W swojej nowej książce „Druga młodość, cóż z tego, że druga” znana modelka Caroline de Maigret zdradza sekrety seksownego, a zarazem naturalnego wyglądu Francuzek.
Według Caroline ma ona wiele zalet. Dobrą stroną upływu lat jest wzrost świadomości swojego stylu. Wiemy już, jakiego typu ubrania najlepiej pasują do naszej sylwetki i jakie kolory najładniej podkreślają naszą urodę. Jednak tę wiedzę trzeba w pewnym momencie lekko zmodyfikować. Między 40. a 50. rokiem życia skóra staje się cieńsza i bardziej wiotka, a z twarzy znikają kolory. Usta, brwi i rzęsy tracą wyraziste barwy, cera wygląda na bladą i matową. Zadaniem makijażu jest zniwelowanie tych zmian.
Uważa się, że Francuzki starzeją się z gracją. Nie mają obsesji na punkcie młodości – wiedzą, że wynik bitwy jest z góry przesądzony, więc bardziej przemawia do nich koncepcja odmładzania się o kilka lat. Różnica może wydać się subtelna, lecz tak naprawdę jest fundamentalna! Francuzki nie starają się wyglądać na 20-latki, ale pragną wyglądać, jakby miały 10 lat mniej. Nie zamierzają jednak ukrywać swego wieku. Wręcz przeciwnie – przyznanie się do przeżytych lat pozwala delektować się wrażeniem, jakie robi to na słuchaczu. Oto kilka odmładzających sztuczek we francuskim stylu. Szczególnie dbaj o „końce”: dłonie (paznokcie) i stopy (także buty) oraz o głowę (i włosy). Mimo że Francuzki słyną z tego, że włosy mają zawsze w mniejszym lub większym nieładzie, to jednak od pewnego wieku warto poskromić niesforną fryzurę i odrobinę bardziej niż dotąd przykładać się do jej stylizacji.