Społeczeństwo

"Jeśli poprosisz, by do ciebie wrócił, okażesz słabość, ostrzegały koleżanki. Nie posłuchałam"

"Jeśli poprosisz, by do ciebie wrócił, okażesz słabość, ostrzegały koleżanki. Nie posłuchałam"
Fot. 123RF

Rozstanie Lidii i Adama wydawało się ostateczne. To ona pierwsza zrozumiała, że kończąc związek być może popełnili ogromny błąd. Ale czy kobiecie wypada zabiegać o powrót ukochanego mężczyzny ? I czy to ma szansę się udać? 

Dzień decyzji – luty tego roku. Śniadanie. Bułka jest chrupiąca, okruchy zostają na blacie. Adam (42 l.) zebrałby je w garść, mruknąłby: "Nigdy się nie nauczysz" i pocałował ją w czubek głowy. Lidka (40 l.) włącza telewizor, tyle się teraz dzieje... Dyskutowaliby o tym przy kawie. Poszliby, kupiliby, zrobiliby... Tryb przypuszczający, bo jego z nią nie ma go z nią.

Miała ochotę zadzwonić, kiedy niedługo po ich rozstaniu WHO ogłosiło pandemię. Co o tym myśli? Jak żyje? Jakich dokonuje wyborów? Lubili rozmawiać. Lubili oglądać "Dom z papieru". Razem chodzili na wystawy i do fryzjera. Owszem, kłócili się: "Czemu ty zawsze...", "O co ci chodzi?!”. Drażliwym tematem było jej pragnienie dziecka: "Uważasz, że to dobry pomysł?! Wciąż nie mamy mieszkania!".

Trzaskali drzwiami, odchodzili od stołu, złośliwie nie kupowali drugiemu gazety, kawy... Boksowali się. Ona nie znosiła jego mlaskania, on ją pouczał: "Okulary najpierw do etui, a potem do torebki, bo się rysują". Chwilami był nudny, irytujący. W domu nosił pozaciągane swetry. Teraz poucinałaby mu wszystkie nitki, zaszyła dziurki. Odkłada bułkę, bierze telefon: – Adam? Tak, to ja. Bo pomyślałam... – mówi Lidia. – Może wpadłbyś na kolację? Nie, nic się nie stało, tak chciałam pogadać. Tyle się dzieje... Pojutrze? Fajnie.

Zaryzykowałam, przecież mógł już kogoś mieć, choć do sieci nie wrzucał zdjęć z żadną kobietą. Ale nigdy nie wiadomo, mogłam wyjść na idiotkę, usłyszeć: "Naprawdę sądziłaś, że tak po prostu wpadnę pogadać po tym, jak nazwałaś mnie niedojrzałym gówniarzem?! Wyprosiłaś z domu?!" – wspomina swój telefon do byłego partnera Lidka.

I przyznaje: – Nazwałam go niedojrzałym gówniarzem. Sądziłam, że jest niedojrzały. Bo nie chciał ślubu, wciąż miał tyle obaw związanych z myślą o dziecku, nie rozumiał mojego pragnienia, by zostać matką. „Teraz to nie najlepszy moment, poczekajmy, przygotujmy grunt, dobrze jest, jak jest” – słyszałam. Te słowa były jak zapalnik.

Koniec związku – jak do tego doszło

– Nie umiałam rozmawiać – tłumaczy Lidia. – Krzyczałam: "Mam prawie 40 lat! Czas mnie goni! Jesteś życiowym tchórzem, karierowiczem!". Zaciskał pięści, żeby nie odparować w ostrych słowach. Był prawnikiem, coraz lepiej zarabiał. Nie uważałam, że kancelaria jest dla niego ważniejsza ode mnie, ale lubiłam mu wbijać szpile. Za karę, że ma inne zdanie. Za to w łóżku umieliśmy się spotkać. Tam się zbliżaliśmy, takie intymne porozumienie to rzadkość. Oboje to wiedzieliśmy. Ale w dzień darliśmy koty.

Często były to wielkie burze o nic. Gubiłam wyczucie skali problemów – wspomina Lidka. – Zaczęło mnie irytować, że on długo rozmawiał ze swoją mamą, oglądał głupi kabaret, przedstawiał się z nazwiska, gdy zamawiał pizzę... Nakręcałam się o te bzdury i spalałam. Ale widzę to dopiero dziś, z dystansu.

Gdy szef odrzucił jej projekt, uznała, że to wina Adama. Coraz bardziej drażniły ją jego żarty, znajomi... W końcu zaproponowała, żeby wyprowadził się na jakiś czas. Adam był zaskoczony i smutny. Powiedział, że "na jakiś czas" brzmi niepoważnie. I że chciałby usłyszeć szczerą odpowiedź: czy Lidka chcę z nim być czy nie? Dał jej dobę do namysłu.

