Historie osobiste

"Po latach dowiedziałam się, że jedynego mężczyznę, z jakim chciałam być, spłoszyła moja matka"

"Po latach dowiedziałam się, że jedynego mężczyznę, z jakim chciałam być, spłoszyła moja matka"
Fot. Agencja 123rf

Myślałam, że po prostu nie układa mi się z powodu pracoholizmu. Ostatnio dowiedziałam się jednak, że jedyny mężczyzna, z którym chciałam i mogłam ułożyć sobie życie, został odstraszony przez moją matkę. Sądziłam, że zawsze chciała dla mnie dobrze, a jednak okazało się inaczej.

Niby nie mogę narzekać. Mam świetną pracę – prowadzę oddział zagranicznej firmy, który co roku odnotowuje znaczne sukcesy, choć rynek wcale nie jest łatwy. Jestem doceniana i zarabiam tyle, że rozsądnie podchodząc do życia, pewnie nie wystarczy mi czasu, bo to wszystko wydać. Mam też mamę, z którą łączy mnie bliska relacja. Mieszkamy niedaleko i spędzamy dużo czasu razem.

Tata zmarł, kiedy byłam nastolatką, dziadkowie nie żyją od dawna. Nie mam rodzeństwa, moi rodzice też byli jedynakami. Zostałyśmy z mamą tylko we dwie. Czemu nie założyłam własnej rodziny? Tak się złożyło. Mama też się do tego przyczyniła, o czym dowiedziałam się dopiero niedawno…

Mama nauczyła mnie pracowitości

Zawsze byłam skupiona na karierze. Najpierw na nauce, potem na pracy zawodowej. To wpoiła mi matka. Po śmierci mojego ojca musiała ciężko pracować, by dać sobie radę w ewoluującym świecie. Prowadziła niewielki salon kosmetyczny, konkurencja rosła i niełatwo jej się było dostosowywać do wciąż nowych trendów. Starała się jednak nadążyć – jeździła na szkolenia, zatrudniała coraz lepszych pracowników, organizowała promocje i uczyła mnie, że tylko ciężką pracą można coś w życiu osiągnąć. Dlatego na studiach nie interesowały mnie imprezy ani randki.

Z kolei w firmie chętnie brałam nadgodzin, bo liczyłam, że przełożeni to docenią. Powoli pięłam się po szczeblach kariery, nie myślałam o miłości… I wtedy poznałam Wiktora. Spotkaliśmy się na konferencji. Mieszkał w sąsiednim mieście, zajmował podobne do mojego stanowisko w konkurencyjnej firmie i bardzo mu zależało, żeby znów się ze mną spotkać.

 

Zakochanie i nagły rozpad miłości

Lekko spanikowałam. Miałam blisko trzydzieści lat i skromne doświadczenia, jeśli chodzi o związki. Zwykle po góra dwóch miesiącach stwierdzałam, że wymagający uwagi i atencji mężczyzna przeszkadza mi w osiągnięciu wytyczonych celów. Z Wiktorem było jednak inaczej. Mieszkaliśmy w innych miastach, więc randki w tygodniu odpadały. Spotykaliśmy się w weekendy i święta, celebrując te chwile wyrwane rzeczywistości. Zakochałam się bez reszty. Wiedziałam, że on też, bo zaczął mówić o wspólnej przyszłości, o ślubie, dzieciach. Dotąd o tym nie myślałam, ale przy nim zapragnęłam tego, co większość kobiet: rodziny, dzieci, budowy domu, wspólnego kredytu, kłótni o wynoszenie śmieci… Zaczęliśmy planować ślub i moją przeprowadzkę do niego. Miał sześcioletnią córkę i nie chcieliśmy wyrywać jej ze znanego środowiska. Wystarczy, że fundował jej macochę.

Niczego nie podejrzewałam, gdy Wiktor odwołał jeden weekend, tłumacząc się kłopotami w pracy. Ale gdy odwołał drugi, zaniepokoiłam się. Przy trzecim, zapytany wprost, co się dzieje, odparł, że nic z tego nie będzie, że jednak nie pasujemy do siebie. Nie wiedziałam, o co chodzi, a duma nie pozwoliła mi dociekać. Powinnam to zrobić, tak jak rozwiązywałam problemy zawodowe, ale czułam się zbyt zraniona. Bałam się, że wybuchnę płaczem. Zakochałam się tak naprawdę pierwszy raz w życiu i nie umiałam sobie poradzić z odrzuceniem.

