Historie osobiste

Zdradził, wybaczyłam, chciałam zapomnieć. I wtedy on zrobił to ponownie. Prawdziwe historie kobiet

Zdradził, wybaczyłam, chciałam zapomnieć. I wtedy on zrobił to ponownie. Prawdziwe historie kobiet
Fot. Launchmetrics/Spotlight

Zdrada to jedno z najbardziej bolesnych doświadczeń, które może zachwiać nawet długoletnim związkiem. Trudno ją wybaczyć, zostawia po sobie bliznę, nierzadko traumę, nad którą trudno przejść do porządku dziennego. To długi proces, nie zawsze owocny, a jednak niektórym się to udaje. Czy wystarczy dać szansę i zdobyć się na odwagę, by ponownie zaufać? Czy istnieje gwarancja, że zdrada więcej się nie powtórzy? Niestety, nie ma takiej pewności. Historie ze zdradą w tle rzadko kończą się happy endem. Bywa, że w najmniej oczekiwanym momencie nadchodzi kolejny cios.

Malwina, lat 46: nie potrafię wybaczyć po raz drugi

Z Piotrem byliśmy parą niemal od podstawówki. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego albo bycia z kimś innym. Do tego stopnia czułam się od niego zależna emocjonalnie, że wybaczyłam mu zdradę. Rozwód i wizja świata bez niego wydawały mi się dużo gorszym scenariuszem niż pogodzenie się z tym, że mu nie wystarczam, że szukał przygód poza małżeństwem. Jeśli odejdzie, rozpadnę się na kawałki i już nigdy się nie pozbieram, myślałam.

Niemniej pozostanie w tym małżeństwie wiele mnie kosztowało. Wybaczenie zdrady i mozolne odbudowywanie zaufania okazało się trudniejsze, niż sądziłam. W końcu jednak wszystko zaczęło się układać. Nie było tak jak dawniej, ale wreszcie poczułam spokój w sercu. Cieszyłam się, gdy Piotr wracał po pracy do domu i bez powodu przynosił mi kwiaty. Chciałam wierzyć, że stara się, bo jemu też zależy na kontynuowaniu naszego małżeństwa. Teraz wiem, że te drobne romantyczne gesty miały uśpić moją czujność.

Okazał się typem mężczyzny, który jak raz zasmakował zakazanego owocu, nie potrafił się powstrzymać, by ponownie po niego sięgnąć. Może kochał mnie na swój sposób, na pewno był mi wdzięczny, ale nie na tyle, by lojalność łączyć z wiernością. Lata młodości spędził u boku równie młodej żony, oboje byliśmy zabiegani, zajęci zarabianiem, opieką nad dziećmi i budową domu dla naszej powiększającej się rodziny. Sytuacja się zmieniła, kiedy skończył czterdzieści lat. Dla mężczyzny to chyba najlepszy wiek. Stabilizacja osiągnięta, pozycja ugruntowana, a fizycznie wielu panów wręcz zyskuje z wiekiem. Tak jak mój mąż, który teraz budził wśród kobiet większe zainteresowanie niż kiedyś.

Zabrakło mu tylko moralnego hamulca, by tego zainteresowania nie wykorzystać. A ja? Nadal byłam jego wspaniałą żoną i najlepszą przyjaciółką, co nie przeszkadzało mu wymieniać pikantne wiadomości z piękną blondynką, niewiele starszą od naszej pierworodnej. Jaki miałam wybór? Mogłam mu wybaczyć kolejną zdradę, a potem… kolejną i następną, bo już wiedziałem, że stał się nałogowym romansowiczem. Mogłam też powiedzieć: stop. I tak zrobiłam. Doznawany ból i poczucie upokorzenia okazały się silniejsze od strachu. Po odkryciu drugiej zdrady złożyłam pozew o rozwód. Straszne scenariusze, jakie snułam, obawiając się samotności, nie sprawdziły się. Okazałam się silniejsza, niż przypuszczałam.

 

Julita, lat 50: nie chcę zaczynać od początku, więc wybaczyłam znowu

Mam pięćdziesiąt lat, z czego połowę poświęciłam na budowanie mojego idealnego związku. Wojtek to miłość mojego życia. Wiedziałam to, odkąd go zobaczyłam. Temperamentny student weterynarii był tym jedynym. Z nim chciałam tworzyć dom, jemu chciałam rodzić dzieci. Przez wiele lat było tak dobrze, że niemal sielankowo. Pomyliłam życie z bajką i to uśpiło moją czujność. Nic nie trwa wiecznie, idylla również.

Mieliśmy zdrowe i mądre dzieci, satysfakcjonującą pracę, dwa razy w roku wakacje za granicą i dom, którego inni mi zazdrościli. Czego chcieć więcej? W moim przypadku niczego, ale Wojtkowi najwyraźniej brakowało adrenaliny, ekscytacji. Dostarczyły mu tego kochanki. Bo to nie była jednorazowa zdrada, epizodyczny skok w bok. Mój mąż miał już za sobą serię romansów, kiedy odkryłam jego niewierność. Wciąż pamiętam tamten szok.

