Prowadzone w ostatnich latach badania dotyczące seksualności Polaków wskazują, że temperatura w naszych sypialniach zaczyna wyraźnie spadać. Coraz więcej par, w tym małżeństw, decyduje się na życie bez seksu. Dlaczego bliscy sobie ludzie pozbawiają się przeżyć, których dostarczyć może tylko wspólnie spędzona noc? I czy możliwe jest zbudowanie trwałej relacji opartej jedynie na przywiązaniu?
W ostatnich latach naukowcy i seksuolodzy zwrócili uwagę na fakt, że w społeczeństwie spada zainteresowanie seksem. Zjawisko to dotyczy zwłaszcza młodych ludzi z pokolenia millenialsów. Jest to zaskakujące o tyle, że są to osoby w biologicznie uwarunkowanym rozkwicie popędu płciowego. Tymczasem według badań seksu uprawiają coraz mniej. Za głównego winowajcę tej tendencji uznaje się tzw. hiperseksualizację coraz większej liczby sfer codziennego życia. Seks atakuje nas niemal na każdym kroku, jest go po prostu za dużo. To sprawia, że wielu młodych ludzi, niejako w kontrze do nadmiaru erotyki, coraz częściej świadomie decyduje się na biały związek
Być może trudno to sobie wyobrazić, ale są ludzie, którym seks nie jest potrzebny i potrafią stworzyć zgodny i szczęśliwy związek, w którym pominięty jest ten aspekt życia. Do niedawna o aseksualizmie mało się mówiło. Temat został nagłośniony przez utworzoną w 2011 roku przez Davida Jaya organizację AVEN (Asexual Visibility and Education Network – Sieć Widoczności i Edukacji Aseksualnej). Szacuje się, że osoby aseksualne stanowią ok. 1 proc. społeczeństwa. Nie odczuwają popędu płciowego, wartość ich libido jest bliska zeru i najbardziej spełnione czują się w związku, w którym bliskość emocjonalna zastępuje kontakt cielesny.
Białe związki zawierają również pary, które w przeszłości doświadczyły traumatycznych przeżyć o podłożu seksualnym. W grupie tej znajdują się np. ofiary molestowania czy gwałtu. Często nie chcą lub wręcz nie są w stanie podjąć współżycia seksualnego.
Pozbawione seksu białe związki potrafią być, wbrew powszechnemu przekonaniu, udane. Opierają się na głębokiej relacji bazującej na emocjonalnym przywiązaniu do partnera. O ile obie strony świadomie godzą się na taki układ i nie wywołuje on napięć, wszystko jest w porządku. Ostatecznie to, co robimy (lub czego nie robimy) we własnej sypialni, to tylko nasza sprawa.