 

Za wszystkim stała moja matka

Mama mnie pocieszała, tłumacząc, że tak bywa, mężczyźni przychodzą i odchodzą, ale na nią zawsze będę mogła liczyć. Oraz na pozycję i szacunek, jakie sama sobie wypracuję. Rzuciłam się więc w wir pracy. Dawałam z siebie wszystko. Miewałam romanse, ale nie angażowałam się w związki. Bardziej to przypominało układ „friends with benefists” niż bliską relację. Za bardzo się sparzyłam, by znowu zaryzykować, zresztą nie miałam czasu. Żyłam pracą.

Aż niedawno, zupełnym przypadkiem, poznałam powód, dla którego Wiktor ze mną zerwał, choć wcześniej chciał się żenić. Podsłuchałam rozmowę mamy, w której żaliła się, że jestem starą panną i pracoholiczką.

– Wiesz, nie tego chciałam, kiedy odstraszyłam od niej tego całego Witora. Jak? To nie było specjalnie trudne. Jako że był samotnym ojcem, wystarczyło zasugerować, że Laura nie nadaje się na macochę, że nie ma silnego instynktu macierzyńskiego, ale dla niego udaje, że chce mieć dzieci. Przyznaję, byłam egoistką. Bałam się, że na starość zostanę zupełnie sama. Bałam się o jej karierę, o to, że Witor zrobi z niej kurę domową. Ale teraz martwię się, co z nią będzie, gdy ja odejdę. Tylko praca i praca. Żadnego życia prywatnego. No tak, chodzi na randki, ma jakichś tam znajomych, ale… Wiem, wiem… jak sobie pościelisz…

Czyli tak to było…

 

Za późno na wypominanie matce po latach

Nie powiedziałam matce, że wiem. Nie mogłam uwierzyć, że mi to zrobiła. Ale co zmieni awantura po takim czasie? Teraz się martwi, ale wciąż wierzy, że zrobiła to dla naszego wspólnego dobra. Mama ma już siedemdziesiąt osiem lat i zaczyna wymagać opieki. Czuję żal, ale kocham ją i nie potrafiłabym jej zostawić. To z nią mam najgłębszą, najsilniejszą relację.

Dobiegam pięćdziesiątki i choć od rozstania z Wiktorem minęło prawie dwadzieścia lat, nadal za nim tęsknię. I za tym, z czego ograbiła mnie matka: z rodziny, dzieci, miłości, męskiej czułości, wsparcia w codziennym życiu, mężczyzny u boku. Ale nie tylko ona zawiniła. To był mój wybór, że nie próbowałam walczyć o Wiktora, a po rozstaniu z nim z nikim więcej na poważnie się nie związałam. Widać małżeństwo nie było mi pisane.

 

Boję się sprawdzić, czy możemy do siebie wrócić

Potrafię być szczęśliwa, potrafię się śmiać i wypełnić wolny czas tak, by się nie nudzić. Jestem dyrektorem i odpowiadam za ponad sześćdziesięciu pracowników. Dostaję branżowe nagrody i wysokie premie, za które mogłabym utrzymać się przez rok, nic nie robiąc. Ale nie wiem, jak to jest kochać swoje dzieci i dzielić życie z mężczyzną. Za to mam matkę, która na mnie liczy, z którą spędzam wieczory i święta.

Sprawdziłam, co dzieje się z Wiktorem. On też jest sam. Jego dorosła już córka studiuje w Londynie. A on nadal mieszka w mieście oddalonym o dwie godziny drogi ode mnie. Czasem wyobrażam sobie, że wsiadam w samochód, jadę do niego i wszystko mu tłumaczę. A on patrzy na mnie tak jak kiedyś i zaczynamy na nowo naszą historię. Bez dzieci, ale mając siebie nawzajem.

Z jednej strony bardzo chciałabym to zrobić. Z drugiej zdaję sobie sprawę, że to wcale nie musi się udać. Boję się. Czego jednak nie wybiorę, moja relacja z matką nie będzie taka jak dawniej. Widzę w niej manipulatorkę i nie mam pojęcia, jaki powinnam wykonać teraz ruch…

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również