Nowy serial Netflix "Ocet jabłkowy" opowiada o Belle Gibson, Australijce, która swój cały biznes oparła na historii o tym jak wyleczyła raka mózgu za pomocą naturalnego odżywiania. Nieprawdziwej historii. 6-odcinkowy serial fabularny pokazuje jej sukces i upadek, ale jest również szerszą opowieścią o złudnych obietnicach przemysłu związanego ze zdrowym stylem życia.
To prawdziwa historia oparta na kłamstwie – powtarzają co odcinek bohaterowie. Co jest prawdą a co kłamstwem jest dobrze wiadome: Belle Gibson stała się obiektem dziennikarskiego śledztwa, na podstawie którego powstała książka i film dokumentalny. Teraz jej historia stała się podstawą serialu w reżyserii Jeffrey'a Walkera, który można oglądać na platformie Netflix od 6 lutego.
W rolę Belle Gibson wciela się Kaitlyn Dever („Booksmart”, „Bilet do raju”) i jest rewelacyjna. Kiedy zostaje zapędzona w kozi róg, na jej twarzy możemy zaobserwować cały proces wyboru reakcji: czy będzie to przyjacielski żart i zmiana tematu, czy też wpadnie w złość lub spróbuje uwieść osobę, która poszukuje prawdy o niej? Serial zaczyna opowieść o Belle od końca. Poznajemy ją w momencie, kiedy misternie tkane kłamstwa się rozpadają i cały świat poznaje prawdę – kobieta jest oszustką. Następnie cofamy się, aby prześledzić jej drogę od młodej kobiety w ciąży, która łaknie zainteresowania. Brakuje jej wsparcia w rodzinie i znajomych, szuka więc (jak wiele z nas dekadę temu) zrozumienia w Internecie. Tam napotyka blog Milli Blake (Alycia Debnam-Carey, „Fear the Walking Dead”), dziewczyny w podobnym wieku, która po diagnozie raka decyduje się odrzucić konwencjonalną medycynę i sięgnąć po terapie alternatywne, w tym leczenie sokami. Pozytywna historia Milli przynosi jej sławę i zainteresowanie, zaś Belle postanawia się nią zainspirować. Jest zdolna i bardzo ambitna, więc szybko wymyśla pomysłową aplikację "The Whole Pantry", która ma pomagać w zachowaniu zdrowia za pomocą zdrowego odżywiania. Jak jednak w zalewie aplikacji i atrakcyjnych kont na Instagramie wypromować swój produkt? Gibson od dzieciństwa sięgała po udawane kryzys medyczne, aby zdobyć współczucie otoczenia, więc wymyślenie choroby jest dla niej naturalną drogą.
Jednak serial nie bez powodu nazywa się „Ocet jabłkowy”, a nie historia Belli Gibson. Opowieść o niej stanowi trzon narracyjny, ale równolegle rozwija się historia o Milli, która odrzuca leczenie zakładające amputację jej ręki. Zamiast tego Milla woli mówić o pozytywnej energii i lecieć z Australii do Meksyku, aby poddawać się alternatywnym terapiom za tysiące dolarów. Ta historia pięknie sprzedaje się na Instagramie, zwłaszcza wśród kobiet wycieńczonych kolejnymi rundami chemii, wypadającymi włosami i brakiem energii. Jedną z nich jest Lucy (Tilda Cobham-Hervey), która nosi zabawne peruki i uśmiecha się w czasie kolacji ze znajomymi. Jednak po kolacji zdejmuje perukę z łysej głowy i żałuje, że przed chemioterapią nie zdecydowała się zamrozić jajeczek. Dlatego Lucy też chce wierzyć, że żyjąc jak Milla i jedząc posiłki jakie poleca Belle, ma szansę raz na zawsze wyleczyć się z raka. I chociaż Milla szczerze wierzy w alternatywne metody, a Belle cynicznie wykorzystuje modę na zdrowy styl życia do zbicia majątku, każda z nich przyczynia się do tworzenia nowej religii jaką jest zdrowe, „czyste” życie. Bez cukru, bez glutenu, bez nabiału.
Serial ogląda się wyśmienicie, zaś tupet i narcyzm Belle wprawia w osłupienie. Można być nawet pod wrażeniem młodej Australijki, która przy minimalnych zasobach osiąga międzynarodowy sukces, ale tylko do czasu kiedy okaże się że do sukcesu idzie dosłownie po trupach. "Ocet jabłkowy" to również oskarżenie wobec całego przemysłu: od znachorów sprzedających maści "spod lady" po potężne wydawnictwa i gigantów technologicznych (aplikację "The Whole Pantry" wykupiło Apple), które nie biorą na siebie odpowiedzialności za sprawdzenie rzetelności promowanych historii. Najbardziej cierpią na tym kobiety, które z jednej strony czują się lekceważone przez branżę medyczną a z drugiej bombardowane przekazami z Instagrama, że chorobę może uleczyć pozytywne myślenie i unikanie cukru. "Ocet jabłkowy" powinien spodobać się wszystkim fanom serialu "Gdzie jest Anna?" oraz krytykom przemysłu wellness.