Społeczeństwo

Jak radzić sobie z wysoką wrażliwością? Joanna Kozłowska: "Odkąd wiem, że jestem WWO, polubiłam siebie"

Jak radzić sobie z wysoką wrażliwością? Joanna Kozłowska: "Odkąd wiem, że jestem WWO, polubiłam siebie"
Fot. Instagram @dziewczynodzialaj

Jak rozpoznać WWO? Metka drapiąca w kark potrafi doprowadzić do szału? Wizyta w centrum handlowym wykańcza tak, że przez kilka godzin trzeba odpoczywać? Witaj w świecie wysoko wrażliwych osób. Po jego zakamarkach oprowadza Joanna Kozłowska, autorka popularnego bloga "Dziewczyno, działaj!" i wydanej właśnie książki "Wysoka wrażliwość. Poradnik dla tych, którzy czują za dużo".

WWO - kim jest osoba wysoko wrażliwa?

Twój STYL: Gdyby miała pani jednym zdaniem opisać wysoko wrażliwą osobę, czyli WWO, jak by to zdanie brzmiało?

Joanna Kozłowska: To ktoś, kto czuje więcej, intensywniej, mocniej, bo jego układ nerwowy z powodów genetycznych jest bardziej reaktywny, czyli wrażliwszy niż u większości ludzi. Rodzimy się WWO, nie mamy na to wpływu. Ocenia się, że może to być nawet co piąty z nas.

Ale są tacy, co twierdzą, że WWO to tylko alibi dla ludzi, którzy lubią się ze sobą pieścić.

Jak do każdej teorii psychologicznej i do tej są wątpliwości, ale w badaniach potwierdzono, że część ludzi jest zauważalnie bardziej wrażliwa, mocniej przeżywa emocje, częściej doświadcza stanów przebodźcowania, czyli zmęczenia informacjami z otoczenia – głośną muzyką, intensywnymi zapachami, jaskrawymi kolorami. Tych, których układy nerwowe silniej reagują na sygnały z otoczenia, dr Elaine Aron, amerykańska psycholog i autorka badań klinicznych, nazwała właśnie WWO. Już w latach 90. zaobserwowała, że część pacjentów w jej gabinecie inaczej radzi sobie w pewnych sytuacjach niż reszta. Doświadczali więcej stresu, częściej czuli się przytłoczeni obowiązkami i kontaktami z innymi, sprawiali wrażenie osób mających „nerwy na wierzchu”.

 

WWO - jak rozpoznać osobę z wysoką wrażliwością?

Coś odróżnia wysoko wrażliwą osobę od innych?

Cztery cechy. Po pierwsze, ponadprzeciętna empatia. WWO potrafi świetnie wczuć się w emocje  drugiego człowieka i łatwo się nimi „zaraża”: gdy ktoś obok jest wesoły, cieszy się razem z nim, gdy jest smutny, taka osoba też czuje się przygnębiona, gdy szef krzyczy, ona wpada we frustrację. Bywa, że wręcz musi odciąć się od pewnych sytuacji czy ludzi, bo tak mocno współodczuwa. WWO nie ogląda informacji o wojnie, bo ją paraliżują. Nie mogłaby pójść do schroniska wybrać psa, boby się rozpłakała, widząc tyle porzuconych zwierząt. Odwraca się od kogoś, kto cierpi, nie dlatego, że jest egoistyczna, ale odczuwa to cierpienie tak boleśnie, jakby jej dotyczyło. A czasem przeżywa emocje drugiego człowieka nawet bardziej... niż on sam. Po drugie, świat zewnętrzny potrafi być dla WWO trudny do zniesienia. Odchorowuje wizyty w zatłoczonych miejscach – za dużo kolorów, świateł, zapachów, dźwięków. Pozornie nieznaczące doznania stają się dla niej udręką – wycina metki w ubraniach, bo nie jest w stanie znieść ich dotyku na skórze. Po trzecie, taki ktoś ma ponadprzeciętnie analityczny umysł. Śmieję się czasem, że umysł WWO nigdy nie zasypia, bo wciąż pracuje na najwyższych obrotach – to zresztą akurat udowodniono naukowo. Dzięki temu taka osoba jest szalenie kreatywna, pomysłowa, ale też  produkuje w nieskończoność  w myślach scenariusze rozwoju jakiejś sytuacji, roztrząsa w nieskończoność wydarzenia z przeszłości, bo zastanawia się, co mogła zrobić inaczej, lepiej. I po czwarte, WWO dostrzega nawet subtelne zmiany w otoczeniu. Można powiedzieć, że ma czujną intuicję – na przykład spotyka kogoś i na pierwszy rzut oka wie, że coś jest nie tak – jest w stanie zaobserwować drobne zmiany mimiki, postawy ciała, których inni nie zauważą. Jej percepcja jest ponadprzeciętnie rozwinięta. Dostrzeże kota na poboczu drogi kryjącego się wśród liści – inni go nie widzą, ona – tak. Jest uważna i spostrzegawcza. Te cztery cechy są wyjątkowe i mogą być przydatne – niestety, sprawiają też, że WWO szybciej się wyładowuje emocjonalnie. Siada jej bateria. To jeden z głównych problemów takich osób.

