Choć niełatwo się do tego przed sobą przyznać, prawda jest taka, że na oparzenie słoneczne pracujemy same. Z filtrem nie ma co czekać do lata: początek nowego sezonu i pierwsze wiosenne słońce to ostatni moment na to, by skutecznie się zabezpieczyć – nie tylko przed poparzeniem słonecznym, ale także przyspieszonym wskutek działania słońca procesem starzenia. Za to dobra wiadomość jest taka, że mamy do dyspozycji naprawdę skuteczne i i ultraprzyjemne w stosowaniu kosmetyki z wysokim SPF. Zdradzamy naszych faworytów!
Spis treści
To wiosną najczęściej dajemy się złapać i to dosłownie: pierwsze promienie słońca niby niepostrzeżenie, ale jednak odczuwalnie, pod płaszczykiem przyjemnego, bezpiecznego ciepła, uszkadzają skórę. Stęsknione takiego beztroskiego dogrzania i odrobiny koloru rzadko sięgamy po filtry, a nawet jeśli o tym pamiętamy, przed pełnią sezonu nie zawsze jesteśmy odpowiednio przygotowane: te ubiegłoroczne, nawet trzymane w lodówce, zdążyły się utlenić, tracąc swoje ochronne właściwości, a zakup nowych odkładamy najczęściej do ostatnich chwil przed wyjazdem na wakacje. Tym sposobem nawet po krótkim i z pozoru niewinnym spotkaniu ze słońcem skóra może ulec oparzeniu słonecznemu.
Choć kojarzymy je z łuszczącą się, silnie zaczerwieniona skórą, o oparzeniu słonecznym mówimy już wcześniej: skóra staje się zarumieniona, szczypie lub swędzi, mogą się na niej pojawiać pęcherzyki lub rumień w postaci wysypki.
Taki dyskomfort pojawia się nie od razu, ale po ok. 24 godzinach od ekspozycji na słońce i jest efektem działania promieni UVB, które największe natężenie osiągają miedzy godziną 11-15 (w tym czasie degradujące kolagen i przyspieszające procesy starzenia się skóry UVA oddziałuje równomiernie przez cały dzień, słabnąc jedynie o wschodzie i zachodzie słońca). To wersja łagodniejsza; przy silniejszym poparzeniu słonecznym obok wspomnianych dolegliwości mogą pojawić się także dreszcze, gorączka, uczucie osłabienia, a nawet zawroty głowy.
W pierwszej kolejności pojawia się jednak upragniona opalenizna i to najczęściej nas gubi. Tymczasem to nic innego jak odruch obronny skóry, która w reakcji na działanie promieni UV zaczyna produkować większe ilości melaniny. Jeśli ekspozycja jest zbyt długa, dochodzi do poparzenia słonecznego.
Największy problem z oparzeniami słonecznymi polega na tym, że pod wpływem działania promieni słonecznych uszkodzeniu ulega nie tylko jej najbardziej zewnętrzna warstwa.
Oparzenie pierwszego stopnia manifestujące się w postaci podrażnienia, zaczerwienienia czy lekkiego obrzęku faktycznie obejmuje "tylko" naskórek. To zresztą najmniejszy "grzeszek", który skóra wybacza już po kilku dniach, nie wymagając specjalnych działań poza chłodzeniem i ukojeniem, np. preparatami z pantenolem.
Oparzenie drugiego stopnia idzie bardziej w głąb: dotyka naskórka i skóry właściwej i z pewnością nie umknie naszej uwadze: na jej powierzchni pojawiają się bolesne bąble wypełnione płynem surowiczym, które goją się nawet przez kilka tygodniu, choć szczęśliwie nie pozostawiają blizn.
Oparzenie słoneczne drugiego stopnia ma jednak nie tylko wymiar estetyczny – może wywołać nawet wstrząs. Podobnie jak oparzenie słoneczne pierwszego stopnia, jest tym najczęściej doświadczanym wskutek beztroskiego opalania, ale przeciwnie niż pierwsze wspomniane, wymaga konsultacji lekarskiej.
Oparzenie trzeciego stopnia obejmuje się tylko głębsze partie skóry, czyli skórę właściwą, ale także okoliczne naczynia krwionośne, nerwy podskórne i tkankę tłuszczową. Uszkodzeniu ulegają też nerwy czuciowe, co sprawia, że skóra nie reaguje na dotyk, sprawiając wrażenie martwej.
Oparzenie czwartego stopnia obejmuje najgłębiej położone tkanki: mięśnie, ścięgna, kości i jest efektem działania czynników fizycznych lub chemicznych, np. silnie żrących substancji, wysokich temperatur lub porażenia prądem. Efektem zwęglenia tkanek jest martwica, a oparzeniu czwartego stopnia towarzyszą często obrażenia wewnętrzne lub niebezpieczne powikłania ogólnoustrojowe.
