Historie osobiste

Opieka naprzemienna - jak podjąć właściwą decyzję i czym się kierować, opowiadają kobiety

Opieka naprzemienna - jak podjąć właściwą decyzję i czym się kierować, opowiadają kobiety
Kadr z filmu "Sprawa Kramerów"
Fot. Getty Images

Opieka naprzemienna cieszy się coraz większą popularnością wśród rozwiedzionych rodziców. Oczywiście, o ile byłe pary potrafią na spokojnie rzecz ustalić i trzymają się później tych ustaleń. Współcześni ojcowie chcą brać aktywny udział w wychowaniu swoich dzieci, dlatego coraz częściej wnioskują o równy podział czasu, jaki będą z nimi spędzać. Efekt? Dwa domy. Czy takie rozwiązanie na pewno jest korzystne dla dziecka, a może lepszy jest tradycyjny model, z jednym domem i jednym rodzicem, któremu powierzona jest opieka? Zdania są podzielone.

Karolina, lat 40: opieka naprzemienna to najlepsze rozwiązanie, jakie mogliśmy wybrać

Nowoczesny model rodziny zawsze był nam bliski. Przy pierwszym dziecku to ja zostałam w domu, natomiast po narodzinach drugiego na urlop rodzicielski poszedł mój mąż. Sam to zresztą zaproponował, a potem przy tej decyzji obstawał. Ostatecznie okazaliśmy się lepszymi rodzicami niż małżonkami, dlatego kiedy postanowiliśmy się rozwieść, było dla nas jasne, że oboje chcemy uczestniczyć w życiu naszych dzieci. Nie wyobrażałam sobie Tomka jako weekendowego czy wakacyjnego ojca, który zabiera dzieci do kina lub w góry podczas ferii, a potem odstawia do domu. Jak odhaczone zadanie do wykonania.

Rozwiązanie mogło więc być tylko jedno – opieka naprzemienna, na którą sąd zgodził się bez żadnych obiekcji. Na początku trudno było mi się przyzwyczaić do ciszy w domu, która nastawała wraz z wyjazdem synów do taty. Tęskniłam za nimi i za naszymi wieczornymi rytuałami, ale tu nie chodziło o mnie. Robiliśmy to dla dobra dzieci. Szybko się zresztą przyzwyczaiłam do nowej sytuacji, a nawet zaczęłam doceniać zyskany w ten sposób czas wolny. Czas tylko dla siebie. Mogłam naładować przysłowiowe akumulatory, żeby po powrocie dzieci dać im więcej uwagi i mieć dla nich więcej energii. To nie byłoby możliwe, gdyby Tomek zostawił mnie samą z dwójką dzieci i mnóstwem obowiązków na głowie przez większość czasu. Dzięki opiece naprzemiennej zyskałam komfort i przestrzeń. Dzieci miały u taty własne pokoje, komplety ubrań, zabawki, książki, gry. Tomek zamieszkał zaledwie dwie przecznice dalej, żeby dzieci również od niego miały blisko do przedszkola i szkoły. Byłam z nas dumna, że tak zgrabnie wszystko poukładaliśmy.

 

Wbrew krytyce niektórych, zarzucających nam egoizm, uważam, że opieka naprzemienna to najlepsze, co można dać dzieciom po rozstaniu. Wyprowadzka mamy lub taty to traumatyczne doświadczenie. Dzieci tracą z oczu jednego z rodziców, a więź stopniowo się osłabia i rozluźnia. Czują się opuszczone, może nawet odrzucone przez rodzica, który wyprowadza się z domu. Równy podział w opiece nad dziećmi niweluje ten problem. Nasze dzieci szybko zaakceptowały nowe mieszkanie taty i czują się tam jak u siebie. Mają dwa domy, to prawda, ale to dla nich zysk, nie strata. Obecny układ zawdzięczamy zgodnej współpracy i chęci zapewnienia dzieciom jak najlepszych warunków. Tomek może pielęgnować więź z dziećmi, tak samo jak miało to miejsce w trakcie trwania naszego małżeństwa.

Dzieci z kolei czują się równie mocno kochane przez oboje rodziców, a co za tym idzie, ich poczucie bezpieczeństwa nie zostało zachwiane. Bardzo dobrze się rozwijają i nie mają problemów z nauką nowych umiejętności, zaczynają tworzyć przyjaźnie i odkrywają własne pasje. To dla nas najlepszy dowód na to, że postąpiliśmy właściwie. Jestem przekonana, że ten model wychowania pomoże im w przyszłości budować zdrowe relacje i osiągać sukcesy. Obserwując nas, uczą się wzajemnego szacunku i rozwiązywania problemów bez krzywdzenia innych. Doradzam opiekę naprzemienną wszystkim znajomym parom, które planują rozwód. Pod jednym warunkiem: rodzice muszą się rozstać w dobrej atmosferze i pozostać w przyjacielskich relacjach.