WWO - z czym muszą się mierzyć osoby z wysoką wrażliwością? 

Jaka jest w pani odczuciu największa zmora WWO?

Tworzenie scenariuszy na przyszłość. Kłopot w tym, że najczęściej są one negatywne, ponieważ WWO stara się przygotować na najgorszą możliwość. To wykańcza i utrudnia podejmowanie  decyzji. Wiem od wielu WWO, że w pewnym momencie życia zorientowały się, że stoją w miejscu. Rówieśnicy brali kredyty i kupowali mieszkania, pobierali się, zaczynali kolejne studia, zmieniali pracę, otwierali firmy, decydowali się, by przez pół roku mieszkać w Barcelonie, a WWO tak boi się wykonać jakikolwiek ruch, bo przewiduje wszystkie związane z nim ryzyka, że czasem nie robi nic. Użyję metafory motoryzacyjnej: taka osoba to wyścigowy samochód, którego kierowca jedzie na zaciągniętym ręcznym hamulcu. Warto wrzucić wyższy bieg i zawalczyć o swoje marzenia. Ale by to zrobić, trzeba opanować „obsługę wysokowrażliwego życia”.

Co jest najistotniejsze w tym „wysokowrażliwym życiu”, jak możemy w nim nawigować, by korzystać z pełni swoich możliwości?

W książce podkreślam rolę rutyny. To kluczowe! Dzięki codziennej rutynie WWO ma możliwość wyciszenia galopujących myśli, zredukowania dylematów decyzyjnych. Ta rutyna jest dowolna, istotne, by przez zasadniczą część dnia nie trzeba było podejmować decyzji, bo np. wiem, że wstaję o 6.15, potem ćwiczę jogę, o 7 jem śniadanie i piję kawę, o 13 mam przerwę w pracy i jem sałatkę, którą przygotowuję poprzedniego wieczoru. Oszczędzam energię, mój analityczny, nadpobudliwy umysł nie traci jej na wyczerpujące roztrząsanie wszystkiego: basen czy spacer? A może wrotki? Ale na wrotkach mogę się przewrócić itd. Dzięki rutynie WWO doświadcza mniej stresu.

Mówiła pani, że WWO często roztrząsają w myślach jakąś sytuację, interpretują drobne sygnały z otoczenia i na tej podstawie budują często katastroficzne scenariusze. Szefowa krzywo spojrzała, pewnie mnie zwolni, a wtedy bank wypowie mi umowę kredytową, wyląduję z rodziną na ulicy...

W książce opisuję trzy strategie wyciszania takich ruminacji, czyli natarczywych negatywnych myśli. Pierwsza: gdy czuję, że zaczynam się pogrążać w czarnowidztwie, znajduję sposób, który pozwoli mi się zakotwiczyć w „tu i teraz”. Robię sobie kawę z ekspresu i skupiam się na jej piciu: koncentruję się na smakach, które czuję, zapachu, przyglądam się kolorowi kawy, deseniowi na  filiżance. Głęboko oddycham. Powinno wystarczyć 20–30 sekund, by chęć snucia negatywnych scenariuszy zmalała. Nie zadziałało? Angażuję się w czynność, która jest mało wymagająca intelektualnie, ale niezbyt jednostajna – polecam sprzątanie. Skupiam się na czymś przyziemnym  i konkretnym, czyli patrzeniu, gdzie jeszcze zamieść, na której szybie jest smuga. Nie ma już we  mnie przestrzeni na pogłębianie tematu krzywego spojrzenia szefowej i jego dalszego ciągu. Mój umysł w tle przerabia oczywiście tę sytuację, ale już nie narastają we mnie trudne emocje, bo jestem zajęta czymś innym, angażującym, czyli sprzątaniem. A trzeci sposób: siadam na kanapie i przypominam sobie podobne sytuacje z przeszłości lub życia innych osób. Przecież nie dalej jak dwa miesiące temu przeżywałam już ten niepokój, szefowa miała zły dzień, byłam pewna, że chce mnie zwolnić. Tak się nie stało. Uspokajam się. Myślę, że tym, co powinna zrobić każda WWO, jest uważne przyjrzenie się swojemu życiu pod kątem występowania potencjalnie stresujących sytuacji. I wyeliminowanie ich.