Boląca, piekąca skóra doceni czułą i łagodną celowaną pielęgnację. W składach kosmetyków opracowanych z myślą o skórze, która doświadczyła poparzenia słonecznego warto szukać takich substancji jak pantenol, alantoinę i witaminę E. Wiele z nich dodatkowo wyposażonych jest w chłodzący kompleks i opracowanych tak, by pozostawić na niej nieco tłustą warstwę zabezpieczającą przed ucieczką wody i wspierającą odbudowę jej funkcji ochronnej. Niektóre kosmetyki na oparzenia słoneczne producenci zalecają trzymać w lodówce, by dodatkowo wzmocnić efekt chłodzący.
Przy lżejszych oparzeniach słonecznych, nie wymagających interwencji medycznej, całkiem sporo możemy zdziałać same. Rozpalonej słońcem skórze ulgę przyniesie m.in. okład z zielonej herbaty – zawiera substancje ściągające, które złagodzą stan zapalny. Skórę schładzamy ręcznikiem papierowym zwilżonym w schłodzonym naparze, a następnie delikatnie osuszamy.
Podobnie egzamin zda napar z mięty pieprzowej, który działa przyjemnie chłodząco, albo ocet jabłkowy, który w postaci okładu na sparzonej skórze można pozostawić aż do wyschnięcia – przyniesie ulgę w przypadku bólu, szczypania i swędzenia.
Sprawdzonym "babcinym" sposobem na oparzenia słoneczne będzie także sięgnięcie po świeży sok z aloesu: dzięki enzymom przyspieszającym regenerację naskórka i umiejętności aktywizowania fibroblastów do produkcji kolagenu, a także zawartości przeciwzapalnej substancji czynnej, aloektyny, pomaga skórze szybko wrócić do formy. Za to bogaty w witaminę C ogórek nie tylko przyjemnie ją schłodzi, ale też zadziała odżywczo i ochronnie.
Jeśli mamy wątpliwości, czy domowe kuracje na oparzenia słoneczne przynoszą zamierzony efekt, warto skonsultować się z lekarzem i zaprzestać leczenia skóry na własną rękę.
Dobra wiadomość jest taka, że zapobieganie poparzeniom słonecznym jest dziś łatwiejsze i przyjemniejsze niż kiedykolwiek wcześniej! Wszystko przez to, że producenci kosmetyków z filtrem dosłownie prześcigają się w tworzeniu przyjaznych skórom, współpracujących z makijażem (a często skutecznie go zastępujących) formuł, które są tak przyjemne w użyciu i dają tak fenomenalny efekt, że po prostu chce się po nie sięgać.
Te najlepsze, oprócz stabilnych filtrów UVA i UVB wyposażone są dodatkowo w ochronę przed światłem niebieskim, a także substancje zabezpieczające skórę przed pojawieniem się przebarwień i przyspieszonym wskutek działania słońca procesem pojawiania się bruzd i zmarszczek.
Niektóre preparaty dodatkowo zawierają pigment, dzięki czemu z powodzeniem zastępują podkład. Jeśli sięgamy po ten klasyczny, nawet jeśli na opakowaniu widzimy deklarację dotyczącą wysokiej ochrony przeciwsłonecznej, zaaplikujmy oddzielnie preparat z SPF.
By dawał skuteczną ochronę, warto zastosować "metodę dwóch palców", czyli zaaplikować produkt cienką strużką na całej długości palca wskazującego i środkowego i następnie wkremować go w skórę twarzy, szyi i dekoltu. Krem w takiej ilości się obroni, podkład - już nie.
Dla dodatkowej ochrony przed poparzeniem słonecznym warto jest sięgać po kosmetyki SPF w formie pudru (przydadzą się szczególnie na nos i płatki ucha) lub pudry mineralne, które wyposażone są w filtry fizyczne – tlenek cynku oraz dwutlenek tytanu o naturalnym działaniu ochronnym (zapewniają niską, ale stabilną i wydajną ochronę przed słońcem).
Przyda się też stick SPF (także niezastąpiony na nos), po który możemy dyskretnie sięgnąć nawet siedząc przy stoliku z przyjaciółmi.
Niezależnie od preparatu, jaki wybierzemy, uważajmy na jedna pułapkę: preparaty z filtrem przeciwsłonecznym do skóry twarzy stosujemy także na szyję i dekolt! Warto pamiętać też o tym, że żaden filtr nie jest blokerem, czyli nie zabezpiecza skóry całkowicie.
To m.in. dlatego konieczna jest częsta reaplikacja filtra i unikanie słońca w godzinach najsilniejszego nasłonecznienia. Badania pokazują jasno: filtry o wskaźniku SPF 30 blokują ok. 97% promieni słonecznych, zaś SPF 50 – 98%. Wygląda na drobną, nic nie znaczącą różnicę? Tylko do momentu, gdy weźmiemy pod uwagę inny parametr: skóra zabezpieczona "trzydziestką" przyjmie 3,33% promieniowania, a "pięćdziesiątką" – już tylko 1,66%, czyli dwa razy mniej! W galerii znajdziecie kosmetyki do zadań specjalnych, które nie tylko skutecznie ochronią skórę przed słońcem, ale także sprawią, że wiosenna rutyna pielęgnacyjna jest prawdziwą przyjemnością!
A Wy, macie na koncie oparzenie słoneczne i skuteczne sposoby na to, jak się z nim rozprawić?