Jak zbudować dobry i trwały związek? "Nie zaniedbujmy tego, co zbudowało nasz związek. To małe rzeczy są najważniejsze" - radzi prof. Wojciech Kulesza, psycholog miłości z Uniwersytetu SWPS.
Spis treści
Co można zrobić, żeby mieć dobry i trwały związek? Czy psychologia zna na to sposoby?
Kilka zna. Kiedy się od siebie oddalamy wskazujemy często na wielkie przyczyny: zgubiliśmy sens, rozmijamy się w pragnieniach, w życiowych oczekiwaniach. A nasze problemy najczęściej biorą się z tego, że zaniedbujemy to, co nasz związek zbudowało.
Bliskie relacje zaczynają się od rzeczy małych: od komplementów, od „ochów i achów” - czyli zachwytów. Od chwalenia.
Na początku z łatwością przychodzą nam słowa: jak mądrze to powiedziałeś, jak wspaniale odnosisz się do rodziców, jak ślicznie wyglądasz, podziwiam cię, wspaniale sobie poradziłaś. Tak jest nie tylko w partnerskich związkach, spójrzmy na dzieci - pochylamy się nad łóżeczkiem i mówimy: mój ty dziubusiu najśliczniejszy. Od tego zaczynają się nasze relacje.
I te pochwały są takie ważne dla związku?
Bardzo ważne. I tu nie chodzi tylko o sprawianie przyjemności osobie chwalonej. Jest coś więcej. Ten, który chwali, zmienia swój sposób widzenia. W psychologii mówimy: kiedy coś nazywasz, zaczynasz to widzieć zgodnie z nazwą. Jeśli mówię do partnera: jesteś dobrym człowiekiem, bardzo cię cenię, jesteś wspaniałym ojcem – utrwalam sobie jego pozytywny obraz. Im więcej go chwalę, tym lepiej o nim myślę i tym bardziej wiem, za co go kocham.
Jeśli pewnego dnia słyszymy pytanie „czy ty mnie w ogóle kochasz?” albo „za co ty mnie właściwie kochasz?” to znak, że już dawno przestaliśmy chwalić partnera.
Gdyby codziennie słyszał: nawet nie wiesz jak doceniam, że umyłeś mi samochód, kocham jak robisz mi herbatę po pracy – nie miałby tych wątpliwości. Spróbujmy siąść i zastanowić się: za co mogę dziś jego czy ją pochwalić? Będziemy musieli przypomnieć sobie, co konkretnie robi. Przygotował kanapkę, dokręcił dzwonek w rowerze? Nie bąkajmy: super, dzięki - chwalmy patrząc w oczy, konkretnie, pełnymi zdaniami: bardzo to doceniam, dziękuję, że to zrobiłeś, bardzo mi na tym zależało. Tak samo precyzyjnie, jak potrafimy ganić i krytykować.
Krytyka bardzo szkodzi naszym relacjom?
Nie o to chodzi. Ważne są proporcje pomiędzy komunikatami pozytywnymi a negatywnymi. Skoro się nie chwalimy, w związku zaczyna dominować negatywna komunikacja. Ona sprawia, że pamiętamy przede wszystkim wady partnera, na nich się koncentruje umysł, zapamiętuje błędy i potknięcia. I to rzeczywiście może prowadzić do kryzysu.
Zdrada wbrew pozorom często zdarza się wcale nie z przyczyn seksualnych lecz dlatego, że ktoś spotyka osobę, która daje mu to, czego skąpi partner: komplementuje, docenia.
Ta osoba robi to, co my kiedyś, na początku. Daje mojemu partnerowi to, co ja też potrafię. Tylko ja tego już nie robię. Dlatego radzę: wróćmy do chwalenia. Codziennego. Moją ulubioną techniką służącą utrzymaniu lub odbudowaniu więzi w relacjach jest „magiczne 5 godzin”, opracowane przez badacza bliskich związków Johna M. Gottmana.
W jaki sposób Technika Pięciu Godzin odbudowuje związek?
Ta technika polega na powrocie do kolejnej rzeczy, która zbudowała nasz związek na początku – do rozmowy. Chodzi w niej o to by przez pięć godzin w tygodniu pracować nad swoim związkiem.
Często oczekujemy od psychologów niezwykłych metod, cudownych przepisów. A ważne są zupełnie proste rzeczy. Dopiero, gdy jesteśmy w kryzysie okazuje się, że zwykła rozmowa i pochwalenie partnera jest trudne. Rozkładamy ręce i mówimy, że oddalamy się od siebie, zamiast zakasać rękawy i wrócić choćby do wspólnych posiłków. Kiedyś lubiliśmy jeść razem śniadania i kolacje. A one pomagają w rozmowie, o ile odłożymy telefony.
A jeśli próbujemy rozmawiać i nie wychodzi?