– Zalały mnie emocje, poniosła ambicja: "O nie, nie będzie mi dyktował warunków!" – przyznaje Lidia. – Nazajutrz wysłałam mu z pracy wiadomość, żeby zostawił klucze u dozorcy. Gdy wróciłam, nie było jego rzeczy. Poczułam ukłucie żalu, ale... włączyłam płytę Cher, pomyślałam: "No i dobrze! Jakoś nie bardzo walczył o nasz związek!". Od tamtego dnia przeszłam długą drogę, zanim w lutym zadzwoniłam do niego z zaproszeniem na kolację.

Samotność w pandemii boli bardziej

Tymczasem rozkręca się pandemia koronawirusa. Lidka dostaje wiadomość: jej znajoma, kobieta starsza zaledwie o dekadę, umarła na Covid. Lidia płacze. Chciałabym z kimś o tym pogadać. Kilka tygodni później obrywa się szafka w sypialni, od uderzenia pęka blat toaletki. Przychodzi monter: – A pani tak sama tu mieszka? Zaczyna opowiadać sprośne dowcipy. Lidka wyprasza go, gdy mężczyzna robi niesmaczną aluzję. Płacze skulona na podłodze. Gdyby tu był Adam...

Wkrótce Lidia nie wpuszcza już do domu nikogo – twa lockdown. Snuje się po domu, tęskni za ich rozmowami, wspólnymi kąpielami, oglądaniem filmów... Byliby teraz we dwoje, przytulaliby się, pocieszali. Razem czekaliby na szczepionkę, na połączenia z rodzicami na Skypie. Śmialiby się z jego mamy, która nie potrafi obsługiwać kamerki. Nie jest taka zła, nie wtrąca się, po prostu ona i Adam mają silną więź.

Teraz Lidka to rozumie jakoś bardziej. Dostrzega, że wcześniej miała ograniczone pole widzenia. Dlaczego tak się wściekała, że Adam woli najpierw kupić mieszkanie, a potem mieć dziecko, wziąć ślub. To odpowiedzialne i dojrzałe. Tylko że Adama tu nie ma. Jak mu to wszystko wyjaśnić, wyprostować sytuację?

Myśl, że mógłby już być z inną, jest trudna do zniesienia. Chciałaby go zobaczyć, dotknąć jego włosów, ramion, policzka. Zapytać, czy jest zdrowy. Chciałaby, żeby wszedł do sypialni i powiedział czule: – Ale narozrabiałaś! I żeby mogło być jak dawniej. Żeby naprawił sam tę cholerną szafkę. A gdy znów dopadną ją lęki o przyszłość, żeby wypowiedział zdanie, które zawsze ją rozbrajało: –Doktor Adam zaleca kąpiel i kieliszek wina. Jaka była głupia, że wyprosiła go ze swojego życia, że pozwoliła mu odejść.

Spotkałam się kilka razy z dwoma innymi mężczyznami. Byli przystojni. I nic więcej – mówi Lidka. – Pierwszy irytował mnie poglądami. Drugi myślał tylko o seksie i się z tym nie krył. Obu wciąż porównywałam z Adamem – ich inteligencję, empatię, uważność, poczucie humoru. W końcu zrozumiałam, że rozstanie było błędem. Pozostawał problem: jak to odkręcić?

Rozstanie – czy on wróci?

Przyjaciółka powiedziała Lidce: – Jak do niego zadzwonisz, okażesz słabość. I on da ci to odczuć, o ile w ogóle będzie zainteresowany. Siostra też jej odradzała: – Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, skoro podjęłaś decyzję, musiałaś mieć powody. Ale Lidia – choć bała się do niego zadzwonić – czuła, że chce sobie i Adamowi dać szansę. W końcu sama pojechała w Bieszczady i tam zdecydowała: – Trudno, duma do kieszeni, nie mogę stracić Adama, zwłaszcza, że wciąż o nim myślę. Posłucham siebie, nie innych.

Adam przyszedł na kolację lekko spięty. Ale gdy chodził po mieszkaniu, siadał w fotelu, poprawiał firanki, Lidia wiedziała, że tęskni za miejscem, w którym trzy lata byli razem. To dodało jej odwagi. Zapytała wprost, czy nie ma ochoty na spróbowanie jeszcze raz. Adam przytulił Lidkę, pocałował ją w czubek głowy i długo nic nie mówił. A potem spytał, czy może poustawiać kubki na półce po swojemu, uchem po prawej. Roześmiali się i poszli na długi spacer.

Powiedziałam mu, że nie będę na nic naciskać – na ślub, dziecko. Żyjmy tu i teraz. Jutra może nie być. I nie ma w tym dramatu. Po prostu doceniłam "dziś" z Adamem – mówi Lidia. – Znowu mieszkamy razem. Jesteśmy spokojniejsi. Jakby i on wszystko przemyślał. Święta spędzimy na Helu, we dwoje. Zarezerwowałam hotel, choć nie lubię morza zimą. Adam lubi, to dla niego. Wciąż denerwuje mnie, jak oblizuje palce, jedząc frytki. Ale to przecież drobiazgi. Wystarczy uśmiechnąć się do nieistotnych wad. Może to jest przepis na dobry związek?

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również