 

Czasami to mało realne. Stresują mnie humory szefowej. Nie zwolnię się z tego powodu, a nie mam na nią wpływu.

Ja bardziej odnoszę się do rzeczy, do których WWO się zmusza, „bo tak trzeba, bo wszyscy tak robią, bo przecież to fajne”. Na przykład chodzi na przyjęcia, na których spotyka mnóstwo nieznajomych osób – a WWO nie cierpią przelotnych kontaktów, small talk jest dla nich nie do zniesienia, bo od razu czują się odpowiedzialne za to, by rozmówca czuł się w ich towarzystwie komfortowo. Czasem taka osoba lata na zagraniczne wakacje, choć pakowanie się, pobyt na lotnisku i aklimatyzowanie się w nowym, obcym otoczeniu jej nie uszczęśliwia, lecz jedynie męczy. Robi to, bo wszyscy wokół mówią: „Ach, ty prowadzisz takie bogate życie towarzyskie, to musi być cudowne!” lub: „Dalekie podróże, powiew egzotyki, któż tego nie uwielbia?!”. WWO nie chcą odstawać od otoczenia i przez to często spychają swoje prawdziwe potrzeby na dalszy plan. Nie chcą być postrzegani jako inni, choć... są inni. To ludzie, którzy nie lubią tego, co wszyscy – na przykład koncertów, przyjęć i właśnie dalekich podróży. Ale bywa, że to kochają, jednak bardzo mocno przeżywają wszystkie nowe doświadczenia, tak mocno, że czasem je odchorowują. Zachęcam WWO do zmiany perspektywy. Warto skroić czas wolny, wakacje na miarę naszego temperamentu. Nie dokładać sobie stresów, bo WWO, przytłoczona stresem, jest zagrożona depresją, stanami lękowymi czy syndromem wypalenia bardziej niż reszta ludzi.

WWO - jak osoby wysoko wrażliwe mogą walczyć z poczuciem lęku? 

Jak taka osoba może radzić sobie z często pojawiającym się uczuciem niepokoju, lęku?

Doradzam założenie w telefonie lub na laptopie „folderu wspierających treści”. Ponieważ WWO łatwo „łapie” emocje z otoczenia, ważne, by trzymać w nim rzeczy, które przepełnione są nadzieją, optymizmem, motywują nas i dają poczucie siły. To mogą być opisy wspaniałych, szczęśliwych, podniosłych chwil w naszym życiu, ale też zdjęcia czy cytaty z internetu. Wszystko, co wyciąga nas z czarnej dziury i dodaje skrzydeł. Polecam też robienie list zadań do wykonania. Zapewniają  spokój – wiem, że mam rozpisany plan działania i nic nie zapomnę. Mogę wykreślać z nich to, co już zrobione, dzięki czemu widzę swoją skuteczność. Mając plan, warto zastanowić się nad priorytetami – WWO mają trudność z ich określaniem, wszystko wydaje im się tak samo ważne, a tak nie jest. Piszę listę i wyznaczam dwa główne cele do osiągnięcia w ciągu dnia. Na tym się koncentruję, a na pozostałych pozycjach z listy zależy mi znacznie mniej.

Pani otwarcie przyznaje, że należy do osób wysokowrażliwych. Czy pani lubi być WWO?

Odkąd wiem, że jestem WWO – bardzo. Wcześniej zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, dlaczego nie reaguję jak inni. W momencie, w którym zrozumiałam, że jestem WWO, zaczęłam uczyć się żyć tak, by wykorzystywać swoje atuty i tak planować codzienność, by nie przeszkadzały mi wady. Owszem, w kryzysie doświadczam więcej stresu, ale też bardziej się cieszę w dobre dni, dostrzegam w świecie i ludziach więcej piękna. Wrażliwość to atut. Podobają mi się słowa znanej amerykańskiej terapeutki Virginii Satir: „To dzięki wrażliwości nasze życie jest pełne, nie dzięki  ukrywaniu uczuć. Cokolwiek czujesz, okaż to”. 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również