Jest takie ćwiczenie „everyday kindness” (codzienna życzliwość). Zadaję je studentom na kursie z psychologii miłości. Szukaj okazji, by powiedzieć innym coś miłego. Sąsiadowi, pani w bufecie. Przed chwilą jak jechałem hulajnogą do pracy, minęła mnie starsza pani z pieskiem. Cała w brązach. Zatrzymałem się i powiedziałem: wie pani co, niesamowite, jak pani jest pięknie pod kolor ubrana. Wdaliśmy się potem w dłuższą rozmowę o tym jak ubierają się dziś ludzie. Spróbujmy tego z partnerem. Słuchaj, wyglądasz na zmęczoną, martwisz się czymś? Zobacz, Marysia urodziła, przysłała mi zdjęcie ze szpitala. O rany, jakie słodkie! A ty chciałbyś jeszcze mieć ze mną dziecko?
Korzystajmy z okazji, zaczepiajmy partnera miło, podtrzymujmy rozmowę, z ciekawością, życzliwością. Zróbmy mu czy jej prezent ze swojej uwagi. Nawet jeśli bardzo się oddaliliśmy. Gdy po latach spotykamy dawnych przyjaciół - na początku rozmowa też może się nie kleić. Ale mija kilka minut i zaczynamy wspominać, opowiadać. Więź się odbudowuje.
Często rozmawiamy tak, że zaczynamy się kłócić.
To prawda, ale konflikty są częścią życia. Stają się destrukcyjne dopiero wtedy, gdy zaczynamy się prać, zamiast słuchać drugiej osoby i rozwiązywać problem. Mówimy: bo ty, zawsze, nigdy.
Warto zapamiętać taką zasadę: kiedy mówisz miłe rzeczy, mów o partnerze, używaj zaimka TY. Ale w konflikcie – mów: JA. Zamiast: a ty oczywiście nigdy nie pamiętasz o tym co dla mnie ważne, poskarż się: czuję się pominięta, czuję się jakbym była z boku twojego życia, a dziś jest dla mnie ważny dzień...
Drugą sprawą jest to, że słowa, które do siebie mówimy są ogromnie ważne. Ogromnie mnie boli, kiedy obserwuje na spotkaniach towarzyskich, czy choćby w sklepach, jak ludzie podle do siebie mówią: ty kretynie, co ty kupiłeś? Ale z ciebie cham i palant.
Czy wulgarne słowa mogą zniszczyć związek?
Tak, dochodzi wtedy do dwóch procesów dobrze zbadanych w psychologii. Kiedy używamy wyzwisk, mamy do wyboru dwa wyjścia: trudniejsze – zdać sobie sprawę, że zachowaliśmy się fatalnie, bo nie mamy prawa mówić tak do nikogo. Przeprosić i więcej tego nie robić.
Albo łatwiejsze – utrzymać dobre mniemanie o sobie, usprawiedliwić się w duchu, poszukać potwierdzenia dla swojego zachowania przerzucając winę na drugą osobę. Miałem prawo tak powiedzieć, to naprawdę debil, zdzira. Wczoraj zrobił to, a przedwczoraj tamto. Drugim mechanizmem jest to, że ją dehumanizuję, depersonalizuję. Za złymi słowami idą złe gesty. To szczególnie widać w relacjach z dziećmi. Kto by uderzył swoje kochane dziecko? No, nikt. Ale kretyna można wytargać za włosy, bo jest nie do wytrzymania. Kiedy mówię kocham, trudno jest uderzyć. Jeśli kogoś głaszczę po głowie nie powiem do niego: ty debilu.
Czuły kontakt fizyczny może zapobiec eskalacji złych emocji, bo zbliża. Tu nie chodzi o seks, bardziej o obejmowanie się, siadanie blisko podczas rozmowy. Seks jest bardzo ważny, ale dla więzi nie mniej istotne jest pogłaskanie po plecach. Chcesz budować bliskość, buduj też bliskość fizyczną.
My to wszystko umiemy, tylko trzeba do tego wrócić. Jak dawniej przywitać w drzwiach, znowu usiąść do śniadania choć mam ochotę umyć zęby i szybko wyjść do pracy. Tragicznym nieporozumieniem jest to, że szukamy wielkich rzeczy, słuchamy celebrytów, gdy nam mówią: miej wielkie marzenia. Potem chcemy wchodzić na Mount Everest związku, a wystarczy iść na przechadzkę do parku.
Czy zwykła randka co tydzień jest lepsza dla związku niż wspólna wyprawa w wakacje?
Jest lepsza, bo jest za rogiem. Do wakacji najpierw musimy czekać, potem wymyślamy wyspy Zielonego Przylądka, bo przecież nie będziemy ratować naszego związku nad Bałtykiem, no i nie w tanim hotelu oczywiście. Jest świetny utwór polskiego hiphopowca (Łona i Weber) o gdyby Polakach. Lubimy to gdybanie. A gdybym był bogaty - to bym lepiej dbał o związek, a gdybym był bardziej przystojny - to by mnie bardziej kochała, a gdybym miał lepsze ciało… To wymówki. Randka jest tuż i już. Nie musi być rezerwacji i kosztownego menu. To może być kawa w parku albo długa rozmowa w łóżku. Dbać o związek trzeba już i po prostu. Tak jak codziennie myjemy zęby, tak samo myjmy zęby swojemu związkowi. Bo inaczej będzie miał próchnicę, do której sami doprowadziliśmy.