikającym z mojego optymizmu. Wtedy mam szansę ocenić ją realistycznie i się nie zawieść.
Umiar to klucz. Badania wykazują, że umiarkowani optymiści oszczędzają, pracują, żyją zdrowo. Ekstremalni? Ryzykują za dużo i częściej przeżywają rozczarowania. Różowe okulary są super, ale czasem warto je lekko zdjąć.
Tali Sharot, profesor neuronauki z University College London, laureatka nagrody Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego, wie, o czym mówi. Autorka rozkłada nasz mózg na czynniki pierwsze. Z nią uczymy się, że optymizm to nie fanaberia – to nasze DNA.