Tak wygląda kryzys wieku średniego w jeho wykonaniu? Stał przede mną człowiek, którego nie znałam. Był moim mężem, dzieliłam z nim łóżko i życie, ale tak naprawdę mało o nim wiedziałam. Miał mroczne pragnienia, których nie byłam w stanie zaspokoić. Długo biłam się z myślami, co zrobić. Mogłabym odejść, rzucić pozwem rozwodowym, ale czy naprawdę byłabym wtedy szczęśliwsza?

Po głębokiej analizie własnych uczuć i oczekiwań stwierdziłam, że nie. Nie chciałam dzielić majątku, sprzedawać domu i zaczynać wszystkiego od początku. Samotna i zdana tylko na siebie. Nasze małżeństwo już nigdy nie będzie takie samo, ale pogodziłam się z tym. Erotyczny przygody Wojtka też się kiedyś skończą. Kiedyś też minie moje rozczarowanie związane z odkryciem, że monogamiczne małżeństwo to ułuda. Nadal kocham męża i choć nie okazał się taki wspaniałym człowiekiem, jak zawsze sądziłam, to jednak właśnie z nim chcę się zestarzeć.

 

Wiktoria, lat 41: po kolejnej zdradzie żyję w zawieszeniu, nie umiem podjąć decyzji

Kamila poznałam, gdy oboje dobiegaliśmy czterdziestki. Wydawało mi się, że z racji wieku stworzymy dojrzały związek, w który wniesiemy nasz bagaż doświadczeń. On był po rozwodzie, ja rozstałam się z długoletnim partnerem. Pragnęliśmy stabilizacji i relacji opartej na zaufaniu. Nie było na co czekać. Już pół roku od pierwszej randki podpisywaliśmy dokumenty w urzędzie stanu cywilnego.

W tamtym czasie powierzyłabym mu swoje życie, tak bardzo byłam zakochana. Co nie znaczy, że miałam klapki na oczach. Nie byłam naiwną dziewczyną, swoje przeżyłam, znałam się na ludziach i z tej perspektywy patrząc, uważałam, iż Kamil to mężczyzna, na którego czekałam. Kupiliśmy mieszkanie i zaczęliśmy snuć plany na przyszłość. Były w niej też dzieci, ale usilne starania nie przynosiły rezultatów. Kolejne lata naszego małżeństwa były naznaczone wizytami u specjalistów, badaniami i wreszcie przygotowaniami do procedury in vitro. Na tydzień przed transferem mój świat się zawalił.

Zobaczyłam ich w kawiarni. Nie wiem, co mnie zaalarmowało. Po prostu siedzieli, nawet nie trzymali się za ręce. Widziałam ją tylko z profilu, ale sylwetka i strój sugerowały młodszą kobietą. Nagle pochyliła się i pocałowała mojego męża. Jakby byli parą! Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. W ogóle niewiele pamiętam. Wiem, że chciałam natychmiast złożyć pozew o rozwód, ale mąż jakoś mnie udobruchał. Nie działaj pochopnie, powtarzał. Przecież zależy nam na dziecku. Miał rację. Dla tego przyszłego dziecka postanowiłam mu wybaczyć i sfinalizować procedury. Nie wiedziałam, że mój koszmar dopiero się zaczyna.

Nie dość, że zabieg się nie powiódł, to jeszcze obietnice mojego męża nie znalazły pokrycia w rzeczywistości. Postanowiliśmy odpocząć od lekarzy, zabiegów i badań. Dać sobie czas. Tyle że mój mąż spędził ten czas w objęciach kolejnej kochanki. Tłumaczy się zbyt dużą presją związaną ze staraniami o dziecko. Kolejne niepowodzenia go przerosły, co nawet rozumiem, ale czy w ogóle pomyślał, co ja czuję? Błaga, żebym została, bo nie zniesie następnego rozwodu, a ja czuję się jak w potrzasku. Z jednej strony wciąż go kocham, tyle już razem przeszliśmy, mamy też swoje lata i to nie jest dobry czas na życiowe rewolucje. Z drugiej nie pozwolę się upokarzać. Może terapia małżeńska coś pomoże, przyniesie ukojenie, rozjaśni umysł, nie wiem. Na razie nie potrafię podjąć decyzji.

 

Czy druga i kolejna szansa ma sens?

Czy warto dać partnerowi drugą szansę po doświadczeniu zdrady? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Takie zachowanie to ogromna czerwona flaga, a jednak część kobiet decyduje się na pozostanie w związku. Siła uczucia, obawa przed samotnością, niekiedy wygoda czy zwykłe przyzwyczajenie – powodów może być wiele. Zdarza się, że partner wykorzysta daną mu szansę i stara się naprawić swoje błędy. Niemniej życie po zdradzie zmienia się nieodwracalnie, nigdy nie będzie takie jak wcześniej.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również