#Książkorys to cykl, w którym artyści i twórcy opowiadają o literaturze, która miała wpływ na ich życie i drogę zawodową. Kształtowała jako ludzi, wzruszała, pomagała w procesach kreatywnych i inspirowała do własnych poszukiwań. Poznajcie osobiste wybory książek Łukasza Orbitowskiego, pisarza, autora bestsellerowych powieści jak "Chodź ze mną", "Kult" i "Inna dusza".
Spis treści
"Książka, która ustawiła mnie jako pisarza i człowieka nie należy do najmądrzejszych na świecie. To „Miasteczko Salem” Stephena Kinga, do której wciąż mam słabość po latach. Książkę tę traktuję jako reprezentant większej grupy, ponieważ pierwszy raz przeczytałem ją w 1990 roku. Polskę zalała wtedy fala sensacji, taniego horroru i fantastyki z Zachodu, które nie były wcześniej u nas dostępne. Zobaczyłem ją, kiedy wracałem z podstawówki. Kolorowa okładka, a na niej łysy wampir z kłami i czerwonymi oczami. Duże, wypukłe, posrebrzane litery z nazwiskiem King. Wyglądała, jak przesyłka z innego świata. W istocie tym dla mnie była. Miałem wtedy 13 lat i byłem dzieckiem, które czytało Juliusza Verne'a, Marka Twain'a i Jacka London’a. Nagle miałem w rękach książkę, w której były wampiry, krwawe morderstwa, nagie kobiety i przepięknie opisana amerykańska prowincja, którą wcześniej znałem tylko z VHS’ów. Zwariowałem. Mój świat się wtedy zmienił, bo nie wiedziałem, że można pisać w taki sposób, że istnieją takie opowieści! To był pierwszy raz w życiu, kiedy pomyślałem, że też chcę być autorem takich historii".
"Obietnica poranka” pojawiła się w moim życiu przez fascynację książkami Stephena Kinga. Mój ojciec przerażony bzdurami, które czytałem, usiłował mi podsuwać – w jego mniemaniu – „prawdziwą” literaturę. „Obietnica poranka” to opowieść o chłopaku wychowywanym przez zaborczą matkę. Kiedy on idzie na wojnę, ona pisze do niego listy podtrzymujące go na duchu. Dlaczego o tym mówię i dlaczego ta książka jest tak ważna? Po latach pracy zawodowej wymyśliłem sobie, że też napiszę książkę o relacji matki i dziecka. Prosty, ale ważny temat. Książka ukazała się jako „Chodź ze mną”. Pisząc jej drugą, poprawioną wersję, nie wiedziałem co robić. Wtedy, po 30 latach wróciłem do „Obietnicy poranka” jako do książki, w której szukałem jakiejś recepty, wskazówek odnoście własnego pisania. Okazało się, że zaczarowała mnie jeszcze bardziej niż wtedy. Pomogła mi w jeden z najmądrzejszych sposobów. W warstwie narracyjnej i budowie postaci moja powieść nie ma z nią nic wspólnego. Po prostu proza Gary'ego popchnęła mnie we właściwym kierunku. Żałuję, że ten tytuł został zapomniany, wypadł z kanonu klasyki. Do dziś uważam, że to najpiękniejsza opowieść o miłości matki i syna".
"McCarthy był moim objawieniem literackim w wieku lat trzydziestu. Cenię sobie wiele pozycji tego autora, ale to „Krwawy południk” jest obecnym szczytem jego literackiej twórczości. Jest to nihilistyczna powieść o grupie łowców skalpów, którzy przemierzają południe dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Wędrują przez dzikie tereny, gdzie robią rzeczy absolutnie okropne, a wszystko poznajemy z perspektywy dziecka. Ogromną rolę odegrał tutaj język Cormaca, który łączy to, co kocham w literaturze najbardziej. Zasadniczość i skrótowość wypowiedzi literackiej z niesłychaną barwnością i plastycznością opisu. Po prostu Cormac pisze jak nikt inny. Przyznam szczerze, że kiedyś próbowałem małpować styl Cormaca w swoich wczesnych książkach. Znalazłem się pod jego czarem i to był ostatni raz, kiedy znalazłem się pod tak mocnym wpływem jakiegoś pisarza. Efekt był godny pożałowania i to jest największa lekcja, jakiej udzielił mi stary Cormac MCarthy. Mianowicie, że trzeba pisać sobą, a nie cudzym autorem. Ta porażka uświadomiła mi na dobre i na złe, że muszę być Orbitowskim, chociaż może nie zawsze bym tego chciał".
"Bardzo cenię twórczość Iwaszkiewicza, zwłaszcza opowiadania. „Panny z Wilka” czy „Młyn nad Lutynią” to są arcydzieła. Z kolei „Wszystko jak chcesz” to jedna z najbardziej przejmujących rzeczy, jakie przeczytałem w życiu. Są to zebrane listy Iwaszkiewicza do jego młodego kochanka, pana Jerzego Błeszyńskiego. Jeśli mogę przywołać charakter tej miłości, to było to uczucie starzejącego się pisarza do młodzieńca, który był oszustem matrymonialnym, żigolakiem i wyłudzaczem pieniędzy. Ich miłość owiana była tajemnicą, a to wydawnictwo uchyla nieco jej rąbka. Te listy pokazują wielką siłę miłości, wobec której człowiek jest absolutnie bezradny. Iwaszkiewicz ma świadomość, że jest oszukiwany. Ma świadomość nieadekwatności tej sytuacji. Wie, że to wszystko nie powinno się zdarzyć, a jednak się wydarzyło. Jednocześnie pisze do Błeszyńskiego najpiękniejsze linijki w całej swojej prozie. Jerzy zmarł w bardzo młodym wieku z powodu gruźlicy. Zatem w tej książce jest także zapis jego odchodzenia pióra Iwaszkiewicza. To jedna z najpiękniejszych książek o miłości jakie przeczytałem. Nie była w stanie pozostawić mnie obojętnym".
"Zacząłem od horroru i skończę na czymś, co ma przynajmniej jego pozór. „Dom z liści” Marka Z. Danielewskiego to fabularnie dosyć prosta historia. Opowiada o facecie, który znajduje w swoim domu drzwi, które prowadzą do kolejnego przejścia, następnie komnat i podziemnych przestrzeni. Nikt nie wie, czym są i co się w nich znajduje. Grupa naukowców odkrywa tam skały, które okazują się być starsze niż Ziemia. Cała wartość tej powieści polega na sposobie, w jaki została napisana. Jest to książka, która częściowo jest dziennikiem, a połowa jej fabuły znajduje się w przypisach. Rozpada się nawet edytorsko: różne czcionki, strona podzielona na 2-3 kolumny czy strony, na których jest tylko jedno zdanie. Jestem bardzo niechętny eksperymentom literackim, a już najbardziej nie lubię, kiedy literatura gatunkowa miesza się z eksperymentem. To najczęściej nie wychodzi. W tym przypadku ta przewrotność zagrała. Książka nie zawiera w sobie wyjaśnienia tej tajemnicy. My czytelnicy nie wiemy, dlaczego sprawy przybierają taki obrót, nie poznajemy motywacji niektórych bohaterów. Czytając ją poczułem coś, czego nie odczuwałem od momentu przeczytania Kinga po raz pierwszy. A może nigdy wcześniej. Poczułem głęboką, metafizyczną grozę podczas lektury. Jakbym naprawdę stanął twarzą w twarz z czymś nieznanym i przerażającym. To wielka, wspaniała, niepowtarzalna powieść i dowód wielkiego talentu Danielewskiego."