 

Dominika, lat 37: dla dziecka najważniejsza jest stabilizacja i własne miejsce w świecie

Rozwód to trudne przeżycie dla całej rodziny. Szczególnie dla dzieci, które jeszcze niewiele rozumieją. Chcą tylko mieć przy sobie cały czas mamę i tatę, ale to nie zawsze jest możliwe. Po rozwodzie wiele się zmienia. Kończą się wspólne wycieczki, rodzinne wieczory filmowe, niedzielne śniadania i wiele innych – na pozór błahych – rzeczy, które tworzą poczucie wspólnoty. Czasami pojawiają się też osoby trzecie, jak nowy partner rodzica. Tych zmian jest naprawdę dużo, a rodzice mogą nawet nie zauważyć trudności, z jakimi zmagają się wówczas ich dzieci.

Kiedy sąd orzekł rozpad naszego małżeństwa, córka miała siedem lat i właśnie zaczynała podstawówkę. Kolejna ważna zmiana w jej życiu. Musiałam stać się jeszcze bardziej uważna na jej potrzeby, żeby zminimalizować skutki naszego rozstania. Mąż zaproponował opiekę naprzemienną, ale nie wyraziłam na to zgody. Na szczęście nie obstawał przy swoim, by zrobić mi na złość. Porozumieliśmy się w tej kwestii dość szybko i córka na stałe została ze mną. W domu, który znała od urodzenia. Mogła zasypiać i budzić się w swoim wymarzonym pokoiku, urządzonym według jej życzeń i upodobań. To tutaj mogła zapraszać swoje nowe, szkolne koleżanki. Miała tu swoją przestrzeń, swoje schronienie.

 

Urządzony naprędce kąt w nowym mieszkaniu ojca nigdy by jej tego dobrze znanego azylu nie zastąpił. Poza tym, nie oszukujmy się, takie przerzucanie dzieci co dwa tygodnie od ojca do matki, i na odwrót, jest dobre głównie dla rodziców. Mieć „wolne” od rodzicielstwa przez pół miesiąca to całkiem kusząca opcja. Traci dziecko, które w takiej sytuacji nigdzie tak naprawdę nie czuje się jak u siebie. Traci stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Dziś jest tu, a jutro gdzie indziej. Tak nie powinno wyglądać życie dziecka, które potrzebuje rutyny. Kolejna kwestia to dwa różne systemy wychowawcze. Zasady panujące w domu ojca mogą się znacząco różnić od tych, które uznaje matka.

Taka sytuacja powoduje dezorientację i problemy wychowawcze. Nie można przez dwa tygodnie kłaść się spać po dwudziestej drugiej i oglądać kreskówki przy jedzeniu, a potem wracać do domu, gdzie obowiązuje bardziej rygorystyczny plan dnia. Dlatego nasza córka ma zapewnioną stabilizację, żyjąc według niezmiennych zasad. Były mąż widuje się z nią co tydzień, często zabiera ją na weekendy, ale szanuje fakt, że to w moim domu Julka czuje się najlepiej. W tym wszystkim chodzi przecież tylko o jej dobro. Tata nigdy nie dał jej odczuć, że jest mniej ważna czy mniej kochana. Jest obecny w jej życiu i wspiera ją w różnych sytuacjach. Jeśli rodzic tego chce, zawsze znajdzie sposób na uczestniczenie w życiu dziecka. Liczy się jakość spędzanego z nim czasu, a nie jego ilość. Można przecież mieszkać pod jednym dachem cały tydzień i wcale się nie angażować. Paradoksalnie, rozwód może sprawić, że ojciec – bo to zwykle ojcowie się wyprowadzają – stara się bardziej i zostaje prawdziwie aktywnym rodzicem. Tak było w naszym przypadku.

 

Różne punkty widzenia

Opieka naprzemienna wciąż budzi skrajne emocje, mimo że jest coraz częściej wybierana jako model wychowania dzieci po rozwodzie. Takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Każda decyzja związana z opieką nad dziećmi po rozstaniu jest trudna i wymaga indywidualnego podejścia. Nie ma uniwersalnej drogi, które będzie odpowiednia dla każdej rodziny. Tylko zasada przewodnia powinna być stała: kierujmy się dobrem dziecka, nie własnym.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również