Wywiad

Michał Szpak: "Jestem liberalny, a jednocześnie czuję, że stoję na straży pewnych konserwatywnych zasad"

Michał Szpak: "Jestem liberalny, a jednocześnie czuję, że stoję na straży pewnych konserwatywnych zasad"
Fot. Nela Głogowska

Michał Szpak czuł się akceptowany, kochany. Dzięki temu zbudował siebie według własnych pragnień, a nie cudzych instrukcji. Dla Michała Szpaka męskość to nie bicepsy, tylko zdolność odnalezienia się w każdej sytuacji, wierność sobie i kontakt z wrażliwością. Słyszy zarzuty, że jest „nietypowy”. Pyta wtedy, czy istnieje jeden typ męskości? Kto go ustanowił i jakie miał do tego prawo? Nie dał się zaszufladkować. Ucieka od etykietek, choć nie ukrywa – to ma swoją cenę.

Michał Szpak o dzieciństwie: " Doświadczyłem bezgranicznej miłości i akceptacji ze strony bliskich"

Twój STYL: Wychowałeś się w dużej rodzinie, w Jaśle. Jakie wzorce męskości pamiętasz z dzieciństwa?

Michał Szpak: Miałem szczęście, bo żyłem w bańce. Nie było mowy o sztywnych, tradycyjnych wzorcach męskości czy kobiecości. Tata potrafił ugotować, a mama naprawić kran. Pamiętam momenty, kiedy całą rodziną wyjeżdżaliśmy na wakacje. Paliliśmy ognisko, graliśmy na gitarze, śpiewaliśmy. Kobiety tańczyły z kobietami i mężczyznami, mężczyźni podobnie. Kompletne zatarcie schematów, granic. Czułem się jak w taborze wagabundów, dla których nie istnieją reguły i którzy nie myślą, co wypada, co nie. Doświadczyłem bezgranicznej miłości i akceptacji ze strony bliskich: rodziców, rodzeństwa, kuzynów. Czułem się kochany taki, jaki byłem. A chciałem czuć się wolny, żyć po swojemu. I to dla mnie znaczyła męskość.

Wyróżniałeś się z tłumu. W szkole nikt nie próbował ci udowodnić, że chłopaki nie noszą obcisłych topów i koków?

Pamiętam z liceum różne doświadczenia. Nauczycielki miały pretensje, nie pasowało im, że noszę podarte spodnie i długie włosy, maluję rzęsy i paznokcie. Próbowały mnie dyscyplinować, często przywołując do tablicy: „Michał, chodź na środek, na pewno jesteś nieprzygotowany”. Jakby chciały udowodnić, że czas przeznaczony na naukę marnowałem na manikiur. Urywałem się z lekcji, co też je drażniło. Miałem swój zespół rockowy i tylko pan Zbyszek, wychowawca, rozumiał, że muszę jeździć na próby. Wypisywał mi zwolnienia z lekcji i usprawiedliwiał nieobecności. Spotkałem na swojej drodze aniołów stróżów, on był jednym z nich. Fantastyczny człowiek. W zeszłym roku, niestety, zmarł. 

Michał Szpak o hejcie: "Uodporniłem się"

A jak na twoją nietypowość reagowali koledzy? Kolorowy ptak zawsze wyróżnia się z tłumu – jednych to pewnie fascynuje, ale innych drażni. Albo budzi zawiść.

Wychodząc ze szkoły, liczyłem się z tym, że ktoś może mnie zaatakować. Czasami musiałem uciekać przed chłopakami, którzy się na mnie czaili. Ale nie bałem się konfrontacji... Traktowałem to jak hartowanie siebie. Przydało się, bo w show-biznesie spotykam się z większą krytyką i niesprawiedliwością, czasem ukrytą pod fałszywymi uśmiechami. Uodporniłem się na hejt, co nie znaczy, że się z nim godzę. Ale jeśli przejmowałbym się tym, że ktoś mnie próbuje obrazić czy zniszczyć, nie doszedłbym do miejsca, w którym jestem. Dzięki dzieciństwu w kochającej, tolerancyjnej rodzinie mam wyjątkową moc. Nazywam ją: „odklejką od rzeczywistości”. Jestem osobny i nie mam z tym problemu. Nigdy, nawet w szkole, nie przejmowałem się „co powiedzą ludzie?”, „czy jako facet powinienem tak wyglądać?”, „czy to, co robię, jest męskie czy nie?”. Nie przeszkadza mi, że ktoś uważa mnie za odmieńca. Wiem, że jestem dobrym człowiekiem. Wystarczy.

Michał Szpak o wizerunku: "Każdy, kto mnie zna tylko z telewizji, myśli: zwariowany, ni to facet, ni kobieta"

 Oryginalny wizerunek zrasta się z postacią. Można stać się jego więźniem. Nie boisz się tego?

Zaszufladkowania? Każdy, kto mnie zna tylko z telewizji, myśli: zwariowany, ni to facet, ni kobieta. Irytuję wielu. Takich, co lubią, żeby czarne było czarne, a białe białe. A ja mówię całym sobą: taki facet jak ja też istnieje. Wymykam się klasyfikacjom w wielu kategoriach. Na przykład jestem liberalny i otwarty, a jednocześnie czuję, że stoję na straży pewnych konserwatywnych zasad.

Możesz powiedzieć coś więcej?

Zawsze kłaniam się kobietom, osobom starszym. Otwieram przed nimi drzwi. Mówię „dzień dobry”, wchodząc do sklepu, restauracji. Witam się z obcymi ludźmi, mijanymi na ulicy, bo mają pochmurne miny, a ja chcę ich rozweselić. Przestrzegam zasad kindersztuby. I uważam, że trzymanie się reguł savoir–vivre’u to obowiązek. Bo ułatwia życie. Nieważne, czy mam dobry, czy zły humor, gdy powiem „dzień dobry”, uśmiechnę się, uprzyjemnię czyjś dzień. A przynajmniej go nie zepsuję. Wylewanie na innych swoich frustracji i agresji uważam za niezdrowe. Uprzejmość, drobne gesty budują szczęśliwsze społeczeństwo. 

Od kilkunastu lat jesteś osobą publiczną. Oswajasz  ludzi z tym, że mężczyzna może nosić długie włosy, pomalowane paznokcie, brokatowe ciuchy i buty na koturnach. Myślisz, że to, co robisz, sprawiło, że ludzie myślą o męskości mniej stereotypowo?

To zawsze było moją misją. Nie jestem jedyny, który nie potrafi dopasować się do otaczającej rzeczywistości. Gdybym zaczął się dostosowywać, wyglądać czy zachowywać jak większość, czułbym się nieszczęśliwy. Nie miałem pokusy, aby wtopić się w tłum. To dopiero byłoby niemęskie! Jest wiele osób podobnych do mnie, także mężczyzn. Chcę im pokazać: spójrz, możesz mieć brokat na paznokciach i loki do pasa, jeśli dobrze się w tym czujesz. To nie definiuje cię jako faceta.

Cały wywiad można przeczytać w kwietniowym wydaniu Twojego STYLu.

Okladka bez kodu TS04_2024 sRGB

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również