Rozwój

Nowa wersja sukcesu? Zmień nastawienie i zamiast na celu skup się na drodze. Test i podpowiedzi ekspertów

Nowa wersja sukcesu? Zmień nastawienie i zamiast na celu skup się na drodze. Test i podpowiedzi ekspertów
Fot. Istock

Rozliczasz siebie z tego, czy udało ci się dostać nagrodę, zmienić pracę na satysfakcjonującą, schudnąć, zbudować dom? To nieskuteczne. Im bardziej nastawiasz się na cel i związany z nim "sukces", tym trudniej go osiągnąć. Zamiast wbijać wzrok w horyzont, rozglądaj się. Ważne, którędy idziesz, a nie dokąd dojdziesz i kiedy – twierdzą psycholodzy. Liczy się droga, nie cel.

Młoda Carol Dweck miała jasno sprecyzowane wyobrażenie sukcesu. Chciała wyjść za mąż za przystojnego, bogatego mężczyznę i robić karierę. Miało być lekko i przyjemnie od awansu do awansu. „Minęło wiele lat, zanim poczułam się usatysfakcjonowana. Związałam się ze wspaniałym człowiekiem, ale nie jest ideałem. Mam świetną pracę, ale napotykam trudności. Nic nie przyszło mi łatwo. Dlaczego dziś odczuwam satysfakcję? Bo zmieniłam nastawienie” – napisała profesor Dweck, wybitna amerykańska psycholożka, autorka książki Nowa psychologia sukcesu. Wiele wskazuje, że obecnie zmiana nastawienia to coś, co warto zrobić. Niezależnie, na jakim etapie życia jesteśmy. Przywykliśmy już do pandemii, inflacji, ja też do faktu, że zachorowałam na raka, a tu Ukraina! – nowe źródło niepokoju. Obliczam przyszłe przychody i rozchody, wziąwszy pod uwagę, że sztuka, w której gra mój partner, została zdjęta z afisza w ramach protestu – jej autorem jest rosyjski dramatopisarz. I... zmieniam plany. Trochę popłakuję z rozżalenia – miało być dobrze, a nie jest. Może idąc za przykładem Carol Dweck, powinnam… zmienić nastawienie?

Przegrana nie istnieje

Najpierw przyjrzyjmy się, jakie jest moje nastawienie. To waży na całym życiu. Pamiętajmy: nie istnieje jedna obiektywna rzeczywistość, tylko nasze różne perspektywy i opinie o niej. Dwie osoby to samo zdarzenie mogą widzieć odmiennie – jak ojciec mojej przyjaciółki, który wywożony na Syberię w 1942 roku cieszył się, że zwiedzi kawał świata, podczas gdy jego siostra płakała, że „to już koniec”. A jakie jest twoje nastawienie? Zróbmy test. Odpowiedz na pytania:

  1. Możesz uczyć się ciągle nowych rzeczy, ale przecież nie stajesz się przez to bardziej inteligentna. TAK/NIE
  2. Człowiek zmienia się i rozwija tak długo, jak długo żyje. TAK/NIE
  3. Mój partner często ma do mnie pretensje o mój charakter. A przecież wiedział, z kim się wiąże, niech teraz mnie zaakceptuje taką, jaka jestem! TAK/NIE
  4. Możesz nie mieć do czegoś talentu, ale jeśli się zaweźmiesz, w końcu uda ci się opanować daną umiejętność na wystarczającym poziomie. TAK/NIE
  5. Ludzie w pewnym wieku już się nie uczą, na naukę jest dzieciństwo i młodość. TAK/NIE
  6. Doskonale znam swoje mocne i słabe strony. Pierwsze rozwijam, nad drugimi staram się pracować. TAK/NIE

Jeśli ustosunkowałaś się twierdząco do zdań numer 2,4 i 6 oraz negatywnie do zdań 1,3 i 5, to znaczy, że jesteś nastawiona na rozwój. Jeśli zaznaczyłaś "Nie" przy zdaniach parzystych i "Tak" przy nieparzystych, jesteś raczej nastawiona na trwałość. To może być przeszkodą w postrzeganiu własnego życia jako wystarczająco dobrego. Inne kombinacje odpowiedzi to dowód postawy mieszanej – też warto nad nią popracować.

Dlaczego? Zdaniem prof. Dweck przy nastawieniu na rozwój tylko jedną rzecz możemy postrzegać w kategoriach porażki: brak postępu. A przecież każde nowe doświadczenie to szansa na rozwój, również te bolesne, trudne. Strata pracy, degradacja zawodowa, rozwód... Są ludzie, którzy po kryzysach odbudowują życie na lepszych niż poprzednio zasadach. Jednak w przypadku nastawienia na trwałość brak realizacji celu jest traktowany jako klęska.

Tacy ludzie myślą: Jestem mądra, więc zdam egzamin. Nie zdałam? To stawia pod znakiem zapytania tezę o mojej inteligencji! Jestem dobra, więc zachowam spokój, choćby dzieci wchodziły mi na głowę. Tracę przy nich panowanie nad sobą? Jestem złą matką. Ludzie nastawieni na trwałość poczucie własnej wartości potwierdzają wyłącznie sukcesami. A niekończące się pasmo triumfów to mrzonka – mierząc siebie sukcesami i porażkami, wyzwalamy niezadowolenie, lęk, a nawet depresję. "Nie dzielę ludzi na mocnych i słabych, tych, którym się powiodło, i tych, którzy przegrali (…). Dzielę ich na tych, którzy się uczą, i tych, co tego nie robią" – powiedział socjolog Benjamin Barber.

 

Stawać się czy być?

Słuszne rozróżnienie. Sprawdźmy więc, jak możemy stać się ludźmi, którzy się uczą, by na własny użytek zredefiniować słowo "sukces".

Krok pierwszy: zapomnij o celu

Pierwszym krokiem jest zapomnienie o czymś takim jak cel. Sukces jest nieodłącznie związany z celem: osiągasz go – wygrywasz, jasna sprawa. Zamierzasz schudnąć 10 kilo, waga pokazuje, że udało ci się – czujesz satysfakcję. Projekt zakończony, więc zazwyczaj miesiąc później ważysz już trzy kilogramy więcej. Ta konkluzja sprawiła, że profesorki Szu-chi Huang i Jennifer Aaker, prowadzące badania z zakresu psychologii, odkryły coś, co nazwały motywacją ukierunkowaną na drogę – w miejsce popularnej dotąd i dominującej motywacji ukierunkowanej na cel. W motywacji doceniającej drogę liczy się przede wszystkim progres, który wynika z nastawienia na rozwój.

Huang i Aaker zaprojektowały dwutygodniowy program treningowy dla 1600 wolontariuszy – ich zadaniem było codziennie intensywnie spacerować. Podzieliły ochotników na dwie grupy: członkom pierwszej kazały skupić się na celu; drugiej – myśleć o programie jak o drodze, którą można się zaciekawić. Wolontariuszom zainstalowano aplikację do mierzenia kroków. Po dwóch tygodniach powiedziano im, że przez trzy dni mogą nadal z niej korzystać, choć ich przemarsze nie będą już brane pod uwagę w badaniu. Ci, którzy traktowali eksperyment jako drogę, przez te dni przeszli średnio o 5500 kroków więcej od członków grupy nastawionej na cel i sukces! Chodzili dla samej przyjemności pokonywania drogi, a nie by mierzyć kroki.

Cheryl Strayed, autorka głośnej autobiograficznej książki "Dzika droga", w której opisuje samotną wędrówkę liczącym ponad cztery tysiące kilometrów szlakiem Pacific Crest w USA, napisała: ,"Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Myślałam tak bez przerwy. Nie tylko za długi marsz, ale za wszystko, co w końcu we mnie wezbrało, czego nauczył mnie szlak, i za to, czego nie mogłam jeszcze wiedzieć, choć w jakimś sensie czułam, że już we mnie jest".

Cheryl początkowo chciała tylko dotrzeć do końca szlaku. Ale im dłużej szła, tym bardziej rozumiała, że droga jest jej celem – dosłownie i metaforycznie. Pokonując ją, stajemy się mądrzejsi, bo bogatsi o nowe doświadczenia, bardziej świadomi własnych zalet i ograniczeń. Na klasyczne pytanie: mieć czy być? – profesor Carol Dweck odpowiada przekornie: najlepiej... się stawać! Postaraj stawać się osobą, którą chciałabyś być. Każdego dnia.

Krok drugi: liczy się rozwój, nie cel czy sukces

Drugim krokiem jest ciągłe powtarzanie sobie, że bardziej niż cel i sukces liczy się rozwój. W psychologii rzadko samo uświadomienie sobie czegoś sprawia, że automatycznie zaczynamy żyć lepiej, ale w przypadku redefinicji pojęcia sukcesu i zmiany nastawienia na rozwój może tak być. Prof. Dweck dowiodła, że dzieciom wystarczy uczestnictwo w warsztatach, które tego uczą, by znacząco poprawiły się ich stopnie. To paradoksalny efekt: dzieci przestają koncentrować się na tym, by dostawać piątki, a zaczynają skupiać się na procesie zdobywania wiedzy. Zamiast stresu związanego z ocenami czują ciekawość, entuzjazm i w rezultacie… dostają piątki!

 

Krok trzeci: właściwa perspektywa

Trzecim krokiem jest pilnowanie siebie, by przyjmować właściwą perspektywę. Gdy wydarza się w twoim życiu coś, co wzbudza negatywne emocje – złość, smutek, rozczarowanie, rozgoryczenie, żal, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości – przyjrzyj się, czy te uczucia nie wynikają przypadkiem z niemożności osiągnięcia celu. Jeśli tak, jak pisze Dweck, prawdopodobnie za negatywne emocje odpowiada jakaś forma destrukcyjnego dialogu wewnętrznego: obarczasz siebie winą za niepowodzenie, spada twoja samoocena, aż uznajesz, że jesteś do niczego. Powiedz: stop. 

Jak możesz popatrzeć na tę sytuacji z nastawieniem na rozwój? Miałaś plan, zamierzenie, którego nie udało się zrealizować. Może za mało włożyłaś w to wysiłku, może popełniłaś jakiś błąd? Skup się – jaki konkretnie? Kto mógłby ci teraz podpowiedzieć coś konstruktywnego, by następnym razem poszło ci lepiej? Zacznij projektować konkretne działania. To kluczowe. Twoje poczucie sprawczości i własnej wartości wtedy rosną, podobnie, jak ogólne samopoczucie. Świat jawi się w jaśniejszych barwach. Możesz nawet dostrzec, że pierwotny plan miał wady. Teraz możesz go zrealizować lepiej. Pojawia się nadzieja na przyszłość. I o to w tym chodzi!

Krok czwarty: nie rozliczaj się ani z "sukcesów", ani "porażek"

Czwartym krokiem jest nierozliczanie siebie z "sukcesów", ale i "porażek". Celowo użyłam cudzysłowu, bo oba te słowa są umowne i słabo opisują rzeczywistość. Sprawiają natomiast, że jak pijany trzymamy się płotu, czyli jednej wersji wydarzeń. Jakby świat poza nią nie istniał. Awans to sukces; strata pracy to porażka. Oczywistość niby. A prawda jest taka, że awans stał się dla wielu osób przekleństwem, a strata pracy początkiem nowej drogi, bywa, że lepszej. To względne. Czy łatwo porzucić stary punkt widzenia? Na pewno nie. Nawet profesjonalistom jest trudno. Carol Dweck opisuje dawną siebie jako osobę z nastawieniem na trwałość, która przez lata prowadziła „dzienniczek sukcesów”: „Jeśli dzień był udany, mogłam spojrzeć na swoje rezultaty i poprawić sobie samopoczucie. Częściej jednak zamiast sukcesów widziałam porażki i czułam się coraz gorzej” – wyznaje w "Nowej psychologii sukcesu".

Zamiast się zastanawiać, co ci się udało lub nie – w ciągu dnia, miesiąca, życia, wieloletniego małżeństwa i macierzyństwa – wyliczaj, za co jesteś wdzięczna. Sobie, światu, innym, sile wyższej.

Zawsze uda się coś znaleźć: dzień był słoneczny, widziałaś piękną żabę w parku, syn się usamodzielnił i masz wreszcie święty spokój, jesteś zdrowa, zbliża się weekend i wyskoczysz do lasu z koleżanką.

Takie codzienne "rozliczenia" z wdzięcznością i światem przywołają na twoją twarz uśmiech, dadzą chwilę dobrych emocji. To wiele zmienia i daje nadzieję. W przeciwieństwie do roztrząsania „sukcesów” i „porażek”, co najczęściej wpędza w żal i rozgoryczenie. Największym wyzwaniem w psychologicznym redefiniowaniu sukcesu i celu jest fakt, że musisz to robić stale. Każdego dnia. To proces, który się nie kończy. Chociażby dlatego, że ze świata płynie wiele komunikatów, które będą cię rozliczać z sukcesów i porażek. I tą miarą mierzyć twoją wartość. Ale ważniejsze, co ty będziesz o tym mówiła sobie. Ile satysfakcji będziesz czerpać z drogi, z tego, czego doświadczasz każdego dnia. Pamiętaj, że droga trwa całe życie. A jakimkolwiek sukcesem, nawet najwspanialszym, cieszymy się tylko chwilę.

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 05/2022
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również